Nasze projekty

Kochani narzeczeni! Potem będzie tylko lepiej

Był moment, kiedy zdałam sobie sprawę, że małżeństwo to związek dwóch biedaków, którzy powinni zamiast wielkich haseł powiedzieć sobie przy ołtarzu: „Ślubuję, że cię zranię”. Choć oboje jesteśmy żebrakami spragnionymi miłości, sami z siebie nie jesteśmy w stanie przekroczyć naszego egoizmu, naszej pychy, naszej potrzeby dominacji. Ale jest na to ratunek!

Reklama

„Czy do tego wszystkiego można się w ogóle przygotować?” – zaśmiał się Wojtek wczoraj wieczorem kiedy mówiłam mu w lekkim stresie, na kiedy mam kolejny tekst dla Stacji i czego ma dotyczyć. Ja też się uśmiechnęłam pod nosem do wszystkich burz, nawałnic, ale i chwil obezwładniającego szczęścia jakie nas spotkały przez 13 lat małżeństwa. Nasza wspólna droga okazała się podróżą dużo piękniejszą od tego, o czym marzyliśmy przed ślubem, ale i dużo trudniejszą. Żadna inna relacja nie przyprawiła mnie o takie łzy szczęścia, ale i o taki ryk rozpaczy.

Uwierzcie w małżeństwo!

Czy zatem do małżeństwa można się w jakikolwiek sposób przygotować? Oczywiście, że tak! Ale nie ma w tym przygotowaniu specjalnej różnicy względem stanu kapłańskiego czy życia konsekrowanego. Jeżeli chcemy wygrać życie – tzn. przeżyć je w sposób godny, twórczy, odkrywając i zanurzając się w głębię naszego powołania – to dla nas wszystkich jedyne przygotowanie, jakie tak naprawdę ma sens to przylgnięcie do Chrystusa.

Wszystkie kursy przedmałżeńskie, nawet te o najwyższym poziomie psychologicznym, teologicznym i intelektualnym wezmą w łeb, jeśli nie uwierzymy w sakrament małżeństwa, czyli w tę przedziwną rzeczywistość do której zaprosił nas Sam Bóg i to już na początku historii zbawienia, w Księdze Rodzaju. Ten, który słowem stworzył niebiosa chce w sposób szczególny być obecny w życiu chrześcijańskich małżonków. I tylko ta wyjątkowa Obecność, ten Namiot spotkania rozbity w naszym pierwszym – pewnie nie za dużym – własnym salonie jest gwarantem udanego związku, w którym czułość ma smak całkowitego daru z siebie, a przyjaźń ma zapach wspólnej kawy o poranku. I jeszcze ta wzmacniająca się z każdym rokiem niechęć do rozstawania się choćby na jeden dzień. Oj, tego po ludzku po prostu nie da się osiągnąć.

Reklama

ZOBACZ: Małżeństwo i rodzina. Czy to się opłaca?

Ożywiciel

No dobrze, ale skąd w takim razie tyle nieszczęśliwych par? Tyle rozwodów? Przecież większość małżeństw zawiera śluby kościelne… Ostatni, wyjątkowy czas pandemii, pokazał nam wszystkim, że wiara karmi się nie tylko rytuałami. „Prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie” (J 4, 23). Tak Chrystus odpowiada Samarytance na jej próbę ucieczki przed głęboką wiarą w rytuał. Jak sprawić, aby sakrament małżeństwa ożywiał nas i ratował przed życiowymi tarapatami? Duch i prawda. Tylko tyle potrzebujemy. Żyć w Duchu Świętym, który będzie nas przekonywał o naszej błogosławionej nędzy i całkowitej zależności od Ojca, i żyć w prawdzie.

Co to znaczy dla małżonków? Jedna z naszych córek bardzo późno zaczęła mówić. Przez ponad rok mieliśmy świadomość tego, że bez słów nie mamy dostępu do jej umysłu, do jej sposobu przeżywania świata. Moment, w którym zaczęła wypowiadać pierwsze zdania był dla nas jak złamanie enigmy do jej głowy. Mogliśmy poznać świat jej pojęć, wejść w jej tok rozumowania. A jeżeli małżeństwo chce żyć w prawdzie, bez masek, bez udawania to nie ma innej drogi jak nauczyć się otwierać przed sobą nie tyle głowę, co serce.

Reklama

Można żyć pod jednym dachem wiele lat i nigdy nie wyjść poza poziom intelektualnej przygody. Twórczej wymiany myśli i poglądów. Pasjonująca perspektywa, ale na jej końcu zionie pustka samotności. Małżonkowie stają w sypialni przed sobą nago trochę też po to, by uzmysłowić sobie, że do takiej nagości jesteśmy powołani również na poziomie serca. A nie poznam serca mojego małżonka, jeśli on nie opowie mi o swoich uczuciach. Droga do głębokiego poznania siebie nawzajem wiedzie przez ufną rozmowę, w której zdania zaczynające się od „Uważam…, Sądzę…” zastąpimy wypowiedziami zaczynającymi się od: „Boję się…, Wstydzę się…, Jestem sfrustrowany…, Czuję się zagubiony…”. Ale mogę w ten sposób mówić do mojego męża tylko wtedy, kiedy wiem, że nie zostanę przez niego oceniona.

Nasze spotkanie serc może wydarzyć się tylko wtedy, kiedy całkowicie zrezygnujemy względem siebie z języka oceny. Kiedy ja nie wypowiem w jego stronę „Jesteś taki….” i kiedy on nie zrewanżuje mi się tekstem „Bo ty zawsze…., Bo ty nigdy”. Mówmy do siebie tak, jakbyśmy stali przed sobą nadzy. Prosto i z głębi siebie. Uczmy się tego już przed ślubem! Uczucia mojego narzeczonego, mojej narzeczonej to dla mnie wielki skarb. Najcenniejsza informacja. Nie oceniajmy ich. Uczucia są przecież częścią naszego bios – są od nas niezależne. Kiedy słyszę, że Wojtka coś frustruje staram się zrozumieć jaka potrzeba kryje się za tym uczuciem. Głodu? Spokoju? Ciszy? Snu? (w naszej dużej rodzinie prawie zawsze chodzi o któreś z powyższych ;)) Ale mniej mi do śmiechu, kiedy słyszę o jego potrzebie bycia przeze mnie zrozumianym, albo przyjętym w jego zwyczajności, a nie doskonałości.

Dialog rządzi się fundamentalną zasadą: bardziej słuchać niż mówić. Nie uda mi się zrozumieć Wojtka, nie uda mi się go poznać, jeżeli nie będę go słuchać. Bez gotowej odpowiedzi, bez przekonania, że „i tak wiem co powie”. Słuchanie pełne akceptacji, zrozumienia i zdziwienia. Słuchanie, które wyrasta z przekonania, że mój współmałżonek do końca pozostanie dla mnie tajemnicą. Świat przeżyje bez moich złotych myśli. Bez moich porad, krytycznych uwag. Ale nie wiem czy świat, czy mój mąż przeżyje bez mojego wysłuchania go do końca.

Reklama

Często piszę o naszej wieczornej kanapie. O filmie/scrabblach i dobrym winie. Ale naszą codzienną wieczorną randkę zwykle zaczynamy od rozmowy, od zwierzenia i zawierzenia sobie nawzajem naszych obaw, radości, lęków. Ojciec Badeni mówił o lampce, która zapala się między małżonkami, gdy tak sobie siedzą obok siebie w spokoju. Nasza lampka właśnie wtedy świeci najmocniej, a my czujemy między sobą cichą Obecność.

Czytaj także >>> Dla zestresowanych narzeczonych

Jest ratunek!

I jeszcze jeden, ostatni aspekt życia w prawdzie. Bodaj najtrudniejszy: przebaczenie, które albo wejdzie małżeństwu w krew jak sprawność harcerska, albo przegra ono z kretesem swoją miłość. Przebaczenie to czasem jedyna szansa, żeby pójść dalej. Są takie sytuacje, kiedy nie pomoże naprawdę już nic. Są takie rany, które nie przestaną krwawić dopóki nasze serce nie powie „Przebaczam”. Kiedy było mi najtrudniej przebaczać Wojtkowi? Wtedy, kiedy miałam klapki na oczach i żyłam z syndromem doskonałej – czyli niepopełniającej żadnych błędów – ofiary.

Dopiero kiedy sama zaczęłam zauważać moje małe świństewka, zdałam sobie sprawę, że małżeństwo to związek dwóch biedaków, którzy powinni zamiast wielkich haseł powiedzieć sobie przy ołtarzu „Ślubuję, że cię zranię”. Choć oboje jesteśmy żebrakami spragnionymi miłości, sami z siebie nie jesteśmy w stanie przekroczyć naszego egoizmu, naszej pychy, naszej potrzeby dominacji.

Ale jest na to ratunek! Jest sposób na zatrzymanie samonakręcającej się spirali małżeńskiej złości. Jest nim pokora. Dopiero kiedy zgodzę się na moje duchowe ubóstwo, wtedy będę w stanie przyjąć i utulić ubóstwo mojego męża. A wtedy, w świetle prawdy o sobie, nasze ograniczone i tragiczne „Ślubuję, że cię zranię”, Bóg przemieni w potężne i pełne nadziei „Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską”. 

Jest jedna tajemnica różańca, która rozczula mnie w sposób niewymowny – Tajemnica Kany, objawienia się mocy Jezusa. Chrystus – objawione Serce Ojca – nim wskrzesi młodzieńca z Nain, nim wypędzi złe duchy z Marii Magdaleny ratuje nieznane z imienia małżeństwo. Być może chce nam pokazać, jak ważne jest ono w planie zbawienia. On i ona – biedaki i żebraki, którym jeszcze nieraz zabraknie wina, którzy jeszcze nieraz doświadczą bezsilności wobec wyzwań, które staną na ich drodze.

Dlatego On chce być między nimi – Dobry Pasterz, Król chwały. On może poprowadzić ich ku wodom życia, ku miłości, czułości i przyjaźni jakiej nawet nie są w stanie sobie wyobrazić. On może ich nawet wskrzesić, jeśli za kilkanaście lat umrą z braku czułości i przebaczenia. On może wszystko.

Ale czy wysłaliście Mu już zaproszenie na ślub?


Artykuł popularyzuje projekt “Małżeństwo i rodzina. Analiza SWOT dla wahających się”, dofinansowany w konkursie Ministra Rodziny i Polityki Społecznej “Po pierwsze Rodzina” na rok 2021.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę