Młoda dziewczyna (najwyżej kilkunastoletnia), poślubiona zwykłemu młodemu chłopakowi (który też pewnie nie miał więcej niż 20 lat) dowiaduje się, że urodzi dziecko; co więcej, nie będzie to dziecko jej męża, będzie to Boży Syn, który pocznie się w Niej w sposób, który trudno opisać czy sobie wyobrazić.
Młoda dziewczyna (najwyżej kilkunastoletnia), poślubiona zwykłemu młodemu chłopakowi (który też pewnie nie miał więcej niż 20 lat) dowiaduje się, że urodzi dziecko; co więcej, nie będzie to dziecko jej męża, będzie to Boży Syn, który pocznie się w Niej w sposób, który trudno opisać czy sobie wyobrazić.
W jakiej sytuacji stawia to rodzinę, która dopiero się tworzy? Jak Maryja ma wytłumaczyć Józefowi to, co się z Nią stało? Czego Bóg chce? I jaki On jest, skoro wymaga takich rzeczy i w taki niezrozumiały sposób je załatwia?
Później przez 30 lat w jej domu rósł Ten, którego Gabriel zapowiedział. O tym okresie nie wiemy w zasadzie nic. Możemy myśleć tylko, że był bardzo, bardzo zwyczajny. I znowu: myśli o wydarzeniu Zwiastowania: co to wszystko znaczy?
Może kiedy Jezus opuszczał dom rodzinny (czy po śmierci Józefa?), to kolejna odsłona sprzeczności w życiu Matki Bożej; błyskawicznie rosnąca popularność, twarde słowa, które Syn kieruje pod adresem Matki. Wreszcie Maryja jest matką, na oczach której zabili jej jedyne dziecko. Zabili je, a ona nic nie mogła zrobić.
Kiedy myślimy o ziemskim życiu Maryi, widzimy zwykłą kobietę, zwykłą w tym sensie, że przeżyła te dramaty, które są udziałem wielu kobiet; musiała zmierzyć się z niezrozumiałym Bogiem, z wzrastającą w niej świadomością kim jest Jej Syn; z Jego śmiercią; wreszcie z Jego Zmartwychwstaniem.
Obserwując Jej życie i Jej decyzje widzimy nie tylko posłuszeństwo i miłość, które okazywała Bogu i ludziom, ale także niesamowitą intuicję i głęboką mądrość w ocenie rzeczywistości.
Przypomnijmy tylko wesele w Kanie: hałas, tłok, muzyka i tańce – kto w tym chaosie dostrzegłby w odpowiedniej chwili nadchodzący skandal i w mgnieniu oka potrafił znaleźć rozwiązanie bez zbędnej krzątaniny i przykrego moralizatorstwa? Bóg rzeczywiście dokonał dobrego wyboru: kobiety, która żyła przede wszystkim swoim sercem.
Cóż więc dziwnego, że tylu ludzi do Matki Bożej żywi tak ogromną miłość?
A wypływa ona chyba przede wszystkim z tego, że Maryja zna życie jak mało kto.
Życie codzienne. Ale też wszystkie góry i doliny życia z Bogiem, który z jednej strony okazuje zaufanie, a z drugiej jest tak boleśnie inny i niezrozumiały.
Tajemniczą łączność między nami a Matką Bożą próbują opisać, czy choćby zasygnalizować, dogmaty Niepokalanego Poczęcia i Wniebowzięcia. Za ich pomocą opisuje się początek i kres ziemskiego życia Maryi, początek i kres zanurzony w Bogu. Aż strach pomyśleć, że dotyczą one skromnej dziewczyny z galilejskiej wioski, o której pisałem wcześniej.
Benedyktyn, najmłodszy opat w powojennej historii Tyńca, doktor teologii, specjalista z zakresu starożytnego monastycyzmu. Miłośnik literatury klasycznej i Ojców Kościoła.
Maria zerwała zaręczyny w wieku 23 lat, Laura postanowiła żyć wśród Indian, a dla Antoniego najważniejsza była wiara i honor. Trójka błogosławionych, których procesy kanonizacyjne zostały zakończone.
Maria zerwała zaręczyny w wieku 23 lat, Laura postanowiła żyć wśród Indian, a dla Antoniego najważniejsza była wiara i honor. Trójka błogosławionych, których procesy kanonizacyjne zostały zakończone.
W najbliższą niedzielę, 12 maja 2013 roku zostaną świętymi.
To osoby odważne, śmiałe i gotowe do poświęcenia w imię miłości do Chrystusa.
Są wzorem do naśladowania. Choć na pewno dla nas nie jest to łatwy wzór. Bo jak tu naśladować Świętych? Jednak od każdej z tych osób możemy zaczerpnąć coś dla siebie i realizować w mniejszym lub większym stopniu.
Umiejętność radości mimo ubóstwa, odwagi w obronie swoich zasad i wiary czy poświęcenia dla innych… To za ich przyczyną – Laury, Marii i Antonio – wydarzyły się uznane przez Kościół cuda!
Błogosławiona Laura Montoya Upegui
Odnajdywała Boga w pięknie andyjskich lasów. Wyruszyła na wyprawę misyjną do Indian, gdzie żyła jak oni w prostocie i ubóstwie. Między innymi dzięki temu trafiła do ich dusz.
Urodziła się 16 maja 1874 roku w Jericó w Kolumbii. Mając zaledwie dwa lata została osierocona przez ojca, który zginął podczas wojny domowej.
Z matką oraz rodzeństwem tułała się po różnych krewnych szukając spokoju i dachu nad głową. Już od młodzieńczych lat bardzo dużo się modliła. Wszelkie przeciwności losu przyjmowała pokornie.
Pracowała jako nauczyciel i wychowawca w szkole. Dzięki temu poznała jak ciężki jest los kolumbijskich Indian. Bardzo chciała im pomóc, przede wszystkim pokazać i przybliżyć Boga.
Jej marzeniem – które z biegiem lat się spełniło – było wielkie dzieło misyjne. Chciała dotrzeć z Ewangelią do najbardziej odległych zakątków ziemi.
W 1914 roku po namowie bp Massimiliana Crespy założyła Zgromadzenie Sióstr Misjonarek Maryi Niepokalanej i św. Katarzyny Sieneńskiej.
Razem z pięcioma siostrami wyruszyła na pierwszą wyprawę misyjną do Indian. Żyła jak oni w prostocie, ubóstwie i zgodnie z ich zwyczajami.
Dzięki wytrwałości zdobyła ich zaufanie. Wiele osób zarówno duchownych, jak i świeckich sceptycznie podchodziło do jej dzieła. Z czasem jednak zyskała ich aprobatę i wiarę w sens swoich działań.
Błogosławiona Laura uczyła siostry jak znaleźć Boga w środowisku w którym się żyje – czy to las równikowy, Andy czy środek dżungli. Wyjaśniała im, że Boga można szukać miłością również w przyrodzie i czuć jego obecność na co dzień.
Swoje ostatnie lata błogosławiona Laura spędziła na wózku inwalidzkim. Nie przeszkadzało jej to prężnie kierować całym zgromadzeniem.
Misjonarki ze Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Maryi Niepokalanej i św. Katarzyny Sieneńskiej prowadzą dziś działalność w 19 krajach Ameryki, Afryki i Europy.
Laurę Montoyę beatyfikował Jan Paweł II 25 kwietnia 2004 roku.
Błogosławiona Maria Guadalupe García Zavala
Miała 23 lata, narzeczonego i plany na przyszłość. Jednak odkryła w sobie powołanie zakonne. Zaręczyny zerwała i pracowała jako pielęgniarka w szpitalu. Była przepełniona miłością do ubogich, potrzebujących i chorych. To właśnie im oddała swoje serce.
Urodziła się 27 kwietnia 1878 roku w Zapopan w Meksyku. Zrywając zaręczyny ze swoim narzeczonym czuła wewnętrzną potrzebę poświęcenia się najuboższym.
Postanowiła realizować to w szpitalu, w służbie chorym i potrzebującym. Razem ze swoim kierownikiem duchowym o. Ciprianem Iniguezem założyła w 1901 roku Zgromadzenie Służebnic św. Małgorzaty Marii i Ubogich.
Przyjęła imię Lupita i do końca życia była jego generalną przełożoną.
Każdą powierzoną pracę wykonywała z oddaniem . Mimo zajmowanego stanowiska – była przełożoną generalną zgromadzenia – wykonywała wszelkie prace fizyczne.
Uczyła siostry żyć radośnie i skromnie. Dbała nie tylko o stan fizyczny, ale przede wszystkim o stan duchowy swoich pacjentów. Kiedy szpital przeżywał trudności finansowe potrafiła wyjść z innymi siostrami na ulicę i zbierać jałmużnę na jego utrzymanie i potrzebne dla chorych medykamenty. Prosiła nie więcej niż o to co było koniecznie do przetrwania.
W czasie wojny domowej w Meksyku, narażając swoje życie, ukrywała prześladowanych kapłanów w szpitalu. Opiekowała się i dawała jedzenie również ofiarom wojny mieszkającym lub ukrywającym się w okolicy szpitala. Opatrywała rannych i leczyła chorych.
Zmarła w opinii świętości, kochana przez bogatych i biednych.
Siostry zgromadzenia działają dziś w 22 ośrodkach m.in. w Peru, Meksyku czy we Włoszech.
Beatyfikował ją papież Jan Paweł II 25 kwietnia 2004.
Antonio Primaldo oraz 800 męczenników z Otranto
Męczennicy z Otranto to największa grupa wyniesiona razem na ołtarze. To wzór osób dla których wiara i honor były na pierwszym miejscu. Nie chcieli wyrzec się wiary w Chrystusa i przejść na islam – dlatego też zginęli z rąk Turków.
Małe miasteczko we Włoszech – Otranto zostało w lipcu 1480 roku zaatakowane przez armię turecką.
Mieszkańcy bronili się zaciekle, ale niestety byli zmuszeni się poddać. Przez trzy dni bez przerwy Turcy grabili i niszczyli miasto. Kobiety i dzieci zostali niewolnikami. Rozkazem uwięziono wszystkich mężczyzn w wieku powyżej 15 lat, a było ich około ośmiuset.
Turecki dowódca zażądał, by przyjęli islam i zaparli się Chrystusa. W przeciwnym razie zostaną zabici. Na czele więźniów stanął rzemieślnik Antonio Primaldo. Oświadczył on tureckiemu dowódcy, że wolą umrzeć niż wyrzec się swojej wiary.
Rozkazem, po 50 mężczyzn w grupie, wywożono ich na pobliskie wzgórze i ścinano. Ich rodziny były zmuszane do oglądania tej zbrodni.
Pierwszym, który został ścięty był Antonio Primaldo. Ponoć jego ciało pozostało w pozycji pionowej aż do śmierci ostatniej ofiary z Otranto.
Rok po tragicznych wydarzeniach odkryto, że ciała pochowanych są bez oznak rozkładu. Uznano to jako znak i przeniesiono je do katedry.
Relikwie mężczyzn znajdują się zarówno w Otranto, jak i w kilku innych kościołach we Włoszech. Pobliskie wzgórze, na którym zgładzono męczenników zostało później nazwane Świętym Wzgórzem.
Za ich wstawiennictwem został uznany cud – uzdrowienie włoskiej zakonnicy chorej na raka.
Klemens XIV beatyfikował ich w 1771 roku, natomiast Benedykt XVI w 2007 roku uznał oficjalnie męczeństwo błogosławionych.
Dziennikarz ZWWZ - z Zawodu, Wyboru, Wykształcenia i Zamiłowania. Udowadnia, że jest możliwe wstawać o świcie z uśmiechem co dnia i łączyć pracę z pasją. Przez ponad 10 lat w Radiu Plus w Gdańsku. Obecnie w Radiu Gdańsk. Wieloletni korespondent Katolickiej Agencji Informacyjnej. Prowadzi warsztaty dla młodzieży i studentów z zakresu dziennikarstwa radiowego. Publikuje w prasie i internecie.
Dodaj komentarz