Nasze projekty
Fot. cottonbro/Pexels

Wieś, która daje odpoczynek i… uczy

Wieś potrafi zachwycić. Warzywa, owoce czy jajka od kur zjadających tylko to, co natura pod nogi im rzuci smakują o wiele lepiej niż te kupione w markecie. Własnoręcznie zebrane, pachnące, świeżutkie. Czyste powietrze. Cisza. Gwiazdy, niebo usłane tysiącami gwiazd, których w mieście nie sposób zobaczyć.

Reklama

Sielska wieś?

Małe rączki moich chłopców dojące, nie pierwszy raz, krowę (z sukcesem!). Kacza mama prowadząca gromadkę swoich żółciutkich maluszków do stawiku, zawsze czujna i gotowa rzucić się na nieprzyjaciela w ich obronie. Szukanie jajek w różnych dziwnych miejscach. Wszędobylskie zwierzęta: psy, koty, kury pałętające się pod nogami, wskakujące na kolana, wesoło szczekające, biegnące za traktorem.

Tak. Wieś potrafi zachwycić. Warzywa, owoce czy jajka od kur zjadających tylko to, co natura pod nogi im rzuci smakują o wiele lepiej niż te kupione w markecie. Własnoręcznie zebrane, pachnące, świeżutkie. Czyste powietrze. Cisza. Gwiazdy, niebo usłane tysiącami gwiazd, których w mieście nie sposób zobaczyć.

Można tu wypocząć. Zobaczyć świat z innej perspektywy, o czym już kiedyś pisałam.

Reklama

Fot. Pixabay

Druga strona medalu

To wszystko prawda. Patrząc na wieś z jednej strony. Rzuca się w pierwszej kolejności w oczy “człowiekowi z miasta”, jakim jestem. Miasto jest we mnie i nie wiem czy umiałabym na stałe zamieszkać na wsi. Mam jednak to szczęście, że od czasu do czasu na wieś przyjeżdżam i, przynajmniej trochę, poznałam ją od drugiej strony.

Miło jest zbierać i raczyć się tym, co na polu wyrosło, ale zanim to będzie możliwe, trzeba się mocno napracować. Zaorać, zasiać, wyplewić, doglądać. Kury niby wiele nie potrzebują do szczęścia oprócz dżdżowniczki, którą sobie wygrzebią z ziemi czy trawki, którą skubną, ale mogą je zaatakować pasożyty i trzeba temu odpowiednio przeciwdziałać, podobnie niezbędne jest przedsięwzięcie środków, by je zabezpieczyć przed lisami czy jastrzębiami. Bywa, że z liczącego sto sztuk stadka, robi się trzykrotnie mniej, nawet pomimo pracy, którą się włoży.

Reklama

To tylko jeden z przykładów. Rolnicy inwestują, oprócz środków pieniężnych, swój czas, a często i zdrowie. Ich plony atakują dzikie zwięrzeta: sarny czy dziki. Pogoda raz jest sprzymierzeńcem, ale coraz częściej bywa tak kapryśna, że wpada ze skrajności w skrajność: dając suszę albo zbyt mokrą glebę. I z plonów nici. Łatwo to powiedzieć, ale kiedy jest to głównym źródłem utrzymania, to robi się mocno niewesoło.

Uprawa roli czy hodowla zwierząt to bardzo niepewna inwestycja. Tym większa, im bardziej naturalna, zdana na “łaskę Bożą”.

Czego uczę się na wsi?

Rozumiem rolników, którzy robią wszystko, żeby ich inwestycja się zwróciła. Nawożą środkami chemicznymi, kury karmią mączką rybną czy inna paszą, bo wtedy zniosą więcej jajek, sieją bardziej odporne na warunki atmosferyczne odmiany. Wiem, że teraz trudno inaczej, jeśli chce się utrzymać.

Reklama

Wiem jednak, że można inaczej, ale wtedy żyje się biedniej. Jest mniej pieniędzy, ale mam wrażenie, że dla ducha, mimo biedy finansowej, robi to dobrze. 

Pokora to pierwsze, czego uczę się na wsi. Wiele w prowadzeniu gospodarstwa zależy od człowieka. Nie będzie kołaczy bez pracy, chyba że Pan Bóg zdecyduje się na cud rozmnożenia. Nie liczyłabym jednak na to, kiedy będziemy leniwi. Dzień w dzień trzeba wydoić krowy, a potem mleko przetworzyć na ser czy masło, po drodze zbierając śmietankę czy zostawiając na kefir. Pycha, ale bez dnia wakacji. Codziennie. Wcześnie rano i wieczorem. Świątek, piątek i niedziela. W wielkanocny poranek, w czasie wieczerzy wigilijnej czy w sylwestrowy wieczór.

Na dodatek, pracując pokornie, dając swój czas, energię, robiąc wszystko, co w naszej mocy, plonu rolnik może nie zebrać, a jajek kury mogą nie dać tyle, ile się spodziewa. Bo lisy, sarny, dziki- piękne zwierzęta, którymi często się zachwycam i bez wątpienia warto- dla rolników bywają przeciwnikami. Bo susza i plony uschną albo ulewne deszcze i plony zgniją. Zaufanie Bogu- to drugie, czego wieś mnie uczy. 

A raczej widzę to u rolników, których tu spotykam. Dzielą się tym, co mają w nadmiarze i smucą się, ale bez przeklinania na wszystko i wszystkich, kiedy ich praca idzie na marne. “Chleba naszego powszedniego daj nam dzisiaj”. Oni wiedzą, że wszystko, co mają, mają dzięki Niemu. Dzięki Bożej Opatrzności. I to, jak się domyślam, może dać ogromną wolność. Niełatwo zdobytą, ale piękną. Dającą serce szczęśliwe bez względu na okoliczności, żyjące nieustannie w Bożej Obecności.


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę