Nasze projekty
Cathopic

Analiza. Po wstrząsającym opisie sytuacji u Dominikanów

Wykorzystywanie seksualne w Kościele nie dotyczy tylko małoletnich. Kościół musi się zdobyć na odwagę wyjścia z apelem do wszystkich ludzi pokrzywdzonych, nie tylko tych w dzieciństwie, by się ujawniali, by zgłaszali swoje krzywdy. Musi im dać elementarne poczucie sprawiedliwości, pomoc i opiekę.

Reklama

Dyskusja na temat wykorzystywania seksualnego przez osoby związane z Kościołem trwa – w samym Kościele, jak i poza nim – od wielu lat. Dotychczas skupialiśmy się w niej głównie na kwestii krzywdzenia małoletnich. Ujawniane w USA, Irlandii, Australii, Niemczech, Polsce przypadki wykorzystywania za każdym razem powodują wściekłość, wstyd, zażenowanie. Pojawiają się pytania o to jak coś takiego mogło się w Kościele zdarzyć, itp. Ale bez mała ćwierć wieku (pierwsze skandale w USA zaczęto ujawniać w latach 90. XX w.) sporo Kościół nauczyły. 

Jesteśmy dziś w stanie – w oparciu o różnego rodzaju raporty z badań – oszacować skalę zjawiska, mamy wypracowane (choć wciąż nie do końca dobrze działające) procedury postępowania z osobami, które się takich przestępstw dopuściły. Są wypracowane modele profilaktyki i prewencji. Zdecydowanie większą uwagę poświęca się dziś osobom pokrzywdzonym. Można byłoby tę listę ciągnąć jeszcze długo, wskazując przy tym także na pewne niedociągnięcia, nie wyjaśnione tematy z przeszłości, ale faktem niepodważalnym jest, że w tej materii w Kościele zrobiono kawał naprawdę dobrej roboty.

Dorośli – problem nieobecny w dyskusji

Jednak wykorzystywanie nie dotyczy wyłącznie małoletnich. Jest bowiem w Kościele także problem wykorzystywania dorosłych: świeckich i konsekrowanych. To wykorzystywanie często pod pretekstem kierownictwa duchowego, związane z różnorakimi nadużyciami władzy, itp. Ten równie wstydliwy i gorszący problem był jednak do niedawna niemal całkowicie nieobecny w dyskursie. Co jakiś czas pojawiały się – także w Polsce, by wspomnieć sprawę abp. Juliusza Paetza – sygnały wykorzystywania kleryków w seminariach, sióstr zakonnych, ale nie przywiązywano do nich należytej uwagi, wychodząc niejako z założenia, że są one jednostkowe. Problem jednak narastał. Dopiero niedawno Kościół zaczął mówić o tym coraz odważniej.

Reklama

Problem dostrzegał – jak się wydaje – papież Benedykt XVI, który nie raz mówił o brudzie w Kościele i w związku z wykorzystywaniem seksualnym rozwiązał jedno z żeńskich zgromadzeń zakonnych. O istniejącym problemie wykorzystywania seksualnego zakonnic wspominał także podczas powrotu z Abu Zabi papież Franciszek. „Nie jest to coś, co czynią wszyscy, ale byli tacy księża, a nawet biskupi, którzy to czynili. I sądzę, że to wciąż istnieje, ponieważ nie kończy się to z chwilą dostrzeżenia zjawiska. Sprawa zatem trwa. Od dawna nad tym pracujemy. Suspendowaliśmy i usunęliśmy z tego powodu już niejednego duchownego. (…) Nie mogę powiedzieć: »w naszym domu tego nie ma«. To prawda. Czy trzeba w tym względzie zrobić jeszcze więcej? Tak! Czy chcemy to zrobić? Tak!” – mówił dziennikarzom na początku lutego 2019 r.

Te słowa Franciszka skomentowała matka Joanna Olech, urszulanka, sekretarka generalna Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych w Polsce. W rozmowie z KAI przyznała, że słowa papieża dotyczą też Polski. „Nie wiadomo, czy to wiele [słowa papieża – TK] zmieni, ale może uświadomi, przynajmniej niektórym, że kończy się czas ukrywania problemu” – mówiła i podkreślała, że problem istnieje w naszym kraju od dawna. „Jestem w klasztorze 50 lat. Byłam 12 lat przełożoną generalną. Miałam do czynienia z kilkoma przypadkami. Nie będę wchodzić w szczegóły, ale to przypadki bardzo bolesne” – stwierdziła.

SPRAWDŹ: Sprawa o. Pawła M. Działania zakonu i wstrząsające relacje ofiar

Reklama

Kościół powinien w tej sprawie grać w ataku, nie w obronie”

W lutym 2019 r. odbywał się także w Watykanie szczyt dotyczący wykorzystywania seksualnego. Ale choć był on poświęcony problematyce związanej z małoletnimi, to wątek wykorzystywania dorosłych także się na nim pojawił. Meksykańska dziennikarka, Valentina Alazraki, kończąc swoje wystąpienie stwierdziła, że Kościół jest u progu kolejnego skandalu, który dotyczy wykorzystywanych seksualnie zakonnic i kobiet konsekrowanych. „Chciałabym, aby w tej kwestii Kościół grał w ataku, a nie w obronie, jak to ma miejsce w przypadku spraw związanych z wykorzystaniem małoletnich. Może to być wielka szansa dla Kościoła, aby przejąć inicjatywę i stanąć na czele potępiania tych nadużyć, które dotyczą nie tylko sfery seksualnej, ale także nadużyć władzy” – stwierdziła.

O tym, że problem istnieje, i że jego kongregacja otrzymuje coraz więcej sygnałów wykorzystywania, mówił także w wywiadzie z miesięcznikiem „Donna, Chiesa, Mondo” (luty 2020) kard. Joăo Braz de Aviz, prefekt Kongregacji ds. Instytutów Życia Konsekrowanego i Stowarzyszeń Życia Apostolskiego. „Jest jest jeszcze jedna rzecz, która nas zaskakuje: zaczynają się pojawiać przypadki wykorzystywania seksualnego między zakonnicami. Na przykład między nowicjuszką a formatorką. W jednym zakonie zgłoszono nam dziewięć przypadkach. To zjawisko, które wpływa na sferę kobiet, pozostawało bardzo ukryte ale wychodzi. To będzie musiało wyjść” – mówił i dodawał, że wszystkie oskarżenia trzeba badać i nie ukrywać żadnych problemów.

W tym miejscu trzeba wspomnieć, że wiele spraw ujrzało już światło dzienne. Jak choćby o. Thomasa Philippe’a czy jego brata o. Marie-Dominique, którzy wykorzystywali seksualnie kobiety. Całkiem niedawno okazało się, że podobnych czynów dopuszczał się Jean Vanier, założyciel „Arki” oraz ruchu „Wiara i Światło”. Z kolei w niemieckich mediach pojawiły się zarzuty w stosunku do zmarłego w 2003 r. o. Werenfrieda van Straatena, założyciela stowarzyszenia Pomoc Kościołowi w Potrzebie. Manipulować, nadużywać władzy i stosować przemoc seksualną w stosunku do kobiet miał także ks. Josef Kentenich, założyciel Ruchu Szensztackiego.

Reklama

Sprawa wrocławska. I co dalej?

Także i my w Polsce mamy swoją pierwszą tego typu sprawę – dominikanina Pawła M. Na razie jesteśmy w pewnym szoku – nie dowierzamy, że coś takiego mogło się zdarzyć – trwa gorączkowe poszukiwanie odpowiedzialnych wieloletnich zaniedbań. Dominikanie chcą niezależnej komisji, media prowadzą własne śledztwa, biskupi milczą, itp. Ale już dziś trzeba stawiać pytanie: co dalej? 

Jak sprawić, by Kościół był miejscem bezpiecznym, w którym nikt nikogo nie krzywdzi. Nie możemy stanąć nieruchomo w miejscu i tylko załamywać ręce. Nie ma wątpliwości, że trzeba, by Kościół – jak sugeruje Alazraki – „grał w ataku”. Musi się zatem zdobyć na odwagę. Odwagę wyjścia z apelem do wszystkich ludzi pokrzywdzonych, nie tylko tych w dzieciństwie, by się ujawniali, by zgłaszali swoje krzywdy. Musi im dać elementarne poczucie sprawiedliwości, pomoc i opiekę. 

Struktury, które zbudowano, by pomagać skrzywdzonym w dzieciństwie, trzeba otworzyć także na pokrzywdzonych dorosłych. Wszystkich: tych w habitach i tych, którzy ich nie noszą. Nie będzie to proces przyjemny, bo zaufanie spadnie, wizerunek Kościoła znów się osłabi, ale inaczej po prostu się nie da. To jest nie tylko obowiązek, ale i wielka szansa dla Kościoła.

Reklama

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę