Nasze projekty
Fot. Archiwum prywatne Katarzyny Jurdziak

Od korporacji do… misji w Tanzanii. „Pan Bóg zabierał mi lęk, zastępując go determinacją do walki o wyjazd”

Porzuciła pracę w korporacji, wygodne życie i wyjechała do Tanzanii na misje, by tam pomagać młodzieży z albinizmem. Dlaczego podjęła taką decyzję? Jak wygląda jej codzienne życie w Tanzanii? Jak wykorzystuje swoje talenty w Domu dla Młodzieży z albinizmem TANGA House? Rozmawiamy z Katarzyną Jurdziak, misjonarką świecką SMA.

Reklama

Stacja7: Porzuciłaś pracę w korporacji i wyjechałaś na misje… To dość radykalny krok. Dlaczego podjęłaś taką decyzję?

Katarzyna Jurdziak: Zdecydowałam się wyjechać na jeden rok, z myślą: „zobaczymy co będzie dalej”. Dlaczego misje? Już w liceum myślałam o tym, żeby zostać lekarzem, wyjechać do Afryki i pomagać ludziom. Ale życie różnie się toczy, wybrałam inne studia, potem dostałam ofertę pracy w korporacji i myśl o misjach zgubiła się w gąszczu codziennych spraw i obowiązków. Przez 8 lat zdobywałam kolejne stanowiska w kolejnych firmach, prowadząc bardzo wygodne życie. Równocześnie działałam w różnych wolontariatach, ponieważ mocno wierzę, że zostałam obdarowana wieloma darami i dobrym życiem, i chciałam to dobro przekazać dalej. Ale gdzieś w głębi serca powracała myśl o misjach. W trakcie modlitwy, rozmów z Bogiem słyszałam, że to moja droga. Mimo to, w sercu czułam dość spory lęk, przed zostawieniem rodziny i przyjaciół, przed porzuceniem pracy, przed rezygnacją z wygodnego życia, które prowadziłam we Wrocławiu. Ale Pan Bóg ma swój plan i powoli zabierał mi ten lęk, i zastępował go pewnością i nawet determinacją do tego, żeby zawalczyć o ten wyjazd.

Na czym polegała ta „walka”, o której wspominałaś?

Wyjazd na misje nie jest taki prosty. Jest wiele fundacji, organizacji, które wspierają Afrykę, ale niekoniecznie poszukują oni misjonarzy czy wolontariuszy. Kontaktowałam się z różnymi osobami, ale albo nikt mi nie odpowiadał, albo otrzymywałam informację, że nie szukają nikogo nowego. W końcu przeprowadziłam rozmowę z Bogiem, w której powiedziałam Mu, że być może źle rozeznałam swoje powołanie i dlatego nie mogę znaleźć możliwości wyjazdu. Poprosiłam Go, że jeśli chce żebym wyjechała, to musi sam się tym zająć i pomóc mi znaleźć organizację, z którą będę mogła to zrobić. I już po kilku tygodniach pojawiły się aż dwie możliwości. Od Stowarzyszenia Misji Afrykańskich (SMA) – dokładnie od Centrum Charytatywno-Wolontariackiego Solidarni (CChW Solidarni) i od biskupa pracującego w Republice Środkowoafrykańskiej. Po osobistych spotkaniach i kilku rozmowach zdecydowałam, że chcę wyjechać do Tanzanii właśnie z SMA.

Fot. Archiwum Katarzyny Jurdziak

Dlaczego Tanzania?

Kandydat do wyjazdu na misje musi przejść pewne przygotowanie. Dzięki temu po pierwsze poznaje warunki panujące na misjach i ma czas, żeby jeszcze raz zweryfikować swoje chęci. Po drugie, kandydat zostaje również poznany przez osoby z CCHW Solidarni. Mam tu na myśli zwykłe rozmowy, które pozwalają zobaczyć talenty osoby zainteresowanej misjami. Na tej podstawie dobierane jest też miejsce wyjazdu, by jak najlepiej wykorzystać zdolności misjonarza świeckiego. I tak łącząc te elementy – wiedzę o potrzebach w krajach Afryki i moje możliwości, została podjęta decyzja, że będzie to Tanzania.

Reklama

CZYTAJ: Od wykluczenia do bezpieczeństwa i miłości. Dom dla Młodzieży z Albinizmem „TANGA”

Obecnie posługujesz w Domu dla Młodzieży Tanga. Jak tam trafiłaś?

W trakcie moich przygotowań do wyjazdu na misje pojawiało się kilka propozycji: Dom dla młodzieży z albinizmem Tanga House, praca z kobietami oraz wsparcie programu Duchowej Adopcji Dziecka w Afryce. Wszystkie wydawały się interesujące i wszędzie potrzebna była pomoc. Myślę, że elementem, który przeważył, że trafiłam do Tanga House, był konkurs Ministerstwa Spraw Zagranicznych – Polska Pomoc Rozwojowa. Wraz z domem Tanga House i CChW Solidarni postanowiliśmy wziąć udział w tym konkursie i jeszcze gdy przebywałam w Polsce, napisaliśmy projekt „Lepsze jutro osób z albinizmem – TANGA SMA”. Ponieważ projekt zakłada bardzo wiele różnorodnych działań, była ogromna potrzeba dodatkowej osoby, która wspomoże jego realizację.

Kto mieszka w Tanga House?

W naszym domu, w Tanga House mieszka obecnie 13 młodych ludzi z albinizmem (od stycznia będzie ich 15). Mają różne historie, pochodzą z różnych miejsc w Tanzanii, ale łączy ich potrzeba bezpieczeństwa i szansy na to, by kiedyś żyć samodzielnie. W naszym domu otrzymują opiekę, dach nad głową, edukację oraz rodzinną atmosferę.

Reklama

Co najbardziej porusza Cię w tym miejscu?

Dziecięca radość i zaufanie. Jestem tu 5 miesięcy, ale od samego początku dzieci przyjęły mnie z ogromnym sercem i ciepłem. Po kilku dniach wołały: „ciociu to… ciociu tamto… a w szkole było to i to…”. I nie chodzi tu tylko o to, że się przytulały i były pomocne, ale one zaufały na tyle, by podzielić się swoimi trudnościami i otworzyć się na drugiego człowieka. To sprawia, że nie chce się stąd wyjeżdżać, widząc realne owoce bycia tutaj.

Fot. Archiwum Katarzyny Jurdziak

Rzeczywistość i życie w Tanzanii różni się od tego w Polsce. Jaka jest tanzańska młodzież? Jaka jest ich realność, potrzeby?

Z jednej strony chciałoby się powiedzieć, że tanzańska młodzież jest taka sama jak każda inna. Rozrabiają, mają swoje humory, niektórzy chcą się uczyć, a niektórzy leniuchują. Prawie wszyscy uwielbiają tańczyć i śpiewać, mają bardzo dobre wyczucie rytmu. Po szkole idą do pracy w polu, muszą wypasać krowy i kozy (czasem zdarza się, że opuszczają z tego powodu szkołę). W wielu miejscach codziennie czeka ich długi spacer do studni po wodę. Dom to prosta lepianka, bez podłogi, szyb, łóżka i biurka. Jedzą najczęściej ugali (mieszkanka specjalnej mąki z wodą) i fasolę. Edukacja najczęściej kończy się na szkole podstawowej, później młodzież zostaje w domu i pomaga w domowych obowiązkach, szczególnie dziewczęta. Niewiele osób żyje w standardzie, który pozwala na dalszą edukację.

Tak samo żyje młodzież z albinizmem?

Rzeczywistość młodzieży z albinizmem wygląda trochę inaczej. Aby zapewnić im bezpieczeństwo, jako małe dzieci oddawane są do rządowych ośrodków, gdzie mieszkają i uczą się do ukończenia podstawówki. Warunki w ośrodkach są różne, ale najczęściej są one przepełnione i nieprzystosowane do potrzeb dzieci i młodzieży. W zależności od sytuacji materialnej rodziców, dzieci są odwiedzane przez rodzinę lub nie.

Największą potrzebą dzieci z albinizmem jest po pierwsze uświadomienie im, że ich przyszłość należy do nich samych, od wykształcenia i rozwoju. I to właśnie robimy w domu Tanga House. Staramy się zbudować taką atmosferę i warunki, żeby nasza młodzież po opuszczeniu Tangi potrafiła o siebie zadbać i stworzyć swój własny dom.

Reklama

Celem Waszej działalności jest stworzenie miejsca, w którym osoby z albinizmem są akceptowane i otoczone miłością. Na Waszej stronie piszecie wprost – “nasza rodzina”. To miejsce stało się rodziną także dla Ciebie?

W pewnym sensie tak. Jestem ciocią w Polsce, dla dzieci moich braci i jestem ciocią dla młodzieży mieszkającej w Tandze. Razem żyjemy, gotujemy, gramy w gry, ale też razem uczymy się, pracujemy i dbamy o nasz dom. Mamy momenty świetnej zabawy, ale też czasem trudne rozmowy o obowiązkach i dorastaniu – dokładnie jak w każdej rodzinie. Specjalnie też używam sformułowania „w pewnym sensie”, ponieważ po 5 miesiącach trudno mówić o tym, że czuję się tu jak z moją rodziną z Polski, ale razem z księdzem Januszem, siostrą Amelią, siostrą Basią i naszą młodzieżą budujemy relacje i rodzinne więzi. To dla mnie zalążek nowej rodziny.

ZOBACZ: Kabula, Teresa i Sylivester. Trzy historie, jedno marzenie: bezpieczeństwo

“Uciekłaś” z korporacji, ale nie od zawodu. W Domu wykorzystujesz swoje korporacyjne umiejętności?

Tak, z zawodu jestem menagerem projektów i jak już wcześniej wspominałam, jeszcze będąc w Polsce napisaliśmy razem – Dom Tanga i CChW Solidarni – projekt „Lepsze jutro osób z albinizmem – TANGA SMA” w ramach konkursu Polska Pomoc Rozwojowa współfinansowanego przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Polsce. Jest to projekt, który pozwala nam zadbać o rozwój domu Tanga House, o zwiększenie jego samowystarczalności i przez to zapewnić młodzieży bezpieczne warunki do wzrastania. Udało nam się zdobyć finansowanie tego projektu i teraz wspólnie go realizujemy. Moje umiejętności prowadzenia projektów bardzo się przydają, ale trzeba też wspomnieć, że najważniejszym elementem w takim projekcie jest połączenie wspólnych sił. Znajomość Tanzanii i sytuacji lokalnej oraz wiedza projektowa.

Utrzymanie domu to zapewne ogromny koszt. Jak można Was wesprzeć? Dlaczego warto to zrobić?

Trzynaścioro młodych ludzi i czterech dorosłych – tak, koszt jest dość duży. Wesprzeć można nas przez wpłaty na nasze konto (krótka instrukcja na naszej stronie https://tangahouse.org/wplacteraz/). Niestety nie mamy możliwości przyjęcia darów materialnych, ponieważ koszt ich transportu i procedury ich odbioru często przewyższają wartość samego daru.

A dlaczego warto to robić? Generalnie pomaganie ma sens, rozsądne pomaganie ma 200% sensu. Po 5 miesiącach bycia w Tanzanii, w domu Tanga House, mogę szczerze powiedzieć, że to pomaganie ma sens. I jeśli ktoś ma takie pragnienie, by pomagać, to zapraszamy po prostu do naszej rodziny. Nawet najmniejsza wpłata pomoże nam wspólnie budować bezpieczny dom dla młodzieży z albinizmem w Tanzanii.


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę