Nasze projekty
Fot. Freepik

Po co jest nam dany czas karnawału?

Czeka nas karnawałowe szaleństwo – aż do utraty tchu i niestety czasem aż do utraty kontroli nad sobą. Bale i tańce do białego rana, a to wszystko dlatego, bo zaraz nam to będzie "zabrane", aż na prawie dwa miesiące. Czy taki jest tego sens? Czy mamy tak przeżywać karnawał i z tego korzystać, bo za chwilę post, a nawet Wielki Post?

Reklama

Karnawał czy też jak to częściej mówimy w Polsce – ostatki, to ten czas, który trwa od właściwie od kilku dni po nowym roku, aż do wtorku przed Środą Popielcową. Ten okres często kojarzymy, a nawet w wielu miejscach tak przeżywamy, żeby się wyszaleć, wytańczyć, wybalować przed Wielkim Postem.

ZOBACZ>>> 7 pomysłów na dobre przeżycie karnawału

Za chwilę post, a nawet Wielki Post!

Szukałem znaczenia tego słowa i znalazłem dwa, które oczywiście według mnie mogą być najbliższe zrozumienia. Pierwsze odnosi się do postu i ma swoje źródło w dwóch słowach pochodzących z łaciny – caro (mięso) i vale (żegnaj). Tym bardziej słowo to może być nam bliskie, bo często wielki post kojarzymy z odmawianiem sobie spożywania pokarmów mięsnych – tak jak w piątki całego roku. Drugie znaczenie również ma swoje źródło w łacinie i pochodzi od słów carrus navalis, co się tłumaczy jako wóz w kształcie okrętu, który był używany w cesarstwie rzymskim podczas parad na cześć Bachusa, boga płodów i wina. W Polsce kiedyś mówiło się o tym czasie „przedpoście” i nawet taki termin można było znaleźć w kalendarzu liturgicznym przed jego reformą. Może historię i zawiłości z nią związane – chociaż one są ważne – zostawmy na boku i zastanówmy się, po co ten czas jest dzisiaj i jak warto go przeżyć.

Reklama

Za kilka dni w Kościele rozpoczniemy ważny czas Wielkiego Postu. Zostaniemy zaproszeni, by się wyciszyć i zapatrzeć na krzyż, na którym cierpiał i umarł nasz Zbawiciel. Będziemy rozważać jeszcze mocniej i intensywniej tajemnicę naszego zbawienia. To wszystko będzie nas jeszcze bardziej mobilizowało, by podjąć post, modlitwę i jałmużnę. Wszelkie rozrywki i radości odłożymy na bok i z popiołem na naszych głowach będziemy czynić pokutę… Ale zanim to się zacznie, czeka nas szaleństwo – aż do utraty tchu i niestety czasem aż do utraty kontroli nad sobą, bale i tańce do białego rana, a to wszystko dlatego, bo zaraz nam to będzie zabrane, aż na prawie dwa miesiące. Czy taki jest tego sens? Czy mamy tak to przeżywać i z tego korzystać, bo za chwilę post, a nawet Wielki Post?

CZYTAJ>>> Dlaczego tłusty i dlaczego czwartek?

Przedłużenie świąt

Trochę mi to przypomina sytuację ludzi, którzy w czwartek wieczorem chcą się maksymalnie najeść mięsa, bo jutro piątek i nie będą mogli tego jeść przez całe 24 godziny… trochę, a nawet bardzo nas to może śmieszyć, ale przecież tak się zachowujemy, gdy chcemy przeżywać karnawał tylko dlatego, że zaraz będzie czas pokuty. To też może przypominać kierowcę jadącego po autostradzie z maksymalną prędkością i ile tylko – jak to mówimy – “fabryka da”, bo zaraz będzie zjeżdżał na drogę podrzędną. Może i dojedzie szybciej, ale czy bezpieczniej i jakie rozsiewa ryzyko bezpieczeństwa wobec innych czy siebie? Może więc lepiej umiejscowić bale i tańce – które są przecież piękną sprawą i tradycją, nie mówiąc o tym, że mają element integracji, a więc i też jedności między ludźmi – jako radość z faktu narodzenia się Jezusa. Chcemy się cieszyć i świętować, bo Bóg stał się człowiekiem, stał się jednym z nas. Chcemy tańczyć, śpiewać i zarażać tym innych, bo Bóg jest między nami, zamieszkał pośród nas. To takie przedłużenie świąt, a nie robienie czegoś, bo za chwilę mi to ktoś zabroni lub może zabierze. Jezus stał się naszym bratem, by nas zaprosić do swojej rodziny, a nie żeby nas zapędzić w niewolę.

Reklama

Może też potrzeba dać radości w ten czas, który w Kościele nazywamy okresem zwykłym. Chrześcijaństwo przecież to nie religia smutku, ale radości. Jak mawiał św. Jan Bosko, którego wspomnienie przeżywamy w czasie karnawałowym: smutny święty to żaden święty. Tu na myśl przychodzi mi też św. Augustyn, który zachęcał do tańca takimi słowami: Człowieku, naucz się tańczyć, bo inaczej aniołowie w niebie nie będą wiedzieć, co z tobą zrobić. Wielkiego Postu też nie możemy traktować jako czasu, w którym muszę lub mam się smucić i być maksymalnie i doskonale poważnym. To nie czas, w którym myślę jak tu być smutnym, ale jak okazać miłość Bogu za tą miłość, którą On mnie obdarował.

ZOBACZ>>> Ostatki. W co się bawić, w co się bawić?

Radość, która scala

Jak więc przeżywać ostatki „po katolicku”? Jak najbardziej radośnie. W naszym duszpasterstwie akademickim Na Górce w Krakowie, gdzie jestem duszpasterzem organizujemy bal związany z czasem, w którym się znajdujemy, czyli „lata dwudzieste” – wiele duszpasterstw, wspólnot i nie tylko kościelnych środowisk też mają takie hasło przewodnie. Chcemy się cofnąć w muzyce i strojach o sto lat do tyłu. W grupie męskiej „Moria” będzie „śledzik po męsku na górce”. Oba wydarzenia rozpoczynamy modlitwą, by zaznaczyć dla Kogo się spotykamy i Kto jest prawdziwym źródłem naszej radości. Obydwa wydarzenia są dla nas momentem doświadczenia jedności między nami. Radość, która jest przecież owocem Ducha Świętego ma nas jeszcze bardziej i mocniej scalać. Doświadczenie bycia razem umacnia nas i wzywa do podejmowania wspólnej drogi dalej, a w tą drogę też wpisany jest Wielki Post, którego się nie boimy i przed którym nie uciekamy. Jedność umacnia nas w podejmowanych też trudach. Tak chcemy rozumieć ten czas karnawałowy. Chcemy ucieszyć się i podziękować Bogu za duszpasterstwo, wspólnotę do której nas powołał. Bawiąc się razem, spędzając czas, mamy świadomość jak bliscy sobie jesteśmy i jaki to dar mieć siebie razem i być dla siebie. Mamy więc element modlitwy, wspólnej zabawy i wdzięczności.

Reklama

Karnawał w ciszy

Dobrym elementem przeżywania czasu przed Wielkim Postem jest też wyjazd w zaciszne miejsce. Znam wspólnoty, ale też pojedyncze osoby, które właśnie wykorzystując ten okres wyjeżdżają już teraz na rekolekcje w ciszy. Radość może też być źródłem wyciszenia. Tak tego bardzo każdy z nas potrzebuje. Czasem bowiem i sam mam takie doświadczenie, że cały rok, który wypełniony jest po brzegi mnóstwem obowiązków i zagonienia, może przypominać karnawał. Ciągle coś się dzieje i próbując wszędzie być i wszystko ogarnąć kręcę się jakbym był na parkiecie. Może dlatego właśnie potrzeba się zatrzymać i pozwolić sobie na bycie offline – w mediach społecznościowych i w obowiązkach. Warto zawalczyć o takie wyobcowanie i ciszę, by potem bardziej i mocniej i rzeczywiście być. Tym bardziej przecież, że Wielki Post jest też czasem bardzo aktywnym w Kościele.

Przecież chodzi o… miłość

Przedstawiłem dwie formy przeżywania karnawału – nawet bardzo sobie przeciwstawne. Chciałem pokazać przez to, że pomiędzy nimi jest mnóstwo możliwości i pomysłu, by wydobyć ze swojego serca radość. Możesz to przeżywać we wspólnocie – na parkiecie lub trzymając w ręku Pismo Święte i nigdy to nie będzie lepszy lub gorszy wybór. Możesz wyjechać i pozwolić sobie zniknąć na kilka dni. Wszystko jednak rozbija się o serce i jego intencje. Nie chodzi przecież o to, by tak się wyszaleć, by „wystarczyło mi” to na Wielki Post, ale żeby jeszcze mocniej odpowiedzieć miłością Bogu. Chodzi tu zawsze o miłość i nigdy o nic innego.

Tekst pierwotnie opublikowany 18 lutego 2020 roku

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę