
Polski rolnik wzywa Putina na pomoc? Tak wygląda wojna informacyjna Kremla
Problematyczność protestów rolników wobec importu ukraińskiego zboża, owoców i warzyw polega na tym, że choć co do meritum mają rację, Rosja skrupulatnie wykorzystuje ten spór do prowadzenia informacyjnej wojny hybrydowej. I póki co wygrywa. Jak się przed nią bronić?
Kotomierz, wieś w województwie kujawsko-pomorskim, linia kolejowa między Bydgoszczą a Gdańskiem. To tam w nocy z 24 na 25 lutego tzw. „nieznani sprawcy“ otworzyli osiem wagonów stojących na bocznicy, wysypując 180 ton ukraińskiej kukurydzy. Znajdowała się ona niespełna 150 km od portu, a oznacza to, że wieziona była na tranzyt drogą morską, poza granice naszego kraju. Nie zagrażała polskim rolnikom, nie naruszała ustaleń międzynarodowych w zakresie handlu, nikt poza niewielkim gronem osób nie mógł zlokalizować miejsca jej pobytu w określonym miejscu i czasie.
A jednak ktoś wybrał się na tory pośrodku niczego, wiedział jakie drzwi jakiego wagonu otworzyć, unikając kamer i nie pozostawiając śladów. Całość przestępstwa była na tyle spektakularna, aby pisały o niej media nie tylko w Polsce, ale również na Ukrainie i w Europie. Efekt? Pogłębianie wizerunku Polski jako państwa, które „sabotuje“ ukraiński trud wojenny i handel. Skonfliktowanie naszych narodów. Podkręcanie napięcia społecznego. Pogłębianie chaosu w polityce międzynarodowej w kontekście protestów, które trwają w całej Europie.
Podobnych wydarzeń jest więcej i wszystko wskazuje na to, że będą się nasilać. W prawie rzymskim, gdy nie znano sprawców zbrodni, stawiano sobie pytanie: na czyją korzyść została dokonana? Odpowiedź w tym kontekście jest banalnie prosta: na korzyść Rosji.
Druga rocznica rosyjskiej agresji na Ukrainę to ostatni moment, aby zdać sobie sprawę z powagi sytuacji, nie wykluczając żadnego z wariantów wydarzeń – łącznie z planowanymi na terytorium Polski prowokacjami, zamachami, sabotażem oraz infiltracją wywiadowczą. O rozbitych siatkach rosyjskich agentów, którzy planowali „coś dużego“, słyszymy okazjonalnie w mediach przy okazji zatrzymań przez ABW. Jednak o genezie wielu wydarzeń, które tylko pozornie wydają się niewinne, nie dowiemy się być może nigdy. A to właśnie z takich elementów, składających się na większą mozaikę, Rosja od dekad tworzy swój arsenał w wojnie informacyjnej z Zachodem. Jednego tygodnia będzie to rozsypane zboże albo kukurydza, drugiego rolnik na proteście, nawołujący z flagą ZSRR i transparentem przyczepionym na traktorze, aby „Putin zrobił porządek z Ukrainą, Brukselą i naszym rządem“.
Przeczytaj również
Gdy piszę te słowa, jednym okiem obserwuję jak centrum Warszawy zalewa potok biało-czerwonych flag. Zdecydowana większość osób, które przyjechały do stolicy zamanifestować swoje niezadowolenie wobec produktów rolnych zalewających europejskie rynki – ma rację. Gdy Rosja poważnie ograniczyła transport ukraińskiego zboża drogą morską, trzeba je było przekierować drogą lądową przez Polskę. Choć teoretycznie tylko w charakterze tranzytu m.in. do Afryki, faktycznie przez długi czas nikt całego procesu nie kontrolował, destabilizując wewnętrzny rynek rolny nie tylko naszego państwa, ale również Unii Europejskiej. Ukraińskie produkty rolne są po prostu tańsze, nie muszą być uprawiane zgodnie z restrykcyjnymi normami jakości, zyski z ich sprzedaży odprowadzane są do spółek oligarchów, zarejestrowanych w rajach podatkowych. Nie mamy żadnego interesu, aby ten proceder wspierać. Ukraina musi to zrozumieć, bez względu na to, w jakiej sytuacji się znajduje. Żadne odpowiedzialne państwo nie powinno przykładać ręki do upadku własnego rynku rolnego w kontakcie z nieuczciwą konkurencją.
CZYTAJ>>> Franciszek przywołał poruszające świadectwo. „Obraz dzisiejszego Kościoła”
Jest jednak różnica między walką o swój dobrze rozumiany interes, a agendą polityczną, która podlana rosyjskimi prowokacjami, może się obrócić przeciw samym protestującym. Wszyscy widzieliśmy przecież obrazki z blokowaniem przejazdu karetki na sygnale, agresywnymi hasłami antyunijnymi, negowaniem konieczności walki ze zmianami klimatu, ksenofobicznymi hasłami antyukraińskimi. Jeżeli gniew polskiego rolnika stopi się z wydarzeniami inspirowanymi lub podsycanymi przez Kreml, to będzie jedyny zwycięzca tej tragedii. Perfidia działań rosyjskiego aparatu dezinformacji polega właśnie na tym, że umiejętnie podsyca konflikty między ofiarami zbrodni, której jest architektem i wykonawcą.
To wielki sprawdzian odpowiedzialności dla naszych służb, polityków, organizacji pozarządowych, Kościoła i reszty obywateli. Wchodzimy w fazę wojny, która choć formalnie nie przekroczyła granic Ukrainy, faktycznie rozlewa się poza jej terytorium, zwłaszcza w przestrzeni narracji i polityki. Kształt nadchodzących dekad będzie zależał od tego, jak dojrzale odpowiemy na to wyzwanie i jak wiele nauczyliśmy się z naszej historii. Niestety mam wrażenie, że zbyt mało, a ci, którzy o niej zapominają – jak mawiał marszałek Józef Piłsudski – są skazani na jej powtarzanie.
OPINIE STACJI7 to wartościowe komentarze do aktualnych wydarzeń, przygotowane przez grono doświadczonych publicystów.
W stałym dwutygodniowym rytmie piszą dla nas:
w poniedziałki – Tomasz Krzyżak,
we wtorki – Agata Puścikowska,
w środy – Marcin Makowski,
w czwartki – Konstanty Pilawa,
w piątki – Aneta Liberacka.
Zapraszamy!