Nasze projekty
Fot. Mateusz Ziółko/Instagram

Mateusz Ziółko: W relacji z Jezusem nie ma „ale”!

W relacji z Jezusem nie ma „ale”. Jesteś albo zimny albo gorący – mówi Mateusz Ziółko, który doświadczył uzdrawiającej miłości Pana Boga.

Reklama

Magdalena Siemion: Czy możesz o sobie powiedzieć, że jesteś człowiekiem nawróconym?

Mateusz Ziółko: Zawsze wierzyłem w Boga, urodziłem się w rodzinie katolickiej, byłem ministrantem. Z pełną odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że ani razu w swoim życiu nie straciłem wiary w Boga. Ale czym innym jest wierzyć w Boga, bo nawet szatan wierzy w Boga, a czym innym jest wierzyć Bogu. To było na zasadzie: „słuchaj Bogu, fajnie, że jesteś, ale jakbyś mógł, to wiesz, tutaj nie ruszaj, tutaj ja wiem lepiej, to zostaw mi, ja sobie to ogarnę”. To była taka katolipa. To po prostu nie działało.

Tutaj chciałbym wspomnieć o jednym ważnym fakcie, który bardzo zaważył o moim życiu. Kiedy miałem 15 lat w zasadzie straciłem rodzinę – moja mama wyjechała do Stanów, nie widziałem jej 8 lat, mój ojciec też wyjechał, zostałem ze starszym o 8,5 roku bratem, który zresztą też wyjeżdżał do Irlandii. Wtedy dla mnie to był czad, robiłem imprezy na 70 osób, ale teraz z perspektywy czasu, jak sam jestem ojcem widzę, jakie spustoszenie zrobiło to w moim sercu, w poczuciu mojej tożsamości, świadomości bycia kochanym. To właśnie z tego biorą się wszystkie najgorsze upadki człowieka, wszystkie nałogi, właśnie z braku doświadczenia miłości.

W momencie, kiedy straciłem kontakt ze sobą, kiedy zacząłem ufać ludziom, a nie swojemu sercu, dałem z siebie zrobić produkt medialny, ale tam Mateusza Ziółki nie było. To był początek mojego upadku.

I z takim bagażem wchodzisz w show-biznes, w tak zwany „wielki świat”, z tym brakiem tożsamości, deficytami miłości…

Tak, to był moment, w którym to wszystko rozkwitło. Będę z tobą brutalnie szczery – już jako młody chłopak zetknąłem się z pornografią, zacząłem pić alkohol gdy miałem 13-14 lat, to były takie początki. W momencie, kiedy straciłem kontakt ze sobą, kiedy zacząłem ufać ludziom, a nie swojemu sercu, dałem z siebie zrobić produkt medialny, ale tam Mateusza Ziółki nie było. To był początek mojego upadku.

Reklama
Magdalena Siemion i Mateusz Ziółko | Fot. Archiwum Magdaleny Siemion

I wtedy poczułeś, że nie chcesz tak żyć? Że nie jesteś prawdziwy, autentyczny w tym, co robisz, że oszukujesz nie tylko ludzi, ale przede wszystkim siebie?

To teraz cię zaskoczę. Taki mocny głos Pana Boga, który powiedział mi: nie będziesz już tak żył, chcę żebyś pisał i tworzył dla mnie – to zdarzyło się na modlitwie w zeszłym tygodniu.

A nie w czasie pandemii? W wywiadzie z Marcinem Zielińskim mówiłeś, że okres pandemii, w którym urwały się pewne relacje, koncerty, całe to imprezowe życie, był takim momentem przełomowym.

Pan Bóg działa stopniowo. Jest niezwykle delikatny. Tak, początek był w pandemii, ale wyraźnie ten głos usłyszałem w zeszłym tygodniu, po prostu na modlitwie. Gdyby wtedy, podczas pandemii, Bóg pokazał mi całą prawdę o mnie, to ja bym tego nie udźwignął. Mówię szczerze, “strzeliłbym sobie w łeb”, ona by mnie zabiła. Przyjęcie prawdy o sobie jest bardzo niewygodne i ta decyzja stwierdzenia: tak, taki byłem, ale nie chcę taki być, Tato chcę iść za Tobą – to jest bardzo uwalniające. Rzeczy, które najbardziej cię stresowały, których się bałeś, stają się dla ciebie ekscytujące i radosne.

Przyjęcie prawdy o sobie jest bardzo niewygodne i ta decyzja stwierdzenia: tak, taki byłem, ale nie chcę taki być, Tato chcę iść za Tobą – to jest bardzo uwalniające.

Reklama

Z czego konkretnie Pan Bóg Cię wyzwolił?

Przede wszystkim z lęku. Przestałem się bać ludzi, świata. W końcu dowiedziałem się, kim jestem. Bóg mówi mi to codziennie, nadaje mi tożsamość. Uwolnił mnie z alkoholizmu, narkotyków, z samotności. Ja byłem okrutnie samotnym człowiekiem, właśnie w szczytowym momencie mojej kariery czułem się najbardziej samotny. I z tej samotności robiłem okropne rzeczy, bo nie miałem skąd czerpać tego, co ludziom chciałem dawać. Nawet napisałem o tym piosenkę, że nie możesz czegoś dać komuś, gdy sam tego nie masz. Jak miałem dać miłość, uwagę, jak sam tego nie miałem? Byłem cynikiem, oszustem, zdrajcą – tak, taki byłem. Kiedy masz Boga, kiedy jesteś w relacji z Nim, to On cię napełnia, On daje ci miłość, którą możesz się dzielić. Wtedy masz z czego czerpać. Przypomina mi się teraz, jak Pan Bóg przyszedł do mnie przez mojego syna.

Opowiesz o tym?

Już wtedy byłem człowiekiem nawróconym. Ale, żeby było jasne – nawracać musimy się cały czas. Pamiętam te pierwsze momenty, gdy Bóg pokazywał mi prawdę o mnie. W nocy poszedłem do salonu i zacząłem tak strasznie płakać, wyć jak małe dziecko, ja siebie nie widziałem nigdy w takim stanie, bo zobaczyłem swój grzech. Błagałem, Jezu, przebacz mi, ja to robiłem świadomie, wiedziałem, co robię wypowiadając te słowa. To był moment, kiedy czułem się jakby ktoś oblał mnie kupą gnoju i wtedy stało się coś, co się nigdy nie zdarza w moim domu. To było jakoś o drugiej w nocy i przyszedł do mnie mój młodszy syn, przytulił mnie i powiedział: kocham cię. Wtedy poczułem, że Bóg mi przebaczył. Wtedy zgodziłem się, żeby naprawdę działał w moim życiu, powiedziałem Mu: zrób ze mną, co chcesz, przyjmę każde upokorzenie, tylko ratuj mnie. Wtedy też zrozumiałem, że potrzebuję iść na terapię, ale od razu mówię – terapia mnie nie uwolniła, pokazała pewne mechanizmy, zniewolenia, jak bardzo mam zranione, zgniłe serce. To, co mnie uwolniło, to miłość Boga.

Zgodzisz się z tym, że im bliżej jesteśmy Pana Boga, tym bardziej widzimy swoją grzeszność?

Ależ tak! Widzimy w coraz to mniejszych rzeczach większe przewinienia. Dzisiaj np. dla mnie przegięciem jest kłamstwo, że wypłaciłem pieniądze z konta i nie poinformowałem o tym mojej żony. Kiedyś to była norma, byłem mistrzem w małych kłamstewkach, zrzucania całej winy, odpowiedzialności na drugiego człowieka. Mówienie, że nigdy czegoś nie zrobię, jest bardzo ryzykowne, bo cały czas jesteśmy kuszeni, ale nie chcę grzeszyć.

Reklama

Od wzięcia winy, odpowiedzialności na siebie, zaczęło się twoje przebaczenie pierwszej żonie, a tak naprawdę prośba o to, aby ona przebaczyła tobie.

Tak, te relacje były zupełnie połamane, pełne wzajemnego żalu, wypominania sobie, przerzucanie obelgami, bluzgami. Tutaj, chcę zaznaczyć to, jak ważne są słowa, jak trzeba uważać na to, co się mówi. Słowa w świecie ducha mają moc sprawczą, można się słowem nie tylko zranić, ale naprawdę kogoś zabić. Proces uzdrowienia relacji z byłą żoną rozpoczęła moja obecna żona, która się z nią spotkała, która wysłuchała tego, jak bardzo ją skrzywdziłem, zawiodłem, jak czuła się przez te wszystkie lata. Ja słuchałem tego i pomyślałem sobie w duchu: ty dupku. W tym samym momencie poszedłem do studia i napisałem do niej, do mojej byłej żony maila, bardzo obszernego, przeprosiłem ją za wszystko, za to, jak ją traktowałem, jak bardzo nie chciałem widzieć tego, jak jest krzywdzona, jak cierpi, jak nie reagowałem na jej sygnały, prośby. Poprosiłem ją o wybaczenie. Teraz potrafimy zjeść wspólnie obiad, odwiedzać się, pomagać sobie. Po takich hardcorowych sytuacjach, po ludzku to było nie do zrobienia. I powiedz mi, że to nie jest dzieło Boga!

Chwała Panu! Jaki jest Twój sposób na modlitwę?

Modlitwa to podstawa. Modlę się Pismem Świętym, w ciszy, gdy zamykam się w studiu. Ale szczególnie widzę, że Bóg zaprasza mnie do modlitwy muzyką, w wielbieniu, w uwielbieniu! Duch Święty mocno działa, czasami tak nas”rąbnie”, że chodzimy jak pijani (śmiech).

Piękne jest to Twoje doświadczenie mocy Boga.

Chcę się podzielić jeszcze jedną sprawą. Przebywanie w Bożej obecności tłumi wszelkie cielesne pokusy.

Tylko mi nie mów, że już ich w ogóle nie masz!

Oczywiście, że mam! Ale to nie jest ten poziom i intensywność, co kiedyś. To jest niezwykłe, jak Pan Bóg dba również o moje finanse. Często – uwierz mi – zostaje mi stówa do końca miesiąca. Miałem ostatnio taką sytuację w Biedronce, liczyłem kasę, bo miałem zapłacić 160 zł za zakupy, dobrze wiedziałem, że na koncie nic nie mam, więc bez sensu sprawdzać, a słyszę taki głos: “sprawdź konto”. Wchodzę, a tam dwa i pół koła! Glory Lord! Bóg chce, żebyśmy byli wolni w każdym akcencie, chce nam błogosławić zawsze. W relacji z Jezusem nie ma „ale”. Jesteś albo zimny albo gorący! Teraz już nie kombinuję, ufam!


Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę