O. Adam Szustak o wizycie w Guadalupe. „Serce biło jak oszalałe ze wzruszenia”
"Poczułem się tak, jak gdyby wszystko we mnie zostało całkowicie uwolnione, rozwiązane, i uratowane – do dziś nie potrafię znaleźć słów, czym dokładnie było to doświadczenie" - swoją wizytę w sanktuarium w Guadalupe wspomina o. Adam Szustak.
Fragment książki „Miriam” o. Adama Szustaka:
Wielkie sanktuaria mnie trochę… odstraszają
Pierwszy raz przyjechałem do Guadalupe w 2010 roku, nie spodziewałem się niczego szczególnego po tej wizycie. Przyznam szczerze, że nie jestem jakimś fanem takich miejsc kultu, bo wielkie sanktuaria trochę odstraszają mnie przez to, że przewija się przez nie mnóstwo ludzi, a do tego jest tam wszechobecny kiczowaty pielgrzymkowy folklor.
Byłem akurat ze znajomymi na wakacjach w Meksyku i gdy dotarliśmy do stolicy, stwierdziliśmy, że warto odwiedzić to słynne Guadalupe. Przejechaliśmy metrem przez dosyć niebezpieczne dzielnice, a gdy wysiedliśmy, poszliśmy najpierw do McDonalda, zjedliśmy po Big Macu, a dopiero potem do bazyliki.
PRZECZYTAJ TEŻ: Niezwykła siła modlitwy matki. Ks. Jan Bosco został uzdrowiony wbrew prawom medycyny!
Wydarzyło się coś dziwnego
Kiedy dochodziliśmy do bram sanktuarium, nagle wydarzyło się coś dziwnego. Idąc zatłoczonymi uliczkami prowadzącymi do bazyliki i przechodząc przez bramę, czułem, jakbym był na pierwszej randce, jakbym za chwilę miał spotkać kogoś wyjątkowego, kto całkowicie zmieni moje życie. Na początku wydawało mi się, że mam lekki zawał albo zator, ale potem zorientowałem się, że serce wyrywało mi się do czegoś niezwykłego, dlatego biło jak oszalałe ze wzruszenia i jednocześnie przerażenia.
Przeczytaj również
Od tamtej pory za każdym razem, gdy jestem w Guadalupe, tak się czuję. Mimo że w tym miejscu nie ma nic romantycznego, za to panuje tam totalny chaos i harmider, to we mnie niezmiennie jest to wewnętrzne drżenie jak podczas pierwszej randki z najbardziej niesamowitą kobietą świata, czyli z Miriam.
Nigdy wcześniej i nigdzie indziej nie doświadczyłem Bożej bliskości w tak namacalny sposób, jak tam
Gdy tylko przekroczyłem próg tej ogromnej bazyliki, w której znajduje się cudowny obraz Maryi, natychmiast ogarnęła mnie Boża obecność. Nigdy wcześniej i nigdzie indziej nie doświadczyłem Bożej bliskości w tak namacalny sposób, jak tam. Nawet w Ziemi Świętej czy w Bazylice św. Piotra w Rzymie lub też w innych świętych miejscach, w których bywałem, nie doznałem tak mocno i tak wyraźnie obecności Boga.
Wszedłem do środka i zobaczyłem Miriam z daleka – bo obraz, choć widoczny z każdego punktu tej świątyni, jest znacznie oddalony z powodu rozmiarów bazyliki – natychmiast się rozpłakałem. Poczułem się tak, jak gdyby wszystko we mnie zostało całkowicie uwolnione, rozwiązane, i uratowane – do dziś nie potrafię znaleźć słów, czym dokładnie było to doświadczenie.
ZOBACZ: Jak z szacunkiem i troską upominać innych? 4 kroki
Od tamtego czasu Maryja jest moją najbliższą przyjaciółką
Podczas tych godzin spędzonych w Guadalupe, Maryja wszystko mi tłumaczyła, opowiadała mi o moim życiu, wyjaśniała, dlaczego działy się w nim takie czy inne rzeczy, do czego mają prowadzić dane sytuacje, a także do czego Pan Bóg mnie wzywa, ku czemu chce mnie zaprosić, czego dla mnie pragnie.
Czułem się tak, jakby Maryja usiadła obok mnie, wzięła za rękę i jak dziecku tłumaczyła krok po kroku różne sprawy, odpowiadała na wszystkie pytania, wskazywała drogę, dawała nadzieję i likwidowała zło. Od tamtego czasu Maryja jest moją najbliższą przyjaciółką. Nigdy nie miałem z nią relacji matka – syn, a od pierwszego spotkania z nią w Guadalupe wiem, że Miriam jest kobietą mojego życia, która doprowadziła mnie do Pana Jezusa.