Zaskakujący plan dnia mnicha. Tego nie wiedziałeś o krakowskich kamedułach!
O której wstają mnisi? Co jedzą na śniadanie? Czy mnich ma inne obowiązki oprócz modlitwy? Czy to prawda, że mnisi nie jedzą mięsa? Na czym polega “sjesta” mnicha? Opowiada o. Mateusz Kolbus EC, przeor eremu kamedułów na krakowskich Bielanach.
Mężczyźni z zewnątrz mogą tam wchodzić tylko w określonych godzinach, kobiety – jedynie w wyznaczone dwanaście dni roku! Mowa o klasztorze kamedułów w Krakowie, najbardziej tajemniczym zakątku tego miasta…
Mało kto ma okazję zajrzeć za mury klasztornej klauzury – w najnowszej książce “Milczeć, ale życiem wołać”, o. Mateusz Kolbus EC zdradza codzienność życia krakowskich kamedułów. Jak wygląda dzień mnicha? Przeczytajcie!
Codzienna pobudka o… 3.30!
O godzinie 3.30 nad ranem, gdy cały Kraków pogrążony jest jeszcze w głębokim śnie, na Srebrnej Górze rozlega się bicie dzwonu na pobudkę. Nie wszystkich mnichów wyrywa on z nocnego odpoczynku. Bywają i tacy, którzy dokonawszy już porannej toalety, czuwają od jakiegoś czasu w kaplicy celi.
Patriarcha mnichów Zachodu, św. Benedykt z Nursji, polecał w swojej Regule sypianie w habicie, by sługa Boży w każdej chwili był gotów do natychmiastowego powstania i do podjęcia duchowej walki, w pełnym rynsztunku, o Bożą chwałę.
Przeczytaj również
Poranna przechadzka z kapturem na głowie
Za chwilę mnich zdąża już ścieżką pomiędzy eremami w kierunku kościoła, z kapturem na głowie na znak skupienia, otulony w płaszcz chórowy, wraz z wychodzącymi z zamieszkiwanych cel braćmi.
Ulewy lub pluchy, śniegi czy mgły, upały i chłody towarzyszą im wiernie przez cały Boży rok, kiedy zmierzają do chóru, ażeby wielbić Pana. Bez względu na porę roku o tej godzinie zawsze jest jeszcze ciemno. Godzina czytań, którą za chwilę rozpoczną, to modlitwa nocna. Rozpocząwszy dzień „psalmami, hymnami, pieśniami pełnymi ducha” (Kol 3,16) oraz słuchaniem czytań z Pisma Świętego i ojców Kościoła, eremici wracają do cel, gdzie będą kontynuować wewnętrzny dialog z Bogiem przez lectio divina – Boże czytanie.
CZYTAJ>>> Ojciec życia pustelniczego. Św. Benedykt z Nursji
Godzina 5, godzina zmagań
Jest około piątej. Podczas tej godzinnej praktyki wyjdzie milczącym braciom naprzeciw wschodzące słońce. Ten wyczekiwany gość bywa świadkiem zmagań tego czy innego eremity z powracającą o tej porze sennością. Żeby się przed nią bronić, jeden karmi się Bożym słowem w postawie klęczącej, drugi przechadza się tam i z powrotem po celi. Był też i taki, który – atakowany okrutnie mackami snu – zanurzał nogi w misce z wodą.
O 5.45 dzwon ponownie gromadzi wszystkich w kościele. Jutrznia sprawowana w porze zmartwychwstania, po niej Msza Święta konwentualna. Liturgia bardzo prosta, bez śpiewu, odmawiana na jednym tonie, podkreśla ubóstwo, ascezę mieszkańców Srebrnej Góry. Chwila podniesienia: stąd płynie siła i radość rozlewające się na trud całego czekającego jeszcze daru dnia. Ranne officium kończy tercja – modlitwa przedpołudniowa. Choć zbliża się pora śniadania, nie wszystkim śpieszno do powrotu do celi: jeszcze przez chwilę trwają przed tabernakulum w milczącym dziękczynieniu.
ZOBACZ>>> Wyjechał w Bieszczady i wybrał życie pustelnika, choć nie jest duchownym!
Śniadanie… w samotności
Po godzinie 7.00 można się nieco posilić. Jak wszystkie posiłki, również śniadanie jest spożywanie samotnie w celi. Wyjątek stanowi kilka uroczystości i dni rekreacyjnych, gdy eremici gromadzą się na wspólnym obiedzie. Do dyspozycji na śniadanie jest chleb, masło lub ser do wyboru i mleko ‒ o ile nie ma akurat jednego z dwóch czterdziestodniowych postów bądź piątku; herbata lub kawa, ewentualnie owoc, zazwyczaj z klasztornego sadu.
Jednak ten prosty, samotny posiłek staje się także spotkaniem i ucztą z Panem: spożywając go, mnich stara się wznosić swe myśli do Boga poprzez modlitwę albo duchową lekturę.
CZYTAJ>>> Bohaterowie biblijny robiący selfie? Zobacz te zdjęcia!
Zmiana koloru habitu, czyli jak pracuje mnich
Od 8.15 zaczyna się w eremie czas pracy. Przebrani w robocze tuniki, przeważnie innego koloru niż biały, bracia polecają Bogu swe dzienne inicjatywy i każdy udaje się do swoich zajęć. Ci, którzy złożyli śluby, sprawują zwykle stałe, przydzielone przez przeora funkcje.
Jest zatem odpowiedzialny za organizację pracy, opiekę nad dobrami i urządzeniami eremu rządca. Jest furtian podejmujący nawiedzających nasz erem pielgrzymów i gości. Jest kucharz gotujący dla wszystkich ‒ zawsze bezmięsne ‒ obiady i kolacje. Wszystko, co przygotuje, musi na czas nałożyć do specjalnych menażek, które umieszcza się w nosidełkach. Porcje posiłków, opatrzone numerkami, są odbierane przez mnichów w przedsionku kuchni i każdy zanosi przydzieloną sobie do celi. Jest także brat sprawujący opiekę nad gośćmi odbywającymi w eremie indywidualne rekolekcje. Do jego zadań należy przygotowanie na czas odpowiedniej liczby cel w domu gościnnym i dostarczanie na czas posiłków: goście, podobnie jak mnisi, jadają samotnie. On i furtian, mający największy kontakt z osobami z zewnątrz, muszą szczególnie w relacjach z nimi dbać o równowagę między powściągliwością w mowie i postawie a serdecznością oraz przyjaznym ciepłem, co nie zawsze bywa łatwe.
Jest też zakrystian i ogrodnik, bibliotekarz, archiwista itd., każdy z zakresem swoich obowiązków. Nierzadko zdarza się, że jeden mnich sprawuje kilka funkcji równocześnie. Młodsi bracia w formacji są zwykle przydzielani do pomocy. W gospodarstwie eremu nikomu nie brakuje pracy. To wszakże nie tyle jej rodzaj jest istotny, ile intencja, z jaką się ją wykonuje. Sprawy ciała są podporządkowane sprawom ducha.
ZOBACZ>>> Post św. Hildegardy. Kuracja dla duszy i ciała
Co je mnich?
W południe często nieco zdyszani oraz zmęczeni mnisi, ponownie przybrani w biel, odmawiają już wspólnie Anioł Pański w chórze, po nim zaś sekstę – modlitwę południową. Nie uczestniczy w niej kucharz, który w tym czasie nakłada obiad do menażek. W kwadrans później w przedsionku kuchni ustawia się kolejka braci.
Ostrożnie, aby niczego nie rozlać, eremici odchodzą w milczeniu z ciepłym posiłkiem do cel. Na obiad przypadają zazwyczaj po trzy menażki. W pierwszej paruje zwykle zupa, w drugiej danie z warzyw, w trzeciej – wyjąwszy piątki i inne dni tzw. abstynencji – rarytas (zwany u kamedułów pietancją) w postaci ryby bądź jajka. Posiłki proste, ale starannie przyrządzone i smaczne.
ZOBACZ: Jak pokonać swój grzech? Wyjaśnia o. Adam Szustak
Sjesta mnicha. Nietypowy zwyczaj u kamedułów
Po głównym posiłku czas wolny ‒ tzw. sjesta. Kameduli zawdzięczają ją temu, iż zakon ich wywodzi się z Włoch, gdzie – jak w całym obszarze śródziemnomorskim – ta pora odpoczynku stanowi niekwestionowaną świętość. Zabrania się w tym czasie wykonywania w eremie prac powodujących hałas, by nie przeszkadzać współbraciom.
Pół godziny drzemki wystarczy, żeby z nowymi siłami stawić czoła drugiej połowie dnia, a nawet po komplecie móc dłużej poczuwać. Resztę czasu można poświęcić milczącej modlitwie, lekturze, pisaniu bądź ręcznej pracy w celi. Ważne, żeby nie pozostawać próżnym, dając przestrzeń Złemu; by nie dać się kołysać złudnym myślom i czujnie pilnować bramy serca.
PRZECZYTAJ: Rafał Brzozowski: odmawiajcie różaniec, nowenna pompejańska mnie uratowała
Nabożeństwo majowe przez cały rok? Tego nie wiedziałeś o kamedułach
O godzinie 14.45 bracia w formacji zaczynają w kościele wspólny różaniec, polecając Bogu za wstawiennictwem swojej Królowej intencje, które ludzie nam polecają. Starsi odmawiają go indywidualnie. Dołączają do chóru w pół godziny później na nonę (modlitwę popołudniową) i bezpośrednio po niej ‒ litanię loretańską z następującymi po niej typowo kamedulskimi modlitwami, które kończy modlitwa do św. Romualda przed jego relikwiami. Można powiedzieć, że nabożeństwo majowe trwa u kamedułów przez cały Boży rok.
A czas od 15.15 aż do kolacji? W pewne dni bracia w formacji słuchają konferencji. We wtorki, gdy nie ma postu, ci sami spotykają się na pogodnej rekreacji. Jeśli jest jakaś konieczna praca do wykonania, można się nią teraz zająć. Poza tym, ponieważ cela jest podstawową przestrzenią życiową eremitów, gdzie dokonuje się to, co w powołaniu ich najważniejsze, jeżeli nie ma istotnej potrzeby, by ją opuszczać, w jej wdzięcznych ścianach płynie modlitwa: milcząca, przedłużana, duchowe studium, medytacja. Szczególnie młodzi mnisi mają rozsmakowywać się w tych zajęciach, żeby wniknęły w ich krwiobieg.
Nieobowiązkowa kolacja
Kolacja o 17.00 nie jest obowiązkowa, można z niej zrezygnować. Prosta potrawa z warzyw z dodatkiem (lub nie – zależne od pory liturgicznego roku) sera, ryby bądź jaj, a więc pietancji. Kolejna sposobność do dziękczynienia. Po półgodzinie dzwony zwołują na nieszpory. I znowu bracia odziani w płaszcze wzywają pomocy Zmartwychwstałego: „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu. Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu”.
Wkrótce mnisi rozejdą się do cel na wieczorne lectio divina. Piękna godzina nad stołem Bożego słowa, pełnego ciszy nasłuchiwania i nasiąkania łaską. Dzień liturgiczny kończy kompleta – modlitwa na zakończenie dnia, poprzedzana publicznym czytaniem na temat świętego wspominanego nazajutrz, fragmentu naszego prawodawstwa, a także wybranej lektury. Ostatnim akordem dnia jest De profundis – Psalm 130, odmawiany w intencji zmarłych przy pojedynczych uderzeniach dzwonu. Przełożony powstaje i kropi wszystkich święconą wodą.
ZOBACZ>>> Karol de Foucauld. Pustelnik wśród muzułmanów
O której godzinie kończy się dzień mnicha?
Czy na Srebrnej Górze dzień dobiegł końca? Od tej chwili obowiązuje silentium sacrum – „święte milczenie”, które będzie trwało aż do jutrzni. Eremici na dobre milkną, lecz po to przecież, by kontynuować rozmowę z Bogiem. Z zasady wszyscy udają się do cel i tam pozostają. Już żadne zajęcie nie upomina się o swoje. Celę wypełnia przyjazna ciemność i przy pogodzie świecą gwiazdy.
Można poczuwać do dwudziestej pierwszej, dwudziestej drugiej, a może dłużej. Byle wszak z roztropnością, ażeby rano być trzeźwym ‒ całym do dyspozycji Pana, który na drodze pustyni wylewa hojnie swe miłosierdzie.
Fragment książki „Milczeć, ale życiem wołać” autorstwa Grzegorza T. Sokołowskiego
„Milczeć ale życiem wołać”
Grzegorz T. Sokołowski
O ile – ze względu na szacunek dla reguły mnichów – mało kto ma okazję zajrzeć za mury klasztornej klauzury, o tyle ta książka jest niepowtarzalną okazją, by o życiu krakowskich kamedułów dowiedzieć się bardzo dużo, i to nie od kogo innego, jak od samego ich przeora – ojca Mateusza Kolbusa EC. To jedyny tak obszerny i szczery wywiad rzeka.
KUP KSIĄŻKĘ>>>