Nasze projekty

Cyfrowy mur

Czy są szanse na porozumienie między starszymi i młodszymi - bez wykorzystania tzw. “internetów”?

Reklama

Mur, który jest między pokoleniami – jak je tam zwać – boomerów, płatków śniegu, czy innych, jest o tyle trudny do przebicia, że pozornie niewidoczny. Ta niewidoczność sprawia, że tracimy ze sobą kontakt, platformę porozumienia, a co najbardziej niebezpieczne – żyjemy obok. Trochę jak dwa, zupełnie różne, plemiona. Albo i kosmici z różnych planet. Jest też pewna nowocześnie podbijana tendencja, by ów totalnego rozjazdu międzypokoleniowego, dyskretnie nie zauważać bądź też – ośmieszać skalę problemu, jako nieistniejący, wymyślony przez „stare autorytety”, czyli z definicji opresyjny. Lub też – tak z przeciwległej strony, rozmijanie się pokoleń traktuje się mocno naiwnie i życzeniowo: bo przecież „moje dziecko dorastające o wszystkim ze mną rozmawia, a ja wszystko o nim wiem”. Czyli, innymi słowy i na skrajnych biegunach, środowiska „postępowe” problemu nie widzą, bo to fajnie że młodzi żyją w oderwaniu od bazy. A środowiska „konserwatywne” dalej uśmiechają się radośnie i wspólnotowo, nie zauważając faktów, że dzieci cichcem nawiewają. Nie mylić z dojrzewaniem i wyfruwaniem.

CZYTAJ>>> Patoinfluencerzy. Jak ochronić dzieci przed ich wpływem?

Że zawsze był mur między młodymi a starszymi? Mur? Była bariera, był nieco inny język, były zwyczajne różnice związane z charakterem, sposobem wyrażania emocji, pewnego rodzaju walka o pokoleniowe wpływy. Norma rozwojowa i rodzinna, klasyk gatunku i temat do opisywania przez pisarzy. To, co jednak łączyło i spajało, to baza. Baza niezmienna, wspólna, którą można było czasem odwrócić do góry nogami, trochę z niej i pokpić, powątpiewać w jej jakość. Była wspólna baza – do trwania, stania, nawet i chwiania się – byle razem. Wspólna baza doświadczeń, znajomości historii, literatury, był podobny język (którzy zawsze wszak młodzi – dopasowywali do swoich potrzeb, dodawali swoistą ornamentykę gwary), były wspólne źródła informacji (!). Były tym samym wspólne narzędzia komunikacji. Te narzędzia to nie tylko literatura, słowo mówione, ale i czas, i przestrzenie. Wspólne.

Reklama

Dziś z narzędziami komunikacji między pokoleniami – jest kiepsko, a może być gorzej. Nie nadążamy – chyba najbardziej boleśnie i ospale w historii komunikacji społecznej – za nowinkami technicznymi. I nie ma to nic wspólnego z uroczym faktem, że mamusie mają konta na Facebooku, a tatusiowie nawet na Instagramie. I cóż, że mają? I cóż, że używają, a nawet i nadużywają? Po pierwsze – dzieje się to jeden na jeden, czyli: ja i moja komórka. I nawet jeśli obok, na kanapie, siedzi progenitura, to schemat podobny: dziecko i dziecka komórka. Mimo kanapy, nie ma to wymiaru wspólnotowego. Ja oglądam przepisy na żurek. Dziecko? No właśnie, co? „A moja córka to mi pokazuje co ogląda” – już słyszę. No pewnie, że pokazuje. Co chce i kiedy chce. Poza tym – robotę robią za nią nie tyle koleżanki, co algorytmy, które poddają do konsumpcji, każą polubić, zainteresować się, żeby w końcu – w konkretny sposób – uformować i gusta, i wybory, i sposób myślenia, i mówienia. Z algorytmem, droga mamo, nie pogadasz o wychowaniu.

ZOBACZ>>> Zostawcie aborcję. Zadbajcie dla odmiany o matki Polki

Niedawno, wpadł mi w ręce tekst o tym, jak to Polacy – młodzi i starzy – wierzą w zabobony i gusła, chodząc do wróżek, wróżów i nie wiadomo jeszcze jakich czarownic. Oczywiście, jest to obciachowa prawda. Sama trąbiłam o tym, pewnie z 15 lat temu, pisząc również o zabobonach typu czerwona wstążeczka przy medaliku Matki Bożej – czyli pakiet idealny na chrzest dla maluszka, bo skuteczniejszy niż „zwykły” medalik. Rzecz jednak w tym, że przez piętnaście lat sporo się zmieniło, albo i prawie wszystko. Teraz po prostu – mało kto pójdzie do wróżki, bo i drogo, i daleko, a po pandemii – nawet i zwolennicy czarówmarów się rozleniwili. Więc tekst – straszak przeciwko czarnej magii u Wróżki Eleonory i Wróża Kryspina, z całym szacunkiem, mocno passe.

Reklama

Ale problem – bynajmniej, na czasie, a nawet ostro na czasie, czyli w… internecie. Bo całe to wróżebne towarzystwo, z przestrzeni zapyziałych ulic i domków na kurzych łapkach w ciemnym lesie, przeniosło się do łatwo klikalnej i dostępnej, rzeczywistości online. I urosło do skali trudnej do ogarnięcia. Nie wierzycie? Proponuję otworzyć TikToka – wyszukać filmik typu „tarot, przepowiadanie przyszłości”, a zacznie się dziać. Magia internetowych algorytmów, szybkich przekazów, wciągającej gadki-szmatki, taniej rozrywki, przekazu dostosowanego do odbiorcy (na moje oko – starsze nastolatki, młode dorosłe – szukające miłości i drogi życiowej). Magia wiru łatwych rozwiązań trudnych spraw, pocieszania, wspierania, etc. A to tylko jeden z dziesiątków przykładów tematów, które – starszym i konserwatywnym – wydają się nieistniejące, nieistotne, a po które sięgają młodzi. Ogrom młodych. Nie pytając o zgodę, nie dzieląc się tym, nie szukając potwierdzenia – czy warto. Zalewa to komórki, a tamy znikąd.

Inne tematy? Trudniejsze i poważniejsze. Zalewają komórki, głowy, sposób myślenia. To chociażby sprawy związane z płciowością, bioetyką, etyką, religią, polityką, literaturą (bardzo podłą) psychologią czy raczej parapsychologią. To wszystko hula w tzw. internetach – w filmikach, rolkach, etc. I poruszane jest przez ludzi bardzo różnych, o przeróżnej formacji intelektualnej, którzy to jednak – w oczach i uszach mniej wysublimowanego odbiorcy (no nie da się być krytycznym i zdolnym do oceniania co prawdziwe, co głupie i złe, w wieku 16 lat!) stają się autorytetami, krytykami, znawcami. Czyli influencerami. Coraz mocniej rządzą młodymi właśnie oni. Rządzą jak chcą i jak im się opłaca.

I nie ma tu, i nie będzie, jasnych i prostych odpowiedzi co zrobić, by to zjawisko zatrzymać. Lub też – by je chociaż zneutralizować. Jeśli medioznawcy, wychowawcy czy ktoś tam jeszcze twierdzą, że da się zawrócić wodę w internetowej wisełce (czyt. ściekach), i podają trzy proste sposoby na „młodzież w necie” – bardzo chciałabym, by ich chciejstwa i dobre rady, przekładały się na rzeczywistość. I (nomen omen) magicznie, lub logicznie – ogarnęły sprawę. Niestety, rzeczywistość pokazuje coś zgoła innego. I zapewne dopiero kolejne lata – wskażą pewne drogi rozwoju, postępowania, zmian w tej materii. O ile się w końcu obudzimy.

Reklama

Jedno jest (prawie) pewne: oddawanie przestrzeni internetu, jako narzędzia informacji, formacji, nowoczesnego przekazu, walkowerem – mści się. I szkodzi wszystkim. Młodym i starym. Płatkom śniegu i boomerom. Pierwszym – bo pozostaną w tym sami. Drugim – bo mentalnie ogarną świat, ale ten sprzed lat piętnastu. Niemal analogowy.

ZOBACZ>>> Dobre chęci aktywiszczy

Czy jednak potrafimy wejść w przestrzeń mocno cyfrową, w sposób nie wywołujący uśmieszków i poczucia lekkiej żenady? Wersja dla młodych: cringu? Bo to proste nie jest! I bywa, że próby okazują się totalną porażką i ogólnopolską, internetową śmiechówą (tak to się chyba mówi?). Mimo to, trzeba chociaż próbować – nawet i wbrew sobie, swojemu peselowi i nastawieniu do świata, śledzić to co w tiktokach piszczy. I tam gdzie się da – korygować, rozmawiać i naprawiać – w tematach do niedawna zarezerowanych dla grubych książek, profesorów i katedr. Inaczej o bioetyce opowie Zoya501 – zielona działaczka i aktywistka, a o teologii katollickiej Carlo – youtuber, świeżo po apostazji. Młodzi im uwierzą.

Można też i wspólnie (!) roześmiać się z całej duszy, i starej i młodej, można i razem podziwiać dostępne treści, akurat kolejny filmik wyprodukowany przez influencera będzie tego warta. Próbować być w tym (na tyle ile się da) razem.

Pomijanie świętym milczeniem lub zabranianie? No, powodzenia. Czy raczej… niepowodzenia i niedopowiedzenia, niedoinformowania i niewiedzy o bliskich nam ludziach. Do budowy muru – z totalnego niezrozumienia i braku wspólnej przestrzeni – taka zaprawa będzie jak znalazł. Nie do przebicia. Bo cyfrowy mur – który w dużym stopniu budujemy sami – grubszy od żelbetonu.


OPINIE STACJI7 to wartościowe komentarze do aktualnych wydarzeń, przygotowane przez grono doświadczonych publicystów.
W stałym dwutygodniowym rytmie piszą dla nas:

w poniedziałki – Tomasz Krzyżak,
we wtorki – Agata Puścikowska,
w środy – Marcin Makowski,
w czwartki – Konstanty Pilawa,
w piątki – Aneta Liberacka.

Zapraszamy!


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę