“Mój ojciec miał 16 lat, kiedy zabrano mu życie”. Karolina Korwin-Piotrowska o swoim ojcu, który walczył w Powstaniu Warszawskim
Stawiamy im pomniki, organizujemy marsze ku ich pamięci, kładziemy kwiaty, zapalamy znicze. Ale czy kiedykolwiek zastanawialiśmy się, jak się czuje człowiek, który idzie ulicą po zaschniętej krwi? Jak się czuje człowiek, który musi zabić drugiego w swojej obronie? Jak się czuje człowiek, który nie wie, czy dożyje jutra?
Karolina Korwin – Piotrowska – dziennikarka, pisarka, osobowość medialna, córka Stanisław Sommera “Makiny” w wywiadzie z Karoliną Sulej opowiedziała o swoim ojcu, który walczył w Powstaniu Warszawskim. Seria wywiadów z potomkami powstańców jest zrealizowana przez Muzeum Powstania Warszawskiego.
ZOBACZ>>> Ślady Powstania Warszawskiego, które pozostały do dziś
Karolina Korwin-Piotrowska o swoim ojcu, który walczył w Powstaniu Warszawskim
Stanisław Sommer był człowiekiem niesamowicie emocjonalnym, znał wiele języków, dobrze się uczył. Uprawiał sporty. Wygadany, elegancki, przystojny,wysoki a także szczupły, a nawet chudy chłopiec, mężczyzna. Kiedy wybuchła wojna miał 16 lat.
Przedwojenny sznyt, elegancki. To jest wszystko to, co kojarzy nam się z przedwojenną elegancją, z przedwojenną inteligenją, z zasadami i normami. Widzimy to też na zdjęciach w Muzeum Powstania. Oczy tych ludzi mają jakąś myśl. Ich rysy są namalowane delikatną kreską. Mój ojciec dokładnie taki był.
Kiedy zaczęła się wojna, trafił do lasu i chwycił za broń. Dołączył do 27 Dywizji Armii Krajowej i przybrał pseudonim “Makina”. W 1944 r., kiedy wybuchło Powstanie Warszawskie, został żołnierzem batalionu “Czata 49”.
Przeczytaj również
Jak się czujesz, kiedy ktoś odebrał ci życie?
Szesnastoletni chłopiec ma w głowie dziewczyny, zabawy, nastoletnie życie. Tymczasem, kiedy wybuchła II wojna światowa tym wszystkim młodzieńcom, odebrano część życia. Nie tylko tym, którzy walczyli w Armii Krajowej, ale wszystkim tym, którzy stracili swoich bliskich, którzy bali się o każdy kolejny dzień, którym zabrano cały świat.
Oni 6 lat żyli w stanie niepewności. Mojemu ojcu ktoś zabrał wtedy życie. On się do tej sytuacji dostosował – był mistrzem w tej dziedzinie. Jak to jest, kiedy świat szesnastoletniego chłopaka legł w gruzach? Co czuł, kiedy każdego dnia zastanawiał się, czy będzie żyć za 15 minut?
PRZECZYTAJ>>> Godzina “W”. Godzina wiary
Jak to jest zabić?
Bohaterstwo nie wymagało tylko postawy godnej bohatera – mogę umrzeć za ojczyznę. Wojenne bohaterstwo to była walka na śmierć i życie – twoje lub twojego wroga. Zwycięstwo i porażka było przelane hektolitrami krwi żołnierzy i cywilów. Widok krwi i możliwość pociągnięcia za spust, gdzie w mgnieniu oka, można odebrać życie drugiej osoby to emocje, których nie da się wyrazić inaczej, jak tylko przez porównanie.
Raz zadałam mu jedno pytanie. “Jak to jest zabić człowieka?” On spokojnie, kamienna twarz: “Porównałbym to do trzasku migawki w aparacie. Też nastawiasz ostrość”. Ja wtedy zmieniłam temat. Dziś strzelamy fotografie. Bezmyślnie robimy zdjęcia. Kiedyś dla kogoś to znaczyło zabić człowieka. Nie miałam słów, aby mu na to odpowiedzieć i bardzo tego żałuję.
“Musisz sobie radzić”
Pokolenie Kolumbów to przede wszystkim wspomnienia, najtrudniejsze, jakie dotąd mógł w swojej pamięci przechowywać człowiek. Tak też było w przypadku “Makiny”, który do ostatnich dni przeżywał wewnątrz siebie traumę wojny. Ta trauma nie zatrzymała się jednak na nim samym, została przekazywana dalej, następnym pokoleniom.
Kiedy byłam dzieckiem i przychodziłam do niego mając problem zawsze słyszałam “Musisz sobie radzić”. To słowa, które jego pokolenie wbiło sobie do głowy i mieli w sobie w DNa. To było jak uderzenie w żołądek. Ja teraz wiem, po psychoterapii, że prawdopodobnie on powtarzał to sobie całe życie.
Pewnego dnia obudziłam się i zrozumiałam, że nie muszę, nie chcę, nie dam rady. Teraz wiem, że czasami mogę nie dawać rady. Ja nie wiem, czy mój ojciec był kiedyś na terapii. Nie wiem, czy ktoś z powstańcami rozmawiał jak terapeuta i postawił im jedno, proste pytanie: Jak się czułeś/czułaś w momencie, kiedy zabrano ci życie?
Jesteś dzieckiem wojny
Sama myśl o Powstaniu przez osoby, które tego nie doświadczyły wzbudza skrajne emocje: dumę, ale także niepokój i strach. Co więc czuli wszyscy ci, którzy doświadczyli jej na własnym przykładzie? Widzieli rozstrzelane ciała, a może sami niejednokrotnie zabili człowieka? Taka osoba z pewnością chciałaby zamknąć wszystkie te emocje, te wspomnienia głęboko w sercu i nigdy więcej do nich nie wracać, wyprzeć. Ta chęć była silna, jednak jeszcze silniejsza okazywała się trauma, która cicho dawała o sobie znać w codzienności i udzielała się….
Ja kilkanaście lat temu, miałam szczęście, że spotkałam się z jednym wybitnym psychoterapeutą. Spędziliśmy wtedy wiele godzin rozmawiając, a on mi wtedy powiedział “Karolina, ty jesteś dzieckiem wojny”. Urodziłam się kilkanaście lat po wojnie, a on mi powiedział “Ty jesteś dzieckiem wojny”.
Poza bohaterstwem, co pokolenie mojego ojca przekazało kolejnym pokoleniom? Ja jestem dzieckiem wojny. Kiedy zaczęła się pandemia, moja terapeutka powiedziała mi, że ja sobie doskonale poradzę, bo dla mnie wojna jest cały czas. Jestem człowiekiem na kryzys. Ja się uczę żyć w spokoju, na zmniejszonych emocjach. Sytuacja kryzysowa jest dla mnie sytuacją normalną.
„Dla mnie wojna trwa nadal”
Dziś stoimy w obliczu misji, jaką jest podtrzymanie pamięci wszystkich tych, którzy polegli. Ich historii, ich bohaterstwa, a także ich porażek, czy zwycięstw. Znamy daty poszczególnych bitew, ale czy kiedykolwiek faktycznie ktoś zapytał powstańców, ich rodziny o emocje i uczucia?
Łatwo jest budować pomnik, trudniej jest wgrzebać się w psychikę tych ludzi i zastanowić się, dlaczego oni do dziś tak niechętnie o tym mówią.
Znam osobę w moim wieku, która chowa chleb pod poduszką. Nie zdajemy sobie sprawy ze skali traumy, która wciąż w nas jest. Ludzie wojny mieli dzieci, potem wnuki i oni obcując z nimi, słuchając pewnych rzeczy – pewne historie, odruchy przyswoili. I wtedy II wojna światowa się dla ciebie nie skończyła 9 maja 1945 r., tylko mamy 2021 r. a dla mnie wojna trwa nadal.
„Drugiego takiego króla życia nigdy nie spotkałam!”
Wspomnienia II wojny światowej poza traumatycznymi wspomnieniami, które już na zawsze pozostają w pamięci, były także lekcją szczęśliwego życia. Wtedy okazało się, że można z niego czerpać pełnymi garściami tak, jakby jutra miało nie być. Należy je kosztować, smakować i cieszyć się każdym tchnieniem, każdym wschodem słońca i każdą kawą wypitą na Polach Elizejskich.
Drugiego takiego króla życia, to ja w życiu nie spotkałam. Po tym wszystkim co przeszedł, los, wykształcenie dały mu szansę być obywatelem świata. Pieniądze się zarabia po to, żeby je wydać – on tak mówił. To są drobne rzeczy, których nie doceniasz, ale po latach to wraca.
Pojechaliśmy kiedyś do Berlina Zachodniego, na mój pierwszy wyjazd za granicę. Lecieliśmy samolotem, a mój ojciec był największym fanem Bonda. Słuchałam opowieści z nim związanych. Dolecielismy i mój ojciec zaprowadził mnie do kina. To było coś niesamowitego. Restauracje pełne ludzi, kolory, kino, taniec, śpiew.. I on mi wtedy powiedział: Popatrz, tak wygląda życie. Tak musisz żyć.
kw, YouTube.pl/MuzeumPowstaniaWarszawskiego, Stacja7