Jadwiga Zamoyska. Kobieta, która wiedziała jak ułatwić sobie życie i nie zmarnować ani minuty!
Jak godzić rolę żony i mamy z rozwojem zawodowym? Jak zaszczepiać w dzieciach wiarę i pracowitość? Jak dążyć do świętości przez wykonywanie z miłością i starannością codziennych obowiązków? Na wszystkie te pytania odpowiedź znalazła Jadwiga Zamoyska!
Służebnica Boża Kościoła katolickiego, autorka pamiętników i twórczyni Szkoły Domowej Pracy Kobiet. Prywatnie zaś, żona gen. Władysława Zamoyskiego, który był najbliższym współpracownikiem księcia Adama Jerzego Czartoryskiego.
„Cokolwiek robić warto – warto robić dobrze”
O Jadwidze Zamoyskiej mówiło się: „niewiasta mężna”, wybitna i ponadprzeciętna. Sama o sobie pisała, że jest w niej „wielka chciwość doskonałości”. Uważała, że każdemu człowiekowi Bóg powierzył talenty i konkretną misję. Że rozwijając się, należy dbać równocześnie o ciało, umysł i ducha. Tym zaś, którzy nadmiernie się zamartwiali zalecała… pracę w ogrodzie.
Nie bez przyczyny rok 2023 – w którym to przypada 100-lecie śmierci tej zasłużonej Polki – ogłoszony został jej właśnie rokiem. Okazuje się bowiem, że to, co Jadwiga Zamoyska mówiła chociażby o pracy czy wychowaniu nie straciło na aktualności również w naszej, współczesnej rzeczywistości.
CZYTAJ: Rafał Patyra: „To moja żona, dzięki łasce Boga, uratowała nasze małżeństwo”
Cukier od święta i ziemniaki bez soli
Urodziła się w 1831r. w Warszawie, w ciężkim czasie powstania listopadowego. Była trzecim z sześciorga dzieci Gryzeldy Celestyny i Adama Tytusa Działyńskich. Ojciec uczył córkę historii powszechnej i geografii, a matka była dla niej przewodnikiem duchowym i nauczycielką wiary. Oboje stanowili dla swoich dzieci przykład bohaterskich cnót.
Przeczytaj również
Po zajęciu Warszawy przez Rosjan, rząd pruski – chcąc ukarać Tytusa za jego walkę w powstaniu – odebrał Działyńskim ich Kórnicką posiadłość. Dzieciństwo Jadwigi upłynęło więc pod znakiem biedy i emigracyjnej tułaczki. Podstawą obiadu były ziemniaki „w mundurach”, bez masła, rozumie się, a – z rosnącą oszczędnością – i bez soli. Chleb razowy; kawa i herbata rzadko kiedy, ale zawsze bez cukru; mięso – tylko kiedy niekiedy – wspomina tamten czas w swoich pamiętnikach Jadwiga.
Pani Działyńska sprzedawała kolejne kosztowności, a kiedy w końcu i tego zabrakło, chcąc dzieci wykarmić, własne jedzenie sobie od ust odejmowała. Robiła to jednak z takim uśmiechem i pogodą ducha, że nikt nie zorientował się, że cierpi z powodu niedożywienia. Prawda wyszła na jaw dopiero wtedy, gdy zachorowała na tyfus głodowy. Czerpiąc z przykładu mamy, jej dzieci, które cukier dostawały i tak tylko od święta, w całości oddawały go biednym. W takich warunkach – pisze w swoich pamiętnikach Jadwiga – doszliśmy do przekonania, że człowiek nie na to stworzony, ażeby sobie dogadzał i dla siebie żył, lecz że jest stworzony dla służenia Bogu, krajowi, społeczeństwu.
ZOBACZ: Święta kobieta sukcesu. Matka Urszula Ledóchowska
Nowatorski pomysł: szkoła życia
Dzieci Działyńskich otrzymały świetne wychowanie, jednak – co było wtedy powszechnym błędem w zamożnych rodzinach – w ich domu zaniedbano kwestie praktycznego przygotowania do życia. Jadwiga zauważyła braki w tym przygotowaniu, gdy jako młoda mężatka zamieszkała z Władysławem w Paryżu i zaczęła doświadczać trudności w sferze relacji, urządzania domu, a potem – wychowywania własnych dzieci. I choć już w dzieciństwie uczyła rodzeństwo czytania, a nawet przygotowała swoją kuzynkę do Pierwszej Komunii, to dopiero w tym momencie po raz pierwszy poczuła potrzebę stworzenia „szkoły życia”, której zadaniem byłoby przygotowywanie kobiet do przyszłych ich obowiązków.
Co więcej, po odchowaniu własnych dzieci, mając już 50 lat, zdobyła się na – jak na tamte czasy bardzo odważny i nowatorski pomysł – założenia takiej właśnie szkoły. Szkoły, którą zbudowała od podstaw, opierając się jednak nie tyle o własne widzimisię, co o prawa Boże i nakazy Kościoła. Będąc w stałej łączności ze Stwórcą i towarzyszącymi jej w kierownictwie duchowym kapłanami Oratorianami, stawiała kolejne kroki, ucząc się na własnych błędach. Powtarzała wtedy często: Mój Boże, niczego nie chcę i nie pragnę, tylko tego, czego Ty chcesz; naucz mnie, co mam czynić, a uczynię; wskaż gdzie mam iść i z kim mówić i jak, a wszystko czynić będę, co mi każesz.
CZYTAJ: Druhna Marylka. Duchowa matka Wandy Półtawskiej
Nocne czuwanie przy mężu zamiast nabożeństw
I w ten oto sposób powstała Szkoła Domowej Pracy Kobiet, kształcąca całego człowieka – zarówno jego ciało jak i duszę. Miejsce, w którym świeckie dziewczyny uczyły się wszystkiego tego, co niezbędne do życia w świecie – od religijności, poprzez szycie, pranie, gotowanie, hodowlę zwierząt domowych na historii, geografii rysunku i śpiewie kończąc.
Głównym zamysłem było pokazanie tym kobietom, że do doskonałości można dążyć nie tylko za murami klasztoru, ale we wszystkich okolicznościach życia. W wykonywaniu najpospolitszych obowiązków znajdowałam światło, siłę, skupienie, jakiś logiczny kierunek myśli o życiu, których gdzie indziej na próżno szukać. Kilka godzin przepędzonych w nocy przy chorym mężu, więcej mi przynosiły Światła niż najdłuższe nabożeństwa – pisała w swoim pamiętnikach generałowa.
Zdolności człowieka są trojakie: fizyczne, umysłowe i duchowe. Praca zatem zarówno
trojaka być musi, aby tym zdolnościom odpowiadała: ręczna, umysłowa i duchowa. I takiej też przykład zostawił nam Chrystus Pan – podaje dalej Zamoyska. Czyńmy sumiennie – zalecała – z godziny na godzinę, co do nas należy. Kładła nacisk na pracę dlatego, że próżniactwo uważała za początek wszelkich upadków materialnych i moralnych. Pracowitością – twierdziła – podnoszą się rodziny i narody. Zwykła mówić, że podobnie jak Bóg stwarzał świat pod miarą, liczbą i wagą, tak ludzie powinni wykonywać swoje zadania ściśle, dokładnie i sumiennie.
ZOBACZ: „Nie ma raka. Zniknął”. Wanda Półtawska o cudzie i modlitwie ojca Pio
Wykład czy przykład?
Jadwiga również nie marnowała ani minuty swojego życia. Każdy dzień spędzała świadomie i rozumnie, kierując się ku dobru, ku prawdzie, ku doskonałości, ku Bogu. Myślą niektórzy – pisała – że wychowanie zależy na tym, co się wprost do dzieci mówi i na tym, czego ich uczy. Ale właśnie wychowanie dzieci składa się na okoliczności, w których one żyją i co słyszą. Dzieci łatwiej chwytają wzrokiem niż słuchem. Więcej uwagi zwracają na to, co się mówi przed nimi, niż do nich.
Twierdziła, że jeśli wychowawca chce nauczyć kogoś prawdy, przyzwoitości, pracowitości czy uprzejmości sam musi najpierw taki być. W porządku materialnym nikomu nie przychodzi do głowy dawać to, czego nie posiada; jakimże sposobem w porządku umysłowym lub duchowym można by tego dokonać? – pytała.
CZYTAJ: „Moim marzeniem jest, aby pamięć stała się ostrzeżeniem dla świata”. Historia Ireny Sendlerowej
Mizerny wynik
Jej szkoła nie od razu zyskała popularność. Wręcz przeciwnie: Jadwiga musiała wykazać się niemałą wytrwałością oraz pokonać mnóstwo trudności i przeszkód, które latami wręcz, piętrzyły się na drodze do celu.
Jakżeby się Pani rozczarowała, po ludzku sądząc, gdyby to Pani zobaczyła z bliska! – opisywała generałowa swoją szkołę w liście do znajomej mieszkającej w Paryżu. Rezultaty naszej pracy są nikłe, szczupłe, malutkie, – są to krople wody wobec oceanu. Powodzenie zasadza się na czym innym: na przekonaniu, że Bóg wymaga od nas jedynie wysiłku.
Przekonanie to daje nam spokój, pewność, cierpliwość, a nawet obojętność wobec rezultatów, jakie wysiłki nam przyniosą. Jeśli cieszymy się z tego, co robimy, czynimy to zupełnie jak mrówki, które pyszniłyby się z ciężarów , jakie na swych barkach przenoszą, i z mrowisk, które udało się im zbudować. Jeżeli weźmiemy pod uwagę wzrost ich – to oczywiście, bardzo wiele, – lecz w stosunku do biegu świata – jakiż to mizerny wynik!
ZOBACZ: Gino Bartali. Kolarz i bohater, który pomagał Żydom przewożąc dokumenty w… ramie roweru
Próba ognia
Podobne podejście generałowa miała do cierpienia. Twierdziła, że znoszenie przeciwności jest największym aktem wiary i miłości oraz hołdem dla Stwórcy. Że wzmacnia charakter, wykształca hart ducha, uczy pokory i posłuszeństwa. Żołnierz nie wypróbowany w ogniu – nie wie, jakim się okaże. Tak i chrześcijanin, nie wypróbowany w cierpieniu, nie zna samego siebie – pisała Jadwiga. I doskonale wiedziała o czym mówi, ponieważ życie nie szczędziło jej bólu. Jednak ani choroba córki, ani nawet śmierć męża i syna nie były w stanie oddalić jej od wiary.
Znoszenie cierpienia uznawała za podstawę pielęgnowania w dzieciach męstwa i samodzielności. Przestrzegała więc rodziców i wychowawców przez usilną ochroną podopiecznych przed bólem i niepowodzeniem. To ich nie kształci do walk życiowych – pisała. Trzeba przeciwnie – wprawiać młodych do pracy, mimo trudów do niej przywiązanych, do wytrwałości w obowiązku mimo niepowodzenia, do spokoju ducha wobec niebezpieczeństw i zawodów.
Przestrzegała więc rodziców i wychowawców przez usilną ochroną podopiecznych przed bólem i niepowodzeniem. „To ich nie kształci do walk życiowych” – pisała.
Żniwiarka z wieńcem bujnych kłosów
Myśl o tym, że swojej szkoły nie tworzy dla siebie, tylko dla Boga, pomogła jej wytrwać w tych trudnych „zawodach” do końca. Zmarła w wieku 93 lat. Dokładnie po 40 latach od założenia placówki, podczas których wychowała zastępy dziewcząt na sumienne, fachowo wykwalifikowane pracownice, żony i mamy.
Zamoyska w trakcie swojego życia, ale i swoim życiem głosiła o tym, że Bóg ma wobec każdego człowieka konkretny plan, na który nakierowuje go za pomocą łaski. Misję, która doprowadzić ma do niczego innego, jak tylko do szczęścia i zbawienia. Jadwiga mówiła też, że to przed Stwórcą właśnie staniemy u kresu życia, żeby złożyć rachubę z powierzonych nam talentów.
Z pełnymi rękami zasług, — jakoby żniwiarka przodownica z wieńcem bujnych kłosów — stanęła już wprzódy przed Panem dusza Jadwigi Zamoyskiej – pisze w biografii generałowej, Felicja Suchodolska. A każde ziarenko tych kłosów — to dzień jej życia, świadomie i rozumnie kierowany ku dobru, ku prawdzie, ku doskonałości, ku Bogu. (…)
A może owe ziarenka — to dusze dziewcząt polskich, którym Jenerałowa Zamoyska drogę wskazała, wyjaśniając prawdziwy sens życia? — To też wolno nam sądzić, że po nagrodę wiecznej szczęśliwości, po nagrodę pokoju, który wszelkie przewyższa pojęcie — poszła owa niestrudzona służebnica Pańska i że nie darmo ufała, gdyż wierny jest Pan w obietnicach Swoich.