Nasze projekty
Fot. Portret autorstwa Wasilija Pierowa, 1872 / Wikipedia

Fiodor Dostojewski – pisarz grzeszników i skrzywdzonych

Jeśli chcemy wyjść z bezpiecznego świata i usłyszeć najważniejsze pytania, jakie powinien sobie zadawać człowiek - czytajmy Dostojewskiego.

Reklama

Jeśli istniał pisarz, który potrafił zrozumieć uwikłanie człowieka w grzech i po mistrzowsku to opisać, był nim Fiodor Dostojewski. 200 lat temu urodził się człowiek, który stworzył bohaterów toczących zażarte dysputy na temat istnienia Boga, źródła zasad moralnych, odrzucenia lub przyjęcia Bożego miłosierdzia i spustoszenia, jakie przetacza się przez duszę grzesznika. Rozumiał ateistów, głosił apoteozę prostego ludu i jego pobożności, Chrystus był jednym z jego najważniejszych bohaterów. Kard. Pietro Parolin podczas watykańskiej prezentacji wyboru pism Władimira Sołowjowa na temat Dostojewskiego powiedział, że jego bohaterowie „to coś więcej niż tylko genialna kreacja artystyczna i literacka. Wczoraj i dziś świadczą o pięknie i przemożnej mocy wiary chrześcijańskiej: wiary skrzywdzonych i poniżonych, ostatnich, prześladowanych: tak zwanych najgorszych, tych, którzy poznali otchłanie dobra i zła”.

Po co przyszedłeś nam przeszkadzać?

Dostojewski nie ma u części katolików dobrej prasy. Uważał Rzym za źródło zepsucia, sprzeniewierzenie się Chrystusowi, umiłowanie władzy i „chleba ziemskiego” ponad „chleb niebieski”. To prawosławie było, zdaniem pisarza, depozytariuszem prawdziwej wiary. Można się jednak doszukiwać pewnego braku konsekwencji. Skoro papież miał zastąpić Chrystusa, a nawet dokonano Jego sprzedaży w zamian za królestwo ziemskie, to czym innym byłoby proponowane przez Dostojewskiego podporządkowanie Wschodu prawosławnemu carowi? Oskarżenie wobec katolicyzmu jest najpełniej wyrażone w „Legendzie o wielkim inkwizytorze” będącej częścią „Braci Karamazow”. Jezus pojawia się w XVI-wiecznej Sewilli, zostaje uwięziony przez kardynała, który rzuca Mu w twarz: „Po cóż więc przyszedłeś nam przeszkadzać?”. Te słowa są uderzające i wcale nie w wymiarze antykatolickiej fiksacji Dostojewskiego. Co zrobilibyśmy, gdyby Jezus dziś przyszedł do nas? Powiedzielibyśmy: nie teraz, nie mamy czasu, mamy wszystko poukładane, nie chcemy niczego zmieniać? A może: nie przeszkadzaj nam?

Dostojewski w 1876 roku | Fot. Алексей Скрипник/Wikipedia

„Legenda o wielkim inkwizytorze” jest też rozprawą o wolnej woli, granicach wolności człowieka i pokusach, w imię których jest gotów z tej wolności zrezygnować. „Czy zapomniałeś o tym, że człowiek ceni sobie więcej spokój, nawet śmierć, niż swobodę wyboru w poznawaniu dobra i zła? Nie ma dlań nic bardziej kuszącego, pociągającego niż wolność sumienia, ale nie ma też nic tak męczącego, trudnego jak ona” – mówi kardynał do uwięzionego Jezusa. Odpowiedzią Pana na zarzuty człowieka, o którym powiedzielibyśmy, że nie ma w sobie prawdziwej wiary, jest pocałunek. Odpowiedzią jest Miłość. I ten motyw powraca w innych dziełach pisarza. Miłość, która czasem zostaje odrzucona, ale przyjęta może prowadzić do szawłowej przemiany. Przyjrzyjmy się dwóm bohaterom Dostojewskiego: Raskolnikowowi i Stawroginowi.

Reklama

Zbrodnia, kara i nawrócenie

Co się stanie, kiedy człowiek uzna, że to on jest panem świata, może wszystko, nawet stworzyć nową moralność? Odpowiedź znajdujemy w „Zbrodni i karze”. Raskolnikow dzieli ludzi na jednostki wybitne, które mogą sobie pozwolić na więcej, nawet na odbieranie życia tym nieprzydatnym, jego zdaniem mniej wartościowym. Pisząc o pierwszej grupie bohater książki twierdzi, że „jeśli takiemu człowiekowi dla ziszczenia idei wypadnie stąpać chociażby po trupach, przez krew, to sądzę, że może on wewnętrznie, w zgodzie z sumieniem, zezwolić sobie nawet na pochód poprzez krew – co zresztą zależy od tej idei i jej rozmiarów”. Człowiek jest wtedy cenny, jeśli jest użyteczny, jeśli jest silny.

Pycha, pierwszy z grzechów głównych mówiący, że nie ma pana ponad człowiekiem, staje się przyczyną upadku bohatera. Raskolnikow wchodzi na drogę zbrodni, którą usprawiedliwia solidarnością z upodlonymi i skrzywdzonymi. Grzech go zmienia, cierpienie i udręka stają się dramatyczną codziennością. Wracam do miłości, która pomaga Raskolnikowi powstać – miłości Bożej czyli Miłosierdzia i miłości drugiego człowieka. Odrzucać grzech, ale nie grzesznika, urzeczywistnieniem tych słów staje się Sonia. Raskolnikow oczyszcza się podczas katorgi. Początkowo czuje pustkę, stopniowo wypełniają ją odrzucona wiara i miłość do Soni. Dostojewski doskonale znał warunki panujące podczas zesłania, przeżył cztery lata katorżniczej pracy, gdzie jego jedyną lekturą była Ewangelia. To tam poznawał historie prostych ludzi, które potem opisywał w swoich największych dziełach.

Stawrogin wychodzi i odrzuca Miłosierdzie

Raskolnikow oczyszcza się i przyjmuje daną mu szansę nawrócenia. Zupełnie inaczej niż Stawrogin, jeden z bohaterów „Biesów”. Polecam przeczytanie rozmowy Stawrogina z Tichonem w monastyrze. To przepięknie literacko ukazana walka o duszę grzesznika, który jednak wyciągniętą rękę odrzuca. Wydaje się, że już otwiera się na działanie łaski, a jednak ostatecznie wychodzi rozzłoszczony, odrzucając Boże przebaczenie. Ten fragment „Biesów” jest też ważny z powodu słów, które wypowiada Tichon o grzechu. „Każdy człowiek grzesząc, grzeszy przeciwko wszystkim ludziom i każdy człowiek w jakimś stopniu winny jest cudzego grzechu. Grzech jednostkowy nie istnieje” – mówi starzec przypominając, że grzech nie jest prywatny. Dotyka całej wspólnoty, tworzy kulę śnieżną, która wciąga kolejne osoby z otoczenia grzesznika. Świetnie widać to u Raskolnikowa, który po dokonaniu zbrodni zadręcza swoich najbliższych.

Reklama

Wracając do Stawrogina: próbuje wciągać Tichona w swoją grę, złapać na niespójności, braku wiary. Co otrzymuje? Pokorę. I to jest mój ulubiony fragment tej rozmowy.

– W Boga ojciec wierzy? – rzucił niespodziewanie Stawrogin.
– Wierzę.
– Jest przecież powiedziane, że gdy wierzysz i rzekniesz górze, aby przeniosła się gdzie indziej, to tak się stanie…Zresztą i to jest brednia. A jednak ciekawi mnie: czy ojciec poruszyłby górę?
– Bóg rozkaże, podniosę i górę – cicho i z powściągliwością powiedział Tichon opuszczając oczy
„.

Z Bożą pomocą mogę wszystko. Nie sam, nie jestem samowystarczalny. „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 13) – właśnie to mówi Tichon Stawroginowi. Ten jednak odwraca się od szansy na oczyszczenie, wybiera przeciwieństwo nadziei czyli rozpacz i wściekły wychodzi z celi starca. Stawrogin stawia na siebie, Raskolnikow na Boga. Judasz po zdradzie spojrzał na rosnące niedaleko drzewo, Piotr po zaparciu się Jezusa na drzewo krzyża. 

Reklama

Co takiego jest w pisarstwie Dostojewskiego, co sprawia, że odnoszą się do niego kolejne pokolenia? Nie będę oryginalna pisząc, że ponadczasowość. Opisuje wszystkie lęki, tęsknoty i uwikłania człowieka, uwznioślając jednocześnie nawrócenie jako szansę dla każdego grzesznika. Nie ma takiego grzechu, z którego nie mógłbyś się oczyścić – to mówią nam jego bohaterowie. Pan przychodzi do tych poniżonych, skrzywdzonych, cierpiących, ubogich. Boga biednych i odrzuconych znajdziemy w niemal każdym dziele pisarza. A dyskusje bohaterów są niezmiennie mistrzowskim stymulatorem intelektualnym. Jeśli chcemy wyjść z bezpiecznego świata i usłyszeć najważniejsze pytania, jakie powinien sobie zadawać człowiek, czytajmy Dostojewskiego.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę