Nasze projekty
Fot. tangahouse.org

Kabula, Teresa i Sylivester. Trzy historie, jedno marzenie: bezpieczeństwo

Kabula, Teresa i Sylivester to osoby z albinizmem, które urodziły się w Tanzanii. Choć każdy z nich jest inny, w różnym wieku, posiada inną wrażliwość, łączy ich podobny początek - potrzeba opuszczenia swoich rodzinnych domów z obawy o swoje bezpieczeństwo. Odłączeni od swoich najbliższych, stali się zależni od pomocy innych. Jak dziś wygląda ich życie? Poznajcie ich poruszające historie.

Reklama

Pogoń za… bezpieczeństwem

Kilka lat temu w Tanzanii nasiliły się przypadki morderstw i okaleczeń osób z albinizmem ze względu na ideologię mówiącą o tym, że część ich ciała użyta do rytów szamańskich, może uczynić kogoś bogatym.

Z całych sił starano się pomóc – wśród tej grupy osób było wiele dzieci, dla których kalectwo w nieodwracalny sposób odbijało się na przyszłości. Jednym z miejsc, gdzie przyjmowano osoby z albinizmem był rządowy ośrodek w Buhangija – pierwotnie przeznaczony dla ok. 100 dzieci głuchych i niewidomych. W roku 2015 było tam już 430 dzieci w tym 330 z albinizmem. W związku z tym panowały tam trudne warunki – przepełnione sypialnie, spanie na podłodze…

Z myślą o osobach z albinizmem powstał dom dla dzieci i młodzieży prowadzony przez Stowarzyszenie Misji Afrykańskich i Siostry Loretanki w Mwanzie w Tanzanii. Tanga nie chce być ośrodkiem, takim jak wiele innych, chce być Domem. Domem, który będzie mógł przyjąć do siebie osoby z historiami takimi jak ta Kabuli, Teresy i Sylivestra.

Reklama
Kabula | Fot. Tanga House

Kabula. “Wiedziała, że jacyś ludzie mogą jej zrobić krzywdę, więc musi się rozstać z rodziną”

Rozmawiamy po zachodzie słońca. Razem z Kabulą siadamy na schodach. Jest bardzo nieśmiała. Ma 14 lat i jedenaścioro rodzeństwa. Już samo to robi wrażenie. Kiedy słyszę, że wśród dzieci jest aż pięcioro z albinizmem – mam świadomość, że była to trudna sytuacja dla całej rodziny. A jednak, Kabula mówi o swojej rodzinie z uśmiechem, ciepło. Do ośrodka Buhangija przywiozła ją mama – była wtedy tak mała, że nie pamięta, ile miała lat i nie pamięta czasu sprzed Buhangija. Wiedziała jednak, że jacyś ludzie mogą jej zrobić krzywdę, więc musi się rozstać z rodziną. Mogła odwiedzać dom zawsze, gdy nadchodziły wakacje szkolne. Często odwiedzali ją też domownicy (nawet raz na miesiąc). Wie, że jest szczęściarą, bo wiele dzieci nie jeździło w rodzinne strony i nigdy nie spotykało się z najbliższą rodziną. Gdy nadszedł czas szkoły, rozpoczęła naukę w klasie (mieszanka dzieci z ośrodka i z okolicy), w której było ich 120 – tak, tak, to nie pomyłka – dokładnie tyle dzieci w jednym pomieszczeniu kontra jeden nauczyciel – rzecz całkiem zwyczajna w Tanzańskich szkołach publicznych.

Kabula szkołę i ośrodek wspomina dobrze – lubiła swoich opiekunów. Rytm ośrodka to pobudka o 5.00. Najpierw sprzątanie – każdy ma jakiś przydział – potem szkoła. Po szkole zabawa i nauka. Zabawki w sumie tylko dwie – piłka i sznurek – używany jako skakanka. Gdy pytam, czy czegoś im brakowało, odpowiada – Nie! Mieli przecież ołówek, długopis i zeszyt do szkoły. Gdy dopytuję o ubrania – unika odpowiedzi, mówi „Nie wiem!”. Dzieci chodziły spać o 11.00. Pytam, czy opiekunowie gasili światło i pilnowali porządku. Odpowiada, że nie. Dzieci same wiedziały, że trzeba iść spać. Dzieci w ośrodku było 228, opiekunów 18. Lubiła i lubi się uczyć – chciałaby w przyszłości zostać nauczycielką w szkole podstawowej. Interesuje się biologią. Lubi też śpiewać – śpiewała w chórze szkolnym i kościelnym. Rodzice są z różnych kościołów – mama z AIC (AfricaInland Church), tato katolik, a ona mogła wybrać – jest katoliczką. Wspomina, że czasami w Buhangija chodzili w niedzielę do kościoła, a czasami modlili się na miejscu.

Po ukończeniu szkoły podstawowej pożegnała się z przyjaciółmi i z ośrodkiem, ale nie wróciła do domu rodzinnego – w tym samym mieście Shinyanga rozpoczęła kurs szycia na maszynie. Uczyła się półtora miesiąca, kiedy dowiedziała się, że otrzymała szansę zamieszkania w Tandze i dalszej nauki w szkole średniej. Niezmiernie się ucieszyła. Do domu rodzinnego pojechała jeszcze na pogrzeb brata – tylko na jeden tydzień – a potem już do Mwanzy, do Tangi. Gdy pytam, czy jej się tu podoba, odpowiada – Tak! – A co najbardziej? – Wszystko!

Reklama

CZYTAJ: Od wykluczenia do bezpieczeństwa i miłości. Dom dla Młodzieży z Albinizmem „TANGA”

Tereska | Fot. Tanga House

Prostolinijna Tereska, która skradła serca wszystkich!

Mówi o sobie i swoich doświadczeniach otwarcie i śmiało. Nie owija niczego w bawełnę – jest bardzo prostolinijna i pogodna. Ma 14 lat i siedmioro rodzeństwa – oprócz niej jeszcze dwie starsze siostry mają albinizm. Miała 5 lat, gdy razem z nimi została przywieziona przez mamę do ośrodka w Buhangija. Było jej na początku bardzo trudno, bo była mała i nie znała używanego w szkołach podstawowych języka narodowego suahili, mówiła tylko w języku sukuma. Uczyła się powoli. Jedna z jej starszych sióstr zabroniła jej rozmawiać w sukuma i intensywnie douczała suahili po lekcjach. Małych dzieci, takich jak ona, było wiele w Buhangija – starsze miały obowiązek opiekować się nimi i prać im ubrania. Ubrania Tereski zawsze prały jej siostry. W klasie trzeciej wszystkie dzieci były uczone prania ubrań i od tej pory radziły sobie z tym same. Zabawy, które Tereska pamięta, to skakanie na skakance, bieganie i rysowanie na piasku – tak uczyła się też pisania pierwszych liter.

Najbliższa rodzina odwiedzała je bardzo rzadko, rzadziej niż raz w roku – nie mieli pieniędzy na bilet. Wakacje spędzały u cioci, która mieszkała blisko – w Shinyandze. Po ukończeniu szkoły podstawowej, siostry Tereski opuściły Buhangija. Starsza otrzymała bardzo dobre oceny na koniec szkoły podstawowej i dostała przydział rządowy do szkoły średniej – udało się ją ukończyć, ale już ze słabszymi wynikami. Nie poszła więc na studia. Skończyła kurs szycia na maszynie, ale nie zarabia tym na życie – ma maszynę, ale brak jej funduszy na materiały i narzędzia, więc po prostu mieszka z rodzicami w domu.

Reklama

Druga siostra miała bardzo dobre wyniki z egzaminu końcowego szkoły średniej i obecnie studiuje księgowość. Tereska widzi, że dobre wyniki w szkole decydują o przyszłym życiu. Chce się uczyć – to, co ceni sobie najbardziej w Tandze, to środowisko, które będzie sprzyjać nauce. W przyszłości chciałaby zostać nauczycielem, prawnikiem lub pracownikiem socjalnym. Po zakończeniu pobytu w Buhangija spędziła kilka tygodni u cioci w Shinyandze, a potem mogła nareszcie pojechać do domu. W rodzinnej parafii pomagała opiekując się maluchami. Tam spotkała ks. Janusza i s. Amelię, którzy przyjechali do Mwandoi z serią prezentacji o albinizmie. W czasie odwiedzin w domu rodzinnym „od razu skradła nam serce” i razem z rodzicami uzgodniono, że Tereska pakuje rzeczy i jedzie do Tangi.

Sylivester | Fot. Tanga House

Sylivester. Chce zrealizować marzenie o byciu lekarzem

Urodził się w roku 2005, dziś ma 16 lat. W czasie, gdy nasiliły się napady na osoby z albinizmem w Tanzanii, rodzice – rolnicy z małej wsi Chela – wysłali go do miasta Shinyangi, do cioci, gdzie spędził prawie rok. Po roku zamieszkał w ośrodku Buhangija i chociaż miał już 8 lat, uczęszczał jeszcze jakiś czas do przedszkola. Szkołę zaczął w 2014 roku. Ponieważ jego rodzina przeprowadziła się do odległej Tabory, nie był odwiedzany w ośrodku. W czasie wakacji tylko czasami udawało mu się pojechać do domu.

O Buhangija mówi filozoficznie: “Jak to w życiu” – nie było tam samych miłych chwil, ale czasem nawet to, co dobre, może być dla jakiejś osoby cierpieniem. Ogólnie – lubił ośrodek. Miał tam przyjaciół – również tych niewidomych i niesłyszących. W klasie siedział przy niewidomym koledze i dyktował mu to, co nauczyciel pisał na tablicy. Zna język migowy.

Ulubiona zabawa – piłka nożna. Nie udawało się nigdy zebrać drużyn na prawdziwy mecz, ale z przyjemnością wykorzystywali z kolegami każdą chwilę, żeby trochę pokopać piłkę. Grał również na bębnach w szkolnym zespole, który codziennie brał udział w ceremonii porannej – każdy poranek (po tym jak już uczniowie posprzątali sale i teren wokół budynków) – zaczynał się apelem, liczeniem uczniów i wciągnięciem flagi państwowej przy śpiewie narodowego hymnu.

Lubił się uczyć i szkoła nie była dla niego trudna. Po zakończeniu nauki pozostał jeszcze w Shinyandze na kurs przygotowawczy do szkoły średniej – tam zastała go wiadomość, że zapraszamy go do naszej Tangi. Przyjechał prosto do Mwanzy, nie udało mu się odwiedzić rodziców w Taborze – widział ich ostatni raz rok temu. Bardzo mu się u nas podoba. Jest pogodny i bardzo pracowity. Cieszy się szkołą, w której będzie mógł uczyć się francuskiego (język ten jest dodatkowym przedmiotem w pierwszej klasie liceum, natomiast językiem wykładowym jest angielski). Jego ulubionymi przedmiotami w Buhangija były wiedza o społeczeństwie, biologia, fizyka, chemia i suahili. Ma marzenie, aby w przyszłości zostać lekarzem.

Wesprzyj TANGA House!

Projekt Tanga prowadzi Stowarzyszenie Misji Afrykańskich we współpracy z siostrami Loretankami i misjonarzami świeckimi SMA. Dom TANGA potrzebuje specjalnej ochrony, zapewnienia wyżywienia i odpowiednich warunków mieszkaniowych. To także konieczność zakupu pomocy naukowych, ubrań, zapewnienie dojazdu młodzieży do szkoły, opłacenie bieżących potrzeb medycznych i stomatologicznych, opłacenie wynagrodzenia dla kucharek, stróżów, kierowcy oraz innych potrzeb materialnych, z którymi mierzą się w codziennym funkcjonowaniu Domu. Dom dla Młodzieży z Albinizmem „TANGA” można wesprzeć odwiedzając ich stronę internetową i wpłacając datek TUTAJ.

Autorka świadectw: s. Barbara, loretanka
Materiały prasowe, zś/Stacja7

Reklama

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę