Nasze projekty
Reklama
Fot. Jednooka Wojowniczka/Facebook

Jednooka Wojowniczka: “Można się dobrze czuć ze sobą, nawet ze swoją niepełnosprawnością. Pokochaj siebie!”

W wieku 6 lat straciła prawe oko. Od tego wydarzenia rozpoczęła się jej trudna droga do akceptacji siebie. Dziś Aneta Skrzypek prowadzi bloga, pisze książki, prowadzi szkolenia z samoakceptacji dla dzieci i młodzieży. Mówi zdecydowanym, radosnym głosem: “Na pokochanie siebie nigdy nie jest za późno!” i dodaje, że odkrycie miłości Boga do każdego z nas, to fundament do odkrycia swojego piękna - zewnętrznego i wewnętrznego.

Świat widziany w połowie

Trudny czas zaczął się dla Anety w wieku 6 lat. Podczas wizyty w stadninie koni wydarzył się wypadek – jako dziecko straciła prawe oko, nos i prawy policzek. Nos i policzek udało się zoperować i skorygować, jednak na zawsze straciła prawe oko. Jak wspomina, był to dla niej trudny czas spędzony głównie w szpitalu – na konsultacjach i długim procesie leczenia powikłań. Dla niej, wtedy sześcioletniej dziewczynki, jednak nie to było największym problemem. Dwa tygodnie po wypadku byłam już z powrotem w przedszkolu – miałam na oku wielki biały plaster, więc było to bardzo zauważalne, dzieci były ciekawe, chciały mnie dotknąć. Wiadomo, taka natura dzieci, nie robiły tego złośliwie, ale dla mnie to była całkiem nowa sytuacja, czułam się dziwna, inna. Później przyszła szkoła, w której rówieśnicy także nie do końca mnie akceptowali, bo byłam inna – to wszystko było dla mnie trudnym doświadczeniem – wspomina.

Czytaj także >>> Misiek Koterski: Bóg mnie już nie opuści, jeśli ja nie puszczę Jego ręki

Dla sześcioletniego dziecka trudne było także rozpoczęcie życia widzianego “w połowie”. Na co dzień widzi się całość, a ja nagle widziałam połowę tego, co zawsze! Trzeba było się przyzwyczaić do życia z jednoocznością. Jak wspomina, wsparcie w dostosowaniu się do innego życia miała tylko w rodzicach – to oni uczyli ją jak pielęgnować protezę oka, towarzyszyli jej w szpitalu i podczas operacji. Nie bardzo wiedzieli jednak jak wesprzeć ją psychicznie, jak pomóc zaakceptować siebie w tak trudnej sytuacji. Nie zajął się nami w tamtym czasie żaden psycholog czy psychoterapeuta. To była trudna sytuacja zarówno dla mnie, ale też dla moich rodziców – nie potrafili mi pomóc, nie wiedzieli jak reagować, co mówić. W szkole pomagali mi także nauczyciele – ale to była taka techniczna pomoc w czasie lekcji. Nie czułam wtedy wsparcia psychicznego, te trzy lata po wypadku były pod tym względem dla mnie najcięższe.  

Reklama

Brak akceptacji siebie, swojej niepełnosprawności, najbardziej uwidocznił się na etapie wieku gimnazjalnego. Wspominając tamten czas, Aneta bierze głęboki wdech i przyznaje: To był dla mnie mega wielki test. To właśnie w wieku gimnazjalnym miała największe poczucie, że jest inna, nieakceptowana przez grupę. Pojawiały się różne docinki, miałam też takiego “kolegę”, który gdy tylko przekroczyłam próg szkoły, krzyczał na cały hol: “Patrzcie, szklane oko idzie!”. Ja udawałam, że tego nie słyszę, nie reagowałam. Ale w środku bardzo mnie to dotykało i bardzo bolało. Jak przyznaje, w tamtym czasie ciężko było jej dostrzec w sobie piękno, w ogóle nie patrzyła na siebie jako na kobietę. Kwestia wyglądu nie była dla niej ważna. Wszystko zmieniło się w szkole średniej. Rodzice się śmiali, że zostanę starą panną, bo nigdy nie miałam chłopaka. Kiedy moje kobiece ciało zaczęło się zmieniać, dostrzegałam jeszcze bardziej, że ja się nie akceptuję, nie lubię siebie przez to swoje oko. Cały czas mierzyłam się z brakiem akceptacji.

Uwalniająca Miłość

Tak naprawdę świadomość tego, że nie potrafi pokochać samej siebie, przyszła dopiero 6 lat temu. To było 1 października 2016 roku – wymienia datę jednym tchem. Pamięta ten dzień doskonale, bo właśnie wtedy wzięła udział w wydarzeniu “Życie bez ograniczeń” z udziałem Nicka Vujicića. Pamiętam ćwiczenie, które trzeba było wtedy wykonać. Zostaliśmy poproszeni, aby zamknąć oczy, zobaczyć siebie jako małą dziewczynkę czy małego chłopca, podejść do “małego siebie” i powiedzieć, że kocha się siebie najbardziej na świecie i od dzisiaj jest się swoim najlepszym przyjacielem. I ja to zrobiłam! I zaczęłam tak mocno płakać, bo zdałam sobie sprawę, że i ja i nikt inny wcześniej, nie ukochał mnie tak mocno jak wtedy. To było uwalniające. I wtedy zaczęłam podchodzić sama do siebie w zupełnie inny sposób – że może nie mam oka, ale mam naprawdę ładny nos, włos, piękne paznokcie, próbowałam z siebie “wyciągnąć” te małe rzeczy. To było bardzo odkrywcze. 

Od tego momentu zaczęła się prawdziwa lawina kolejnych trudnych “odkryć” – potrzeby ciągłego dostosowania do czyichś oczekiwań, do aktualnej mody, nieumiejętności bycia sobą. To wszystko prowokowało ją do odkrywania swojego piękna ale i do piękna różnorodności innych ludzi. Tamten czas puentuje pewnym i stanowczym głosem: Miałam wtedy 23 lata. Ktoś może powiedzieć, że to późno na odkrycie takich rzeczy, ale ja jestem przekonana, że na takie odkrycia zawsze jest czas, lepiej odkryć je późno niż wcale.

Reklama

Czytaj także >>> Paulina Krupińska: Wierzę w Boga i jestem ogromną szczęściarą!

Równolegle w tym czasie Aneta odkrywała swoje piękno w oczach Boga. To właściwie jest podstawa, to był punkt wyjścia do akceptacji siebie. Wiara i relacja z Bogiem to dla mnie fundament. Może nie zawsze byłam blisko Niego, ale On zawsze był obok mnie. Sama z siebie chyba na pewno bym siebie nie polubiła i nie pokochała (śmiech). Oczywiście nie mówię, że ludzie nie mają też na to wpływu, bo spotykamy się z różnymi opiniami ludzi i musimy sobie z tym radzić, gorzej lub lepiej. Ale z Bogiem jest łatwiej. To On pomógł mi przebaczyć sobie samej i przestać myśleć, że wypadek był moją winą. Zobaczyłam siebie oczami Boga, tak jak On widzi kobietę, że jestem stworzona na Jego obraz i podobieństwo, stworzona z wielką godnością, to mnie porwało! Biblia z resztą wiele mówi o godności kobiety, o tym, że jesteśmy takim “oczkiem w głowie” naszego Tatusia i ja się tego mocno chwytam.

I żyli długo i szczęśliwie?

Aneta jest dziś szczęśliwą żoną i mamą. Droga, którą przeszła – także droga małżeńska – nauczyła ją kochać siebie i innych. I tu właściwie można byłoby postawić kropkę w myśl “i żyli długo i szczęśliwie”, jednak Aneta poszła o krok dalej. Nie chciała trzymać swojego doświadczenia kurczowo przy sobie, w swojej głowie i sercu, ale naturalnie zaczęła się dzielić tym doświadczeniem z innymi. Zachęcać do akceptacji i pokochania siebie.

Reklama

Kiedyś wzięłam udział w zbiórce na operację oka małego chłopca. Gdy operacja szczęśliwie się udała, jego mama zapytała na forum internetowym czy ktoś z osób wspierających ma doświadczenie wejścia w etap przedszkolny dziecka jednoocznego. Napisałam komentarz, pod którym wytworzyła się bardzo ciekawa dyskusja. Zaczęły pisać do mnie kolejne mamy dzieci jednoocznych z wieloma pytaniami, wątpliwościami, prośbami o radę. Później były to wielogodzinne rozmowy. Jedna z mam podczas naszej rozmowy rzuciła hasło: “Aneta! Musisz napisać książkę!”. Przyznaje, że wtedy nie potraktowała tej propozycji poważnie, ale ten pomysł zaczynał kiełkować w jej sercu. Niecały rok później była już w trakcie pisania książki skierowanej dla osób jednoocznych i tych, którzy napotykają takich na swojej drodze. W 2018 roku książka zatytułowana “Jednooka Wojowniczka. Jedna sekunda może zmienić całe Twoje życie” została wydana i trafiła na rynek. 

“Mam depresję, bo mam grube nogi”

Ale to wciąż nie jest koniec. Podczas spotkania autorskiego swojej książki, Aneta została zaproszona na prelekcję na temat samoakceptacji do jednej ze szkół integracyjnych. Zgodziła się i tak rozpoczął się kolejny etap – spotkań i szkoleń dla dzieci i młodzieży, które mają trudność w zaakceptowaniu swojego wyglądu, cech osobowości. A takich osób, i jak zauważa Aneta – szczególnie dziewczynek – jest w obecnych czasach bardzo dużo. Przede wszystkim to rodzice są pierwszymi osobami, które albo budują albo niszczą naszą samoakceptację. I niestety przeważnie ją niszczą, albo w ogóle pomijają ten temat w wychowaniu dzieci. To też się kształtuje w środowisku rówieśniczym, które odgrywa bardzo ważną rolę. Głównie tematem zainteresowane są dziewczynki, choć wydaje mi się, że chłopców też to dotyka, tylko wstydzą się o tym mówić. 

Podczas jej wystąpień, dzieci rzadko padają pytania, natomiast często przychodzą po wykładach, zadają pytania na osobności, kontaktują się z nią poprzez media społecznościowe. Często pytają też jak pomóc koledze, koleżance, która np. mówi, że ma depresję, “bo ma grube nogi”. Na podstawie spotkań, które odbywają się już od trzech lat, Aneta zauważa, że nastolatkowie próbują wpisać się w “kanon piękna” prezentowany w mediach społecznościowych, i kiedy to okazuje się nieosiągalne, w zderzeniu z rzeczywistością, nie radzą sobie z zaakceptowaniem siebie i zauważeniem w sobie wielu pięknych cech wyglądu czy przede wszystkim charakteru.

CZYTAJ: Youtuberka, instagramerka, tiktokerka… Co druga nastolatka marzy o karierze influencerki

Staram się im uświadamiać konsekwencje kopiowania wyglądu, zachowań influencerów z Instagrama czy innych mediów społecznościowych, bo nigdy nie będziemy w stu procentach tacy jak inni. Podkreślam, że akceptacja musi wychodzić z wewnątrz siebie, nie z zewnątrz, bo nigdy nie dostosujemy się do miliona opinii, racji, nie sprawimy, że ludzie będą mieć o nas tylko pozytywne zdanie, że niestety zawsze znajdzie się ktoś, kto nas skrytykuje. Dlatego tak ważne jest pokochać samego siebie, żeby dobrze myśleć o sobie i dobrze się ze sobą czuć, pomimo swoich błędów i wad. I że można też dobrze czuć się ze sobą, nawet ze swoją niepełnosprawnością. Wiadomo, że to nie oznacza, że już nie powinniśmy o siebie dbać, czy rozwijać swoich talentów, nie chodzi o skrajności, bo każda skrajność jest niezdrowa. Chodzi o to, że jesteśmy wartościowi, bo po prostu zostaliśmy obdarowani życiem, a nie dlatego że mamy taki czy inny status społeczny, wygląd czy słyszymy takie a nie inne opinie o nas samych.

Zapytana o to, co znaczy pokochać siebie w praktyce, jak dbać w codzienności o siebie odpowiada zdecydowanie: Jeśli nie zadbam o siebie, ludzie wokół mnie nie będą szczęśliwi, moja rodzina, mąż, dzieci, nie będą szczęśliwi ze zmęczoną i sfrustrowaną żoną i mamą. Podkreśla, że codzienna pielęgnacja miłości do siebie wyraża się właśnie w dbałości o balans pomiędzy pracą a odpoczynkiem. Nawet jeśli z tym odpoczynkiem ma się wiązać to, że cały dzień będzie brudna podłoga, a naczynia nie będą pozmywane. Niestety my kobiety jesteśmy tak empatyczne i tak chcemy ratować świat, że często jesteśmy dla innych, a zapominamy o tym, by być też dla siebie. Mnie samą kosztowało to mnóstwo pracy, nieprzyjemnych lekcji, wiele porażek, z których trzeba było wstać i iść dalej – ale już dużo silniejszą. Dziś wiem, że było warto.

I choć w końcu wypada gdzieś postawić kropkę, Aneta po raz kolejny pokazuje, że przed nią jeszcze wiele wyzwań i w swoich mediach społecznościowych zapowiada otwarcie Fundacji „Jednooka Wojowniczka”, wydanie kolejnej książki (tym razem wydanej przez jej męża) i zaprasza kolejne spotkania z jej udziałem. „Proszę więc o trzymanie kciuków, dużo modlitw i wspieranie – przyda się na pewno” – pisze.


Reklama

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Zatrudnij nas - StacjaKreacja