"Kiedy zorientowali się, że chowamy się w trawie, zjechali z drogi, żeby nas przejechać. Widziałem jak Rostysław podnosi krzyż nad głową, wstaje ze swojej kryjówki, coś krzyczy i idzie w ich stronę" - powiedział jeden ze świadków śmierci o. Rostysława Dudarenki.

Kapłan Kościoła Prawosławnego Ukrainy Rostysław Dudarenko posługiwał na przejściu granicznym w pobliżu wsi Jasnohorodka, położonej 40 kilometrów od Kijowa. To jeden z punktów kontrolnych obsługiwanych przez miejscowych ochotników, bez żadnego przeszkolenia wojskowego.
Duchowny nie nosił broni ani munduru, a jego zadaniem było sprawdzanie nadjeżdżających pojazdów. Jak każdy kapelan oferował w tym miejscu także duchowe wsparcie. Po południu 5 marca placówkę zaatakował pluton trzech rosyjskich czołgów.
STACJA7 POLECA
Kiedy zorientowali się, że chowamy się w trawie, zjechali z drogi, żeby nas przejechać. Widziałem jak Rostysław podnosi krzyż nad głową, wstaje ze swojej kryjówki, coś krzyczy i idzie w ich stronę. Może chciał ich powstrzymać. Próbowałem go zawołać – powiedział jeden ze świadków zdarzenia.
„Chciał móc chronić wszystkich. Próbowałam mu to wyperswadować”
W tym momencie Rosjanie oddali strzały w stronę duchownego. Zrobił tylko kilka kroków i upadł – mówi jeden ze świadków, który również został ranny podczas ataku. Jak dodał, prawdopodobnie zginęliby wszyscy, gdyby nie przybycie sił zbrojnych Ukrainy, które odepchnęły atak wroga.
Chciał móc chronić wszystkich. Próbowałam mu to wyperswadować, ale nie mogłam się z nim kłócić – wspomina w rozmowie z brytyjską rozgłośnią matka zamordowanego kapłana, Nadia Dudarenko.
Przeczytaj również
Sprawa zabójstwa o. Dudarenki została wymieniona przez biuro prokurator generalnej Ukrainy, Iryny Wenedyktowej, jako jeden z 2427 przypadków zbrodni wojennych, które popełnili Rosjanie od początku inwazji.
kh, BBC, Aleteia/Stacja7