Nasze projekty
Reklama
Fot. Luis Ángel Espinosa, LC/Cathopic

Dlaczego chodzimy?

Dziecko zapytało kiedyś ojca: Tato, dlaczego ci ludzie na rynku tak chodzą i chodzą za księdzem w Boże Ciało? Ojciec przyznał, że nie wiedział co odpowiedzieć. Kilka lat później przestał „chodzić”.

Gdyby ktoś zupełnie niewtajemniczony zapytał o procesję Bożego Ciała, to co mu powiemy? Monstrancja, ukryty w niej biały opłatek, ksiądz w uroczystych szatach, pięknie haftowany baldachim, odświętnie odziany tłum, dziewczynki w białych sukniach sypią płatki róż, wszyscy idą ulicami od ołtarza do ołtarza, a tych ołtarzy jest cztery. Wszyscy to widzą. Ale żeby to wszystko wyjaśnić, konieczna jest choćby krótka opowieść o Jezusie, który był Bogiem i który, żeby odkupić ludzkie grzechy i stworzyć ludziom szansę powrotu do utraconej harmonii, zginął straszną śmiercią niewolnika na krzyżu, ale wcześniej zebrał swych uczniów i ofiarował im pamiątkę, wyprzedzając to, co się niebawem stanie – Swoje Ciało i Krew. Polecił im celebrowanie tej pamiątki i ustanowił Dwunastu, przyjął kielich cierpienia od Ojca, przeszedł męczarnię i odrzucenie, zmarł na krzyżu i po złożeniu do grobu trzeciego dnia zmartwychwstał.

ZOBACZ: Ołtarze na Boże Ciało. Dlaczego są cztery?

Tyle można powiedzieć o powodach i korzeniach tego święta. Dorzucić rys historyczny, wspomnieć o św. Juliannie i jej objawieniach, o tym, że jej intuicję podjęli uczeni teologowie, w diecezji Liege po raz pierwszy obchodzono to święto, a w Polsce od XIV wieku. I że świętowanie w ciągu wieków wytworzyło specyficzne rytuały i zwyczaje, że było też ukrytą polemiką z heretykami, którzy kwestionowali prawdę o realnej obecności Chrystusa w Eucharystii, ale że jest w nim posmak tryumfu, ale nade wszystko – jest publicznym świadectwem wiary, która tkwi w głębi serca „chodzących”. Tak naprawdę każde święto kościelne zawiera w sobie historię Wcielenia, życia ziemskiego, śmierci i chwalebnego Zmartwychwstania Jezusa z Nazaretu, ale to różni się od innych zasadniczo – wszystkie celebrowane są w murach świątyni, co najwyżej na jej dziedzińcu, a tu wychodzi się na ulice i place, wyłącza ruch, służby porządkowe się włączają… Dlaczego?

Reklama

Z powodu wiary w Obecność. Z tego, że to nie biały opłatek, a Osoba. Z tego bierze się wszystko. A w uczestnikach od wieków odbija się pogłos wszystkich spotkań z Jezusem, gdy Ten chodził po ziemi i które skwapliwie odnotowują Ewangeliści. Gdy raz się Go spotka, zmienia się wszystko, zostawia biznes i doczesne sprawy, idzie za Nim, bo inaczej nie można, życie utraciłoby smak i w sumie nie ma gdzie iść i choć to krok ryzykowny i niepewny, zmieniają się wszystkie trajektorie, a człowiek traci kontrolę. Ale to nie wszystko. Gdy się Go spotka, nie można tego skarbu zachować dla siebie, to spotkanie jest szczęściem, które rozsadza od środka i każe mówić napotkanym ludziom „Spotkaliśmy Pana”, „On jest Mesjaszem”, „jest Emmanuelem, Bogiem z nami”.

Z powodu wiary wychodzimy i odbywamy tę niezrozumiałą dla postronnych, a tak pełną znaczeń wędrówkę. I dopóki wiara będzie w nas, będzie nas do tego mobilizować.

PRZECZYTAJ: Zróbcie Mu miejsce

Reklama

A po Jego śmierci nie przestaje zadziwiać kolejnych wyznawców, tak że nie wystarczy im świątynia, trzeba z tym wyjść, podzielić się radością, zachwytem i dumą. Z wiary idzie się na tę procesję. Z wdzięczności i nieustającego zdumienia, że jest tak blisko i że wciąż przybywa – Święty nad Świętymi, Pan i Stwórca świata, choć ukryty i bezbronny w ludzkich rękach.

Z powodu wiary wychodzimy i odbywamy tę niezrozumiałą dla postronnych, a tak pełną znaczeń wędrówkę. I dopóki wiara będzie w nas, będzie nas do tego mobilizować.  

Ta demonstracja może ustać tylko z dwóch powodów. Ponieważ władze tego świata jej zabronią i dzieje totalitaryzmów pokazują, że zazdrośni o całkowite panowania Boga, pragnący zająć Jego miejsce, będą próbować zepchnąć ją w sferę prywatną. Tak działo się we wszystkich krajach, w których ludzie są zniewoleni – procesje znikają, bo są zakazane, rozpoczyna się czas prześladowań i katakumbowych wyznawców.

Reklama

PRZECZYTAJ: Święto, którego brakowało samemu Chrystusowi

Wbrew temu, co się może wydawać, nie jest to najgorszy scenariusz. Jest powód znacznie gorszy, najgorszy. Ten wariant ma miejsce wówczas, gdy ojciec nie potrafi odpowiedzieć dziecku na pytanie, dlaczego ci ludzie tak chodzą. Gdy odpowiedź nie wypływa z wiary, a z automatyzmu tradycji, przyzwyczajenia, letniości, zaczyna się chwiejność. Lub z lęku przed śmiesznością, szyderstwem wszystko wiedzących modnisiów lub atakiem bluźnierców. Albo z fałszywej pokory nakazująca, by tak się z tą swoją wiarą nie obnosić, nie paradować i pysznić…

Zdumiało mnie kiedyś, że Jan Paweł II modlił się o przymnożenie wiary w żywą obecność Chrystusa w Eucharystii. On? Ten wielki mistyk? Serio o to prosił człowiek, który żył w takiej bliskości Boga? – Tak, prosił o rzecz podstawową. Bo gdy przestaniemy chodzić z wiarą po rynku, wszelkie nasze „chodzenie” utraci cel, sens oraz smak.


Reklama

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Zatrudnij nas - StacjaKreacja