Nasze projekty
Ofiarowanie Maryi w Świątyni Jerozolimskiej, Jean Colombo / fot. wikimedia commmons / CC Public domain

Św. Joachim. Tata Matki Bożej

Głęboko wierzący i przestrzegający przepisów prawa Żyd, kochający i oddany mąż, troskliwy i czuły tata. Właśnie taki musiał być, skoro Bóg obrał go na ojca dla Matki Swojego Syna. Przecież taka rola zobowiązuje. Dziś może być wzorem dla mężczyzn, ucząc ich, jak powinni wypełniać swoje powołanie.

Reklama

Niewiele o nim wiemy. Próżno szukać informacji na jego temat na kartach Pisma Świętego. Ewangeliści nawet o nim nie wspominają, przytaczając rodowód Jezusa. Chociaż niektórzy twierdzą, że tak na prawdę miał na imię Heli, ponieważ Łukasz właśnie takie imię podaje wymieniając przodków Maryi. Ale do tradycji przeszedł jako Joachim.

I pod takim imieniem ojciec Matki Bożej występuje w apokryfach: Protoewangelii Jakuba z końca II wieku oraz Ewangelii Pseudo-Mateusza z VI wieku. To z nich możemy się dowiedzieć, że pochodził z Galilei, z zamożnej i znakomitej rodziny.

ZOBACZ: Wojciech Modest Amaro: „Być dobrym ojcem, to zaprzeć się samego siebie”

Reklama

Po prostu „tata”

Kiedy myślę o św. Joachimie, to najpierw w kontekście tego, że był on ojcem Maryi. Widzę postawnego mężczyznę, w sile wieku, który tuli do swego serca długo wyczekiwane dziecko. Jego pełne dobroci oczy i ciepły uśmiech zdradzają, jak bardzo jest szczęśliwy. Maryja jest jego oczkiem w głowie, ukochaną córeczką tatusia. Z pewnością spędza z nią każdą wolną chwilę, z radością obserwując jak każdego dnia się rozwija i zdobywa nowe umiejętności. Być może wzrusza się na widok pierwszego uśmiechu, pierwszego kroczku, słysząc po raz pierwszy słowo „tata”. Chodzi z nią na spacery, opowiada o pięknie stworzonego świata i bezgranicznej miłości Boga Ojca. Daje jej poczucie bezpieczeństwa, wsparcie, a przede wszystkim obdarza miłością. Współczesna psychologia często podkreśla jak ważna jest rola ojca w życiu dziewczynki, aby wyrosła ona na pełną wiary w siebie i odważną kobietę. Joachim musiał wypełnić swoje zadanie doskonale, skoro jego córka będąc nastoletnią dziewczynką bez wahania potrafiła odpowiedzieć Bogu „Fiat”.

Przede wszystkim mąż” 

Ale św. Joachim to w pierwszej kolejności kochający i oddany mąż. Anna była jego wielką miłością. To z nią dzielił całe swoje życie, wszystkie radości i smutki. Oboje pochodzili z zamożnych i znamienitych rodów, więc nie musieli zbytnio martwić się o dobra materialne. Wspólnie wspierali się w pogłębianiu relacji z Bogiem i wynikającym z wiary wypełnianiu przepisów prawa. Razem też nieśli ból bezdzietności. Joachim był w tym względzie dla Anny ogromnym wsparciem. Robił wszystko, aby mimo braku dzieci była szczęśliwa. Nigdy też nie ustawał w modlitwie i postach w intencji potomstwa. I niezachwianie wierzył, że Bóg ma wobec nich szczególny plan.

CZYTAJ TEŻ: Ojciec Alicji Bachledy-Curuś chorował na białaczkę. Rodzina zawierzyła go św. Janowi Pawłowi II. „Doświadczyliśmy cudu”

Reklama

Kiedy któregoś dnia Anna przeczytała w księdze Tobiasza słowa: „Będziesz miał wiele, hojnie dawaj; jeśli mało będziesz miał, i mało z chęcią udzielać usiłuj. Tak bowiem skarbisz sobie zapłatę na dzień potrzeby. Bo jałmużna od wszelkiego grzechu i od śmierci wybawi, a nie dopuści duszy iść do ciemności” (Tob. 4,9-11), z przerażeniem stwierdziła, że jeszcze tej przestrogi nie wykonują z należytą starannością. Wtedy Joachim, aby uspokoić żonę, rozdzielił trzodę na trzy części: pierwszą ofiarowali Bogu, drugą rozdali ubogim, a trzecią zatrzymali dla siebie. Odtąd czynili tak co roku. I złożyli Bogu przysięgę, że jeśli obdarzy ich dzieckiem, ofiarują Mu je na służbę.

A gdy Joachim przebywając w Jerozolimie na święto Paschy, chciał złożyć w świątyni baranka w ofierze, został odepchnięty przez kapłana, który stwierdził, że jest on niegodny zbliżyć się do ołtarza, ponieważ Bóg ukarał go za grzechy bezdzietnością. Wówczas nie buntował się, nie wszczynał awantur, nie oskarżał Boga, ani nie użalał się nad sobą.

ZOBACZ: Ojciec syna z zespołem Downa: Nie wyobrażam sobie życia bez tego wyjątkowego małego człowieka

Reklama

Nie chcąc zasmucać Anny udał się na pustynię, by tam jeszcze żarliwie modlić się i pościć w intencji potomstwa. Kiedy zaś Anna dowiedziała się od pielgrzymów, co zaszło w Jerozolimie, zamknęła się w swoim domu i wspierała swojego męża w umartwieniach. Jak można przeczytać w Żywotach Świętych Pańskich na wszystkie dni roku (1937 r.) po pięciu miesiącach Joachimowi i Annie – w tym samym czasie – objawił się Anioł oznajmiając: „Bóg da wam córkę, której Imię będzie Maryja. Będzie wielka przed Panem i stanie się Matką obiecanego Zbawiciela”. Joachim zmarł, gdy Maryja skończyła trzy lata. Niedługo po tym, jak rodzice – zgodnie ze złożoną przysięgą – oddali Ją do świątyni na służbę Bogu.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę