Bł. Chiara Luce Badano uczy jak w ciemności cierpienia znaleźć światło nadziei
Kim była ta radosna, młoda i często otoczona wianuszkiem przyjaciół kobieta? Gdy kończyła życie, dojrzałą dziewiętnastolatką. Nie poważną czy nudną, ale pełną pokoju i miłości. Pogodzoną ze swym losem, nawet gdy przyszło jej cierpieć i umierać.
Jasna jak Światło
Młoda Włoszka przyszła na świat na początku lat 70. Była długo wyczekanym, uproszonym i jedynym dzieckiem Marii Teresy i Rugera Badano. Od najmłodszych lat dziewczynka przejawiała głęboką troskę o innych i ponadprzeciętną wrażliwość, która pozwalała dostrzegać jej ludzkie potrzeby i cierpienie. Z ochotą niosła im pomoc i otuchę.
Jak każda nastolatka
Chiara chodząc do gimnazjum, starała się dobrze uczyć. Nie przychodziło jej to łatwo. Musiała powtarzać klasę, co w tym wieku jest nie lada trudnością. Nie była wolna od konfliktów i niedogadywania się z rodzicami. Ważni byli dla niej przyjaciele i spędzanie z nimi wieczorów na mieście. A tych miała wielu i była lubiana. Pociągały ją sportowe aktywności, taniec i śpiew. Na brak energii nie mogła narzekać. Fascynował ją świat, myślała nawet o zostaniu stewardesą. Dbała o urodę i miała swoje młodzieńcze sympatie. Doświadczała tych wszystkich radości i niepokojów, tak zwyczajnych dla nastolatków.
Ruch Focolari
Inaczej znany jako „Dzieło Maryi„. Jest to ruch katolicki, który w 1943 r. założyła Chiara Lubich. Ta kobieta, uznana dziś za służebnicę kościoła katolickiego, za swoje życiowe powołanie przyjęła dzielenie bólu ludzkości. Razem z dziennikarzem Igino Giordano założyli ruch łączący świeckich przeróżnych zawodów, by przybliżać Boga ludziom każdego dnia. Była to również odpowiedź na wezwanie papieża Piusa XII o niesienie Boga w zwykłą codzienność. Do tego właśnie ruchu przyłączyła się dziewięcioletnia Chiara Luce. Lubich po spotkaniu z nią określiła Badano „Jasnym Światłem” (wł. Chiara Luce). Tak samo zachwyceni „Ideałem jedności”, przyjmowanym jako wzór życia przez wspólnotę Focolari, byli rodzice dziewczynki. Ta młoda chrześcijanka już w wieku 12 lat deklarowała wybór i umiłowanie ponad innych opuszczonego Jezusa i pragnienie zjednoczenia się z Bogiem.
Wojowniczka dla światła
Młoda córeczka państwa Badano wyróżniała się ogromną wrażliwością na Ewangelię. Mając 14 lat, mówiła o tym, jak bardzo chciałaby zgłębiać Ewangelię i żyć nią autentycznie do samego końca. Nikt wtedy jeszcze nie przypuszczał, że nastąpi on tak szybko.
Ta młoda dziewczyna, jak wielu jej rówieśników wchodząc w dorosłość, snuła plany na przyszłość. Miała do zrealizowania i ambitne plany, i wiele radosnych chwil do przeżycia. Niestety przyszłość stanęła dla niej pod znakiem zapytania, gdy przyszła choroba. W dodatku była to choroba niepoddająca się kontroli i nieszczędząca ofiar. U Chiary zdiagnozowano złośliwy nowotwór kości. To, jak ta nastolatka zareagowała w jej obliczu, można nazwać zadziwiającą, a wręcz zdumiewającą postawą.
Przeczytaj również
Wszystko zaczęło się od bólu, który odczuła, grając w tenisa. Początkowo nikt się tym nie przejął, nawet lekarze. Jednak ten nie ustępował. Wykonano wiele badań. Gdy dzielna dziewczyna usłyszała wyrok, długo milczała, po czym odparła, dodając wszystkim otuchy: „Będzie dobrze. Jestem młoda„. Chorując i przebywając w szpitalu, nie straciła na swojej wielkoduszności. Zaangażowała się w pomoc koleżance cierpiącej na depresję i z powodu narkotyków. Nie użalała się nad sobą, wciąż chciała żyć jak najpełniej!
Przygotowana na koniec
Nie obwiniała Boga za chorobę. Powierzała się mu i dziękowała. Odwiedzający ją rodzina i przyjaciele oraz lekarze wspominali, że to nie ją trzeba było pocieszać. To ona zarażała radością, nadzieją i ufnością. Mimo postępującej choroby i nieskuteczności leczenia pozostawała pełna wdzięczności. Utratę swoich włosów, które z lubością pielęgnowała, ofiarowywała Jezusowi, a oszczędności oddała na misje w Afryce. Chciała być świadoma tego, co się z nią dzieje i przeżywać swoje cierpienie. Odmówiła nawet morfiny, by nie odebrała jej tej świadomości. Umierając, życzyła jeszcze mamie, by była szczęśliwa, bo ona teraz jest. Odeszła 07.10.1990 r.
Swój pogrzeb zaplanowała już wcześniej. Chciała, by był radosnym świętem. Zażyczyła sobie białej sukni z czerwonym paskiem. Chiara wybrała również muzykę, czytania, wystrój kościoła i własną fryzurę. Swoje prośby przekazała mamie. Nazwała tę uroczystość „zaślubinami„.
Kto by nie chciał takiej pocieszycielki?
Ta odważna nastolatka pokazuje nam, jak wykorzystywać każdą chwilę życia dzieląc się radością i wsparciem z ludźmi, którzy są wokół nas. Ogromna empatia, jaką była obdarzona, pozwoliła jej pięknie współtowarzyszyć cierpiącym i troszczyć się o nich. Jej dobre, aktywne życie, zwieńczyło niesamowite pogodzenie się ze swoim losem i wykorzystanie ostatnich chwili do pomnażania dobra.