Nasze projekty
fot. Wikimedia Commons/domena publiczna

Ojciec Ojczyzny, Niekoronowany Król Polski, Bohater Nocy Okupacji. Kard. Adam Sapieha – Siła i ostoja

Był ostoją w najciemniejszych latach dziejów polskiego narodu. Dodawał sił i nadziei. Pomagał trzymać poziom, fason i w żadnych okolicznościach się nie poddawać. Właśnie dlatego na początku bieżącego roku został zaatakowany i oskarżony – jeśli ktoś chce zniszczyć budowlę, zaczyna od niszczenia opoki.

Reklama

Siła i Ostoja – tak kard. Karol Wojtyła określił kard. Adama Sapiehę, swojego mentora i wzór, który naśladował i szczerze podziwiał, a jego zdjęcie trzymał na biurku, także wówczas, gdy został papieżem.

Nazywano go najczęściej Księciem Niezłomnym, ale także Wielkim Jałmużnikiem, Dobrym Pasterzem, Ojcem Ojczyzny, Niekoronowanym Królem Polski, Bohaterem Nocy Okupacji. Mnożono tytuły, gdyż cała wspólnota Kościoła, społeczeństwo i niezliczone jednostki, zawdzięczały mu bardzo wiele – był ostoją w najciemniejszych latach dziejów swojego narodu, dodawał sił i nadzieję, pomagał trzymać poziom i fason i w żadnych okolicznościach się nie poddawać. Właśnie dlatego na początku bieżącego roku został zaatakowany i oskarżony o nadużycia seksualne – jeśli ktoś chce zniszczyć budowlę, zaczyna od niszczenia opoki.

ZOBACZ: „Rzeczpospolita” ujawnia: dokumenty kompromitujące kard. Sapiehę prawdopodobnie sfałszowano

Reklama

Książęce gniazdo

Urodził się w 1867 roku w rodowej posiadłości w Krasiczynie. Ojciec – Adam Stanisław Sapieha, matka – Jadwiga z Sanguszków. Obydwoje rodzice mieli książęce tytuły. Był piątym, najmłodszym synem, po nim przyszły na świat dwie córki. Dzieci, pochodzące z takich rodzin standardowo otrzymywały bardzo staranne wykształcenie – najpierw domowe, później w elitarnych szkołach, uczone były języków i znakomitych manier. Chłopcy kontynuowali naukę na wyższych uczelniach, przeważnie zagranicą. Tak było i z Adamem Stefanem – po ukończeniu lwowskiego gimnazjum studiował prawo na Uniwersytecie Wiedeńskim, w Lille oraz na Uniwersytecie Jagiellońskim. A później teologię w Innsbrucku i Lwowie. Szybko odkrył swoje kapłańskie powołanie – święcenia przyjął, gdy miał dwadzieścia sześć lat, po czym studiował w Rzymie, tu otrzymał doktorat obojga praw – świeckiego i kanonicznego, studiował też dyplomację na Papieskiej Akademii Szlacheckiej.

Kariera kościelna rozwijała się szybko – był wikarym w Jazłowcu (stamtąd wyjechał na studia w Rzymie), wicerektorem Seminarium Duchownego we Lwowie, na początku wieku tajnym szambelanem Piusa X, nieoficjalnym ambasadorem spraw polskich. Doradzał w sprawie strajku dzieci we Wrześni, nominacji biskupów w Królestwie Polskim. Zainicjował też cenne dla narodu, pozbawionego państwowości Polskie Biuro Prasowe w Rzymie. Miał świadomość, jeszcze przed epoką Internetu, jak ważną rolę w życiu społecznym odgrywają media.

Biskup krakowski

Rok 1911 był dla ks. Sapiehy przełomowy – cesarz Franciszek Józef mianował go biskupem krakowskim. Czterdzieści lat – tyle trwała jego posługa, najdłuższa w diecezji krakowskiej i prawdopodobnie najtrudniejsza, najbardziej dramatyczna, wymagająca odwagi, heroizmu i rozwagi. Historycy zwracają uwagę, że jego arystokratyczne pochodzenie było poważnym atutem, branym pod uwagę w nominacji – przywiązany do tytułów, form i rytuałów Kraków zaaprobował księcia biskupa, później metropolitę, bez trudu. Nowy rządca diecezji bez trudu znajdował z elitami wspólny język.

Reklama

Ingres do katedry wawelskiej odbył się w kolejnym roku i od razu ujawnił się rys, który towarzyszył mu do końca życia – troska o ubogich. To dla nich zorganizował w tym dniu hojny poczęstunek na Kazimierzu, miał zwyczaj wstępować do jadłodajni dla ubogich i jadać z nimi posiłki, widywał się ze św. Bratem Albertem, ojcem biedaków. Gdy wybuchła I wojna, niezwłocznie zorganizował Książęco-Biskupi Komitet, który rozwinął szeroką działalność dobroczynną, objął opieką uchodźców, sieroty i pozbawione środków do życia rodziny. Społeczeństwo pozbawione państwa, musiało się samoorganizować i rozwiązywać problemy samodzielnie i Książę Metropolita robił to z takim rozmachem, że nazwano go Jałmużnikiem i Synem Ojczyzny, a ks. Jan Piwowarczyk określił działający pod jego egidą Komitet rodzajem ministerstwa opieki społecznej.

CZYTAJ: Święty brat Albert. Człowiek, który był dobry jak chleb

Potrafił się przeciwstawiać

O ile działalność dobroczynna i społeczna budziła szacunek i podziw, inny rys Księcia Arcybiskupa wzbudzał nieraz kontrowersje, nawet gwałtowny sprzeciw i protesty. Gdyż abp Sapieha okazał się człowiekiem, który potrafi się przeciwstawiać, niezależnie od konsekwencji, które mogły go dosięgnąć. Bardzo krytycznie odnosił się do Legionów Piłsudskiego, gdyż nie miał pewności, na jakich zasadach zostanie odbudowana Polska po odzyskaniu niepodległości. Potrafił przeciwstawić się nuncjuszowi apostolskiemu abp. Achille Rattiemu, późniejszemu papieżowi Piusowi XI, nawet wyprosić go z obrad Episkopatu Polski, gdyż uważał, że polscy biskupi powinni sami podejmować decyzje, dotyczące Kościoła lokalnego. Przypłacił to  brakiem kreacji na kardynała – biret kardynalski otrzymał z rąk jego następcy papieża Rattiego, Piusa XII, późno, dopiero w 1946 roku.

Reklama

Przeciwstawiał się międzywojennym politykom, ale gdy po śmierci marszałka Piłsudskiego i pochowaniu go w krypcie św. Leonarda zdecydował o przeniesieniu szczątków Naczelnika do krypty pod Wieżą Srebrnych Dzwonów, sprowokował poważny kryzys na linii Państwo – Kościół. Zwolennicy Marszałka w mig zapomnieli o zasługach hierarchy, urządzali gwałtowne demonstracje, wybijali szyby w Pałacu Arcybiskupów, palili kukłę Sapiehy, żądali odebrania mu odznaczeń państwowych, zesłania do Berezy Kartuskiej, oddania Wawelu pod zarząd państwa. Książę metropolita przeprosił za zbyt pochopną decyzję w sprawie miejsca wiecznego spoczynku Piłsudskiego. Mimo, że studiował dyplomację, wiele jego posunięć nie było dyplomatycznych. Gdy był przekonany o swojej racji, o tym, że broni spraw Kościoła i ojczyzny – był nieugięty. Był nieugięty, był typem ascety, miał w sobie coś z wojskowego – twierdzili ludzie, którzy go znali. Te cechy szczególnie się ujawniły w najtrudniejszych latach.

„Skończyłem siedemdziesiąt dwa lata życia i wskutek słabnącego zdrowia nie czuję się na siłach dźwigać ciężarów rządów diecezji” – napisał do Piusa XI na początku 1939 roku. Był już zmęczony, chorował, zasługiwał na przejście w stan spoczynku. Jednak kilka miesięcy później wycofał swą rezygnację – wybuch wojny był pewny. „W tym momencie wielkiego zagrożenia dla Polski, moje wycofanie byłoby czymś niewskazanym i trzeba nawet z poświęceniem zostać na swoim miejscu” – wyjaśniał zmianę decyzji.

ZOBACZ TEŻ: Ukryli za klauzurą Obraz Matki Bożej, a w miejsce oryginału dali kopię. Jasna Góra w czasie II wojny światowej

Skały pozostają na miejscu

Ostatnia dekada jego życia, konkretnie dwanaście lat, były czasem najtrudniejszym, najbardziej dramatycznym – dla niego i Polski, ale ten czas, jak pisał jeden z profesorów UJ i działacz polityczny, usytuował go obok takich gigantów jak biskupi Olesnicki i Hozjusz i najbardziej przybliżył go do świętości. Po upadku Rzeczpospolitej niemieckie barbarzyństwo zszokowało Polaków, ale Książę Metropolita się nie przestraszył – mimo zagrożenia dalej się przeciwstawiał, tym razem bestialskim okupantom.

Po wojnie mówił, że prymas Polski, kardynał August Hlond, popełnił w życiu tylko dwa błędy – wyjechał z kraju i za wcześnie zmarł. (Warto pamiętać, że kard. Hlond wyjechał na polecenie rządu RP z misją poinformowania Ojca Świętego o sytuacji w kraju po 1 września 1939). Abp Sapieha pozostał niemal sam i z pewnością miał świadomość, jak ważna jest jego postawa dla milionów udręczonych obywateli. 

CZYTAJ: Kardynał Hlond. Prymas, którego komuniści chcieli wymazać z historii

Kontynuował działania charytatywne, intensywną współpracę z Czerwonym Krzyżem i Radą Główną Opiekuńczą. Tu nieocenione były rozległe kontakty i autorytet Księcia, który pomagał w koordynacji pomocy, mobilizował ofiarność i pomysłowość. Był niezawodną centralą informacyjną, doskonale wiedział, dzięki kontaktom z podziemiem, co dzieje się w okupowanym kraju, miał też kanały przerzutu informacji zagranicę, zwłaszcza do Stolicy Apostolskiej. Wiedział, jak sowieccy i niemieccy okupanci niszczą Polaków i polskość. Znał losy księży, mordowanych i zsyłanych do obozów przez Niemców, dotarł do niego tzw. depozyt katyński z informacją o mordzie na polskich oficerach. Mimo ryzyka represji wciąż protestował. Wysyłał listy do generalnego gubernatora Hansa Franka, wyrażał sprzeciw wobec terroru, traktowaniu Żydów, sprzeciwiał się odpowiedzialności zbiorowej, stosowanej wobec ludności cywilnej. Krytykował propagandowy film o polskich junakach, wybijających Żydów (warto zwrócić uwagę, że już w czasie wojny niemiecka propaganda zrzucała winę za eksterminację Żydów na Polaków). Gdy w 1942 spotkał się z sekretarzem stanu Generalnego Gubernatorstwa, z taką pasją opisywał niemieckie zbrodnie, że zaskoczeni Niemcy stwierdzili, że żaden Polak do nich tak nie przemawiał.

Nie bał się i Niemcy to czuli, mówili o nim „nasz dumny arcybiskup”. Nie przyjął zaproszenia gubernatora Franka na Wawel w dniu urodzin Hitlera, czym zszokował i przestraszył nawet zapraszającego niemieckiego posłańca. Tłumaczył otoczeniu, że sfotografują go i użyją w niecnych propagandowych celach wspólną fotografię w niemieckimi oficjelami jako wyraz poparcia dla ich poczynań. Z Hansem Frankiem osobiście spotkał się jeden jedyny raz, gdy los wojny był już przesądzony. Krakowska legenda miejska głosi, że podjął kata Polaków czarnym chlebem i brukwią tłumacząc, że podejmuje go tym, co jedzą jego rodacy. W rzeczywistości spotkali się na Wawelu, Frank, w co trudno uwierzyć, po przelaniu morza polskiej krwi, przekonywał Księcia do mobilizacji przeciw wspólnemu wrogowi – zbliżającym się Sowietom. W odpowiedzi Gubernator usłyszał o prześladowaniach, mordowaniu księży, braku ochrony ludności, a na koniec konkluzję – w ostatnich latach Niemcy nie okazywali Polakom życzliwości.

Karolina Lanckorońska, arystokratka, wykładowca historii sztuki, która spotkała go w tym okresie, by zasięgnąć rady, odnotowała, że w trakcie rozmowy „był w tej chwili przede wszystkim – Sapiehą, dla którego zbroja byłaby bardziej odpowiednim strojem od fioletów”.

ZOBACZ: Bohaterowie, którzy dali przykład troski o drugiego człowieka

Wobec czerwonego terroru

Walczył do końca, także wówczas, gdy Niemcy uciekli, ale przyszli komuniści, nowi ciemiężcy, dla których zniszczenie Kościoła było ważnym punktem w budowie „nowego” świata. Nie miał żadnych złudzeń, ale robił tyle, ile można było w warunkach terroru. Pisał do Bieruta broniąc prześladowanych żołnierzy AK, protestował przeciw likwidacji szkół katolickich. Już w 1945 założył katolicki Tygodnik Powszechny, jeszcze w czasie okupacji kształcił seminarzystów w tajnym seminarium. Odwiedził Auschwitz, dbał o Caritas, który ostatecznie przejęli komuniści, nie zaaprobował porozumienia Państwo – Kościół, które nazwał modus moriendi – sposób umierania. Liczył się z najgorszym, więc złożył specjalne oświadczenie. „W razie gdybym był aresztowany stanowczo niniejszym ogłaszam, że wszelkie moje złożone tam wypowiedzi, prośby i przyznania są nieprawdziwe. Nawet gdyby były wygłaszane wobec świadków, podpisane, nie są one wolne i nie przyjmuję je za swoje”.

 Zmarł 23 lipca 1951 roku, w najmroczniejszym czasie stalinowskiego terroru.           

„Był pełen mocy i męstwa, żadnym prześladowaniem nieustraszony, „za życia swego dom podparł i za dni swoich świątynię umocnił”, „miał pieczę o Lud swój i wybawił go od zatracenia”, „i był mąż ten jako drzewo urodzajne i niewzruszone, a widok jego napełniał ufnością serca nie tylko Polaków, ale całej chrześcijańskiej społeczności” – napisał o nim Pius XII, który kilka lat wcześniej kreował go kardynałem. „Metropolita krakowski stał się dla Polaków, „siłą i ostoją”. „Właśnie te straszliwe lata ujawniły najpełniej Jego duchową wielkość i stały się okresem największej dojrzałości pasterskiej” – pisał po latach Karol Wojtyła.

Najpierw niszczy się fundament

Wśród pamiątek po Arcybiskupie zachowało się jego łóżko, które uświadamia, że był niewysokiego wzrostu, bardzo szczupły, skromnej postury I ten niepozorny z wyglądu człowiek wzbudzał respekt wśród wiernych, podziw i lęk nieprzyjaciół. Jego przenikliwe, ciemne oczy, prześwietlały rozmówców, ale miał też poczucie humoru, był serdeczny dla dzieci, które towarzyszyły rodzicom, składającym wizyty.

Promieniował wewnętrzną siłą. Nigdy się nie bał. „Za życia swego dom podparł i świątynię umocnił”. I dlatego po latach niezłomny Książę Kościoła na początku roku 2023 został zaatakowany, oskarżony o molestowanie kleryków. Wśród tych kleryków był też Karol Wojtyła, który zrobił na Sapieże duże wrażenie, gdy przed wojną witał go jako uczeń wadowickiego gimnazjum. Arcybiskup Sapieha był jego mistrzem duchowym i mentorem, to on wyczuł, że ten młody człowiek, zafascynowany św. Janem od Krzyża i planującym wstąpienie do Zakonu Karmelitów, powinien zostać księdzem diecezjalnym. Nie mylił się – ks. Wojtyła został jego następcą, a po latach papieżem. 

CZYTAJ: Mocne oskarżenia wymagają mocnych dowodów

Dlatego atak był podwójny – miały być zniszczone nie jeden, a dwa filary. Szybko okazało się, jak niewiarygodne są podstawy tych oszczerstw, oparte na zeznaniach zdeprawowanego księdza. I jak słabo zweryfikowane – stary, schorowany Książę Metropolita miał molestował kleryków własnego seminarium. Oszczerstwa zostały rzucone, ale szybko zweryfikowane. 

Prawda o niezłomnym Księciu Kościoła ostoi się i przetrwa.

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę