Nasze projekty
FOT. Facebook/tomasz.grabowski.op

Tomasz Grabowski OP: Sytuacja epidemii nie zmienia stosunku do Eucharystii

"Powstrzymywanie się przed udziałem w Mszy św. nie powinno być powodowane lękiem lecz racjonalnym podejściem do zagrożenia i dbałością o innych" - mówi Dominikanin o. Tomasz Grabowski w rozmowie ze Stacją7.

Reklama

Andrzej Mitek: Jak świętować Eucharystię i naszą bliską, eucharystyczną relację z żywym Bogiem w warunkach epidemii? 

O. Tomasz Grabowski OP: Zgodnie z tym, co zostało ogłoszone w komunikacie Rady Stałej Konferencji Episkopatu Polski i konkretnymi zaleceniami biskupa własnej diecezji. Pamiętam, gdy podczas jakiejś uroczystej Mszy świętej Pan prezydent złapał komunikant, który wypadł z cyborium. Wówczas z wielu stron pytano, czy tak można się zachować i na chwilę Eucharystia stała się tematem absorbującym uwagę. Mam wrażenie, że aktualnie dzieje się coś podobnego. Skupiamy się na praktycznym wymiarze udziału we Mszy św. Spróbujmy spojrzeć głębiej. Dla osób wierzących jest jasne, że sytuacja epidemii nie zmienia ich stosunku do Eucharystii.  

Niemniej, szczególne okoliczności sprawiają, że sprawowane Msze są okazją do gorliwej modlitwy za chorych, służbę medyczną i o ustanie zarazy. Jako wierzący powinniśmy dodatkowo pytać, co takiego Pan historii i wszelkich zdarzeń na świecie, chce nam dać do zrozumienia przez dopuszczenie epidemii. Takie pytanie uświadamia nam, że doświadczenie trudnego do zatrzymania zła jest wezwaniem do wstawiennictwa za grzeszników, a więc tych, którzy sami wobec Boga milczą. Módlmy się w ich imieniu, by epidemia nie była dla nich powodem jedynie cierpienia, ale by zdołali ją odczytać jako krzyk Pana Boga wołającego, by w końcu zwrócili się do Niego. Wstawiając się za nich pamiętajmy, że spośród grzeszników, my jesteśmy pierwsi. Grzech wierzących, ludzi Kościoła, jest o wiele gorszy niż osób, które nie mają wiary. My wiemy Kogo obrażamy. Może ta epidemia jest — szczególnie w Polsce — znakiem dla Kościoła. Tak, czy inaczej wstawiennictwo i pokuta mogą, a może i powinny być ważnym rysem przeżywanych Mszy. 

Reklama

Jak wobec epidemii ma się zachować katolik, który chce uczestniczyć w niedzielnej Mszy świętej? 

Powinien kierować się zdrowym rozsądkiem, miłością do innych i miarą własnej wiary. Zdrowy rozsądek nakazuje, by nie narażać samego siebie na niepotrzebne niebezpieczeństwo. Miłość zaleca, by chronić innych przed możliwością zarażenia. Wiara natomiast nie negując pierwszego i drugiego, zachęca do odwagi. Dlatego jeśli odpowiadamy za osoby starsze (np. opiekujemy się rodzicami) lub dzieci, jeśli czujemy się chorzy lub osłabieni, albo widzimy u siebie symptomy choroby, powinniśmy w imię rozumu i miłości unikać przestrzeni publicznych. Ale jeśli po prostu się boimy, wówczas należy pytać, czy aby moja wiara nie wymaga rozpalenia. Wobec braku wiary nie należy wykazywać się brawurą, ale pokorą. Dlatego widząc w sobie brawurę, należy raczej prosić o ożywienie wiary, pokornie uznać, że potrzebujemy Bożej interwencji w nas samych, abyśmy dzięki niej zostali wyrwani z letniości. Możemy wówczas pójść na Mszę do kościoła, gdzie gromadzi się niewiele osób i prosić o własne nawrócenie, którego kierunek został nam uświadomiony dzięki panującej epidemii.  

Reklama

Na czym w tej sytuacji polega obowiązek niedzielnej Eucharystii? Czy Msza transmitowana przez radio/telewizję wypełnia ten obowiązek? 

Dzięki dyspensom udzielanym przez poszczególnych biskupów diecezji w określonych przez nich przypadkach wysłuchanie transmisji czyni zadość udziałowi w Mszy świętej. Osobiście zachęcam, by przeżyć ją w skupieniu, poza dostępem do tego, co może rozpraszać. Dobrze byłoby się do niej przygotować nie tylko przez modlitwę ale nawet przez odświętne ubranie. Niech jej przeżywanie będzie analogiczne do wyjścia do kościoła. Dobrze jest spróbować przeżyć ją wspólnie z domownikami, podać sobie znak pokoju, a w trakcie modlitwy eucharystycznej uklęknąć i zamknąć oczy, by przyjąć Komunię pragnienia lub duchową.

Reklama

Będąc w domu i śledząc transmisję Mszy świętej można przyjąć Komunię duchową? 

Jeśli jest się w stanie łaski uświęcającej, tak. Komunia duchowa polega na tym, że pomimo braku dostępu do Najświętszego Sakramentu proszę o owoce Jego przyjęcia. Bóg może mi ich udzielić, ponieważ On sam nie jest ograniczony przez sakramenty. Te zostały nam dane, abyśmy mieli pewny (w znaczeniu „niezawodny”) środek do otrzymania łaski, którą stwarza Bóg. Zatem skoro spełniam warunki przyjęcia sakramentu, a nie mam do niego dostępu, Bóg może udzielić mi owoców związanych z danym sakramentem. Czym innym jest Komunia pragnienia, która dotyczy osób nie znajdujących się w stanie łaski uświęcającej. W takim wypadku (jeśli przystąpienie do spowiedzi nie jest możliwe) przez pragnienie przyjęcia Komunii łączę się z Chrystusem.  

Pamiętajmy, że celem przyjęcia Komunii jest zjednoczenie z Panem, który wprowadza nas w swoje serce udzielając nam siebie. Jednocześnie Komunia jest zasadą jedności Kościoła: ci, którzy przyjmują Najświętszy Sakrament są zjednoczeni w Bogu. Zatem w sytuacji braku dostępu do Komunii, należy budzić w sobie pragnienie zjednoczenia z Bogiem i Kościołem, a On w swojej hojności odpowie na naszą prośbę według naszej wiary i dyspozycji (czystości serca). 

Pojawiają się głosy, że najlepszym lekarstwem na epidemię i chorobę jest Eucharystia i Komunia Święta. Czy to nie jest lekceważenie rozumowego podejścia do wiary i zbawienia w tym sensie, że oprócz wiary we wszechmoc Bożą powinniśmy po ludzku robić wszystko, co do nas należy, by zapobiec rozprzestrzenianiu się zarazy?  

Kwestia jest nader delikatna. Pierwszym celem Komunii jest cel duchowy: zjednoczenie z Bogiem i braćmi. Dlatego nazywamy ją „zadatkiem zbawienia”, ponieważ zbawienie nie jest niczym innym, jak pełnym na miarę naszej natury, trwałym zjednoczeniem z Bogiem. Jedność z Bogiem daje dostęp do Jego darów, których udziela według swojej mądrości i wiary ludzi. Jednym z nich może być udzielenie zdrowia ciała. Nieraz modlimy się o nie podczas Mszy w modlitwie po Komunii. Niemniej jednak, należy pamiętać, że Bóg nie jest automatem, a wiara magią. Gdyby tak było, sprawowanie obrzędów powodowałoby auto-magicznie określone skutki. Te jednak są — jak powiedziałem — zależne od Bożej woli i naszej wiary. Każdy powinien osobiście badać moc swojej wiary i pytać o wolę Boga. Może wolą Boga jest, abym przeszedł przez cierpienie, doświadczył krzyża, a nie został uleczony? 

Powstrzymywanie się przed udziałem w Mszy nie powinno być powodowane lękiem lecz racjonalnym podejściem do zagrożenia i dbałością o innych.

Równolegle — doceniając piękny dar Boży, jakim jest rozum — należy pytać siebie, czy nadmierna zapobiegliwość jest wynikiem racjonalnego myślenia, czy jedynie racjonalizacją lęku. Wiara rozumowi nie przeczy. Wiara jest racjonalna. Ale zarazem jest dopuszczeniem absolutnie nieskrępowanej woli Boga, którego umysł nieskończenie przekracza nasz własny. Trzeba pokory, by uznać, że nie wszystko wiem, a niekiedy mam wiarę mizerną. Wówczas pokornie oceniam, że to, co jest prawdą w życiu świętych, nie musi być prawdą w moim życiu, ponieważ brak mi wiary lub Bóg chce mnie poprowadzić drogą inną od opisanych w hagiografiach. Tak, jak powiedziałem wyżej: powstrzymywanie się przed udziałem w Mszy nie powinno być powodowane lękiem lecz racjonalnym podejściem do zagrożenia i dbałością o innych. Sam mam prawo ryzykować swoim zdrowiem — nie jest to mądre, ale nikt mi tego nie jest w stanie zabronić. Nie mogę jednak ryzykować zdrowiem innych osób. Byłaby to przemoc mojej wiary nad nimi. Obligowałbym ich przez własne przeżycie wiary do tego, by postępowali tak, jak ja wierzę. To nie jest droga uczniów Chrystusa. Ci, jeśli dostrzegają czyjś brak wiary, modlą się za niego, próbują wiarę w nim rozpalić, ale nie zmuszają do tego, by uwierzył. Wiara pozbawiająca innych wolności jest zabobonem. 

Odwołując się do historii czy w czasach epidemii zamykano Kościoły? Jak postępowano? 

Nie słyszałem o takich sytuacjach, ale też nie badałem tej kwestii. Chrześcijanie wiedzeni miłością do ludzi najpierw się za nich modlą, a potem im pomagają przeżyć czas zarazy: opiekują się chorymi, grzebią zmarłych, biorą w opiekę sieroty… Nie mamy do czynienia z tak dramatycznymi okolicznościami. Dlatego możemy wykorzystując odwagę wiary pomóc starszym osobom w zorganizowaniu dla nich zakupów, by nie musieli wychodzić z domu, możemy skupić się na zorganizowaniu czasu dzieciom w domu, by się nie nudziły bez szkoły i kolegów, możemy w końcu oddać się realnej modlitwie wstawienniczej, by doświadczenie epidemii poruszyło serca ludzi i skłoniło je do powrotu do Boga. 

Zamknięcie kościołów byłoby sygnałem, że ten czas należy przeżyć jako wydarzenie, które nie ma związku z Bożą Opatrznością, dlatego stosujemy wyłącznie świeckie środki zaradcze. Modlitwa jest wyrazem wiary, że Boża Opatrzność panuje zarówno nad wirusami, jak i nad klastrami galaktyk. Kościół jest uprzywilejowanym miejscem modlitwy. Dlatego stosujmy się do naturalnych środków ostrożności kierując się po nadnaturalną pomoc. 

 

Jeśli nie musimy, nie odmawiajmy sobie łaski wzajemnego umocnienia w wierze i wspólnej modlitwy. Nie dążmy na siłę do stania się kościołem podziemnym.  

A może wystarczy zatem trwać na modlitwie we własnym domu, we wspólnocie rodzinnej, korzystając z transmisji medialnych? Przecież modlitwa eucharystyczna Kościoła dzięki kapłanom i tak będzie trwać dalej? 

Proszę pamiętać, że jesteśmy reprezentowani przez świętych w niebie, którzy nieustannie modlą się za świat. Czy to oznacza, że sami mamy się lekką ręką zwolnić z modlitwy? Nie oznacza, ponieważ modlitwa jest czasem, w którym w sposób szczególny oddajemy się Bogu, by nas kształtował. Podobnie ma się rzecz z udziałem w Mszy. Jesteśmy reprezentowani przez księży i oni będą modlić się za nas i za innych w czasie ofiary Mszy świętej. Niemniej, owoce Mszy nie ograniczają się do tych związanych z przyjęciem Komunii. Są też takie, które wiążą się z udziałem w Mszy. Pan jest obecny w swoim ludzie, którego jawną reprezentacją jest zgromadzenie wiernych. Ich wzajemne świadectwo, modlitwa i wiara kształtuje Kościół. Jeśli nie musimy, nie odmawiajmy sobie łaski wzajemnego umocnienia w wierze i wspólnej modlitwy. Nie dążmy na siłę do stania się kościołem podziemnym.  

Gdzie ojciec się znajduje, jak ojciec przeżywa tę sytuację w swojej wspólnocie, razem ze współbraćmi? 

Przebywam w klasztorze, czyli w domu, w którym dodatkowo znajduje się nasze wydawnictwo, a więc miejsce mojej pracy. Pracownicy, o ile to możliwe i o ile wyrazili takie oczekiwanie, pracują zdalnie lub podjęli opiekę nad dziećmi. Bracia natomiast odprawiają Msze i słuchają spowiedzi, ale zrezygnowaliśmy z wszelkich innych form pracy duszpasterskiej: nie ma spotkań, nabożeństw, wydarzeń otwartych. Ograniczamy nasz kontakt z wiernymi, bo jesteśmy idealnymi kandydatami na wirusowy hub. Jednocześnie codziennie modlimy się wspólnie i indywidualnie także w intencji o ustanie epidemii. Osobiście mam więcej czasu na myślenie nad sensem tych wydarzeń, z czego się bardzo cieszę. Zarazem ze spokojem obserwuję, czy aby nie pojawiają się u mnie symptomy choroby, ponieważ wiele w ostatnich dniach podróżowałem po kraju, a więc i szansa zarażenia się była większa. Staram się przeżyć ten czas bez paniki, z roztropnością i wiarą, która zapewnia mnie, że każde wydarzenie w moim życiu jest dopuszczone przez dobrego Boga. Jeśli spodoba Mu się, bym chorował, wiem, że ma w tym swój zamysł, który ma mnie doprowadzić do bliższego z Nim zjednoczenia. 

o. Tomasz Grabowski OP – Dominikanin, czyli kaznodzieja. Prowadził szereg wykładów poświęconych liturgii w ramach m.in. Dominikańskich Szkół Wiary, Dominikańskiego Studium Filozofii i Teologii, Studium Dominicanum, Wrocławskiego Studium Liturgiczno-Wokalnego. Prowadził również zajęcia dydaktyczne i formacyjne w Kolegium Filozoficzno-Teologicznym oo. Dominikanów. Publikował m.in. w miesięczniku „W drodze”, „List”, „Teofilu”, „Presje” oraz w „Pastores”. Od czasu do czasu pozostawia wpisy na blogu „19te piętro” na stronie Liturgia.pl. Regularnie głosi rekolekcje dla grup, parafii i księży czy wspólnot zakonnych. Przez wiele lat interesował się i badał historię rytu dominikańskiego. Zajęcie to porzucił z powodu bieżących obowiązków. Pozostała jednak pasja. Słucha greckiego śpiewu liturgicznego, chorału gregoriańskiego i nieco innej muzyki chrześcijańskiej i tej związanej z kultem i zupełnie niezwiązanej. W latach 2005-2016 prezes Fundacji Dominikański Ośrodek Liturgiczny. Od września 2016 r. prezes Wydawnictwa Polskiej Prowincji Zakonu Kaznodziejskiego „W drodze” w Poznaniu. Ma ormiańskie korzenie i nieuzasadnioną korzeniami miłość do Włoch. Ceni dobrą kawę i wino, jest świadomym — nieco bardziej niż przeciętny — użytkownikiem Apple. Od lat, jeśli tyko może, składa teksty w systemie LuaLaTeX (również chorał gregoriański).

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę