Nasze projekty
fot. Jarosław Roland Kruk / Wikipedia

Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Człowiek samotny

“Był krytykowany i oceniany, czasami bezwzględnie i niesprawiedliwie. Wszystko to niósł w istocie samotnie” - ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego wspomina Danuta Skóra, wieloletnia dyrektor Wydawnictwa Znak.

Reklama

Umarł ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Media przypominają jego osobę, rozmawiamy o nim, wspominamy. Pojawiają się określenia: odważny, prawy, spójny w swoich wyborach, niepokorny, kochający swoich podopiecznych, pracowity, skromny, ufający Bogu i wierny swemu powołaniu.

Spotkanie takiego człowieka w swoim życiu to przywilej i dar losu. Ludzie do niego lgnęli. Niepełnosprawni z Radwanowic i innych schronisk, tychże schronisk pracownicy, wierni Kościoła katolickiego i obrządku ormiańskiego, osoby publiczne, dziennikarze, solidarnościowi i przedsolidarnościowi opozycjoniści.

Ale był w nim rys samotnika, kogoś kto samodzielnie musi podjąć decyzję i samodzielnie ponieść za nią odpowiedzialność. Prawda, o którą walczył, była niejednokrotnie ciężkim brzemieniem i nieprostym wyborem. We wspomnieniach widzę tego mocarza walki o prawdę lustracyjną czy wołyńską, walki o materialny byt i godność jego niepełnosprawnych przyjaciół. Dwa wspomnienia są szczególnie mocne.

Reklama

ZOBACZ TEŻ: Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Biografia wyjątkowa

„Był herosem pracowitości”

Odwiedziłam księdza Tadeusza w Radwanowicach w drugiej połowie 2020 roku. Opowiadał mi wtedy o bolesnym zmaganiu się z rozpoznawaniem granicy między ochroną podopiecznych przed zarażeniem covidem a strachem podopiecznych, którym nie sposób było wytłumaczyć dlaczego opiekunowie zamienili się w „pomarańczowych ludzików”. To był strach o życie i zdrowie tak podopiecznych jak i pracowników. Nie można było zamknąć ośrodków, bo ci ludzie nie mieli gdzie pójść, nie można było ich pozostawić bez opieki. Opiekunowie zaś nie mogli na stałe zamieszkać w ośrodku, bo były to osoby posiadające rodziny. Codzienne ryzyko i codzienny stres i samotność wynikająca z konieczności podjęcia wielu decyzji i podjęcia za nie odpowiedzialności.

Przypomniało mi się wtedy, że już kiedyś widziałam tę samotność w oczach ks. Tadeusza. Był rok 2006, jesienne popołudnie w moim pokoju w wydawnictwie Znak. Rozmawiamy o książce „Księża wobec bezpieki”, którą ks. Tadeusz przygotowuje do wydania. Na dole czekają dziennikarze, którzy chcą, by ks. Tadeusz odniósł się do wypowiedzi ks. kardynała Dziwisza. Ks. Kardynał już kilka razy publicznie wypowiadał się w sprawie. Czasami zgadzał się na wydanie książki, czasami był przeciw. Książka właściwie jest na ukończeniu, a kard. Dziwisz żąda, by jej nie wydawać. Ks. Tadeusz, który wcześniej osobiście rozmawiał z kardynałem, jest zaskoczony i bardzo to przeżywa. Jest przekonany, że opisanie postaw księży, którzy się uwikłali we współpracę z bezpieką, jest oczyszczające dla Kościoła, tym bardziej, że w książce będą też przykłady tych, którzy współpracy się oparli. Mówi o prawdzie, która wyzwala, ale też o powinnościach kapłana wobec biskupa. Na jego twarzy widzę zmaganie się i samotność.

Reklama

PRZECZYTAJ TEŻ: Bp Muskus wspomina ks. Isakowicza-Zaleskiego. „Już nigdy nie usłyszymy jego głosu”

Pan Bóg obdarzył ks. Tadeusza wieloma zdolnościami i on te talenty pomnożył. Był herosem pracowitości, aktywności w podejmowaniu trudnych dzieł, które z zaangażowaniem i wytrwałością prowadził.

Był też krytykowany i oceniany, czasami bezwzględnie i niesprawiedliwie. Wszystko to niósł w istocie samotnie.

Jestem Panu Bogu wdzięczna, że mogłam Tadeusza poznać i trochę z nim pracować.

Ufam, że Jezus Miłosierny przyjmie go i wynagrodzi.

A nam będzie go bardzo brakowało.

Reklama

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę