Nasze projekty
fot. wikimedia commons

5 kroków do świętości, które możemy wyczytać ze sztuki

Czy dzieło sztuki może być instrukcją, która podpowie jak zostać świętym? Czy pędzlem da się wymalować komuś drogę do nieba? Spróbuję udowodnić, że tak. Wystarczy spojrzeć z nieco większą uwagą na dzieła starych mistrzów. Zapraszam na subiektywny przegląd pięciu dzieł, które ukazują niektóre przymioty świętości.

Reklama

1. “Łzy świętego Piotra” – El Greco
czyli zapłacz nad swoim losem

Kiedy św. Piotr trzykrotnie zaparł się Jezusa, „wyszedł na zewnątrz i gorzko zapłakał” (Mt 26,75). Trzykrotna “zdrada” Piotra, często zestawiana jest ze zdradą Judasza. Między tymi dwoma zachowaniami dostrzec można jedną zasadniczą różnicę. Tuż po krytycznym momencie tylko w jednej z nich pojawiły się łzy.

EL Greco, Łzy św. Piotra / wikimedia commons

I właśnie te piotrowe łzy portretuje hiszpański mistrz El Greco. Święty Piotr po swojej zgubie kieruje głowę ku niebu i składając ręce w geście modlitwy, błaga Go o wybaczenie. Jego postawa przepełniona jest żalem, a załzawione oczy stają się znakiem oczyszczenia i zapowiedzią nagrody – “skandalicznej”, nie przystającej do ludzkiej logiki. To Piotrowi bowiem Chrystus powierza klucze królestwa niebieskiego. Zakłada na jego chwiejnych ramionach Swój Kościół, którego bramy piekielne nie przemogą (Mt 16, 18).

Nie ma innej drogi do świętości niż przyznanie się do swojej grzeszności, biedy i słabości. Nie ma innego sposobu niż pogodzenie się z własną zgubną naturą, która bez wsparcia Boga, ciągnąć nas będzie ku samopotępieniu. Rzewnie skapujące łzy mogą stać się nadzieją. Przyznanie się przed sobą samym: “jestem głupcem, zbłądziłem, proszę o wybaczenie” to może być zapowiedź nadejścia nagrody, której nie sposób nam sobie wyobrazić.

Reklama

2. “Niewierny Tomasz” – Caravaggio
czyli przyjdź niegotowy

Wraz z rosnącą popularnością Caravaggia, coraz mocniej wybrzmiewały zarzuty, że artysta dąży jedynie do kontrowersji oraz, że depcząc tradycję, zrywa z obowiązującymi kanonami piękna. Dlaczego? Bo przedstawia apostołów jako… pospolitych dziadów. Gdzie się podziały ich pobożne wizerunki, pełne dostojeństwa i godności? Dlaczego zamiast apostolskich honorowych draperii, widzimy tu podarte łachmany?

Caravaggio, Niewierny Tomasz / wikimedia commons

Może dlatego dokonał tego Caravaggio, by zza grobu powiedzieć nam, że Jezus nie oczekuje naszej autoprezentacji, a do spotkania nie potrzebuje nas “doskonałych”. Jeżeli chcemy być święci to tylko na Jego miarę, a nie swoją.

Często myślimy: “Kościół nie chce mnie takiego”, “jak będę czysty i przestanę prowadzić grzeszne życie to przyjdę do Ciebie, Boże”. Jezus zdaje się wołać z obrazu Caravaggia: “przyjdź teraz, taki jaki jesteś”. Odsłania Swoją szatę i wpycha dłoń niedoskonałego niedowiarka w Swój zraniony bok, mówiąc: “Patrz, tu jest twoje zbawienie”.

Reklama

Bóg nie czeka “aż się ogarniesz”. Bóg mówi: “przyjdź, jaki jesteś”.

3. “Mistyczne zaślubiny św. Franciszka” – Stefano Sassetta
czyli obedrzyj się z wszelkich dóbr

Sassetta, Mistyczne zaślubiny św. Franciszka / wikimedia commons

Franciszek przedstawiony jest tutaj jako biorący ślub z trzema cnotami: Ubóstwa, Posłuszeństwa i Niewinności. Warto jednak spojrzeć na te kobiety w ujęciu lotu (w prawym, górnym rogu). Dwie z nich patrzą w niebiosa, a tylko jedna, odwracając głowę w kierunku Franciszka, pożądliwie na niego zerka – to Pani Bieda, wiecznie za Franciszkiem tęskniąca.

Wielu z nas zbudowało swoją “tożsamość” na dobrach materialnych. I nie chodzi wyłącznie o służenie mamonie czy ocenianie wartości swojej i innych wedle poziomu zamożności. Łatwo jest mi patrzeć na bogaczy i mówić: “przecież ja nie mam tyle co oni”, “prowadzę życie duchowe” lub uspokajać się: “służę Bogu, a nie mamonie”.

Reklama

Są jednak dobra materialne, które wcale nie są drogocenne, ale to na nich budujemy swoją wartość. Może to być kolekcja płyt lub książek, praca, dorobek naukowy, wiedza (także o malarstwie) czy jakikolwiek inny przejaw naszej materialnej działalności. Na tym wszystkim możemy zbudować swoją tożsamość i zapomnieć o Istocie.

Dlatego Bóg wzywa nas byśmy porzucili wszystko co mamy (Mk 10, 21). Robi to po to, byśmy nie zapominali o jedynym Źródle naszej tożsamości, którym jest On sam. Nie chodzi tu o to, by stwierdzić, że płyty, książki i moje “materialne ja” jest czymś złym. Świętość to jednak życie w perspektywie dziecka Boga, a nie w odbiciu jakichkolwiek dóbr tego świata. Na “Sądzie ostatecznym” Hansa Memlinga do niebios wchodzimy nago, ogołoceni z wszystkiego. Tak na nas patrzy Bóg.

4. “Św. Józef w warsztacie” – Robert Campin
czyli zastaw pułapkę na szatana

Obraz ten to prawe skrzydło tryptyku ołtarzowego ze środkową sceną Zwiastowania. Chciałbym za Waldemarem Łysiakiem, który opisał poniższą historię w “Malarstwie Białego Człowieka”, zwrócić uwagę na jednak detal, zupełnie na początku niedostrzegalny. Spójrzmy na dziwny przedmiot, który znajduje się na stole, obok Świętego Józefa.

Robert Campin, fragment Tryptyku de Mérode: św. Józef w warsztacie / wikimedia commons

Historykom sztuki zajęło wiele lat, by dojść do tego czym jest ten element. Meyer Schapiro (amerykański znawca średniowiecza) stanął na stanowisku, że to pułapka na myszy. Spór trwał latami i by przeciąć spekulacje, zrobiono pewien eksperyment. Wykonano pułapkę wedle wzoru przedstawionego na obrazie i już pierwszej nocy, przedmiot ten, wyłapał nieszczęsną ofiarę: mysz.

Ta z pozoru błaha wojna o detal, doprowadziła historyków do głębokich wniosków teologicznych. Schapiro twierdził, że Campino celowo posłużył się tym elementem, by opowiedzieć o “pułapce na diabła”. To pułapką miała być centralna część ołtarza – Zwiastowanie. Zdaje się to potwierdzać św. Augustyn, który scenę z Maryją i archaniołem Gabrielem, nazwał właśnie pułapką, jaką Bóg zastawił na diabła.

Któż mógł bowiem się spodziewać, że żona ubogiego Józefa narodzi Zbawiciela? Maryjne “fiat”, które dopełniło plan Boga, jest punktem odniesienia dla każdego, który dąży do świętości. Droga do doskonałości to przecież też krzyż i walka duchowa, a na niej nie da się obyć bez doskonale i misternie zaplanowanych przez Boga pułapek. Warto zatem prosić Maryję o zbliżenie się do Boga.

Robert Campin, Tryptyk de Mérode / wikimedia commons

5. “Męczeństwo świętego Sebastiana” – Andrea Mantegna
czyli uwierz, że już wygrałeś

Święty Sebastian, za wyznawanie wiary, został przywiązany do słupa i przeszyty strzałami. Legenda głosi, że miał wówczas nie zginąć.

Andrea Mantegna maluje Sebastiana jak postać pomnikową, twardą, z twarzą cierpiąca, acz zwrócona ku niebu, która zdaje się rozpamiętywać dzieło Chrystusa, który śmierć przecież zwyciężył.

Andrea Mantegna, Święty Sebastian / wikimedia commons

Święty Sebastian jest tu figurą Zmartwychwstałego, dla którego każda rzeczywistość, która w nas umarła: nadzieja, sens życia czy miłość, tak naprawdę nie zginęła w wiecznej perspektywie. Szatan poniósł klęskę.

Ile jest w nas, współczesnych katolikach, skłonności do celebrowania lęku, strachu, czy budowania atmosfery zagrożenia i niebezpieczeństwa. To oczywiście jest ludzkie, bo przecież, spisane na kartach Biblii: “Panie, ratuj, giniemy!” (Mt 8, 25).

Ale jeżeli wierzysz w Niego, nie zginiesz. Brakuje nam wiary – mówi Chrystus (Mt 8, 26). Jakże często zapominamy, że Jezus jest z nami “jest z nami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Oto postawa świętego: wobec prześladowań, obaw, lęków nie iść drogą strachu! Trzeba nam zachować w wiarę w zwycięstwo, które przecież już się dokonało. Bo jeżeli wierzymy w Niego prawdziwie, to tak jak św. Sebastian, nie zginiemy.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę