Nasze projekty

„Weź mnie do nieba” Tłumy przyjaciół pożegnały dziś pana Marka

Ten pogrzeb jest wielkim świadectwem wiary - zauważył kard. Kazimierz Nycz przewodnicząc 24 kwietnia Mszy św. pogrzebowej śp. Marka Tarnowskiego, który zginął 11 kwietnia na plebanii w Warszawie. Niezwykłym elementem Liturgii były śpiewy Neokatechumenalne, nawiązujące do Zmartwychwstania.

Uroczystość odbyła się w kościele pw. św. Feliksa z Kantalicjo w warszawskiej dzielnicy Wawer, znajdującej się na praskim brzegu Wisły. Stąd obecność we współkoncelebrze warszawsko-praskiego biskupa Marka Solarczyka, zastępującego biskupa miejsca Romualda Kamińskiego. Mszę św. pogrzebową koncelebrowało ponadto wielu kapłanów – prezbiterów z różnych wspólnot Neokatechumenalnych, w tym ks. Maciej Tarnowski, syn Zmarłego.

Mimo swoich sporych rozmiarów świątynia wypełniła się po brzegi wiernymi: braćmi z innych wspólnot Neokatechumenalnych na terenie Warszawy, przyjaciół, współpracowników pana Marka. Oprawę muzyczną liturgii zapewniła wieloosobowa schola, zespół instrumentalny oraz liczni kantorzy z gitarami. Wszystkie wykonywane pieśni miały charakterystyczną dla Drogi rytmikę i harmonizację, a ich podniosłość, treść nawiązująca do Wielkanocy oraz wspólny śpiew wszystkich zgromadzonych sprawiał niezwykłe wrażenie.

„Zaufałem, zaufałem Panu, a On nade mną się pochylił i wysłuchał mego krzyku, z dołu śmierci mnie wydobył!” (Ps 40)

Reklama

– zabrzmiało w jednym ze śpiewów.

– To wielka łaska przeżywać pogrzeb w czasie Wielkanocnym – mówił w homilii pogrzebowej ks. Paweł Rogowski, prezbiter należący do tej samej wspólnoty Neokatechumenalnej, co zmarły pan Marek. Nawiązał w tym miejscu do czytanego dziś w liturgii fragmentu Ewangelii, opisującego spotkanie uczniów ze Zmartwychwstałym w drodze do Emaus. – Jezus przybliża się do nas i idzie z nami także przez to wydarzenie śmierci Marka, choć my również – jak tamci uczniowie – wyobrażaliśmy sobie wszystko zupełnie inaczej. Pan chce, abyśmy odkryli Jego obecność również w tym tragicznym wydarzeniu, żebyśmy wyznali, że On jest Zwycięzcą śmierci, byśmy zobaczyli to wszystko oczami wiary. Bo jego życie się zmieniło, ale nie skończyło – mówił kaznodzieja.

…dlatego śpiewajmy: zwycięstwo śmierć pochłonęło, Alleluja! Gdzież jest o śmierci twe zwycięstwo? Alleluja, Alleluja!”

Reklama

– zabrzmiało w pieśni na Komunię.

W imieniu najbliższej rodziny Zmarłego przemawiał na zakończenie liturgii jego syn, ks. Maciej. – Tata często mówił: albo mówisz, albo płaczesz – wybieraj. Muszę być mu posłuszny, będę mówił – zaczął ks. Maciej.
Nawiązując do dramatycznych okoliczności śmierci swojego taty, przyznał, że nie lubi, gdy o tej śmierci mówi się „tragiczna”, „dramatyczna” lub używa słowa „morderstwo”. – Mój tato zginął śmiercią chwalebną! Śmiercią w łasce uświęcającej. To wielki dar – mówił. Dodał, że właśnie dlatego na jego trumnie położono gałązkę palmy – palmy Zwycięstwa.

– Nie ma w nas złości, nienawiści, pretensji. Nosimy w sobie po prostu wielki ból. Dlatego prosimy wszystkich o modlitwę – mówił, nie kryjąc wzruszenia, ks. Maciej.

Reklama

Do tego wymiaru śmierci pana Marka nawiązywał również kard. Kazimierz Nycz, także przemawiający na zakończenie liturgii. – Nie wolno nam mimo wszystko sakralizować grzechu, zła, bo stąd prosta by była droga do powiedzenia, że „Bóg tak chciał”, a przecież Pan Bóg nie chciał tego zła – zauważył. Zwrócił również uwagę, że śmierć pana Marka niesie ze sobą także inne świadectwo: świadectwo bycia chrześcijaninem gotowym na śmierć w każdej chwili. – Nasi przodkowie ułożyli modlitewne Suplikacje, by prosić Pana Boga o zachowanie „od nagłej i niespodziewanej śmierci”. Śmierć naszego brata Marka była nagła, ale był on do niej bardzo dobrze przygotowany – powiedział kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski.

Podczas uroczystości nie zabrakło głosów i świadectw o życiu zmarłego wygłoszonych przez jego współbraci ze wspólnoty. – Jest tu wśród nas wiele osób, które dostało nowe Boże życie,dzięki Słowu głoszonemu przez Marka – mówiła pani Aldona z jednej ze wspólnot założonych przez Zmarłego. Był on bowiem przez wiele lat tzw. katechistą, czyli odpowiedzialnym we wspólnocie za bezpośrednią ewangelizację, głoszenie katechez i zakładanie nowych wspólnot Neokatechumenalnych.

„Kto nas odłączy? kto nas odłączy od Miłości Boga? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie? Jeśli we wszystkim tym zwyciężamy, to dlatego, że On nas kocha”

Ta i inne pieśni wygrywane przez kilkunastu gitarzystów towarzyszyły również konduktowi żałobnemu odprowadzającemu pana Marka na pobliski cmentarz parafialny. Żałobników było tak wielu, że w kondukt rozciągał się na odległość kilkuset metrów i poruszał się w asyście policji całym pasem jezdni.

W trakcie składania trumny z ciałem Zmarłego śpiewano:

„Weź mnie do nieba, o mój Panie, albowiem umrzeć jest dla mnie na pewno lepiej! Przebywać z Tobą. O to jedno Cię proszę: nie daj mi wątpić o Twej miłości, nigdy nie wątpić o Twej miłości, przebywać z Tobą”

Więcej o Panu Marku i niezwykłych okolicznościach jego śmierci można przeczytać tutaj:>> Pascha Pana Marka

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę