Rozmowa, ofiara w kopercie, a może wspólna modlitwa? Jaki jest sens “wizyty duszpasterskiej”?
Kolęda “od drzwi do drzwi” czy na specjalne zaproszenie? Ofiara w kopercie - ile i czy należy dawać księdzu pieniądze? Szybki wpis do kartoteki czy dłuższa rozmowa? Jak powinna wyglądać i jaki jest sens “wizyty duszpasterskiej?
Nie da się ukryć, że często odwiedziny kapłana w mieszkaniach czy domach należących do wspólnoty parafialnej w ramach wizyty duszpasterskiej przyjmują postać kilkuminutowego, czasem nie do końca chcianego spotkania obcych dla siebie ludzi, którzy na co dzień znajdują się po dwóch stronach ołtarza.
Rozmowa przede wszystkim
Kapłani zwracają uwagę, że spotkanie z wiernymi w ich domowych kościołach to niezwykłe wejście w klimat codzienności danej rodziny. Przychodzimy do przestrzeni, w której nasi parafianie żyją, pracują, jedzą, modlą się, radują, kłócą i przepraszają. Przejście przez próg każdego mieszkania to niezwykłe doświadczenie. Nawet jeśli trwa tylko kilka minut, to jest to niepowtarzalna okazja, by padły pytania, na które może nie ma miejsca i czasu w ciągu całego roku liturgicznego – mówi ks. Łukasz Gołaś SAC.
Tego zdania jest także ks. Ireneusz Okarmus. Rozmowa podczas kolędy to niesamowity dar. Może być to wyrażenie wdzięczności przez parafian, ale też i słowa krytyki. Okazja do mądrego odparcia zarzutów, ale i zastanowienie się nad słowami wiernych. Ale to przede wszystkim czas, w którym możemy poznać choć odrobinę wiernych przynależących do naszego kościoła – ocenia.
ZOBACZ: Czego nie robić w czasie wizyty duszpasterskiej? Znany ksiądz podaje „dekalog kolędowy”
Nie można od razu zakładać, że krótka rozmowa podczas kolędy nie ma sensu. Że nie warto jej zaczynać. Obie stronę muszą dać sobie tę szansę – dodaje ks. Teodor Sawielewicz.
Przeczytaj również
Wierni rzeczywiście potrzebują rozmowy – szczerej, skupionej na nich, ich radościach i trudach. Pamiętam, kiedy w nowym mieszkaniu pierwszy raz przyjmowałem księdza. Mieszkam na ostatnim piętrze i było już bardzo późno. Jako osoba zaangażowana w życie Kościoła, naprawdę chciałem wtedy poznać szczegóły dotyczące miejscowej parafii. Jednak kapłan nie miał na to już czasu – byłem tym bardzo zawiedziony – opisuje Przemysław.
Inne doświadczenie ma Dagmara. Jako młoda kobieta mieszkająca z narzeczonym jeszcze przed ślubem miałam niezbyt wygórowane oczekiwania od wizyty, zwłaszcza, że stanowisko Kościoła wobec naszej domowej sytuacji było dość jasne. Ale to właśnie z tego okresu mam najbardziej pozytywne doświadczenia, bo przychodzący kapłani byli nastawieni na dialog i konstruktywną dyskusję – opisuje Dagmara.
Na niekorzyść jej opinia o kolędzie zmieniła się po przeprowadzce na nowe osiedle już po ślubie. Niestety z uwagi na to, że pobliski kościół jest w budowie, księża tak naprawdę nie przychodzą poznawać nowych parafian, ale są skupieni na zbieraniu funduszy. Więc po kilku kurtuazyjnych zwrotach od razu następuje płynne przejście do sprawy ciągłych potrzeb finansowych. To zniechęcające, ale ufam, że budowa świątyni niebawem się skończy i może wtedy znów doczekam się przyjaznej rozmowy – wyraża nadzieję.
Ks. Łukasz Gołaś SAC dopowiada, że wizyta duszpasterska z okazji Świąt Bożego Narodzenia to także doskonała okazja, by odkryć talenty parafian i niejako przez nie zaangażować ich w życie lokalnej wspólnoty.
Nie da się ukryć, że księża nie mają rodziny na plebanii. Naszymi najbliższymi powinni być parafianie. A parafia, jak i my, kapłani osobiście, nieraz potrzebujemy różnej pomocy. Czy to elektryka, czy krawcowej bądź prawnika. To wielki dar, że przecież mamy takich ludzi na wyciągnięcie ręki. Nie musimy ich szukać, wystarczy, że poznamy. Ale niestety, niektórzy duchowni nie mają na to ochoty. Wchodzą, wychodzą, coś zaznaczą w kartotece i basta. A to nie tędy droga – przestrzega duchowny.
CZYTAJ: Wizyta inkasenta czy przegląd stada? Kolęda oczami kapłanów
Czy każdy potrzebuje rozmowy z kapłanem na każdy temat?
Trzeba jednak zaznaczyć, że nie wszyscy chcą od razu zbytnio otwierać się nieraz przed co dopiero poznanym kapłanem. Rozumiem ogólne pytania o pracę, członków rodziny czy postrzeganie parafii. Jednak zdarzyło mi się, że podczas kolędy padły pytania, które przekraczały moje osobiste granice. O rzeczy, o których nie mówię z obcym człowiekiem na pierwszym spotkaniu. Myślę, że potrzebowałbym kolejnej, dłuższej wizyty, by pogadać już bardziej swobodnie – przyznaje Bogusław.
Odpowiada na to ks. Szymon Klimczak, który rzeczywiście spotkał się z odbiorem niektórych swoich pytań jako “wścibskich”. Choć z mojej perspektywy były one bardzo ogólne, to jednak pomyślałem wtedy, że może rzeczywiście podczas krótkich kolęd trudno nawiązać głębszą relację i że ta wizyta powinna być dobrym zaczątkiem relacji. I zamiast zadawania pytań, które przez niektórych mogą być odbierane niewłaściwie, lepiej wypowiedzieć zaproszenie na kolejne spotkanie, na przykład na plebanii – rozważa.
Ks. Teodor Sawielewicz dopowiada z uśmiechem, by nie pytać też o choroby. Bo żaden inny temat nie zostanie już poruszony na kolędzie. Trzeba być otwartym, ale jednak animować konwersację w taki sposób, by usłyszeć i przekazać jak najwięcej i ewentualnie doradzić, jeśli jest taka potrzeba – podkreśla.
ZOBACZ: Modlitwa o błogosławieństwo dla domu i rodziny [POBIERZ PDF]
Osobiste zaproszenie kapłana na kolędę. Trafiony pomysł?
Kiedyś kapłani chodzili z wizytą duszpasterską od drzwi do drzwi. W czasie pandemii coraz częstsze stało się zapraszanie kapłanów do konkretnych domostw na kolędę. W niektórych parafiach ten zwyczaj został do dziś.
Osobiście razi mnie to, że wypływa z tego taki przekaz, że kapłani potrzebują specjalnego zaproszenia – przyznaje Paulina. Ten zwyczaj zapisywania się na kolędę powoduje, że zatraca się dla mnie jeden z jej sensów – wyjścia do wszystkich osób mieszkających na terenie parafii, także do tych, którym nie jest po drodze z Kościołem – dopowiada Katarzyna.
Ks. Ireneusz Okarmus wskazuje jednak przy tym, że jego praktyką nie jest wysyłanie tylko pustego blankietu, który uzupełnia się i odsyła do parafii, wyrażając w ten sposób chęć przyjęcia kapłana do swojego domu w okresie świątecznym.
Razem z nim do wszystkich – tak bliskich Kościołowi, jak i tych, którzy może są nawet do niego wrogo nastawieni – na terenie parafii trafia list z życzeniami świątecznymi. Ten gest jest swego rodzaju dostosowaniem metody duszpasterskiej do czasu i okoliczności. Pozwala to również zorientować się ilu ludzi rzeczywiście przyjmie po kolędzie kapłana, a to z kolei daje lepsze rozplanowanie wizyty, co w konsekwencji przekłada się więcej czasu dla każdej z rodzin – wyjaśnia.
Ale i wśród duchownych przychodzenie tylko do parafian, którzy ich zapraszają, budzi wątpliwości. Nie mówię, że taka praktyka w dużych parafiach nie jest niepotrzebna. Jednak czuję w sercu, że może jest to utracenie możliwości dotarcia do osób, które wcześniej nie przyjmowały księdza, są od kilku lat z dala od parafia, ale akurat obecnie chciałyby wznowić takie relacje. Wymaga to naprawdę mądrego podejścia i nie jest zero-jedynkowe, bo przykre jest oczywiście to, kiedy wychodzi się otwartością do wszystkich, a ktoś zamyka ci drzwi przed nosem, nie mówiąc nawet „dzień dobry” – mówi ks. Szymon Klimczak.
Są też wierni, którzy konkretne umówienie się z kapłanem traktują bardzo pozytywnie. To daje więcej czasu – zarówno księdza dla wiernych, jak i wiernych dla niego. Bo ile razy się zdarzyło, że wróciłem z pracy i nagle przypomniałem sobie, że jeszcze trzeba na szybko ogarnąć dom, bo akurat dziś przypadła po południu wizyta duszpasterska trwająca raptem chwilę – podkreśla Bogusław.
A może trzeba pójść dalej. Może dobrym pomysłem byłoby nie tylko spotkanie z oddelegowanym przez parafię księdzem, ale umówienie się na indywidualne spotkania z wybranym kapłanem. No i myślę, że konieczne jest odejście od obecnego w niektórych parafiach podejścia, że sakramenty należą się tylko tym, którzy sumiennie przyjmują księdza na kolędzie, co jest weryfikowane tajemniczą kartoteką wypełnianą i weryfikowaną przy każdej kolędzie – wypowiada swoje zdanie Marcin.
CZYTAJ: Czy w Twoim domu jest miejsce dla Boga? Zobacz, jak uświęcić przestrzeń, w której mieszkasz
Kontrowersyjna koperta z pieniędzmi
Kontrowersyjna jest również słynna koperta z pieniędzmi. Duchowni podkreślają jednak, że mają pewne zasady. Nigdy nie biorę datku na kolędzie od rodzin, w domach których widać, że się nie przelewa. A często zdarzało mi się, że kopertę pozyskaną w jednym mieszkaniu, zostawiałem w drugim, w którym komuś była bardziej potrzebna niż parafii – przyznaje ks. Dariusz Talik.
W naszej parafii zawsze podkreślało się dobrowolność tej ofiary. I ja przyjmuję kopertę tylko wtedy, gdy ktoś taką wyraźną wolę wypowiada. Nigdy nie zabrałem koperty, jeśli tylko leżała gdzieś na stole. Często też usilnie nalegam, by rodzina zostawiła sobie pieniądze, jeśli widzę, że ich bardzo potrzebuje – dodaje ks. Teodor Sawielewicz.
Kapłani podkreślają, że tym, co łączy ich najbardziej z wiernymi na kolędzie, jest wspólna modlitwa i błogosławieństwo. To w zasadzie sedno tej wizyty. Błogosławimy miejsce ich codziennego życia, by Bóg obdarzał ich łaskami – wskazuje ks. Łukasz Gołaś SAC. Staram się zawsze, by ta modlitwa była najdłuższą częścią naszego spotkania. By każdy członek rodziny miał możliwość wypowiedzenia swojej intencji. To kilka chwil naprawdę wyjątkowego zjednoczenia przed Bogiem w ich domowym kościele – podsumowuje ks. Dariusz Talik.