Nasze projekty

Pielgrzymi po powrocie z Izraela: „była niepewność, nie wiedzieliśmy co się stanie”

"Słyszeliśmy syreny alarmowe, widzieliśmy na niebie zestrzeliwane rakiety" - mówią w rozmowie ze Stacją7 polscy pielgrzymi, którzy wrócili z Izraela do Polski wojskowymi samolotami.

fot. Ministerstwo Obrony Narodowej 🇵🇱 @MON_GOV_PL/platforma X/Taylor Brandon/unsplash.com

W momencie wybuchu wojny pani Weronika przebywała w Izraelu na pielgrzymce wraz z 30-osobową grupą z parafii św. Barbary w Warszawie. Wojna wybuchła ostatniego dnia ich pielgrzymki, do Polski mieli wrócić w sobotę późnym wieczorem. Przylecieli jednak pierwszym wojskowym samolotem wysłanym do Izraela przez polskie władze.

W momencie kiedy, ogłoszono wojnę byliśmy na Górze Oliwnej. Kilkakrotnie słyszeliśmy syreny alarmowe, widzieliśmy na niebie zestrzeliwane rakiety – mówi. Gdy zeszliśmy z Góry Oliwnej, udaliśmy się autokarem do Ain Karem. Mieliśmy dużo szczęścia, bo to chyba najlepsze miejsce do przeczekania tego gorącego czasu.

Z relacji innych pielgrzymów wiem, którzy lecieli ze mną pierwszym samolotem, że widzieli pierwsze wybuchy w pobliżu Jerozolimy i sytuacja w tej chwili jest bardzo nieciekawa – dodaje. Byliśmy w gotowości, nie wiedzieliśmy co się stanie. Było dużo niepewności, zastanawiania się czy jesteśmy w bezpiecznym miejscu, co dalej, czy będzie w ogóle jak wrócić.

Reklama

ZOBACZ TEŻ: Episkopat: żaden polski pielgrzym nie zostanie bez opieki w Izraelu

Wojna wybuchła w święto Sukkot i szabat, dlatego prawdopodobnie nie wszyscy mieszkańcy Izraela dowiedzieli się o wojnie od razu. Jeden z moich znajomych, religijny Żyd, który ma sześcioro dzieci i 46 lat, więc nie łapie się na rezerwę, powiedział, że dowiedzieli się o wojnie dopiero po zakończeniu szabatu, ponieważ w czasie szabatu nie korzystają z telefonu ani telewizji – mówi.

Mój znajomy, bardzo zaangażowany w dialog polsko-żydowski, został porwany. Mieszkał w jednym z kibuców niedaleko Strefy Gazy i też nie wiemy czy żyje. Ten konflikt ma wyjątkowo brutalne oblicze – mówi.

Reklama

„Ten atak był tak niespodziewany”

Po wybuchu wojny wszystko przestało funkcjonować. Sklepy są pozamykane, a ulice puste. Na pięknych plażach, zawsze pełnych o tej porze nie ma nikogo.

Od soboty cały Izrael jest inny, inni są ludzie i cała społeczność, zarówno po jednej jak i drugiej stronie. Myślę tutaj o Palestyńczykach, ale i Izraelczykach – mówi ks. dr hab. Jacek Kucharski, biblista i moderator Dzieła Biblijnego Diecezji Radomskiej, który od czwartku przebywał w Izraelu z 40-osobową grupą pielgrzymów.

Na lotnisku w Tel-Awiwie czekali na powrót do Polski wraz z grupą około 400 Polaków. Pielgrzymi wrócili do kraju pierwszym samolotem wysłanym do Izraela przez polski rząd. Ten atak Hamasu był tak niespodziewany. Jesteśmy przerażeni tym wszystkim, że w krótkim czasie nastąpiła taka eskalacja – mówi.

Reklama

Od soboty słyszeliśmy nieustanne monitorowanie Wzgórz Golan i loty Izraelczyków, którzy kontrolowali całą strefę Jeziora Galilejskiego. Były rakiety, widzieliśmy, że są likwidowane w powietrzu. Jednak huk, który słyszeliśmy mówił nam o powadze sytuacji – mówi. Czuć było napięcie, ale też zmęczenie oczekujących ludzi. Jednak widzieliśmy ponadludzką pracy naszych jednostek i służb dyplomatycznych, które chciały nam pomóc – dodaje.

Zdaniem ks. Kucharskiego są dwie rzeczy, które wzmagają sytuację wojny w Izraelu. Pierwsza z nich to włączenie się w konflikt Libanu, co nie pomoże w pokojowych negocjacjach między stronami, a druga to oficjalne nawoływanie przez imamów, muzułmańskich kapłanów do dżihadu, czyli świętej wojny. To są wydarzenia, które nie miały miejsca w Izraelu od 1967 roku – dodaje.

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę