Nasze projekty
Fot. Wikipedia

Janusz Korczak. Do końca służył dzieciom

W szkole był "przeciętniakiem", na studiach musiał poprawiać rok. Lekarz, pedagog, człowiek o wielkim sercu, który całe swoje życie poświęcił osieroconym dzieciom. Do ostatnich chwil życia dbał o to, by dzieci czuły się kochane.

Reklama

Szkolny przeciętniak

Janusz Korczak, a właściwie – Henryk Goldszmit. Urodził się 22 czerwca 1878 lub 1879 roku – niepewność dotycząca roku narodzin wynika z zaniedbania jego ojca, który nie dopełnił formalności metrykalnych. Henryk chodził do szkoły o wysokiej dyscyplinie. Należał do uczniów przeciętnych, raz nie otrzymał promocji do następnej klasy. Wśród jego głównych zainteresowań była literatura – to właśnie jej poświęcał swój wolny czas.

Pochodził z zamożnej rodziny – jego pradziad był szklarzem, dziadek lekarzem, a ojciec – znanym warszawskim adwokatem. Materialny dobrostan rodziny nie trwał jednak długo – jego ojciec chorował na chorobę psychiczną i zmarł gdy Henryk miał 18 lat. Musiał więc wspomóc swoją matkę i siostrę Annę finansowo, dorabiając jako korepetytor. 

CZYTAJ TEŻ: „Moim marzeniem jest, aby pamięć stała się ostrzeżeniem dla świata”. Historia Ireny Sendlerowej

Reklama

Lekarz-pedagog

Jego twórczość publicystyczną rozpoczął debiut pisarski w tygodniku satyrycznym „Kolce”. Później pisał tam regularnie artykuły i recenzje, podjął współpracę z różnymi czasopismami. W 1898 r. zdał maturę i podjął studia medyczne na Wydziale Lekarskim Cesarskiego Uniwersytetu Warszawskiego. Studia zajęły mu sześć lat, gdyż pierwszy rok musiał powtórzyć. 

Pod koniec studiów rozpoczął pracę jako wychowawca dzieci na koloniach – to właśnie ten czas stał się dla niego początkiem późniejszej pracy pedagogicznej. Praca z dziećmi inspirowała go także literacko – to właśnie pod wpływem wyjazdów na kolonie napisał dwie książki: “Mośki, Joski, Srule” oraz “Józki, Jaśki i Franki”.

Reklama
Janusz Korczak z dziećmi i personelem Domu Sierot w Pruszkowie (lata 20. XX wieku) | Fot. Wikipedia

Berlin, Paryż, Londyn i ważna decyzja życiowa

Po ukończeniu studiów rozpoczął pracę w żydowskim Szpitalu dla Dzieci im. Bersonów i Baumanów w Warszawie. W latach 1905-1906 Korczak zdobywał też doświadczenie jako lekarz wojskowy po powołaniu go na front wojny rosyjsko-japońskiej.

Cały czas szkolił się zawodowo, także za granicą. W Berlinie czy Paryżu oglądał szpitale dziecięce ale także zakłady zajmujące się terapią i edukacją najmłodszych. W 1910 lub 1911 r. przebywał miesiąc w Londynie, odwiedzając tamtejsze szkoły i domy opieki – to właśnie tam podjął ważną decyzję życiową. Postanowił zrezygnować z założenia własnej rodziny i ostatecznie poświęcić się jedynie pracy z dziećmi.

SPRAWDŹ: „Nie najłatwiejszą prowadź ich drogą, ale najpiękniejszą”. Modlitwa rodziców za dzieci

Reklama

Wojna i służba w Kijowie

Od 1912 roku w pełni poświęcił się pracy z dziećmi. Zrezygnował z zawodu lekarza i został dyrektorem nowo otwartego żydowskiego Domu Sierot pozostającego pod opieką Towarzystwa „Pomoc dla Sierot”. Dwa lata później został powołany do wojska, początkowo jako ordynator polowego szpitala dywizyjnego na Ukrainie, następnie został lekarzem pediatrą w przytułku dla dzieci ukraińskich pod Kijowem

W Kijowie poznał Marię (Marynę) Falską, z którą później współpracował. Podczas wojny napisał też jedną ze swoich najważniejszych książek pt. „Dziecko w rodzinie” – pierwszą część tetralogii „Jak kochać dziecko”, która ukazała się w 1919 r. (całość zaś w 1920). W 1918 r., po powrocie do Warszawy, znów podjął pracę w Domu Sierot.

W 1932 r. wyprowadził się z Domu Sierot i zamieszkał z siostrą. W tym czasie podjął się nowych obowiązków, pracował m.in. jako biegły sądowy w sprawach dzieci przy Sądzie Okręgowym oraz referent pism zagranicznych dla Kasy Chorych.

Dzieci w Domu Sierot, maj 1940 | Fot. „Foto Forbert” – Jacek Leociak/Wikipedia

II wojna światowa i walka o “normalne” życie dla dzieci

Po wybuchu II wojny światowej wraz z wychowawcami i współpracownikami, Korczak dyżurował w Domu Sierot. Nieustannie zabiegał także o wsparcie dla swojej instytucji. Latem 1940 r. udało mu się jeszcze wyjechać z dziećmi na kolonie letnie do „Różyczki”, filii Domu Sierot mieszczącej się w Wawrze. Jesienią 1940 r. Dom Sierot – jako instytucja żydowska – nakazem okupanta został przesiedlony do getta na ulicę Chłodną 33, do budynku Gimnazjum Kupieckiego im. Marii i Józefa Roeslerów, zaś Korczak trafił na pewien czas do aresztu za nienoszenie nakazanej Żydom opaski z gwiazdą Dawida. Po miesiącu zwolniono go, po wpłaceniu kaucji przez jego przyjaciół i byłych wychowanków.

W październiku 1941 r. Dom Sierot został zmuszony po raz kolejny do przeprowadzki. Korczak cały czas walczył o środki finansowe na utrzymanie dzieci, ale przede wszystkim starał się, by mimo beznadziejnej sytuacji, życie w Domu Sierot płynęło wcześniejszym, przedwojennym rytmem. Od maja 1942 roku zaczął pisać „Pamiętnik”, który ukazywał tragiczny obraz okupacji hitlerowskiej.

Symboliczna mogiła Janusza Korczaka na Cmentarzu Żydowskim w Warszawie | Fot. Cezary Piwowarski/Wikipedia

Ostatnia droga z Domu Sierot

5 lub 6 sierpnia 1942 r., w czasie trwania tzw. „wielkiej akcji likwidacyjnej” – głównego etapu eksterminacji ludności warszawskiego getta, Janusz Korczak,wychowawcy z Domu Sierot i około 200 wychowanków zostali wywiezieni do obozu zagłady w Treblince. Janusz Korczak miał odmówić opuszczenia dzieci i pracowników Domu Sierot. Odrzucał także propozycje osobistego ratunku: nie przyjął pomocy w opuszczeniu getta i ukryciu się, jaką oferowali mu przyjaciele.

ZOBACZ: Ostatnia droga Korczaka i dzieci z Domu Sierot. „Szedł wyprostowany, z twarzą przypominającą maskę, pozornie opanowany”

Relacje dotyczące przebiegu marszu i samej trasy na Umschlagplatz zachowały się we wspomnieniach świadków. 

Przypadkowo stałem się świadkiem wymarszu Janusza Korczaka i jego sierot z getta (…). Spędził z nimi długie lata swojego życia i teraz, w ich ostatniej drodze, nie chciał ich zostawiać samych. Chciał im tę drogę ułatwić. Wytłumaczył sierotom, że mają powód do radości, bo jadą na wieś (…). Gdy spotkałem ich na Gęsiej, dzieci, idąc, śpiewały chórem, rozpromienione, mały muzyk im przygrywał, a Korczak niósł na rękach dwoje najmłodszych, także uśmiechniętych, i opowiadał im coś zabawnego – czytamy we wspomnieniach Władysława Szpilmana.

Tak sytuację tę wspominała Irena Sendlerowa: Był już wtedy bardzo chory, a mimo to szedł wyprostowany, z twarzą przypominającą maskę, pozornie opanowany: Szedł przodem tego tragicznego pochodu. Najmłodsze dziecko trzymał na ręku, a drugie maleństwo prowadził za rączkę. We wspomnieniach różnych osób jest tak, a w innych inaczej, co nie znaczy, że ktoś się myli. Trzeba tylko pamiętać, że droga z Domu Sierot na Umschlagplatz była długa. Trwała cztery godziny. Widziałam ich, kiedy z ulicy Żelaznej skręcali w Leszno

Jedną z ostatnich osób, która rozmawiała z Korczakiem przed wywiezieniem do Treblinki, był Nachum Remba, urzędnik Judenratu dyżurujący na Umschlagplatzu:

Zasygnalizowano nam, że prowadzą Szkołę Pielęgniarek, apteki, Dom Sierot Janusza Korczaka, internaty na Śliskiej i wiele innych. Upał tego dnia był niesamowity. Dzieci z internatów posadziłem na krańcu placu pod murem. Sądziłem, że może uda się je uchronić tego popołudnia, zatrzymać do następnego dnia. Zaproponowałem Korczakowi, aby udał się ze mną do Gminy w nadziei, że podejmie ona interwencję u Niemców. Korczak odmówił. Nie chciał ani na chwilę opuścić dzieci. Rozpoczęło się ładowanie do wagonów. Z drżeniem stałem przy kordonie Służby Porządkowej w nadziei, że mój plan się uda. Pytałem ciągle o stan liczebny transportu, wciąż ładowano i ładowano ludzi, lecz brakło jeszcze do wyznaczonego kontyngentu. Szła stłoczona ciżba ludzka, popędzana nahajami. Nagle pan Sz. (Szmerling) rozkazał wyprowadzić internaty. Na czele pochodu był Korczak. Dzieci ustawiono czwórkami. Korczak z podniesioną głową trzymał dwoje dzieci za rączki, prowadząc pochód. Drugi oddział prowadziła Wilczyńska, trzeci – Broniatowska (jej dzieci miały niebieskie plecaki), czwarty – Szternfeld z Internatu na Twardej. Ukryłem twarz w dłoniach, poczułem głęboki ból na myśl, że jesteśmy bezsilni, że nie mogę nic zrobić, tylko bezradnie przyglądać się mordowi.

CZYTAJ: Bohaterowie wojny, którzy nieśli nadzieję

Prekursor ruchu na rzecz praw dzieci

Korczak z pewnością liczył się z tym, że nie przeżyje „wysiedlenia na wschód”, przy czym najprawdopodobniej nie wiedział, że Treblinka to obóz zagłady. Zginął prawdopodobnie 7 sierpnia 1942 r. w Treblince.

Obecnie myśl pedagogiczna Janusza Korczaka jest coraz szerzej znana na świecie, jest on rozpoznawany przede wszystkim jako prekursor i przedstawiciel ruchu na rzecz praw dzieci.

culture.pl,dzieje.pl,wikipedia,zś/Stacja7

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę