Polacy biorą rozwód ze ślubami kościelnymi. Najmniej ślubów w północno-zachodniej Polsce
Za rok - po raz pierwszy w historii - śluby świeckie będą stanowić większość. Równocześnie spada ogólna liczba zawieranych małżeństw. Ślub przestał być czymś więcej niż tylko umową.
Główny Urząd Statystyczny opublikował niedawno uaktualnione dane dotyczące charakteru zawieranych małżeństw. Ponieważ instytucja bada ten odcinek od końca lat 90’, dosyć wyraźnie widać rysujące się trendy. A te, z perspektywy Kościoła, są więcej niż pesymistyczne. Po raz pierwszy w historii, liczba ślubów cywilnych niemal zrównała się z wyznaniowymi. Mówimy o proporcjach rzędu 49 do 51 proc., podczas gdy jeszcze dwadzieścia lat temu sakramentalne „tak“ przed ołtarzem mówiło sobie 73,4 proc. par. O ile do 2006 r. „układ sił“ wyglądał podobnie, każdy następny rok oznaczał kilkuprocentowe spadki w liczbie ceremonii religijnych. Prawdziwe tąpnięcie rzędu 11 proc., nastąpiło jednak w okresie pandemii, czyli od 2020 do 2022 roku.
ZOBACZ TEŻ: Krzysztof Ziemiec: „Jako rodzice trafiliśmy na najtrudniejszy moment do przekazywania wiary”
Równocześnie, choćby ze względów demograficznych oraz niechęci do instytucji jako takiej, spadła ogólna liczba zawieranych małżeństw.
Co ciekawe, tempo spadku związków sakramentalnych nie wszędzie jest takie samo. Najszybciej laicyzuje się północ i zachód kraju, najwolniej wschód i południe. Dysproporcje – a wiemy o nich, ponieważ GUS gromadzi dane do poziomu powiatów – bywają ogromne. W Świnoujściu w ubiegłym roku wyznaniowy związek małżeński zawarło tylko 15,1 proc. par, podczas gdy w powiecie janowskim w województwie lubelskim – 81,8 proc. W niektórych regionach różnice na przestrzeni 20 lat wynosiły nieco ponad 2 pkt. proc., w innych, jak np. powiecie drawskim w zachodniopomorskiem – aż 42,6 pkt. proc.
Dlaczego ślub kościelny przestał mieć tak duże znaczenie?
Sytuacja ta jest oczywiście skorelowana z rosnącym tempem rozwodów, które obserwujemy zwłaszcza na zachodzie Polski oraz niemożliwością zawarcia ponownego związku kościelnego. Obecnie w Polsce 20 proc. małżeństw to małżeństwa powtórne. Również ten trend z roku na rok przybiera na sile. W jakiej sytuacji stawia to nas, katolików?
Przeczytaj również
Przecież Polacy, nawet jeśli ich wiara była w dużej mierze fasadowa, zwracali się w kierunku świątyni nie tylko w momencie Wielkanocy i Bożego Narodzenia, ale przede wszystkim podczas klasycznych sakramentów przejścia. Chrztu, ślubu oraz ostatniego namaszczenia, a następnie pochówku. Bez względu na praktykę dnia codziennego oraz uczestnictwo we Mszach św., nawet na Pomorzu Zachodnim, przez dekady większość Polaków utrzymywała w ten sposób kontakt z chrześcijaństwem.
PRZECZYTAJ: Jak z szacunkiem i troską upominać innych? 4 kroki
Ta nić – i chyba trzeba sobie to powiedzieć na głos – została przerwana. Wszystko wskazuje na to, że dane za 2023 r. wskażą już na przewagę ślubów świeckich.
Oczywiście w sytuacjach tak wielowątkowych od strony socjologicznej nie ma jednej odpowiedzi na pytanie: „dlaczego?“. Z pewnością katalizatorem okazała się wspomniana już pandemia, która doprowadziła nie tylko do duchowego zerwania ciągłości z wiarą, ale również to fizycznego oswojenia się z niebywaniem w kościele, uczestnictwem w nabożeństwach on-line oraz organizowaniem ślubów, które ze względu na ograniczenia sanitarne – stanowiły kameralne uroczystości w gronie kilku, kilkunastu osób.
W mojej rodzinie nasze wesele, które odbyło się w 2017 r., było jednym z ostatnich, które miały poprawiny oraz liczbę gości powyżej stu osób. Wszystkie następne – nawet, jeśli religijne – albo nie mogły się tak odbyć, albo pary już tego nie chciały, ponieważ zniknęła chęć oraz presja społeczna, związana ze skalą tej uroczystości.
Ślub przestał być czymś więcej niż tylko umową?
Paradoksalnie, bez ciężaru gatunkowego ślubu kościelnego, bez dziesiątków świadków, całego zamieszania oraz wyjątkowości sakramentu – trudno, aby stanowił on w momentach kryzysu małżeńskiego ważny punkt odniesienia. Nie ma sensu oszukiwać się, że forma ceremonii religijnych nie jest istotna. Gdyby tak było, śluby cywilne odbywałyby się przy urzędniczym okienku, a nie podczas wydarzenia, które naśladuje sakrament.
Ponieważ utraciliśmy nawet symboliczne złączenie z formą, łatwiej było przyjąć, że stanowi ona ciężar, a nie wartość dodaną. Ślub z czasem przestał stanowić coś więcej, niż umowę społeczną, również dlatego, że w Kościele przestano rozumieć dylematy i wyzwania stojące przed nowymi małżeństwami.
Przestano mówić językiem młodych pokoleń, które przechodziły przez problemy, z którymi nie stykali się ich rodzice czy dziadkowie. Praca na dwa etaty, wyjazdy z domu rodzinnego, presja życia w wielkim mieście, media społecznościowe, utrata poczucia sensu oraz fundamentów, na których funkcjonował stary świat. Wiele par, z którymi rozmawiam, nie chce już nawet zachowania pozorów. Małżeństwo, bez względu na to, jaki ma charakter, stało się dla nich zbędne.
ZOBACZ: „Wesele to nie kinderbal”. Dzieciom wstęp wzbroniony?
„To początek końca”
Nie chcę wchodzić w rolę kaznodziei, który będzie ich rozliczać. Każdy z nas może jednak połączyć kropki. Jeżeli spada liczba ślubów, chrztów oraz pierwszych komunii, a równocześnie najliczniej i najszybciej od Kościoła odchodzą młode kobiety – kto będzie wychowywać i przekazywać wiarę kolejnym pokoleniom?
Moment, w którym się znajdujemy nie jest zwykłym „spowolnieniem“. To początek końca cywilizacji oraz kultury chrześcijańskiej, która kształtowała nasz kontynent i państwo. Nie koniec wiary, ale pewnego rytu, obyczaju oraz punktów odniesienia, które pomagały nam się orientować do następujących po sobie etapach życia. Porządkować je, doceniać, zbierać siły na nadchodzące czasy. A te, które przed nami, będą bardzo trudne. Jedyne, co może pocieszać to słowa samego Jezusa, który nie obiecywał łatwego życia w mainstreamie. Przyrzekł jednak coś znacznie więcej – życie wieczne. Z czasem jego obietnica – jak wielokrotnie działo się to w przeszłości – znowu okaże się atrakcyjna i świeża. Tak samo jak wartość małżeństwa, której nie zbuduje się inaczej, niż przez świadectwo już istniejących związków. I tutaj wszystko nadal w naszych rękach.