Chłopiec z Listy Schindlera. Jak “Mały Leyson” ocalał z obozu Płaszów
Miał zaledwie 13 lat, kiedy zaczął pracować fabryce Oskara Schindlera. Był tak mały, że aby dostać kontrolerów maszyn, musiał stawać na drewnianej skrzynce. Choć był jeszcze dzieckiem, pracował na 12-godzinnej nocnej zmianie. Kim był „Mały Leyson”? Jak to możliwe, że nazwisko tak młodego Leona trafiło na listę Schindlera?
Leon Leyson urodził się w wielopokoleniowej rodzinie żydowskiej w polskiej wsi – Narewce, jako najmłodsze z piątki dzieci państwa Leysonów. Jego spokojne dzieciństwo przerwała okrutna II wojna światowa, która rozpoczęła się, gdy ten miał zaledwie 10 lat. Jako 13-latek, trafił z rodziną do obozu koncentracyjnego KL Plaszow, znajdującego się w Krakowie. Niemcy rozpoczęły bestialską operację zwaną “ostatecznym rozwiązaniem kwestii żydowskiej”. Po likwidacji krakowskiego getta, Żydzi stanęli w centrum obozowego piekła. Wśród nich był przerażony, niski i wychudzony Leon Leyson.
Jak relacjonował później, w momencie przekroczenia bramy obozowej poczuł, że to koniec jego drogi. Miejsce przepełnione było przeraźliwymi krzykami ludzkimi oraz nieznośnym ujadaniem psów. Obóz przepełniało bestialstwo SS-manów, którzy bez żadnych ogródek znęcali się nad więźniami.
Czytaj także >>> Jako 7-latek przeżył Rzeź Woli. „To były 3 godziny umierania”. Niezwykłe świadectwo ks. Kicmana
Obozowa fabryka szczotek
Leona Leysona zaciągnięto do pracy w fabryce szczotek do włosów. Drewno wykorzystywane do produkcji było twarde i trudno się na nim pracowało. Nie lada wyzwaniem zatem było prawidłowe zmontowanie. Pewnego dnia do chłopca podszedł oficer SS. Z pogardą powiedział, że jak tylko zobaczy krzywo zmontowaną szczotkę, bez wahania strzeli mu w głowę. Mały Leon jednak był tak bardzo zaangażowany w pracę, że na jego szczęście nie zarejestrował słów SS-mana. Dopiero po zakończeniu zmiany, leżąc na pryczy dotarło do niego, że otarł się o śmierć. Powiedział, że trząsł się z przerażenia całą noc.
Przeczytaj również
Drewniana skrzynka
Ojciec i brat Leona pracowali w fabryce Schindlera. Praca tam była wybawieniem od nieznośnej obozowej rzeczywistości. Pracowników traktowano z godnością i szacunkiem. Na prośbę ojca, Oskar Schindler umieścił na liście swoich pracowników Leona i jego matkę. Wszystko dobrze się układało do momentu, gdy okazało się, że ktoś skreślił nazwisko chłopca. Dla trzynastolatka oznaczało to pozostanie w obozie.
W dzień wydzielenia pracowników na podstawie listy do fabryki, Leon chciał pożegnać się z matką, więc stanął w kolejce. Postanowił spróbować szczęścia i podszedł do koordynującego całą akcją SS-mana. W swojej dziecinnej naiwności powiedział, że ktoś skreślił jego nazwisko z listy i zaczął opowiadać o pracującej w fabryce swojej rodzinie. Ku jego zaskoczeniu, przerażający SS-man wskazał mu ręką gdzie ma pójść i Leon cudem opuścił teren obozu. Trafił do fabryki Schindlera i tam pracował na 12-godzinnych nocnych zmianach. Był tak mały, że aby dostać kontrolerów maszyn, musiał stawać na drewnianej skrzynce.
Po latach wspominał Schindlera jako człowieka, który troszczył się o swoich pracowników, mimo to, że w świetle ówczesnego prawa, Żydzi nie mogli być po ludzku traktowani. Podkreślał, że dla właściciela fabryki najważniejszą wartością było ludzkie życie, dlatego starał się z całego serca wyrwać z nazistowskiego piekła jak największą liczbę osób. Schindler nazywał chłopca „Małym Leysonem”. Troszczył się o niego na każdym etapie pracy. Leon Leyson, jak wiele innych pracowników fabryki zawdzięczają Oskarowi Schindlerowi życie.
PRZECZYTAJ>>> „Moim marzeniem jest, aby pamięć stała się ostrzeżeniem dla świata”. Historia Ireny Sendlerowej
Piekło w obozie KL Plaszow
Katorżnicza praca, przemoc, wszechobecna śmierć to codzienna, obozowa rzeczywistość. Niemcy utworzyli obóz koncentracyjny KL Plaszow w 1943 roku na terenie dwóch krakowskich żydowskich cmentarzy. Przyjmuje się, że przez cały czas jego istnienia, w sumie więziono tam 35 tysięcy osób. W miejscach egzekucji: C-dołek i H-górka zginęło przeszło 8 tysięcy ludzi.
W 1943 roku na terenie obozu Niemcy stworzyli zbiorową mogiłę, w której pochowano ponad 2 tysiące ofiar z likwidacji getta krakowskiego. W ciągu roku, w tym samym miejscu odbywały się masowe egzekucje, przez co szacuje się, że łącznie zostało tam pochowanych około 3 tysięcy osób.
Do jednych z najbardziej przerażających wydarzeń w obozie należy ekshumacja i zbezczeszczenie zwłok, które znajdowały się w zbiorowej mogile. W 1944 roku Niemcy obawiając się nakrycia ich bestialstwa, tuż po tym jak świat dowiedział się o radzieckiej zbrodni katyńskiej, zdecydowali się na nieludzkie działanie. Oficerowie SS wydali rozkaz na wykopanie i spalenie zwłok, żeby zatrzeć ślady zbrodni. Zajęli się tym żydowscy więźniowie. Podczas tych wydarzeń ciała ofiar zostały sprofanowane. Wyrwane złote zęby przetopiono, a prochy rozsypano po całym terenie obozu.
Aleksandra Pawlikowska/Stacja7