Krystyna Feldman urodziła się we Lwowie, w artystycznej rodzinie. Jej mama była śpiewaczką operową, a tata – aktorem. Jako młoda dziewczyna, tuż po maturze, dostała się do szkoły aktorskiej, a chwilę później zadebiutowała na lwowskiej scenie teatralnej. Kiedy przyszła II wojna światowa, nie wahała się, by chwycić za broń i wstąpić w szeregi Armii Krajowej, gdzie stała się łączniczką.
Po wojnie Krystyna Feldman grywała w teatrze, głównie role epizodyczne. Pojawiała się także na ekranie, ale rzadko jako główne postaci. Główną rolę zagrała dopiero w 2005 r., kiedy wcieliła się w rolę Nikifora Krynickiego w filmie pt. „Mój Nikifor”, za którą została doceniona wieloma nagrodami i wyróżnieniami.
ZOBACZ: Danuta Szaflarska nawróciła się dzięki ks. Jerzemu Popiełuszce. „Doświadczyłam bliskości Boga”
„Nie wahała się do swego Pana przyznawać”
Zmarła 24 stycznia 2007 roku, w wieku 91 lat w swoim mieszkaniu, w Poznaniu. Została pochowana w Alei Zasłużonych na Cmentarzu Miłostowskim w Poznaniu. Jej życzeniem było, by pochowano ją w stroju, w którym grała swój ostatni speklakl „I to mi zostało”.
Krystyna Feldman przez 30 ostatnich lat swojego życia mieszkała w Poznaniu. Była bardzo częstym gościem w kościele i klasztorze dominikanów. To właśnie tam uczestniczyła we Mszach Świętych, podczas których czytała Słowo Boże. Jednym z jej bliskich przyjaciół, był o. Jan Góra, który podczas jej pogrzebu w 2007 r. pożegnał ją słowami: „Była wielką osobowością artystyczną, wspaniałym człowiekiem i świadkiem Chrystusa”. Podczas jej uroczystości pogrzebowych, głos zabrał także ówczesny biskup pomocniczy poznański Marek Jędraszewski, który powiedział, że Krystyna Feldman „nie wahała się do swego Pana przyznawać”.
Przeczytaj również
„O zmartwychwstaniu trzeba pamiętać”
Krystyna Feldman mocno wierzyła, że wszystko to, czego doświadczyła w życiu pochodzi od Pana Boga, razem z jej talentem. Powiedzmy, że jestem zdolną aktorką, może nawet utalentowaną. Kto mi to dał? Przecież Bóg dał mi wszystko, co mam. Stąd prosty wniosek, że powrót do Niego wzmacnia talent. Taki choćby przykład. Jeżeli człowiek jest troszeczkę nie w porządku ze sobą, jest ze sobą skłócony i wie dokładnie, że to jest nie tak, jak powinno być, to te stany na pewno odbijają się na jego pracy, na pewno. Nie ma tego głębokiego oddechu, otwartości… – mówiła.
Zwracała uwagę, że modlić można się wszędzie, każdy gest, drobna radość już może się okazać modlitwą. Jak modliła się Krystyna Feldman? Czasem modlę się, czekając na wejście na scenę: Panie Boże, prowadź mnie. I jest taki spokój w człowieku… Jest pokój i radość z życia. Radość życia jest koroną życia. Właściwie katolik powinien całe życie weselić się radością duchową. O zmartwychwstaniu trzeba pamiętać – tłumaczyła.
kw, info.wiara.pl, blogmedia24,pl/Stacja7