Nasze projekty
Fot. Freepik

Cztery rzeczy, które niszczą małżeństwo. Jak im zapobiec?

Jak rozpoznać moment, w którym relacja małżeńska zaczyna się psuć? Jak temu zapobiec? Jak na co dzień dbać o relację małżeńską? Poznaj rady Marty i Stanisława Jędrzejewskich.

Reklama

Przestrzenią, w której funkcjonujemy, jest nasza relacja, wiec chcąc zadbać o współmałżonka i jego potrzeby, trzeba przede wszystkim bardzo troszczyć się o relację. Ta troska ma wiele wymiarów, ale jednym z ważniejszych jest to, by pilnować, by nic tej naszej relacji nie psuło. Jak to zrobić? Odpowiadają Marta i Stanisław Jędrzejewscy w swojej książce „(Nie) doskonali do pary. Instrukcja obsługi małżeństwa”.

Poznaj cztery „lampki ostrzegawcze” informujące nas o tym, że relacja małżeńska idzie w złą stronę.

1. Brak szacunku

Stanisław Jędrzejewski: Czymś, co psuje relację najbardziej i najbardziej rani drugą osobę, jest brak szacunku. To objawia się w wielu sferach naszego życia. Podstawowym wyrazem szacunku jest język, którego używamy. Nigdy nie mówimy o sobie obraźliwie, nie wyzywamy się. Każde złe słowo ustawia współmałżonka na pozycji wroga, a z wrogiem trudno budować bliskość.

Reklama

2. Brak uczciwości

Drugim zagrożeniem dla relacji jest brak uczciwości. Wiele już o tym pisaliśmy, ale ja podkreśliłbym to raz jeszcze. W małżeństwie nie ma miejsca na niedopowiedzenia, ukrywanie czegoś, manipulowanie. To jest coś, co nas bardzo rani i zamyka nas na siebie. Nieuczciwość uniemożliwia zaufanie.

CZYTAJ: Małżeńskie konflikty. Czy można się na nie przygotować?

3. Naśladowanie złych wzorców małżeństwa wyniesionych z domu

Marta Jędrzejewska: Warto też oderwać się od myślenia, że nasze relacje małżeńskie zależą wyłącznie od doświadczeń z domu i że musimy je naśladować. Chcąc zadbać o relację, trzeba przede wszystkim zastanowić się, czego my właściwie pragniemy. Jeśli z domu wynieśliśmy dobre i budujące przykłady, to świetnie, ale trzeba sobie powiedzieć uczciwie, że nikt z nas nie miał rodziny idealnej. My cieszymy się z tego, że nasze rodziny dały nam bardzo wiele dobra, ale też borykaliśmy się w nich z różnymi trudnościami. To jednak nie jest usprawiedliwienie. Wchodzimy w małżeństwo z różnymi doświadczeniami, ale nasza relacja to jest zupełnie nowa przestrzeń, którą mamy prawo umeblować po swojemu, korzystając z takich wzorców, które uznajemy za dobre dla nas.

Reklama

4. Przewrażliwienie

Zauważam również pewną niebezpieczną dla relacji tendencję, która wyrasta ze źle rozumianej miłości własnej. Nie nazwałabym tego jeszcze egoizmem, ale przewrażliwieniem. Emocje są bardzo ważne i warto o nich rozmawiać, ale nie można wszystkiego nimi usprawiedliwiać i wszystkiego do nich sprowadzać. Emocje są częścią osoby, ale nie osobą – poza emocjami mamy też rozum i wolną wolę. Nie wolno tłumaczyć swojej nieumiejętności kochania tym, że nie nauczyło się miłości w swojej rodzinie. Jesteśmy dorośli i możemy podjąć decyzję, że chcemy się tego nauczyć sami. Nie musimy powielać zachowań naszych rodziców – możemy podjąć świadomą decyzję, że pragniemy żyć inaczej.

To oczywiście nie jest łatwe, ale życie jest przecież procesem, w którym uczymy się ciągle czegoś nowego. Dlatego fajnie, że jesteśmy ze sobą długo – dajemy sobie możliwość obserwowania tego procesu, który dzieje się w nas, rozciągnięty w czasie.

ZOBACZ: Co zachęca, a co zniechęca do małżeństwa? Opowiadają Monika i Marcin Gomułkowie

Reklama

Rodzice nie nauczyli nas bardzo wielu rzeczy, które robimy w życiu, a jednak potrafimy je robić. Uczyliśmy się ich od innych ludzi, także jako osoby dorosłe. Budowania dobrych relacji też możemy się nauczyć, jeśli nie wynieśliśmy tego z domu rodzinnego, od kogoś innego niż rodzice, trzeba tylko się rozejrzeć wokół. Jeżeli ktoś nie potrafi właściwie okazywać troski współmałżonkowi, bo jego rodzice na przykład się rozeszli, zawsze może poszukać wzorów gdzieś indziej. Oczywiście najprościej byłoby powielić model rodzinny, ale jeśli się nie da, to się nie da. Dziś mamy naprawdę dużo możliwości korzystania z różnego rodzaju spotkań, warsztatów, rekolekcji, książek, terapii i świadectw. Jak to mówią – jedni mają wyniki, drudzy mają wymówki.

Warto się zastanowić, czy my przypadkiem nie wymyślamy sobie tych „idealnych warunków”. W rodzinach różnie bywa, nie zawsze dobrze. Wielu ludzi wyobraża sobie, że gdyby ich rodziny były inne, oni mogliby osiągnąć więcej. Może tak, może nie. Jak tak o tym myślę, dochodzę do wniosku, że większość rodzin choć nie jest idealna, to jest wystarczająco dobra, by wychować zdolnych do kochania ludzi. To jest też pocieszające dla mnie jako mamy.

Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, narzekałam, że muszę chodzić do szkoły. Wtedy rodzice mówili mi, że powinnam się cieszyć, że mam tylko tę szkołę, bo oni musieli pracować w polu. Dziś moja córka też przychodzi z pretensjami, że inni mają lepiej, a ja próbuję jej pokazywać, że ona i tak ma dobrze, bo za moich czasów… Uświadomiłam sobie przy ostatniej takiej rozmowie, że to nasze spoglądanie na dzieci, które rzekomo „mają lepiej niż my”, jest bardzo niesprawiedliwe. Dzieci nie mają naszej perspektywy, nie wiedzą, bo nie doświadczyły, że może być gorzej. Podobnie jest z innymi dorosłymi. Nasze światy są czasem bardzo odległe. Zrozumiałam też przy okazji, że taki komunikat: „Ja to miałam gorzej” wcale nie pomaga. Warto chyba sobie włożyć do serca przekonanie, że każdy ma tak, jak ma, i że jego zadaniem jest przyjęcie tego życia w pełni – ze wszystkimi jego niedostatkami. To, co zrobimy z życiem, z naszym małżeństwem, w dużej mierze zależy już tylko od nas.

Fragment książki „(Nie) doskonali do pary. Instrukcja obsługi małżeństwa” Marty i Stanisława Jędrzejewskich


Marta i Stanisław Jędrzejewscy
(nie)Doskonali do pary. Instrukcja obsługi małżeństwa

Z wejściem w związek małżeński jest jak z kupnem samochodu. Gdy wsiada się do nowego, takiego prosto z salonu, aż chce się ruszyć w drogę. Wszystko działa niezawodnie, karoseria błyszczy, a tapicerka nie ma żadnej plamki. Trzeba tylko od czasu do czasu zatankować… Pierwsze kłopoty zaczynają się, gdy do małżeńskiego superpojazdu wsiadają dzieci. Poza tym po kilku latach nieustannej eksploatacji w każdym samochodzie zaczyna się coś psuć lub po prostu wymaga wymiany. Co tu dużo mówić, po wielu kilometrach jazdy nieraz puszczają nam hamulce! I wtedy pojawia się pokusa, by zmienić auto na nowy, lepszy model. Taki, w którym na tylnym siedzeniu jest czysto, a do bagażnika nie trzeba wpychać bagażu nieraz trudnych małżeńskich doświadczeń. Co wtedy?
KUP KSIĄŻKĘ>>>

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę