Nasze projekty
Fot. sternamilosc/Instagram

„Niepełnosprawność Józia nie zrobiła ze mnie niepełnosprawnego ojca”. Konrad Grzybowski o ojcostwie

"Ojcostwo, które planowałem, nijak się ma do ojcostwa, które dziś jest moim udziałem. I nie chodzi tylko o to, że nie spodziewałem się ciągłej rehabilitacji Józia i tego, że będzie się poruszał na wózku. Czasem próbujemy wtłoczyć dzieci w swoje ramy relacji i planów. A tymczasem ojcostwo to droga, na której zmiany myślenia i działania są czymś oczywisty" - mówi Konrad Grzybowski dla portalu Siewca.pl

Reklama


Iga i Konrad Grzybowscy są małżeństwem z 8-letnim stażem, rodzicami czwórki dzieci. Dwójka ich najstarszych dzieci zmaga się z rdzeniowym zanikiem mięśni (SMA). Poznali się w Ruchu Czystych Serc, a dziś sami podejmują posługę ewangelizacyjną, prowadząc Fundację Ster na Miłość. Spotykają się z młodymi w szkołach i na uczelniach, posługują na rekolekcjach, prowadzą spotkania i kursy dla narzeczonych, małżonków i rodziców.

Na portalu Siewca.pl, Konrad Grzybowski podzielił się swoją drogą ojcostwa. Wiedziałem, że ojcostwo to powołanie, które jest darem i wielkim przywilejem, ale także ogromnym wyzwaniem. Bardzo długo przygotowywałem się do niego jeszcze przed ślubem. Odkrywałem swoją tożsamość mężczyzny, przyglądałem się relacji z moim ojcem, formowałem się we wspólnocie mężczyzn. Wiedziałem, że nie będę mógł być dobrym tatą, jeśli najpierw nie będę dojrzałym mężczyzną. Ten proces oczywiście cały czas trwa.

CZYTAJ: „Czerpiemy ogromną radość z tego, co mamy i widzimy w tym wielką wartość”. Historia rodziny Grzybowskich

Reklama

„Chciałem być bardzo dobrze przygotowany”

Moment, w którym dowiedzieliśmy się, że nasze pierwsze dziecko to chłopiec, spowodował, że pękałem z dumy. Choć do porodu było jeszcze kilka miesięcy, w głowie układałem już plan na wychowanie, na męskie inicjacje. Wyjścia w góry, spanie pod namiotami, różnorakie wyprawy. Jako przyszły ojciec bardzo chciałem nadać tożsamość mojemu synowi. Można powiedzieć, że wszystko miałem rozpisane i zaplanowane. Chciałem być bardzo dobrze przygotowany – opowiada.

Reklama

Pierwsze miesiące życia Józia minęły na nauce noszenia, przewijania, mycia. Pierwsze męskie spacery, wygłupy na dywanie, wspólne odkrywanie otaczającego go świata. Nadszedł dzień, w którym Józio zrobił kilka pierwszych kroków. „No w końcu” – pomyślałem. Nareszcie będziemy mogli wdrożyć piłkę nożną, zaraz potem hulajnogę, a może niedługo rower. Powoli zacząłem pakować plecak w góry.

Zamiast roweru – wózeczek inwalidzki

Jednak rzeczywistość okazała się zupełnie inna od planów. Okazało się jednak, że z powodu choroby genetycznej Józio nie będzie w stanie rozwinąć umiejętności chodzenia. Bardzo szybko objawy dały o sobie znać i Józio słabł. Okazało się, że zamiast roweru, czeka na niego wózeczek inwalidzki.

Nie ukrywam, że to był jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Tysiące pytań kierowanych do Boga, z których większość zaczynała się od „Dlaczego..?”. Nie byłem przygotowany na taki obrót spraw. Nie tak wyobrażałem sobie moje ojcostwo…

Reklama

ZOBACZ: Jak poznać, czy to ta jedyna, ten jedyny? „Rozmawiajcie jak najwięcej”

„Nosiłem w sobie wizję ojcostwa, w którą chciałem wpasować mojego synka”

Zdałem sobie sprawę, że nosiłem w sobie wizję ojcostwa, w którą chciałem wpasować mojego synka. Wszystko miałem zaplanowane, oprócz jednego – choroby mojego Józia. Wtedy mnie olśniło. Zamiast wciskać na siłę synka w mój plan ojcostwa, zacząłem się zastanawiać, jak mogę moje ojcostwo dopasować do mojego synka.

Jak podkreśla Konrad Grzybowski trudna sytuacja, w której znaleźli się jako rodzina nie spowodowało większego kryzysu – wręcz przeciwnie. Niepełnosprawność Józia nie zrobiła ze mnie niepełnosprawnego ojca. Wręcz przeciwnie – zacząłem się rozwijać i jeszcze bardziej dojrzewać.

CZYTAJ: „Ma krótkie rączki ale wielkiego ducha!”. Poznaj wyjątkową historię Nathana

„Uczę Józia, że męstwo to mierzenie się z trudnościami”

Podkreśla, że oczywiście w ich życiu są trudne momenty – Józio wymaga stałej rehabilitacji i wciąż marzy o karierze piłkarza. Czasem słyszę od niego niełatwe pytania, czy będzie mógł kiedyś chodzić, dlaczego jest chory. Jego największe marzenie to zostać piłkarzem, więc zastanawia się, czy jak dorośnie, to będzie mógł zagrać jeszcze w jednej drużynie z Lewandowskim lub w klubie z Mbappe.

Wtedy stara się pokazywać swojemu synowi różne alternatywy. Staram się mu pokazywać, że jego szczęście czy spełnienie w życiu nie zależą od zdrowych nóg. Fizycznie możemy być całkowicie zdrowi, a cierpieć duchowo czy emocjonalnie. Bardzo często ograniczenia są w naszych głowach.

Uczę go, że męstwo to mierzenie się z trudnościami. Powtarzam mu, że w niego wierzę, że jest cudownym chłopcem, który codziennie wykonuje wspaniałą pracę w czasie rehabilitacji. Kocham go po prostu, takim jakim jest. Jestem z niego dumny, bo jest moim synem.

siewca.pl, zś/Stacja7

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę