Nasze projekty
Fot. Wikipedia

Skutki uboczne sukcesu WOŚP

WOŚP jest jak skuteczne lekarstwo, które wywołuje nieprzyjemne skutki uboczne. Pomimo niewątpliwego sukcesu Orkiestry, warto zastanowić się, czy jako społeczeństwo jeszcze takiego lekarstwa potrzebujemy.

Reklama

Kiedy w 2016 r. Telewizja Polska przestała po 25 latach transmitować finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, uznałem to za zwykłą złośliwość rządzących. Pomyślałem, że chodzi o podgrzanie kolejnego symbolicznego sporu. Rządząca prawica była zirytowana, że osoba taka jak Jurek Owsiak uchodzi za kogoś nieomal świętego, człowieka dzięki któremu polska ochrona zdrowia w ogóle jeszcze jakoś funkcjonuje. Nie wiem, jakie rzeczywiste motywacje stały za tą decyzją, ale choć w 2016 r. byłem głębokim entuzjastą WOŚP, dziś zauważam również spore wady organizacji Owsiaka.

I od razu jedno zastrzeżenie. Kto neguje wartość uczynionego przez Orkiestrę dobra, ten po prostu zamyka oczy na rzeczywistość. Nie chodzi o to, aby podważać 30-letni dorobek tej organizacji. Jednak każde zjawisko społeczne, i to jeszcze tak potężne jak Orkiestra, oprócz blasków, o których wciąż słyszymy w mediach, ma również i swoje cienie. Na nich chciałbym się w tym felietonie skupić.

Państwo twój wróg

WOŚP umacnia wśród Polaków niechęć do ich własnego państwa. Każda instytucja publiczna jest nadal traktowana przez nas jako zewnętrzna i przemocowa struktura, która najprawdopodobniej marnotrawi pieniądze z naszych podatków. Uwielbiamy narzekać na wszelkie niesprawiedliwości, których ponoć doświadczamy ze strony tego wielkiego biurokratycznego molocha. Często nie mamy wręcz świadomości, że z naszych podatków są finansowane drogi, po których jeździmy, szkoła, do której posyłamy nasze dzieci i lekarze, u których możemy się leczyć, nie rujnując swoich domowych budżetów.

Reklama

Nie mamy przekonania, że to wszystko jest nasze. To przecież państwowe, czyli niczyje i zapewne finansowane z jakiegoś złodziejstwa. Takie traktowanie państwa przez Polaków jest naszą narodową tradycją co najmniej od czasów zaborów. Nadal sądzimy, że problemy rozwiązuje się obok państwa, najlepiej dzięki szybkiej mobilizacji społecznej, która od razu załatwi problem.

I tutaj cały na biało w 1993 r. pojawił się Jurek Owsiak ze swoją Wielką Orkiestrą. Akcja od razu okazała się wielkim sukcesem. Oprócz wyjątkowych umiejętności organizacyjnych samego Owsiaka, a także jego osobistej charyzmy, za sukcesem WOŚPU-u stało właśnie to przekonanie – państwowa ochrona zdrowia jest w fatalnym stanie, państwo nie daje rady, zróbmy więc ściepę narodową, aby ten system postawić do pionu.

O ile w 1993 r. taka diagnoza polskiego państwa była zasadna, to dziś wydaje się, że jest zupełnie inaczej, pomimo oczywistych mankamentów, które to państwo nadal trapią. Nadal pokładamy nadzieję w zbawiennej organizacji Jurka Owsiaka, choć od lat 90. zmieniło się w Polsce tak wiele. Samo hasło Orkiestry wiele o niej mówi – „Do końca świata i jeden dzień dłużej”. Tymczasem wydaje się, że celem istnienia takiej organizacji jest, aby po prostu nie była już dłużej potrzebna. Chodzi przecież o to, żeby ochrona zdrowia gwarantowana przez państwo była na takim poziomie, aby kroplówka WOŚP-u była totalnie zbędna.

Reklama

Wydaje się, że celem istnienia takiej organizacji jest, aby po prostu nie była już dłużej potrzebna. Chodzi przecież o to, żeby ochrona zdrowia gwarantowana przez państwo była na takim poziomie, aby kroplówka WOŚP-u była totalnie zbędna.

Jakakolwiek kwota zebrana przez Orkiestrę niczego systemowo nie naprawi. Nawet rekordowe ponad 224 miliony złotych zebrane w 2022 są małą kropelką w morzu 160 miliardów złotych wydanych na ochronę zdrowia w tym samym roku przez polskie państwo, z naszych podatków.

Przemysł pompowania moralnego

Umiejętność olbrzymiej mobilizacji społecznej dla osiągania wyższych celów to nasza narodowa specjalność. Widzieliśmy to w poprzednim roku, gdy całe polskie społeczeństwo pomagało uciekającym z wojny Ukraińcom. W zachodnich mediach okrzyknięto nas nawet „humanitarnym imperium”. To samo stało się również, gdy Sławomir Sierakowski zbierał na polskiego bayraktara – Polacy ponownie nie zawiedli.

Reklama

Od 30 lat to samo dzieje się z WOŚP. Raz w roku cała Polska mobilizuje się, aby wspomóc zbiórkę tej organizacji. Polska dobroczynność jest akcyjna, jednorazowa, głośna medialnie, imponuje swoimi rozmiarami. Jednak organizacje pożytku publicznego zawsze podkreślają, że ważniejsze od tych jednorazowych zastrzyków gotówki jest regularne wsparcie, nawet małymi kwotami. Zarządzając niewielką fundacją lepiej mieć nawet niewielką grupę stałych darczyńców wpłacających miesięcznie niewielkie kwoty, niż raz na jakiś czas osiągnąć pojedynczy sukces dzięki jakiejś wyjątkowej mobilizacji. Organizacje, które mają w opiece swoich podopiecznych, muszą posiadać odpowiednio skalibrowany budżet, w którym nie ma miejsca na niespodzianki. Chodzi przecież nierzadko o ludzkie życie.

Tymczasem popularność jednorazowych akcji, takich jak WOŚP, utrwala szkodliwe przekonanie, że wystarczy wesprzeć coś raz a dobrze, aby pomagać realnie. Pomagać trzeba z głową. Najlepiej ustawić miesięczny, nieobciążający domowego budżetu przelew, na wybraną organizację pożytku publicznego. To dla całego sektora jest dużo bardziej wartościowe. Aż 50% Polaków wspiera jakkolwiek organizacje charytatywne, ale zaledwie 11% robi to co miesiąc.

Popularność jednorazowych akcji, takich jak WOŚP, utrwala szkodliwe przekonanie, że wystarczy wesprzeć coś raz a dobrze, aby pomagać realnie. Pomagać trzeba z głową.

Potężne medialne kampanie robią swoje. Największe sieci handlowe, banki, telefonie komórkowe. Ilość kapitału wydawanego na brand Orkiestry, który przepływa przez polskie media co roku w drugiej połowie stycznia, jest potężna. Za tym całym przemysłem promocyjnym idzie piękne hasło – „człowieku, weź się za siebie, pomagaj WOŚP”. Jaki jest efekt uboczny sukcesu takich kampanii? I owszem, Polacy płacą, ale jednocześnie żyją w przekonaniu, że spełnili swój obywatelski obowiązek i mogą wrócić do codzienności.

Dumny jestem z tego, że w krajach Europy Środkowej procentowo jako społeczeństwo wpłacamy najwięcej. Chciałbym jednak, żebyśmy zrozumieli, że pomagać można mądrzej – regularnie, bez bodźcowania ze strony banku czy sieci komórkowej, w ciszy.

Katolickie pomaganie

„Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie” (Mt 6, 2-4).

Jeszcze raz powtórzę: przez 30 lat WOŚP zrobił ogrom dobra. Ale czy nie za dużo w tym wszystkim moralnego pompowania? Jałmużna, jak w Ewangelii Mateusza, ma zostać w ukryciu dla dobra nie obdarowanego, ale darczyńcy. Dla dobra jego duszy. Manifestacyjne pomaganie może wzmagać pychę. Możemy po wrzuceniu 50 złotych do puszki wolontariusza pomyśleć o sobie – „Ach, ze mnie to naprawdę dobry człowiek”. Ktoś powie, że przecież, bez promocji, to WOŚP nie miałby takich sukcesów, a ewentualna pycha jest słabością ludzi, a nie samej Orkiestry. Tak, zapewne, ale czy za sukcesem tej organizacji nie idą skutki uboczne? Idą, na przykład te opisane w tym tekście.

Posłuchaj także podcastu:


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę