7 kroków, by Bóg narodził się w Tobie
Betlejem jest daleko. Zbyt daleko jak na co dzień, aby tam wybrać się i uczcić Nowonarodzonego. Ale gdyby się okazało, że to my mamy stać się Betlejem? Tym najlichszym z miejsc?
Boże Narodzenie jest przypomnieniem, że nie tylko Bóg narodził się jako człowiek, w konkretnym miejscu, ale także, że chce wracać do nas i rodzić się na nowo w nas. Gdzie szukać wzorca, co nas może zainspirować? Co zrobić, by Bóg narodził się w nas?
1. Zwiastowanie – zgoda na Boga
Najpierw musimy przeżyć nasze zwiastowanie. Każdy z nas otrzymuje od Boga to, co nazywamy powołaniem, wezwaniem do specjalnej służby Bogu. Zwiastowanie w jakiś sposób dementuje nasze dotychczasowe życie, stawia nam przed oczami nowy cel, który wymaga pewnej reformy dotychczasowych przyzwyczajeń i planów. Ale wiemy, że nie możemy się cofnąć, ponieważ Bóg wzywa.
2. Słowo Boże – słuchanie
Drugi krok. Trzeba zacząć słuchać Bożego Słowa – jak Maryja. Święty Łukasz notuje w Ewangelii, że Ona słuchała i rozważała w sercu tego wszystkiego, co dotyczyło Jej Syna. Mamy zatem skupić się na Jezusie, Jego życie odnosić do naszego, w Jego słowach i gestach szukać inspiracji. Mówiło się kiedyś o naśladowaniu Jezusa. W słuchaniu Słowa Bożego dokładnie o to chodzi. Czyli nie o zwykłe czytanie Biblii, jak gdyby się czytało zwykłą książkę, ale czytanie z przekładaniem tego na nasze życie. Jak Maryja szukamy Jezusa nie tylko w tekście świętym, ale także w naszym życiu, które powoli staje się jak żywa Biblia, widzialne Słowo Boże.
Przeczytaj również
3. Nawiedzenie – drugi człowiek
Będąc coraz bliżej Boga, musimy być coraz bliżej człowieka. I w tym kroku znowu musimy być jak Maryja, która z pośpiechem udała się w góry, aby służyć Elżbiecie. A zatem nie tylko skupienie się na sobie i otwarcie na Boga – bo świat staje się wtedy sterylny – ale istotne jest wciągnięcie w orbitę dobra drugiego człowieka, zobaczenie jego potrzeb i skoncentrowanie się na pomocy dla niego.
4. Droga do Betlejem – podróżowanie
Człowiek zasłuchany w Boga i służący człowiekowi musi podróżować jak Maryja, do Betlejem. Jeśli Bóg się ma narodzić, musimy wyruszyć w drogę. Może bardziej mentalnie niż fizycznie, ale jest to nieodzowne. Powoli bowiem zaczynamy porzucać nasze wyobrażenia o Bogu i ludziach. Uczymy się, jacy Bóg i ludzie są naprawdę. I to jest jak długa podróż, pełna przygód, ale fascynująca i której podjęcia nigdy się nie żałuje.
5. Stajnia – ubóstwo
Jezus narodził się w stajni, w ubóstwie. To jeden z etapów drogi, o której wyżej. Gdzie uczyć się ubóstwa? Poprzez udział w Eucharystii i komunię świętą. To tu widzimy Boga ubogiego jak chleb, poznajemy moc, która nie jest przemocą, ale miłością. Powoli sami tacy mamy się stawać. Przemoc nie jest znakiem siły, ale słabości. I dlatego Bóg, który jest wszechmocny, mógł ukryć się pod postacią chleba.
6. Pragnienie
W tym wszystkim rośnie, jak źdźbło z ziarna, pragnienie. Pragnienie Boga. Porzucamy inne pragnienia, te nieuporządkowane i stopniowo dostrzegamy, że wszystko, czego pragnęliśmy, jest w Bogu. Tym zatem wytrwalej Go pragniemy, a za tym pragnieniem podąża w nas wszystko: każdy czyn, każda myśl, dzień, każda chwila. Dlaczego jest to możliwe? Ponieważ wiemy, że stokroć bardziej to my jesteśmy upragnieni przez Boga.
7. Bóg
I pewnego dnia, nagle, sami nie wiemy kiedy i jak, narodzi się w nas Bóg. Jak to będzie wyglądać? Zapewne bardzo zwyczajnie. Bo nie ma nic bardziej naturalnego dla człowieka, niż nosić w sobie Boga jak nosiła Go Maryja.
Dziewica Przenajświętsza
Ze Słowem Bożym w łonie
Do ciebie przyjdzie z drogi
Jeśli Jej dasz schronienie.
(św. Jan od Krzyża)