Nasze projekty
Fot. flickr.com, Episkopat News/ Archiwum prywatne Józefa Ulmy

Jerzy Ulma o swoich przodkach: Dotykając męczeństwa, mieli nadzieję na zjednoczenie z Bogiem w niebie

Jaki był bł. Józef Ulma? Jakie pamiątki po rodzinie błogosławionych możemy do dziś zobaczyć w Markowej? O tym w rozmowie z ks. Pawłem Tołpą i Jerzym Ulmą, bratankiem bł. Józefa Ulmy.

Reklama

Książka „Błogosławiony Józef Ulma. Opowieść pisana życiem” to przepiękna publikacja, unikatowa pod wieloma względami. Co było bezpośrednim impulsem do jej napisania? Jakie są kulisy powstania?

Ks. Paweł Tołpa: Kiedy spotkałem pana Jerzego Ulmę, pracownika Muzeum Polaków Ratujących Żydów w Markowej, już na pierwszy rzut oka zauważyłem – poza pięknym muzeum oczywiście – że jest to człowiek, który w charakterystycznym dla siebie stylu zawsze znajdzie czas, by zatrzymać się, porozmawiać, podejść z szacunkiem do każdego rozmówcy. Przyznam szczerze, że na początku byłem wręcz onieśmielony jego osobą, bo myślałem sobie: „To jest jeden z tych Ulmów, o których dzisiaj mówi świat”.

Kiedy w 2022 roku po raz pierwszy byłem w domu pana Jerzego, aby odwiedzić jego chorą mamę – panią Zofię, szwagierkę Wiktorii i Józefa – wtedy pokazano mi niezwykłe artefakty, dzięki czemu poczułem, jakbym w pewnym sensie „podał rękę” jego błogosławionym krewnym. Ten dzień długo nosiłem w sercu, a pamiętam go do dziś.

Reklama

Było to pierwsze i ostatnie moje spotkanie z panią Zofią – przedwojennym świadkiem, który wówczas odchodził do wieczności. Z drugiej strony zetknięcie się z dziedzictwem, które tu, na ziemi, pozostawili nam Ulmowie, to coś, o czym warto pamiętać. Oczywiście wtedy nikt nie myślał o żadnej książce, jednakże to w tych wydarzeniach doszukiwałbym się pośredniego źródła dla wspomnianej publikacji.

Jerzy Ulma: Wiele osób z różnych środowisk zachęcało mnie, abym kiedyś wydał jakąś książkę o swoich krewnych i opublikował nieznane dotąd fakty. Na początku 2023 roku, już po ogłoszeniu daty planowanej beatyfikacji Wiktorii i Józefa, ks. Paweł Tołpa zaprosił mnie do współtworzenia albumu objętego honorowym patronatem Prezydenta RP. Ponieważ po śmierci mamy w kwietniu 2022 roku, porządkując jej rzeczy, znalazłem nowe dokumenty, w tym zeszyty wojskowe wujka Józefa, o których istnieniu wcześniej nie wiedziałem, zostały one wykorzystane w albumie Samarytanie z Markowej. Błogosławiona Rodzina Ulmów. Myślę, że Wujek i Ciocia czuwali, żeby tak właśnie się stało.

Po beatyfikacji ks. Paweł motywował mnie – choć to nawet za słabe słowo – by powstała prezentowana publikacja. Jest on jedyną osobą, której odważyłem się pokazać całe rodzinne archiwum zawierające artefakty po bł. Rodzinie Ulmów. Dziś myślę, że patrzenie na całokształt tego dziedzictwa pozwoliło mu ułożyć właściwą metodologię tej książki, co też postrzegam jako jej istotny walor. Muszę dodać, że ks. Paweł udostępnił na potrzeby tej publikacji również wiele materiałów ze swoich prywatnych zbiorów, które z kolei dokumentują jego pasję historyczną. Nie zgodził się na umieszczenie w niej informacji, iż materiały pochodzą także z jego prywatnego archiwum, twierdząc, że „przecież nie ma tyle lat co miejscowość Markowa”, a rzeczy, które posiada, w większości zostały ocalone przed zniszczeniem, dlatego też on sam czuje się bardziej ich kustoszem niż właścicielem.

Reklama

Przez to dzieło chciałem złożyć hołd tym, którym on się należy, to znaczy nowym błogosławionym: Cioci, Wujkowi, Kuzynom. Uszanować chciałem również pokolenie moich rodziców, zwłaszcza ojca, który wszystkie eksponaty przechowywał z niezwykłym pietyzmem. Czy ten zamiar udało się zrealizować, czytelnicy ocenią sami.

CZYTAJ>>> Ulmowie. Historia bohaterskiej rodziny

W tym roku przypada 80. rocznica męczeńskiej śmierci Rodziny Ulmów. Jak się żyje w rodzinie, która z jednej strony niesie tak wspaniałą historię heroicznej miłości, a z drugiej została naznaczona tak wielkim cierpieniem? Jak ich postrzega społeczność Markowej?

Reklama

Jerzy Ulma: Mogę powiedzieć, że żyjemy właściwie z tą bł. Rodziną, z niej się wywodzimy i w pewnym sensie z niej wyrastamy. Nie jest to żadna nasza zasługa; przede wszystkim jest to dar, który otrzymaliśmy. Jesteśmy więc – ja, moja żona czy dzieci – pierwszymi obdarowanymi nie tylko tym samym nazwiskiem „Ulma”, ale wszystkim konsekwencjami, jakie niesie ze sobą zarówno życie, śmierć, jak i wyniesienie na ołtarze tych krewnych.

Przez lata doświadczamy namacalnie tego, co możemy nazwać dziedzictwem czy też działalnością wujka Józefa. Przed naszym domem rośnie do dziś morwa, której liście były wykorzystywane jako pokarm dla jedwabników hodowanych przez bł. Józefa – żywy pomnik po Wujku. Przez lata doświadczaliśmy również skutków zbrodni z 24 marca 1944 roku. Wypalone bólem oczy mojego ojca to najlepszy przykład, w jaki sposób to cierpienie promieniowało na nas. Dziś z kolei czuję, że blask ich świętości, ta ich „aureola” towarzyszy całej naszej rodzinie. Jakie przyniesie to owoce, tego jeszcze nie wiemy. Trudno osądzać, jaki będzie wynik życiowego meczu, skoro przysłowiowa piłka ciągle jest w grze.

Z kolei społeczność Markowej ma świadomość, że bł. Rodzina Ulmów to przede wszystkim jedni z nas, ludzi, którzy tutaj żyli. Łatwiej więc powiedzieć to, co się myśli, osobie, którą się zna. Łatwiej jest wypowiedzieć się mieszkańcom o bł. Rodzinie Ulmów, skoro ci są znajomymi z sąsiedztwa; skoro bł. Stasia chodziła do szkoły z niejednym dziadziem czy babcią, którzy jeszcze do dziś żyją i mieszkają tu, w Markowej. Po beatyfikacji wszyscy z uznaniem, z należytym szacunkiem patrzą na przykład heroicznej miłości i męczeństwa Rodziny Ulmów. Gdyby nie oni, dziś nikt nie mówiłby w świecie o Markowej. Mieszkańcy mają tego świadomość i to tym samym rodzi szczególną wdzięczność serca względem bł. Rodziny.

ZOBACZ>>> Czego uczą nas Ulmowie?

Książka jest prawdziwą skarbnicą informacji przede wszystkim o bł. Józefie. Ale cała bł. Rodzina Ulmów została pokazana w pewnym łańcuchu pokoleń, który ukształtował ich na ludzi wielkiego formatu. Jak wspominali Wiktorię i Józefa krewni? Jak zostali oni zapamiętani? Czy kiedykolwiek ktoś z rodziny czy najbliższych zakwestionował ich decyzję o ratowaniu Żydów?

Jerzy Ulma: Błogosławieni Ulmowie zostali zapamiętani jako ludzie dobrzy, prawi, z ogromnym poczuciem humoru, lubiący muzykę, zabawę, a przy tym niezwykle pracowici i pobożni. Mój tato mówił o nich: „Nikomu nigdy krzywdy nie zrobili, to wiem na pewno”. Czynili oni dobro, które dziś stało się też ich ozdobą.

Nigdy nie słyszałem, aby ktoś z rodziny zakwestionował decyzję o ratowaniu Żydów przez Wujka i Ciocię. Nikt nie miał do nich żalu o to, że wybrali drogę heroizmu. Trudno od każdego wymagać, by był osobą heroiczną, ponadprzeciętną, ale też nie można nikomu tego zakazać. Mówimy tu o ich ponadprzeciętnym sercu, które miłuje bliźniego znajdującego się w potrzebie, a więc o dobru, które zawsze było w naszej rodzinie uznawane za najwyższą wartość. Powiem więcej; myślę, że rodzina, która wyrosła na tych samych wartościach co bł. Józef, nie potrafiłaby zanegować uczynionego przez nich dobra. To byłoby sprzeczne samo w sobie. Jeśli w rodzinie ktokolwiek mówił coś na ten temat, to raczej zadając pytanie pozostające bez jakiejkolwiek odpowiedzi: dlaczego zamordowano dzieci, skoro wioska z pewnością nie miałaby z nimi kłopotu?

Bóg stawia swoich świętych w najlepszym miejscu i czasie. Jak odczytujecie to, że Rodzina Ulmów została beatyfikowana właśnie teraz? Jaką rolę w życiu współczesnego człowieka mają do odegrania błogosławieni Wiktoria, Józef i ich dzieci?

Ks. Paweł Tołpa: Ktoś kiedyś powiedział, że każdy święty ma swój czas. Możemy więc powiedzieć, że bł. Rodzina Ulmów obecnie ma swój czas. Z kolei ks. prof. Robert Skrzypczak zauważył, że w tym samym czasie, gdy Wiktoria i Józef zawierali sakrament małżeństwa, Maryja zapowiadała w Fatimie ostateczne starcie dobra ze złem. Myślę, że każdy z nas dostrzega, iż bitwa toczy się na płaszczyźnie rodziny. Jest to bitwa realna i jednocześnie niezwykle brutalna, w której próbuje się nawet nadać nową definicję takim pojęciom jak „ojciec” czy „matka”, zastępując je osobą tej samej płci definiowaną jako „rodzic nr 1”, „rodzic nr 2”.

Warto zauważyć, że zapowiedziane przez Matkę Bożą starcie dobra ze złem nie oszczędziło małżeństwa i rodziny bł. Wiktorii i Józefa. Jednakże doskonale wiemy, że w Chrystusie, który jako pierwszy zwyciężył grzech, śmierć i Szatana, odnosimy pełne zwycięstwo. Toczymy więc zwycięski bój. Niewątpliwie beatyfikacja bł. Rodziny Ulmów to było ich osobiste zwycięstwo, które dokonało się Bożą mocą. Sam Bóg jako jedyny potrafi nawet ze zła wyprowadzić dobro. Dlatego też to wyprowadzone dobro w życiu bł. Rodziny Ulmów staje się dziś szczególnym znakiem dla współczesnych rodzin. Jest to znak dany każdemu człowiekowi – matce, ojcu, mężowi czy żonie – który uświadamia nam, że w życiu zjednoczonym z Bogiem sam Chrystus jako jedyny potrafi z największego zła wyprowadzić dobro.

ZOBACZ>> Ulmowie wydali na siebie wyrok śmierci, otwierając drzwi żydowskiej rodzinie. Dlaczego to zrobili?

Jakie fakty opisane w książce Waszym zdaniem są najważniejsze?

Ks. Paweł Tołpa: Błogosławiony Józef przygotował drewno, w tym deski do budowy domu w Wojsławicach koło Sokala. Materiał budowlany został złożony na terenie gospodarstwa Ulmów, następnie miał być przetransportowany koleją do Sokala, a stamtąd do Wojsławic, gdzie miał powstać ów nowy dom. Tak się jednak nie stało, budowa nie została zrealizowana. Dlatego też dom ten w książce określono „domem marzeń”. Co więcej, deski przeznaczone do budowy domu zostały przez Michała Kluza, szwagra bł. Wiktorii i Józefa, wykorzystane do zrobienia czterech trumien dla tragicznie zmarłej Rodziny.

Kiedy pan Jerzy w czasie trwania wywiadu wspomniał o tych czterech trumnach, przypomniałem sobie plan domu w Wojsławicach, który miałem okazję niegdyś zobaczyć. Z tego, co pamiętam, on także zakładał budowę czterech pomieszczeń.

Na mnie to wspomnienie poparte konkretnymi źródłami historycznymi i dokumentacją zrobiło największe wrażenie. Dom, w którym wszyscy mogli zamieszkać (biorąc pod uwagę wiek dzieci, przez kolejne co najmniej 80 lat), nigdy nie powstał, a materiał przeznaczony do jego budowy posłużył do smutniejszych celów.

Jerzy Ulma: Dla mnie osobiście cała książka jest ważna i cenna, bo opowiada o mojej rodzinie. Może wydaje się to dziwne, ale sam przeczytałem ją kilkakrotnie – gdy skończę lekturę, na nowo ją rozpoczynam. Szczególny dla mnie pozostaje rozdział mówiący o zapiskach mojego ojca Władysława. Czytając fragmenty, w których wypowiada się mój tata, odnoszę wrażenie, że mogę jeszcze raz posłuchać go, przywołać sobie jego osobę. Nie przypuszczałem, że publikacja ta przywodzić mi będzie tak bardzo pamięć o ojcu. Z kolei tata, jako bezpośredni świadek życia bł. Rodziny Ulmów, przypomina nam o nowych błogosławionych. W ten sposób mamy niepowtarzalny łańcuch pokoleń, który ja w tej książce dostrzegam.

Dzisiaj w Polsce jedną z najczęściej poruszanych spraw jest kwestia aborcji. W Rodzinie Ulmów każde nowe życie było witane z radością. W książce mamy pokazany nawet projekt kołyski przygotowany przez bł. Józefa dla dzieciątka, które nie zdążyło się narodzić, bo zginęło razem z mamą podczas egzekucji. Jak odczytujecie wyniesienie na ołtarze całej tej rodziny właśnie teraz w kontekście szacunku dla nowego życia?

Jerzy Ulma: Bezprecedensowym wydarzeniem w tym przypadku okazała się beatyfikacja nie tylko matki w stanie błogosławionym, ale również dziecka, które nie zdążyło przyjść na świat. Nie narodziło się, nie znamy jego płci. Zaczęło się rodzić w chwili męczeństwa mamy, jednakże rozpoczęty proces porodowy się nie zakończył. Wiem, że w czasie przekładania ciał do trumien w 1944 roku trwała dyskusja, czy nie wyjąć tego dziecka, by przynajmniej zobaczyć jego płeć. Nie uczyniono jednak tego.

Dziecko to stało się pewnego rodzaju symbolem. Jest świadkiem świętości życia od poczęcia, ale i patronem każdego nienarodzonego. Projekt kołyski to też pewnego rodzaju symbol. Może nie będzie przesadą, jeśli powiem, że dla Wiktorii i Józefa był on tym samym, czym żłóbek dla Maryi i św. Józefa. Oczekiwane z radością życie – każde życie – jest dla nas, dla całej zachodniej cywilizacji ogromną lekcją na temat godności każdego ludzkiego życia, a projekt kołyski to taka pamiątka po najmłodszym błogosławionym w historii Kościoła.

CZYTAJ>>> Kim byli Żydzi, którzy ukrywali się u Ulmów?

Czy w swoim życiu czuje Pan/Ksiądz opiekę bł. Rodziny?

Jerzy Ulma: Tak, szczególną opiekę czuję po 10 września 2023 roku. Myślę, że cała Markowa czuje to szczególne wstawiennictwo.

Czy jest coś, o czym może nie wspomnieliście w książce, a czym chcielibyście się jeszcze podzielić?

Jerzy Ulma: W książce zostało wykorzystane wiele nowych materiałów, ale nie wszystkie. Mam nadzieję, że pozostałe ujrzą światło dzienne przy okazji przygotowań do ewentualnej kanonizacji.

Ks. Paweł Tołpa: Jeśli chodzi o mnie, to chciałbym zwrócić uwagę na pewną symbolikę grobu bł. Rodziny. Nie ma o tym mowy w książce, a myślę, że szkoda.

Otóż od 2023 roku grób Ulmów na cmentarzu w Markowej zmienił się. Do niedawna był miejscem pochówku ich ciał, jednakże od chwili ekshumacji jest miejscem pamięci i modlitwy, gdyż kości bł. Wiktorii, Józefa wraz z dziećmi zostały przeniesione do kościoła. Można by rzec, że ich grób przestał spełniać swoją wcześniejszą funkcję.

Z kolei w 1960 roku w Esens w Niemczech został pochowany Eilert Dieken, który wydał rozkaz zamordowania rodziny Ulmów i ukrywanych przez nich Żydów. Choć jeszcze kilka lat temu jego grób znajdował się na regionalnym cmentarzu, to w 2023 roku zniknął, a dziś w miejscu pochówku rośnie trawa. Nie ma też żadnej informacji, jakoby był tam ktokolwiek pochowany.

Zestawienie tych dwóch grobów to swoistego rodzaju historyczna synteza. Po latach oba zmieniły się: jeden „ze wstydu zapadł się pod ziemię”, drugi zaś został „wywyższony”, gdyż pochowani w nim dosłownie wręcz zostali wyniesieni na ołtarze i spoczywają w beatyfikacyjnym sarkofagu w parafialnym kościele.

ZOBACZ>>> „Nie wolno nam zapomnieć!”. Jakie są powojenne losy zabójcy rodziny Ulmów?

W rekomendacji książki pan Radosław Pazura napisał, jak ważne jest przekazywanie świadectwa o działaniu Boga. Jak odczytujecie swoją rolę w opowiadaniu o bł. Rodzinie?

Jerzy Ulma: Wśród bogatego księgozbioru bł. Józefa Ulmy jest jedna książka, która intryguje wiele osób swoim tytułem: Droga prawdziwa do Boga prawdziwego. Błogosławieni Ulmowie, dotykając Biblii i jej słów, dotknęli Boga prawdziwego, a dotykając Boga, dotknęli krzyża. Dotykając męczeństwa, mieli nadzieję na zjednoczenie swojego życia z Bogiem w niebie. Ich grób jest pusty jak grób Chrystusa. Myślę, że to znak, a nawet w pewnym sensie świadectwo mówiące o działaniu Boga w życiu ich rodziny, bo w Nim miłość pokonuje śmierć. Zarówno moją intencją – a może też zadaniem – jak i ks. Pawła było ukazanie dróg życia bł. Rodziny.

W książce poznajemy bł. Józefa Ulmę jako człowieka wielu pasji. Jaki on był i co było dla niego najważniejsze?

Jerzy Ulma: Dla Wujka najważniejsza była właściwa hierarchia wartości. To był jego moralny kręgosłup. Na pierwszym miejscu w jego życiu zawsze był Bóg, dlatego może wszystkie inne sprawy, takie jak troska o rodzinę, pasje, dobro wspólne, były na właściwym miejscu.


Są takie historie, które potrafią zmieniać życie i inspirować do szukania dobra. Do takich z pewnością należy opowieść o bł. Rodzinie Ulmów. Wzruszający, a przy tym odkrywczy, pełen nieznanych dotąd faktów przekaz Jerzego Ulmy, bratanka bł. Józefa, to prawdziwa podróż przez łańcuch pokoleń. Zawiera niepublikowane, unikatowe materiały, rodzinne fotografie, oryginalne zapiski Błogosławionego, a także fragmenty pamiętnika Władysława Ulmy, brata Józefa i ojca autora. 
KUP KSIĄŻKĘ>>>

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę