Święto Głupców. Zapomniane zwyczaje karnawału
Jeżeli ktoś myśli, że karnawał w Rio jest kontrowersyjnym i najbardziej szalonym świętem w historii wszech czasów, to jest w błędzie!
W średniowieczu – tak, w tym mrocznym średniowieczu – mniej więcej od Bożego Narodzenia, aż do Środy Popielcowej prości ludzie, żacy, mieszczanie, a nawet przedstawiciele duchowieństwa uczestniczyli w świętach, przy których dzisiejsze zabawy karnawałowe wyglądają jak niewinna herbatka u cioci. Określa się mianem święta głupców. Co podczas nich robiono, a raczej czego się dopuszczano?
CZYTAJ>>> Po co jest nam dany czas karnawału?
Interwencja u papieża
Przykładowo w Święto Młodzianków, które obchodzono 28 grudnia, jeden ze studentów wybrany przez innych uczniów na Biskupa Młodzianków, wkraczał do katedry w przebraniu biskupa, odprawiał prześmiewczą liturgię i wygłaszał parodię kazania. Po tym nabożeństwie żacy wyruszali na miasto, by hucznie bawić się i ucztować.
W Krakowie w 1230 r. uczniowie szkoły katedralnej tak się do tej zabawy przyłożyli, że opat tyniecki, przerażony występkami młodzieży, napisał w tej sprawie do papieża Grzegorza IX. Jego relację znamy z listu Ojca Świętego, który został skierowany do przeora dominikanów i opata norbertanów w Krakowie.
W korespondencji czytamy: „(…) uczniowie mieszkający w Krakowie, naśladując niecny i odrażający zwyczaj, który zakorzenił się w tych stronach w tym klasztorze (…), oddając się pijaństwu, hulankom, śpiewaniu nieprzystojnych pieśni i widowiskom oraz innym obrzydliwościom, kłócili się między sobą aż do przelania krwi, niszczyli klasztorne dobra, a także dopuszczali się innych okropnych bezecnych wybryków. W ten sposób wyrządzali klasztorowi ogromne szkody, burząc spokój braci i gorsząc serca licznych spośród nich”.
Przeczytaj również
Na kilka dni zapominano o zakazach
Święta głupców szczególnie popularne były we Francji. Podczas nich biegano w kościołach, tańczono przed ołtarzem, palono „kadzidła” ze starych butów. Uczestnicy robili głupie miny i wykrzykiwali niezrozumiałe słowa lub udawali odgłosy zwierząt. Księża wygłaszali kazania w wymyślonych przez siebie językach. Zakładano ubrania na lewą stronę lub szaty dostojników kościelnych, mężczyźni przywdziewali też kobiece suknie. W czasie zabaw nie brakowało oczywiście alkoholu, który rozluźniał obyczaje.
Jan Gerson, rektor Uniwersytetu Paryskiego, pisał w 1400 r., że podczas Święta Głupców „dochodzi do rzeczy, które powinny zdarzać się tylko w tawernach i burdelach”. Kościół oficjalnie potępiał oczywiście te praktyki, kary jednak nie skutkowały, skoro brali w nich udział także duchowni.
ZOBACZ>>> 7 pomysłów na dobre przeżycie karnawału
Święta te wpisywały się w okres karnawału – przed nadejściem Wielkiego Postu na kilka dni zapominano o wszelkich zakazach. Bogaci bawili się z pospólstwem, duchowni z grzesznikami, a uczeni z prostakami, zgodnie z zasadą, że karnawału się nie ogląda, karnawał się przeżywa.
Jak pisał rosyjski badacz literatury i kultury ludowej, Michaił Bachtin, karnawał to czas nowych relacji między ludźmi, przeciwstawiający się hierarchicznym stosunkom poza tym czasem.
„Król karnawału”
Miastem rządził wówczas oficjalnie „król karnawału”, koronowany publicznie, a zostawał nim (sic!) często jakiś skazaniec, a więc ktoś, kto w normalnym czasie był wyłączony ze społeczności.
Prawdziwym władcą tego czasu był jednak śmiech, który pozwalał choć na krótko przezwyciężyć wszechobecny strach przed władcą, przed Bogiem, przed karą. Śmiano się ze wszystkich, bez wyjątku, i ze wszystkiego. Śmiech oczyszczał, wyzwalał, dodawał odwagi. Śmiechem obnażano hipokryzję i nadużycia, których na co dzień doświadczano.
Kiedy karnawał się kończył, nadchodziły znów dni strachu, poniżenia i trudnej egzystencji.
Wszystko ma swój czas…
Święta Głupców, mimo oburzenia, jakie wywoływało, było jednak tolerowane. Choć Kościół, próbował potępiać te praktyki, to kary jednak nie skutkowały, a w szaleństwach tych brali udział także duchowni. Święta Głupców stawały się wentylem bezpieczeństwa, rozładowywały społeczne napięcie, sprawiały, że na krótki czas życie stawało się zupełnie inne.
Wszystko było dozwolone, nie obowiązywały zasady, zniesiono wszelkie granice. To był czas prawdziwej radości i swobody. Aby ten stan podkreślić, gdzieniegdzie w kulminacyjnym punkcie karnawału palono specjalną drewnianą budowlę zwaną „piekłem”. Potem wszystko – jak gdyby nic – wracało do normy. Chłopi do pracy w gospodarstwie, rzemieślnicy do warsztatów, a duchowni do swoich oficjów. Po tych szaleństwach Ci sami ludzie zaczynali Wielki Post – czas refleksji, ascezy, pokuty. Tu też intensywność praktyk była o wiele mocniejsza niż nasza.
CZYTAJ>>> Dlaczego tłusty i dlaczego czwartek?
W XVII w. Świąt Głupców zakazano, a tych, którzy próbowali je wskrzesić, osadzano w więzieniach albo zakładach dla obłąkanych. Dziś pewnie zrobilibyśmy tak samo…Nasze karnawały i święta nie są tak huczne, podobnie jak posty nie są tak gorliwe. Śmiem twierdzić, że szkoda.
Nawet Biblia, ustami mądrego Koheleta, mówi: Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest czas rodzenia i czas umierania, (…) czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów, czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich (Koh 3, 1-5).
Korzystałem m.in. z:
Anna Zajchowska, Czy w średniowieczu wagarowano?, LIST 9/12, Kraków 2012, s. 35-37
Jacek Sieradzan, Szaleństwo w religiach świata, Inter esse, Kraków 2007 r.
Artykuł pierwotnie opublikowany 8 lutego 2013