Nasze projekty

Jan znad rzeki Jordan. Błaganie o głos

Cała misja Jana jest jak szorstki dźwięk rozdzieranych niebios. Jest jak bardzo gwałtowne zwrócenie nam przez Boga uwagi na to, co najważniejsze

Reklama

CISZA PRZED BURZĄ… ŁASKI

Najpierw Bóg zechciał, by sygnałem rozpoczęcia dzieła zbawiania ludzkości było zastanawiające, cichutkie, preludium w Jerozolimskiej świątyni w czasie pełnienia kapłańskiej posługi przez Zachariasza. Potem całą akcję przeniósł do leżącej na uboczu Świętego Miasta miejscowości Ain-Karim. Tam z niepłodnego do tej pory małżeństwa począł się ten, któremu sam Bóg wybrał imię Jan, to znaczy Bóg jest łaskawy.

Równoległy, choć przesunięty w czasie o sześć miesięcy, brzemienny dialog z nazaretańską Dziewicą Bóg również poprowadził w ciszy i kontynuował go przy spokojnym biciu serca Dziecka pod sercem matczynym.

Reklama

Przy wchodzeniu Boga między ludzi dominowała przede wszystkim dyskrecja i cisza.

Kolejne znaki potrafili odczytywać jedynie ludzie bezpośrednio zaproszeni i zainteresowani. Ale cisza, właśnie cisza, powracała do bożych wybrańców nieustannie. Nie mącił jej rytm ich codziennych zajęć, nie ulegała jazgotowi miasta ani handlowych placów, na których robiono konieczne zakupy. Niegroźny był dla niej nawet dość przeraźliwy tumult przetaczających się wojskowych oddziałów okupanta. Cisza była najważniejsza.

Wszystko, co było konieczne, już się spełniało w świecie odmienionym przez obecność w Ciele odwiecznego Słowa, ale odbywało się to bez szerokiego zainteresowania tych, którzy byli podmiotem bożej troski. Mijały lata. Dla nas, oddalonych perspektywą czasu, przeminęły one tak bardzo, że niewiele o nich wiemy. Może to jedynie, że było ich ponad trzydzieści.

Reklama

„TUBA MIRUM”

I wreszcie Bóg postanowił z Jana wydobyć głos – zapowiedziany przez Izajasza Głos wołającego na pustyni. Nastąpił moment, w którym Bóg skierował swoje słowo do Jana, uformowanego na proroka przez Słowo objawienia, ciszę i pustynię.

Jan, syn kapłana, można powiedzieć również: urodzony kapłan, przygotował się do innej, szczególnej roli. Został uformowany jako Głos, który gdy przemówi, to zarazem u jednych będzie prowokował pytanie „Kim ty jesteś?”, a u innych prośbę „Co mamy czynić?”. Nad to wszystko nie unikając osobistej odpowiedzialności za głoszoną naukę.

Reklama

Szorstki i gwałtowny – z tymi właśnie przymiotnikami najpierw kojarzy się misja Jana znad rzeki Jordan. Zdecydowany, bo zachwycony planem Boga – to następnie. Ale też prawdziwie pokorny i oddany. Wreszcie gotowy na zaryzykowanie śmierci dla zaświadczenia o czytelności swoich przekonań i świadectwa, że także władca nie może mijać się z żadnym z boskich przykazań.

PALEC WSKAZUJĄCY

W czasie każdej eucharystii powtarzamy za Janem Chrzcicielem słowa: Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata. Tak zapisał się on na stałe w Jezusowym dziele zbawienia: miał zaszczyt wskazać ludziom obiecanego Zbawiciela.

Przekonywał Boga, że podoła otrzymanemu zadaniu rozmaitymi sposobami: pustelniczy styl życia, trwanie w ciszy nad świętymi zwojami Pisma, które po wielu latach stworzyło w jego umyśle syntezę Objawienia, surowa asceza w stroju i pożywieniu; oswojenie pustyni i uczynienie z niej miejsca-jak-najbardziej-dla-ludzi. Zawiadywał pustkowiem opuszczonym przez współczesnych i zamienił je (po latach) na nowo w ruchliwą przestrzeń i miejsce najlepsze do podejmowania zasadniczych decyzji.

Sam Chrystus, mówiąc o Janie, podkreślił, że jego styl życia stał się dla wszystkich dostatecznie wymownym znakiem, iż nie wolno nam wchodzić w życiowe miękkie szaty, ani w pałacowe wygody, zaś na podmuchy historii lepiej nie reagować na sposób właściwy trzcinom.

PRÓBOWANIE INNOŚCI BOGA

Jan pełen życia, pewny swego zadania, potulny jedynie wobec głoszonego Orędzia, doświadczył także lęków i boleści własnych zwątpień. Jak bardzo to ludzkie, że zabrany z pustyni i wtrącony do lochów słabnie, wątpi, pyta.

Z więzienia wysyła do Jezusa posłańców z pytaniem: Czy Ty jesteś tym, który ma przyjść?. Po wykrzykiwanych wcześniej z przekonaniem zapowiedziach o nadciągającym sądzie, o bezlitosnym wiejadle w ręku Mesjasza i o siekierze przyłożonej już boską ręką do korzeni nierodzących drzew, zdaje się teraz coś upragnionego przyśpieszać, wywoływać reakcję, domagać się nagłych działań.

Słucha w więzieniu odpowiedzi Jezusa o znakach mesjańskich, także słów: niewidomi wzrok odzyskują. Z pokorą uznaje, że nie tak widzi człowiek jak patrzy Bóg. Trzeba jeszcze przyjąć Jezusową optykę. Do pokornego autora wyznania: Moja radość doszła do szczytu. Trzeba, by On wzrastał, a ja żebym się umniejszał.

Bóg wysyła logiczny, ale ostry sygnał: pochyl się jeszcze bardziej! Za mgłą twoich własnych kalkulacji jest przełęcz, wejdziesz w nią, a odkryjesz, że z poziomu twojego szczytu jest droga wiodąca jeszcze wyżej.

DLA KAŻDEGO POKOLENIA

Ciężko jest powiedzieć, że największy między narodzonymi z niewiasty ma dzisiaj swoich naśladowców. Jest niedościgłym nauczycielem, którym być nie chce, bo zawsze odsyła do Jezusa.

Może coś więcej na temat naśladownictwa Jana w dziejach naszej więzi z Bogiem mogliby powiedzieć niektórzy zakonnicy. Ci powoływani przez Boga, naprawdę w niepojęty sposób, z resztek współczesnego pokolenia, ignorowani przez świat, pogardzani przez współczesne modele nowoczesności, a także ponowoczesności, w jakiś sposób zapoznani także w Kościele. Takie szukanie śladów Jana w obecnej dobie to rola dobra dla Kartuzów, Trapistów, pewnie dla naszych nadkrakowskich Kamedułów. (Kto w mieście pamięta, że św. Jan Paweł II nazwał ich piorunochronem Krakowa?)

Szkoła ascezy Jana znad Jordanu została mądrze włączona w liczne nurty poszukiwań ścieżki chrześcijaństwa miłego Bogu, a pożytecznego ludziom. To, że bywa inne najlepiej zaświadczają nasze czasy. Tym bardziej winniśmy prosić Jana z nad Jordanu, by powyrywał siekiery z łap walących we własne korzenie.

Szkoła jakości niesienia Bożego Słowa przez świat z pewnością dostępna jest małżonkom, młodym o czystych sercach, ludziom oddanym wielkim sprawom.

To, że najczęściej powtarzający za Janem wskazanie na Baranka Bożego, nie chodzą w odzieniu ze skóry wielbłądziej jest dobre dla wszystkich, a że codziennie mają nie tylko odczytywać Boże Słowo, ale też Je wyjaśniać, tłumaczyć, napominać w porę i nie w porę oraz błędy wykazywać, to znają ze stałych wymagań Kościoła.

Życie i misja Jana znad rzeki Jordan nie jest zadaniem lecz prezentem. Każdego, kto się odważy podejść blisko, potrafi on codziennie zdecydowanie obudzić, konstruktywnie zawstydzić i poderwać do wolności.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę