Fragment książki „Ojciec wolnych ludzi” Pawła Zuchniewicza
Ojciec Jerzy Tomziński podszedł do pustego fotela, nad którym znajdował się herb Prymasa. Przeor Jasnej Góry położył na nim biało-czerwone goździki i spojrzał w dół na Błonia przed jasnogórskim klasztorem. „Co najmniej milion” – stwierdził, patrząc na rzeszę ludzi pod wałami klasztoru.
STACJA7 POLECA
Paulin cieszył się jak dziecko. Skomplikowana akcja przyniosła nieprawdopodobne rezultaty. Marysia Okońska przywiozła z Komańczy teksty Ślubów Jasnogórskich, które ojciec przeor w głębokiej tajemnicy przechował aż do dzisiejszego dnia. Prymas, rozstając się z nią w Komańczy, powiedział, że tekst ślubów ma odczytać biskup Klepacz, jako sprawujący obowiązki przewodniczącego Konferencji Episkopatu, a jeśli to nie będzie możliwe – to generał paulinów, gdyby zaś jemu przeszkodzono – to przeor, a gdyby i jemu to uniemożliwiono, to niech odczyta je jasnogórski kuchcik. Nikt nie przeszkodził.
Dziewczęta z Ósemki zajęły się rozesłaniem zaproszeń. Przygotowano osiem tysięcy listów do parafii w całej Polsce. Aby uniknąć cenzury, młodzi rozjechali się do różnych miast. Wrzucali listy do różnych skrzynek – dzięki temu akcja nie zwróciła uwagi UB. Zorientowało się dopiero wtedy, gdy zaczęły się przygotowania do pielgrzymek. Ludzie odpowiedzieli masowo. Pewnie i dlatego że klimat w Polsce bardzo się zmienił. W czerwcu w Poznaniu doszło do robotniczych protestów i walk. Były ofiary śmiertelne. Ustrój, który nazywał się ludowym i robotniczym, rękami milicji i żołnierzy mordował robotników. W Polakach narastał opór, wiedza o tym, co robi bezpieka, była coraz powszechniejsza, a nieobecność uwięzionego od trzech lat Prymasa coraz bardziej widoczna.
Paulin wpadł na pomysł, aby podczas uroczystości odnowienia ślubów jeszcze bardziej to podkreślić. Pusty fotel z herbem kardynała był aż nadto wymownym znakiem. Nie wszyscy go jednak zobaczą. Morze ludzkich głów sięgało hen głęboko, aż w aleję Najświętszej Maryi Panny. Jerzy zbliżył się do mikrofonu.
Przeczytaj również
– Łączymy się z naszym kochanym księdzem kardynałem prymasem Polski, który w tej chwili, w swym odosobnieniu, rozpoczyna mszę świętą w naszej intencji – powiedział. – Chociaż z nami być nie może, razem z nami się modli.
Prymas Stefan Wyszyński zdjął stułę i ucałował wyhaftowany na niej mały krzyżyk. Wrócił do kaplicy i ukląkł na kilka minut. Potem poszedł do swojego pokoju. Sięgnął po brulion i zaczął pisać:
Dzień Ślubów Narodu na Jasnej Górze. Teraz wiem prawdziwie, że jestem Twoim, Królowo świata i Królowo Polski, niewolnikiem. Bo dziś, w dniu wielkiego święta Narodu katolickiego, każdy, kto tylko zapragnie, może stanąć pod Jasną Górą. A ja mam pełne do tego prawo, mam święty obowiązek i któż tego goręcej pragnie niż ja? A jednak, mając tak Potężną i tak Dobrą Panią, mam zostać w Komańczy. Przecież to z Twojej Woli! Nikt takiej Potędze oprzeć się nie zdoła. Tylko my dwoje, Matko, możemy chcieć jednego. W tej chwili cała Polska modli się o moją obecność na Jasnej Górze. Tylko my dwoje wiemy, że jeszcze nie przyszedł czas, że ma się stać Twoja Wola. W tym jest Twoja wielka moc, której ja ulegle się poddaję, jako całkowity niewolnik Najpotężniejszej Królowej. Bądź uwielbiona w tej mocy, którą mi dajesz, bym w pełni uznał, że największa moc i miłość jest w uległości. To jest Twoje królowanie nade mną. Uczyniłem, co mogłem dla Twojej chwały: przygotowałem w dniu 16 maja tekst ślubowania, napisałem adoracje stanowe dla kapłanów, dla młodzieży, dla mężów i matek. Te słowa będą mówiły za mnie do ludzi. A ja będę mówić tylko do Ciebie – za nich. Modliłem się o największą chwałę Twoją na dziś. Chciałem ją zdobyć za cenę mej nieobecności. Ufam, że Królowa Niebios i Polski dozna dziś wielkiej chwały na Jasnej Górze. Jestem już w pełni spokojny. Dokonało się dziś wielkie dzieło. Spadł kamień z serca. Oby stał się chlebem dla narodu.
