Nasze projekty
fot. Jonathan Borba/Unsplash

Rodzinne anegdotki o Bożym Narodzeniu

Święta Bożego Narodzenia w każdym domu wyglądają zupełnie inaczej. Często z przygotowaniami do tego wyjątkowego czasu wiążą się wyjątkowe, zabawne anegdotki, które wspominamy przy wigilijnym stole. Specjalnie dla was zebraliśmy kilka z nich. Padniecie ze śmiechu!

Reklama

Naczelny, polski tenor

Mój tata podczas wigilii tuż po modlitwie i składaniu sobie życzeń, włączał na cały głos kolędy Budki Suflera. Kiedy mama nalewała nam wszystkim barszcz czerwony do talerzy, Krzysztof Cugowski na cały regulator oznajmiał nam, że Chrystus narodził się “Wśród nocnej ciszy”. Ciężko było się skupić w takim anturażu na jedzeniu. Dlatego potem wraz z rodzeństwem wycwaniliśmy się i tuż przed świętami chowaliśmy tacie płytę z kolędami, żeby na wigilii dać się popisać innym artystom, którzy nieco subtelniej wyrażają swoją radość z Bożego Narodzenia.

Nie myślcie jednak, że byliśmy tak okrutni i pozbawiliśmy tatę ulubionych kolęd i pastorałek. Odkładaliśmy krążek na miejsce tuż po wieczerzy wigilijnej. Później wspólnie śpiewaliśmy do akompaniamentu Budki Suflera, jednak nie byliśmy w stanie zagłuszyć naczelnego, polskiego tenora.

Rodzinna tradycja

W pewnej rodzinie zrodziła się (zapamiętajcie to słowo) pewna dosyć nietypowa tradycja… W Wigilię, 3 lata pod rząd w przysłowiowej stajence rodził się… mały CIELAK! Radości nie było końca, a maluch cieszył się atencją wszystkich, wigilijnych gości. 

Reklama

Nieprzygotowani rodzice

Po wieczerzy wigilijnej do mojego domu przychodził Mikołaj. Oczywiście nikomu nie chciało się za niego przebierać, dlatego mój dużo starszy brat zmuszał mnie i moją siostrę, byśmy na czas nadejścia świętego, schowały się w pokoju obok. Brat brał zabawkowe organy i grał na nich jedyną kolędę, którą potrafił, czyli “Pójdźmy wszyscy do stajenki”.

My przy akompaniamencie brata byłyśmy motywowane, żeby śpiewać jak najgłośniej, bo inaczej Mikołaj zrezygnuje z pomysłu, by zostawić nam prezenty. Tymczasem po latach okazało się, że mój brat kazał nam śpiewać tak głośno, by zagłuszyć szamotaninę rodziców, którzy po całym domu szukali nieskompletowanych prezentów. 

Kwadraciak

Moja świąteczna historia, jakby inaczej wiąże się z choinką. Od kilkunastu lat co roku mamy żywą choinkę, która pochodzi z naszego ogrodu. W ten sposób mój tata wykonuje dwie rzeczy naraz: przycina za bardzo już wyrośnięte drzewka i zapewnia nam pachnącą choinkę na święta. Jakieś pięć lat temu, stałą już tradycją miało być tak samo. Tata oczywiście już na kilka miesięcy przed wiedział, z którego drzewka pochodzić będzie nasza tegoroczna choinka i kiedy nadszedł odpowiedni moment przystąpił do ucięcia.

Reklama

Niestety podczas tego, sam czubek z czubka choinki złamał się. Tym sposobem w tamte święta mieliśmy dość kwadratową choinkę i nawet piękne bombki nie za bardzo były w stanie jej uratować. Zdecydowanie była ona największą atrakcją i powodem do żartów w tamte święta. Już nie mogę się doczekać, jak w tym roku będzie wyglądała nasza choinka.

No, to się już naprawdę nie zmieści…

Za wprowadzenie choinki, odpowiednie docięcie i umieszczenie jej w pokoju odpowiada męska część rodziny – tata z moim bratem. Ostatecznie też, w gąszczu wigilijnych, kuchennych przygotowań, to właśnie oni pozostawali z choinką “do końca” wieszając na niej ozdoby (tu dygresja – od wielu lat gromadzimy różne ozdoby choinkowe, wśród nich są takie z imionami mojego rodzeństwa, które “malowaliśmy” jako dzieci! Ich poziom estetyczny pozostawia wiele do życzenia, ale wiadomo – pamiątka to pamiątka).

Wszystko szło dobrze, do momentu, gdy postanowiliśmy wprowadzić nową tradycję i zamiast sztucznej choinki, która towarzyszyła nam przez wiele lat – zakupić żywą. Mój tata zawsze skrupulatnie wykorzystywał powierzchnię sztucznej choinki na wszelkie dostępne ozdoby, ale jakże było nasze (moje, mojej siostry i mamy) zdziwienie, gdy tata wykorzystał wszystkie te ozdoby także na żywą choinkę – podkreślmy: mniejszą i z dużo rzadszymi gałęziami. Waszej wyobraźni zostawiam ostateczny efekt końcowy świątecznej choinki. Na szczęście po tamtym roku, gdy każdy centymetr choinki jest już wykorzystany, tata odpuszcza, pozostawiając połowę ozdób w pudełkach i kwitując to smutnym: “no, to się już naprawdę nie zmieści…”.

Reklama

Niezaradny Mikołaj

Na naszej rodzinnej Wigilii tradycyjnie prezenty wręczał Mikołaj. Ten sam, co 6 grudnia – choć nikt nie wie, dlaczego musi pojawiać się u nas w domu dwa razy. Niemniej tradycyjnie także ktoś z rodziny przebierał się na prezentową część Wigilii za owego Mikołaja i rozdawał prezenty.

Był to rok, kiedy na Wigilii spotkało się bagatela blisko 30 osób. Prezenty nie mieściły się do niczego, co byłoby choć trochę podobne do worka, więc wykorzystaliśmy na nie wielką poszewkę od kołdry. 

Tak się stało, że Mikołajem tym byłam ja. Siedziałam na niskiej pufie obok ogromnego “worka” z prezentami i wyciągałam kolejne paczki do rozdawania. Pod koniec stwierdziłam, że byłoby zupełnie zabawnie dodać do komizmu tej sytuacji jeszcze jeden obrazek: Mikołaja wpadającego do wora. Kiedy w “worku” zostały jeszcze 2 albo 3 paczki, przechyliłam się solidnie (naprawdę, z wysokości 40 cm) w stronę worka i zaaranżowałam upadek. Cytując klasyka: wszyscy śmiali się i dokazywali, śmiechom nie było końca.

Tyle tylko, że do dziś – a minęło już od tej Wigilii pewnie z 6-7 lat – NIKT nie chce mi uwierzyć, że zrobiłam to specjalnie. Wszyscy uważają, że okazałam się po prostu niezdarnym Mikołajem.

Niestabilna choinka

Niech pierwszy rzuci kamień ten, kto ubierał zawsze całą choinkę! U mnie w rodzinie przez lata panowała tradycja, że choinkę ubierało się tylko i wyłącznie od przodu. Pewnego razu choinka była dość niestabilnie włożona do stojaka, w związku z czym ozdoby tylko i wyłącznie na jednej stronie przeważyły ją.

Choinka zaliczyła epicki upadek, większość szklanych bombek roztrzaskała się na drobne kawałeczki. Od tamtego czasu przeszliśmy domową reformę ubierania choinki. Od tamtej pory ubieramy całą, nawet te fragmenty przy ścianie.

Mamy nadzieję, że przy czytaniu zebranych przez nas rodzinnych anegdotek, udało wam się uśmiechnąć. Z pewnością teraz i wam przypomniały się wasze historie! Być może opiszemy je za rok? Kto wie, kto wie…

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę