
Rafał Patyra: Zawołałem Pana Boga, gdy byłem na dnie
"Wołałem: Jezu, weź się tym zajmij, bo ja tego nie ogarnę. To było dno, dno pod mułem. Byłem tak zmęczony, wyczerpany, emocjonalnie rozjechany, że wiedziałem, że sam sobie nie poradzę" - mówi dziennikarz Rafał Patyra.
Kariera, sława, pieniądze potrafią zniszczyć niejednego człowieka i niejeden związek. Tak miało być także w przypadku Rafała Patyry, znanego i cenionego dziennikarza sportowego. Miało, bo Pan Bóg miał inny plan. W rozmowie z Katarzyną Supeł-Zaboklicką opowiada jak wyszedł z kryzysu.
ZOBACZ: Czy miłość może się “skończyć”? Kryzysy małżeńskie – jakie są sposoby na ich przezwyciężenie?
„Wołałem: Jezu, weź się tym zajmij, bo ja tego nie ogarnę”
Rafał Patyra znalazł się na dnie. Rozpad małżeństwa, zdrada. To właśnie wtedy zdecydował się poprosić Boga o pomoc.
Łapiesz się Pana Boga, kiedy coś cię przerasta. Kiedy jesteś tak zmęczony tą sytuacją, że właściwie jest ci wszystko jedno, czy jeśli wejdziesz na przejście dla pieszych, to pacnie cię samochód, a nawet byłaby to pewna ulga. Bo nie musiałabyś podejmować wyboru, który wiesz, kogoś bardzo skrzywdzi. Straszne. I wtedy przychodzi Bóg. Wtedy, gdy jesteś na dnie i przyznajesz się do tego, że jesteś bezradny i bezsilny i wołasz Go. I ja Go zawołałem.
Wołałem: Jezu, weź się tym zajmij, bo ja tego nie ogarnę. To było dno, dno pod mułem. Byłem tak zmęczony, wyczerpany, emocjonalnie rozjechany, że wiedziałem, że sam sobie nie poradzę. Nie miałem pomysłu jak wyjść z tej sytuacji. Nie wiedziałem co wybrać.
Przeczytaj również
Kryzys wzmocnił nie tylko małżeństwo ale także wiarę
Bóg rzucił nam koło ratunkowe w postaci ludzi. Jak ksiądz Grześ, którego postawił na drodze mojej żony. W postaci łaski – spokoju Asi, którego tak pragnąłem. Ten spokój zaczął mnie fascynować, sprawiać, że zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Nawet do tego stopnia, że dałem się namówić na wspólny wyjazd do Częstochowy.
Rafał Patyra nie ma wątpliwości, że kryzys ich małżeństwa ich wzmocnił. Nasz kryzys bardzo mocno nas wzmocnił, nie mamy z Asią wątpliwości. Jako małżeństwo ale jako ludzi w wierze. Byliśmy „letni”. Doświadczyliśmy nowej rzeczywistości i też tą nową rzeczywistość w małżeństwie zbudowaliśmy.
Kryzys nie jest po to, żeby nas pognębić, ale żeby pokazać, że coś w tym związku nie działało tak jak powinno.
CZYTAJ: 5 rzeczy, które burzą jedność w rodzinach
Małżeństwo to nie dwie osoby!
Dziennikarz został zapytany czego życzyłby młodym małżonkom na początku ich wspólnej drogi. Dojrzałej decyzji. My z żoną nie byliśmy wyjątkiem, do sakramentu małżeństwa podchodziliśmy wtedy tak jak większość młodych małżeństw – bez świadomości, że stajemy w kościele we dwoje a nie we troje, z Bogiem. A to jest poważne zobowiązanie. Nie idziemy tam, przed ołtarz, po to, żeby zaspokajać własne ambicje i własny sposób pojmowania małżeństwa, ale żeby służyć drugiemu. Musimy zdawać sobie sprawę, że stoi tam z nami Jezus, bo to jest wielkie wsparcie!
Posłuchaj całej rozmowy:
SalveNET,zś/Stacja7