Czy katolik może chodzić do psychologa? [ROZMOWA]
"Dla świadomej współpracy z łaską konieczne jest stopniowe wychodzenie z mechanizmów obronnych, w których się tkwi. Pomocniczą rolę w życiu duchowym może odegrać psychoterapeuta czy psychiatra. Psycholog nie jest mi potrzebny do zbawienia, do trwania w łasce uświęcającej, natomiast pomoże w przeżywaniu swojego człowieczeństwa" - mówi ks. dr Krzysztof Matuszewski, psycholog i psychoterapeuta.
Agnieszka Huf: Czy katolik może chodzić do psychologa?
Ks. dr Krzysztof Matuszewski: Dla mnie to pytanie jest analogiczne do kwestii, czy katolik może chodzić do lekarza, czy może korzystać z pomocy medycznej. Rozumiem, że słowo psycholog przywołuje skojarzenia związane z psychiką – dla wielu sferą tajemniczą. Fakt – jesteśmy trochę na styku sfery duchowej i psychicznej. Przykładowo: sfera afektywna będąca składową psychiki stanowi obszar przejściowy i zapewnia więź między życiem zmysłowym a życiem ducha. Współcześnie jednak dokonano wielu odkryć w obszarze praw rządzących psychiką. Nasza natura, stworzona przez Boga, podlega określonym prawom (biologicznym, psychologicznym, itp.), które mamy respektować. A zatem katolik może chodzić do psychologa, a nawet powinien, gdy zmaga się z poważnymi problemami natury psychicznej.
Katolik może chodzić do psychologa, a nawet powinien, gdy zmaga się z poważnymi problemami natury psychicznej.
A nie powinien po prostu powierzyć tych problemów Panu Bogu?
Znane jest zapewne twierdzenie: „łaska buduje na naturze, nie niszczy jej natury, ale ją wydoskonala”. W tym zdaniu św. Tomasza z Akwinu podkreślono mocno szacunek Boga do naszej natury. Kiedy mówimy o Bożym działaniu, to nie wolno nam wziąć w nawias natury ludzkiej wraz z mechanizmami jej funkcjonowania, bez względu na to czy chodzi o układ sercowo-naczyniowy, czy regulacje emocji związaną z działaniem ośrodków podkorowych mózgu.
Przykładowo, kiedy mam 41 stopni gorączki, to z perspektywy wiary mogę powiedzieć: „Boże, pomóż!”. Mam jednak obowiązek, wynikający wręcz przykazania miłości siebie i bliźniego, by skontaktować się z lekarzem. Tego Pan Bóg za nas nie zrobi. Popełniamy czasem błąd, myśląc tylko na sposób duchowy – skoro Pan Bóg jest wszechmogący i dobry, to może się tym wszystkim zająć. Znamy z Biblii pokusę, którą przeżywał Jezus, słysząc od diabła: „Rozkaż tym kamieniom, aby zamieniły się w chleb”. W słowach z Księgi Rodzaju: „Czyńcie sobie ziemię poddaną”, jesteśmy zaproszeni do aktywnej współpracy z łaską, do używania zdrowego rozsądku, który uwzględnia to, jak działa nasza natura.
Przeczytaj również
CZYTAJ: Jak dbać o zdrowie psychiczne w wirtualnym świecie? 5 sposobów
Ale wielu mówi – po co mam iść do psychologa, wolę się pomodlić…
Tradycja katolicka mówi jasno, że pierwszym wysiłkiem ascetycznym na drodze rozwoju duchowego jest porządkowanie uczuciowości. To nie dotyczy tylko chodzenia do psychologa, ale w ogóle przeżywania swojego człowieczeństwa i wiary. Sfera afektywna to ta, która jest związana również z nieuporządkowanymi uczuciami, ze zranieniami, z naszymi namiętnościami, przywiązaniami – na przykład chorobliwym przywiązaniem do opinii społecznej. Pierwsze działanie ascetyczne polega na tym, żeby swoje wnętrze porządkować: otwierając się na łaskę, ale również podejmując świadomy wysiłek pracy nad sobą. Nieporządek w sferze emocjonalnej będzie utrudniał, a nawet uniemożliwiał rozwój ludzki i duchowy. Ktoś, kto tkwi w niewoli przeżytych traum, będzie miał poważne trudności z rozeznawaniem duchowym. Może np. we własnych lękach i bolesnych stanach emocjonalnych widzieć bezpośrednią aktywność demona, a pomijać, że doświadczył poważnych krzywd w środowisku rodzinnym.
Psycholog nie jest mi potrzebny do zbawienia, do trwania w łasce uświęcającej, natomiast pomoże w przeżywaniu swojego człowieczeństwa
CZYTAJ TEŻ: Spowiedź to nie psychoterapia
Zwykle tłumaczę, że ważnym elementem porządkowania uczuć może być psychoterapia. To, jak zintegrowana jest moja osobowość, ma związek z przeżywaniem obrazu Pana Boga. Dla świadomej współpracy z łaską konieczne jest stopniowe wychodzenie z mechanizmów obronnych, w których się tkwi. Pomocniczą rolę w życiu duchowym może odegrać psychoterapeuta czy psychiatra. Ta pomocniczość nieraz bywa konieczna i kluczowa, by ruszyć do przodu. Psycholog nie jest mi potrzebny do zbawienia, do trwania w łasce uświęcającej, natomiast pomoże w przeżywaniu swojego człowieczeństwa. Im bardziej będę dojrzały jako człowiek, tym bardziej mogę być dojrzałym w wierze. To nie są tożsame sprawy, ale wzajemnie powiązane. Praca psychoterapeutyczna nad moją naturą pomoże mi w przeżywaniu mojej wiary w większej wolności i otwartości.
Czy problemy psychiczne i duchowe mogą się zazębiać?
Tak, przykładem może być nerwica natręctw, czyli zaburzenia obsesyjno –kompulsywne przeżywane na tle religijnym, w których dość mocno sprzęga sfera religijna z psychologiczną. Ktoś jest przekonany, że grzeszy ciężko na każdym kroku, nawet myślami, na które nie ma wpływu. Widzi poważny moralny dylemat w bardzo drobnych rzeczach. Ten typ przeżywania emocji i myśli powoduje, że nieustannie ma wątpliwości, przeżuwa, mieli swoje myśli, które przybierają charakter natrętny – uporczywy i przeszkadzający. By zniwelować napięcie psychiczne, tworzy rytuały, czyli kompulsje, np. biega codziennie do spowiedzi, by dać sobie ulgę. Zazwyczaj to trudne, by wytłumaczyć osobie obsesyjno-kompulsywnej, że problem nie dotyczy sfery religijnej. Nadmierne wymagania, które sobie stawia taka osoba, a zarazem brak tolerancji wobec niepewności w połączeniu z karzącym obrazem Boga skutkuje objawami psychicznymi. Dla mądrego kierownika duchowego konieczna będzie wiedza o skrupułach i nerwicy natręctw. Np. wiedza o tym, że im więcej się wyjaśnia i tłumaczy, tym gorzej – efekt jest odwrotny. Dlaczego? Powtórzę, bo problem związany jest z patologią emocji, a nie myśli. Emocje oddziałują na myśli i powodują konflikt. W wielu przypadkach konieczna będzie specjalistyczna pomoc psychologiczna, a nawet farmakologiczna w postaci leków.
Wiele osób wierzących boi się, że specjalista będzie ich odciągał od Pana Boga. Czy faktycznie istnieje takie ryzyko?
Tak, u wielu osób pojawia się taka obawa, że psycholog będzie ingerował w ich system wartości, zmieniał go, naginał. W kodeksie zawodu psychologa czy w kodeksach psychoterapeutów jest bardzo wyraźnie zaznaczone, że specjalista ma obowiązek respektować system wartości tego, kto do niego przychodzi. W związku z tym kompetentny psycholog nie może naruszać delikatnej sfery duchowej.
Proces zmiany, na przykład modyfikacja przekonań, które były wdrukowane w dzieciństwie, to długoterminowa praca, wymagająca cierpliwości oraz świadomości, to nie automat.
To, że ktoś zbyt często w nieuporządkowany sposób korzysta ze spowiedzi, np. ze względu na swoją neurozę, nie uprawnia psychologa do powiedzenia: „Kiedy pan z tym w końcu skończy?”. Kompetentny psycholog powinien znać podstawowe kryteria zdrowej religijności. Jeżeli zna się tylko na chorej religijności, to może nieumyślnie, jako alternatywę, proponować porzucenie życia religijnego – to jednak będzie błędem w sztuce.
Czy przychodzi do niego katolik, czy muzułmanin, wyznawca judaizmu albo ateista, terapeuta powinien uwzględnić system wartości pacjenta. Mam świadomość, że nie ma psychologa całkowicie neutralnego światopoglądowo, gdzieś tam zawsze w tle jest jego osobista wizja świata i człowieka, określona antropologia, czy sprowadza człowieka do świata materialnego i procesów psychicznych, czy patrzy na niego w obrębie tajemnicy, uznając, że są też czynniki, na które nie ma wpływu. Ja jestem w sytuacji dość specyficznej jako psycholog i ksiądz. Nie ukrywam, faktu, że jestem duchownym, co ma swoje plusy i minusy – plusy, bo klienci/pacjenci na wejściu wiedzą, jaki jest mój system wartości, minusem bywa magiczne podejście do sprawy, np. do zmiany terapeutycznej, do procesu terapeutycznego.
Co to znaczy?
Niektórzy myślą: „skoro pracuje ze mną ksiądz, który jest wykształcony psychologicznie, a do tego jest wzmocniony łaską sakramentu święceń, to może pójdzie szybciej”. Oczywiście zwykle ludzie nie mówią tego wprost, ale między wierszami wybrzmiewa takie myślenie. Czasem ktoś mówi: „już szukałem w wielu miejscach i tylko ksiądz psycholog może pomóc”. Wówczas trzeba cierpliwie tłumaczyć, że proces zmiany, na przykład modyfikacja przekonań, które były wdrukowane w dzieciństwie, to długoterminowa praca, wymagająca cierpliwości oraz świadomości, że to nie automat.
Czy katolik powinien szukać psychologa, który deklaruje się jako osoba wierząca?
Nie ma takiej konieczności, bo jeśli chodzi o pomoc psychologiczną i psychoterapię, to często nie mamy nawet jak sprawdzić światopoglądu specjalisty. Dla wielu osób bywa sprzyjające, jeśli terapeuta również jest osobą wierzącą, wówczas nie trzeba pewnych rzeczy tłumaczyć, na przykład szczegółowo opisywać, na czym polegają konkretne praktyki religijne. Powtórzę jednak: jeśli terapeuta jest profesjonalny, to zajmie się tym, co należy do zakresu jego kompetencji. Nie będzie ingerował w przestrzeń religijną. Wspomniany wcześniej przykład nerwicy natręctw pokazuje jednak, że czasem ingerencja w sferę religijną jest konieczna. Mnie jako psychologowi i księdzu jednocześnie, w takich sytuacjach jest łatwiej. Nie chcę sprawić, żeby pacjent porzucił życie religijne, ale chcę je ewentualnie skorygować, by religijność była przeżywana w sposób zdrowy. Dla niektórych zdanie: „Zbyt częsta spowiedź panu nie sprzyja”, wypowiedziane przez wierzącego psychologa, brzmi bardziej przyjaźnie, bo wiedzą, że nie wynika z ukrytego myślenia w stylu „te wasze praktyki są bez sensu, na co to komu”. Kiedy to samo zdanie mówi psycholog sceptycznie nastawiony do religijności, brzmi bardziej oceniająco i zagrażająco.
Oczywiście, w Jezusie jest uzdrowienie i zbawienie! Jednak to nie oznacza, że działa tylko drogą nadzwyczajną, np. poprzez cuda. Wizyta u lekarza czy psychologa może być częścią współpracy z łaską!
I stąd bierze się potem mylne przekonanie, że specjalista odciąga mnie od Pana Boga… A czy poza lękiem o ingerencję terapeuty w moją wiarę, są jeszcze jakieś inne powody, przez które osobom wierzącym trudniej jest poprosić o pomoc psychologa?
W niektórych środowiskach religijnych zarówno tzw. tradycjonalistycznych, jak i związanych z ruchami odnowy Kościoła czy charyzmatycznymi, pojawia się myślenie: „tylko Jezus może mnie uzdrowić”. Powtarzam wtedy delikatnie – oczywiście, w Jezusie jest uzdrowienie i zbawienie! Jednak to nie oznacza, że działa tylko drogą nadzwyczajną, np. poprzez cuda. Wizyta u lekarza czy psychologa może być częścią współpracy z łaską! Przecież Bóg działa przez człowieka – przyjaciela, lekarza, a nawet przypadkowo spotkaną osobę. Nieraz trafiam na nieco naiwne myślenie o uzdrowieniu ze zranień psychicznych, rozumianych jako uzdrowienie wewnętrzne. Ktoś wziął udział w modlitwie, podczas której powierzył Bogu trudną sprawę z przeszłości, zapłakał nad tym, wyrzucił z siebie i stwierdził, że sprawa jest zawierzona, przebaczona, a zatem zamknięta. Zwykle tak to nie działa. Wierzę w Boże działanie i uzdrowienie, ale zazwyczaj jest to proces, który wymaga dłuższego czasu. Poza tym uzdrowienie wewnętrzne, czyli zmiana nastawienia do krzywdy, która miała miejsce, nie jest tym samym, co wyleczenie, rozumiane jako ustanie skutków krzywdy – np. zmniejszenie lęków, większa wolność wewnętrzna czy otwartość w relacjach.
Ks. dr Krzysztof Matuszewski – Ksiądz Archidiecezji Katowickiej, dr teologii duchowości, psycholog, psychoterapeuta, kierownik „Przystani” – Archidiecezjalnej Poradni Psychologicznej. W 2018 roku ukończył całościowe szkolenie na Studium Psychoterapii Integratywnej prowadzonej przez Stowarzyszenie Psychologów Chrześcijańskich w Warszawie.