Nasze projekty
Fot. Freepik

O. Tomasz Grabowski: „Zamiast szukać argumentów za powrotem dziecka do kościoła, dajmy świadectwo”

"Gdy zamiast przekonywać do poznania Chrystusa poprzez swoje świadectwo, przekonujemy, na przykład, do wzięcia ślubu kościelnego, wówczas sami skazujemy się na niepowodzenie w głoszeniu Ewangelii. Prawdopodobnie wcale nam nie zależy, żeby ktoś poznał Chrystusa, a jedynie, żeby zachował moralność chrześcijańską" - mówi o. Tomasz Grabowski.

Reklama

Stacja7: Czy należy się bać “przerwy” w praktykowaniu wiary przez młodych?

Tomasz Grabowski OP: Lęk nigdy nie jest dobrym doradcą. Zamiast się mu poddawać i reagować ze względu na obawy, trzeba najpierw zrozumieć, czego się obawiamy. Książka Brandona Vogta Powrót. Co zrobić, gdy dzieci odchodzą z Kościoła? jest dobrym przewodnikiem między innymi w zakresie „rozbrajania” lęków rodziców o swoje dzieci. Podstawowe pytanie, które może pomóc, gdy dzieci przestają chodzić do Kościoła, nie brzmi: „Czego się obawiam?”, ale: „O co walczę?”. Szczere przyjrzenie się swoim motywacjom jest kluczowe, by nie działać z automatu. Gdy reagujemy bezrefleksyjnie, raczej powodujemy napięcie, kłótnie i zamknięcie się najbliższych na szczery i pogłębiony kontakt.

CZYTAJ: 5 najczęstszych błędów rodziców, którzy chcą przekonać dziecko do powrotu do Kościoła

Reklama

Jak powinni zachować się rodzice w takiej sytuacji rezygnacji dzieci z pójścia do kościoła?

Przede wszystkim, pisze nasz autor, trzeba słuchać. Może wydać się to banalne, ale takim nie jest. Bez wsłuchania się w to, co ma do powiedzenia dorastające lub dorosłe dziecko, nie jesteśmy w stanie zrozumieć tego, co się w nim dzieje. Widzimy symptom i stawiamy diagnozę, nie przeprowadzając wywiadu z „pacjentem”. Nie lubimy, gdy traktuje nas tak lekarz, a przecież często właśnie tak postępujemy wobec swoich najbliższych. Żeby posłuchać, co mają do powiedzenia dzieci, trzeba mieć wiele odwagi. Rodzic musi odważyć się usłyszeć, a więc i zmierzyć się z krytyką tego, co dla niego najdroższe: wiary, Boga, Kościoła… To wcale nie jest łatwe. Gotowe odpowiedzi same zdają się wskakiwać na język. Trzeba je najpierw poskromić. Uciszyć wewnętrzne „ale”, które pojawia się w głowie po każdym kolejnym zdaniu rozmówcy. Najpierw usłysz, co mówi, zanim przejdziesz do zbijania argumentów.

Rodzic musi odważyć się usłyszeć, a więc i zmierzyć się z krytyką tego, co dla niego najdroższe: wiary, Boga, Kościoła… To wcale nie jest łatwe. Gotowe odpowiedzi same zdają się wskakiwać na język. Trzeba je najpierw poskromić

W jaki sposób rozmawiać o tym i czy rozmawiać?

Jeżeli uda się usłyszeć, co mówi rozmówca, trzeba pogłębić rozumienie tego, co powiedział. Młodzi ludzie będą często przytaczać zasłyszane opinie, innym razem powołają się na własne doświadczenia, w końcu będą formułować samodzielne wnioski. Każda z tych grup argumentów wymaga innego podejścia. Nie chcę przywoływać wszystkiego, co pisze Brandon w Powrocie, żeby nie psuć czytelnikom przyjemności czytania, niemniej zdradzę, że w swojej książce Vogt uczy, jak postępować w tych różnych wypadkach. Osobiście uważam, że najważniejsze jest, by pogłębić rozumienie poszczególnych zdań. Dojrzałe prowadzenie rozmowy pozwoli, by ten proces dokonał się w nas samych, ale też w rozmówcy. To bardzo ważne, żeby nasze dziecko również usłyszało, co mówi.

Reklama

ZOBACZ: Młodzi w Kościele: odejścia i powroty

A może zostawić młodym przestrzeń, dać poczucie dystansu? Gdzie jest granica tego dystansu, jeśli np. rodzice widzą, że dziecko idzie w jakąś niebezpieczną dla siebie stronę?

Nie można kierować się jakąś ogólną zasadą, która abstrahuje od całości relacji z dzieckiem, nastolatkiem lub młodym dorosłym. Wiara, stosunek do Objawienia i Boga, który się wypowiedział w Chrystusie oraz do Jego ciała, którym jest Kościół, dotyczą transcendencji, przekraczają nas, ale nie są na orbicie. W zależności od tego, jak rozmawiamy z naszymi bliskimi w sprawach innej wagi, jak na przykład wybór szkoły, ścieżki kariery, budowania relacji…, tak będziemy prowadzić dialog w sprawach wagi największej: zbawienia.

Reklama

Jedyne o czym należy pamiętać — to jest jedna z głównych zasad, o których pisze Brandon Vogt w Powrocie — to cel, jaki sobie stawiamy. Co nim jest? Wracamy do pierwszego pytania. Czy zależy nam na tym jedynie, żeby dziecko chodziło do Kościoła, czy żeby było wierzącym w Chrystusa? Od chodzenia po garażu nikt jeszcze nie stał się samochodem. Potrzeba najpierw osobistej decyzji wiary. Dzięki niej stajemy się wierzącymi w Chrystusa i dlatego chodzimy na mszę świętą. Decyzja wiary nie może być inna niż osobista, a więc wolna i podjęta samodzielnie. Bóg sam pozostawia nam wolność w jej podejmowaniu, ponieważ nikogo nie chce przymuszać do relacji z sobą. Jako osoby odpowiedzialne za wychowanie dziecka i wspieranie w dojrzewaniu nastolatków i młodych dorosłych, mamy obowiązek wyposażyć ich na drogę samodzielnego życia. Podobnie jak nie wymuszamy zamążpójścia czy wyboru żony, tak samo nie możemy wymuszać wiary. Czym by to było? Prawdopodobnie skończyłoby się na uczestnictwie w rytuałach i ukrywaniu tego, co się nie podoba najbliższym.

Czy zależy nam na tym jedynie, żeby dziecko chodziło do Kościoła, czy żeby było wierzącym w Chrystusa? Od chodzenia po garażu nikt jeszcze nie stał się samochodem. Potrzeba najpierw osobistej decyzji wiary.

Przekonywać? A może cierpliwie czekać?

Dzielić się własnym doświadczeniem wiary. Ciekawe, że w tych tematach najpierw na myśl przychodzi nam szukanie argumentów i przekonywanie, a nie świadectwo. Proszę zwrócić uwagę, że gdy coś jest dla nas pasjonujące, stanowi istotną część życia, cieszy i napawa dumą, wówczas nie potrzebujemy zastanawiać się nad argumentami, by w opowiadaniu o tej sprawie być przekonującymi. Bez trudu mogę opowiadać o zimorodkach, gdy fascynuje mnie ich życie. Gdy pasjonuje mnie obserwacja tych wyśmienitych poławiaczy (bo przecież nie rybaków ani wędkarzy), o pięknym upierzeniu i bardzo intrygującym sposobie życia, wówczas opowiem o nich tak, że chętni do wspólnego wyjścia na kolejną obserwację zgłoszą się sami. Mimo że będzie miała miejsce przed świtem, w niewygodzie i wilgoci, a jej sukces będzie zależał od wielu czynników, o samych zimorodkach nie zapominając.

Podobnie jest ze sprawami wiary, gdybyśmy opowiadali o przyjaźni z Chrystusem z błyskiem w oku, wówczas nasze dzieci byłyby zaintrygowane, by również Go poznać. Przeciwnie, gdy zamiast przekonywać do poznania Chrystusa, przekonujemy, na przykład, do wzięcia ślubu kościelnego, wówczas sami skazujemy się na niepowodzenie w głoszeniu Ewangelii. Prawdopodobnie wcale nam nie zależy, żeby ktoś poznał Chrystusa, a jedynie, żeby zachował moralność chrześcijańską. Dla jasności dodam, że oczywiście zachowywanie moralności chrześcijańskiej prowadzi do zbawienia, ale też nie wystarcza, aby je zdobyć. Powinna być wyrazem posłuszeństwa Bogu, a nie nieznośnym rodzicom, którzy przy dowolnej okazji uprzykrzają się dziecku.

Na marginesie, proszę sobie pomyśleć, jaki obraz Chrystusa zaszczepiamy w najbliższych, gdy psujemy im każde święta domagając się deklaracji, że w końcu się pobiorą przed ołtarzem. Sam uciekałbym od takich ludzi i od „Boga”, który wymaga od nich podobnej postawy. Dopiero gdy wiara wyraża się w uczynkach, staje się rękojmią zbawienia. Oderwanie uczynków od wiary jest prostą drogą do faryzeizmu. Chodzi o to, byśmy z jednej strony nie przyczynili się do zobojętnienia dzieci na sprawy wiary, a z drugiej byśmy nie wpędzali ich w faryzeizm. Zdaję sobie sprawę, że ten temat wymaga zniuansowania, dlatego bardzo polecam Powrót. Co zrobić, gdy dzieci odchodzą z Kościoła? książkę napisaną przez Brandona Vogta. Rozprawia się z tymi zagadnieniami sprawnie i bardziej szczegółowo, niż my w rozmowie możemy to zrobić.

CZYTAJ: „Moje dziecko nie chodzi do kościoła i chyba przestało wierzyć w Boga”

Jak rozpoznać granicę między młodzieńczym buntem przed pójściem na Eucharystię, a świadomym wyborem dziecka wynikającym z jego rozeznania

Rodzice pewnie wiedzą jak, bo znają swoje dzieci. Wychowując się w rodzinie wierzących i zaangażowanych dorosłych, dorastające dziecko będzie wykorzystywać religię jako sposób na odseparowanie się od rodziców. To jest norma rozwojowa. W takim wypadku należy pamiętać o jednym. Jeśli dziecko jest wychowywane w poczuciu szacunku, a zarazem widzi, że rodzice sprawy wiary traktują bardzo osobiście i serio, w pewnym momencie podejmie wysiłek, żeby zmierzyć się z tym tematem na poważnie. Taki schemat obserwujemy przecież i w innych dziedzinach życia: związkach, zdrowiu, karierze… Najpierw bunt, potem refleksja i na końcu samodzielne decyzje.

Jeśli dziecko jest wychowywane w poczuciu szacunku, a zarazem widzi, że rodzice sprawy wiary traktują bardzo osobiście i serio, w pewnym momencie podejmie wysiłek, żeby zmierzyć się z tym tematem na poważnie.

Czy w którymś z tych przypadków warto mimo wszystko zachęcać do pójścia do kościoła?

I w tym wypadku powtórzę: rodzice pewnie wiedzą. Gdy dziecko jest małe, nikt go nie pyta, czy chce się nauczyć języka swoich rodziców. Uczy się, bo jest z nimi i „nasiąka” mową, którą kiedyś nazwie „ojczystą”. Podobnie na tym etapie to rodzice podejmują decyzje czy dziecko idzie do kościoła czy nie. Później, obserwując wzrost dziecka, pozostawiają coraz więcej przestrzeni na samodzielne decydowanie. W zależności od dynamiki tego procesu należy podejmować odpowiednie działanie. Tutaj zwracam jedynie uwagę na to, że do pewnego momentu nie pozwalamy nastolatkom podejmować decyzji o sprawach błahych w porównaniu z wiecznym zbawieniem (absencji w szkole, wizycie u lekarza, finansach rodzinnych…). Jeżeli wiara w domu sprowadza się do rytuału niedzielnego wyjścia do kościoła, wówczas faktycznie łatwiej będzie powiedzieć sobie „a niech robi, jak chce”, ale jeśli wiara to sprawa życia lub śmierci wiecznej, wówczas nie machniemy ręką na to, czy dziecko stara się zbliżyć do Boga, czy też nie.

Jeżeli wiara w domu sprowadza się do rytuału niedzielnego wyjścia do kościoła, wówczas faktycznie łatwiej będzie powiedzieć sobie „a niech robi, jak chce”, ale jeśli wiara to sprawa życia lub śmierci wiecznej, wówczas nie machniemy ręką na to, czy dziecko stara się zbliżyć do Boga, czy też nie.

Jeśli zachęcać to jak?

Mnie do wiary zachęciło spostrzeżenie, że mój rodzony ojciec co wieczór klęczy długo przy łóżku. Sam wówczas uważałem siebie za agnostyka. Fakt, że mój tata liczy się z kimś tak bardzo, że zawsze przed Nim klęka, był wyzwaniem, z którym musiałem się zmierzyć. Kim dla mnie jest ten ktoś, kogo mój ojciec traktuje w ten sposób. Dodatkowo, żeby być przekonującym w zachęcaniu, trzeba mieć pod ręką nagrodę. Nie, nie chodzi o lody po mszy. Chodzi o to, co sami zyskujemy dzięki wierze i umiejętność opowiadania o tym. Nakaz nie motywuje, zysk — owszem. Trzeba mówić o tym, co się zyskuje.

Żeby być przekonującym w zachęcaniu, trzeba mieć pod ręką nagrodę. Nie, nie chodzi o lody po mszy. Chodzi o to, co sami zyskujemy dzięki wierze i umiejętność opowiadania o tym.

Jak zauważyć i mądrze reagować na sygnały od dziecka o odejściu od Kościoła i utracie wiary?

Odsyłam w tym punkcie do książki. Brandon przytacza szereg opowieści i poddaje je syntezującej analizie. Dzięki temu wskazuje na najbardziej powszechne przyczyny i symptomy odchodzenia młodych ludzi od wiary. Bazuje na danych z USA, ale one coraz mniej, jeśli jeszcze w ogóle, różnią się od tych z naszego podwórka.

ZOBACZ: Dlaczego młodzi przestali chodzić do kościoła i porzucają wiarę w Boga? [NASZA SONDA]

Jak tłumaczyć młodszym dzieciom, że starsze rodzeństwo nie idzie na niedzielną Mszę św.?

Uczciwie. Tak, jak się tłumaczy to, że starszy brat przyszedł pijany do domu albo dostał mandat za szybką jazdę, albo zawalił rok na studiach. Dziecko nie chce być traktowane jak dziecko, ale jak dorosły. Im mądrzej wprowadzimy je w ten świat, tym lepiej. Pamiętam opowieść znajomej, która wraz z córeczką schodziły z gór, gdy wokół nich rozpętała się burza. Wówczas jej córka zapytała, czy mogą umrzeć. „Tak” brzmiała odpowiedź mamy. „To zacznijmy się modlić” zaproponowało dziecko. W tym wypadku zaklinanie rzeczywistości nie pomogłoby tej dziewczynce w poradzeniu sobie z trudną sytuacją. Podobnie retuszowanie rzeczywistości w sprawach osobistych wyborów naszych bliskich. Lepiej wykorzystać taką sytuację do pogłębienia więzi z dzieckiem. Zaproszenia do wspólnej przygody z Bogiem, a może i do modlitwy za rodzinę, o to, by wszyscy w końcu znaleźli się w niebie. O ile, znów to powtórzę, te sprawy mają dla nas znaczenie.

Czy da się zapobiec odejściu dziecka z Kościoła?

A czy dało się zapobiec śmierci Syna Bożego? Bóg w tajemniczy sposób prowadzi historię świata i w nim życie każdego z nas. Można zmusić dziecko do chodzenia do kościoła, ale nie można zapobiec osobistej decyzji wiary bądź niewiary, a więc wyborowi lub odrzuceniu Kościoła (przez wielkie „K”). Powtórzmy, nie chodzi jedynie o zachowanie praktyk religijnych, chodzi o to, by praktyki religijne wynikały z wiary naszych bliskich.

Czy popełniliśmy jako rodzice jakiś błąd?

Z tym pytaniem bardzo szczerze i uczciwie rozprawia się Brandon. Serdecznie polecam zapoznanie się z jego odpowiedzią. Byłoby nietaktem pozbawiać czytelników przyjemności poznania jego argumentacji i wniosków.

ZOBACZ: 17 lat modlitw i łez. Co robić, gdy dorosłe dziecko odchodzi od wiary? [REPORTAŻ]

Czy można patrzeć na odejście młodego człowieka z Kościoła z nadzieją, jak na szansę na dokonanie później dojrzałego wyboru życia z Bogiem – osobistego, a nie wynikającego jedynie z tradycji?

Zasadniczo powinniśmy przyjmować świat realistycznie. Realizm przekonuje mnie, że Bóg panuje nad wszystkim i z nikogo nie rezygnuje. Nasze losy są pogmatwane, a On potrafi pisać prosto na splątanych ścieżkach naszego życia. Dlatego nie tracę nadziei. Ale nie na to, że ktoś wróci bądź nie do wiary. Niekiedy wydaje mi się, że bez cudownej ingerencji nie ma na to szans. Nie tracę nadziei, że ten ktoś dostąpi zbawienia i o to też się modlę.

Gdzie można się zgłosić, żeby porozmawiać o tym z Księdzem, który wysłucha i mądrze doradzi? A może polecić jakieś inne osoby?

Najlepiej zacząć od lektury Powrót. Co zrobić, gdy dzieci odchodzą z Kościoła? Brandona Vogta. Wówczas na wiele pytań znajdziemy odpowiedź. Ileś okaże się błędnie postawionymi, a inne przeformułujemy. Książka ta zawiera też szereg wskazówek, argumentów i strategii działania wobec utraty wiary przez naszych bliskich. Wszystko jest podane „po kolei” i „jak należy”. Serdecznie zachęcam do lektury.


Brandon Vogt
Powrót. Co robić, gdy dzieci odchodzą z Kościoła

Powrót jest jednym z najlepszych opracowań na temat odchodzenia katolików z Kościoła, zawierającym głębokie spostrzeżenia na temat tego, dlaczego ludzie porzucają wiarę katolicką. Autor nikogo nie obwinia, nie szuka też kozła ofiarnego, co charakteryzuje niektóre podejścia do problemu. Skupia się natomiast na pokonywaniu trudności, kładzie nacisk na to, co rodzice mogą powiedzieć i zrobić, aby odpowiednio zareagować na obiekcje swoich dzieci, odbudować wzajemną relację i pomóc im odnaleźć drogę powrotną do Kościoła.
KUP KSIĄŻKĘ>>>

Reklama

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę