
12.02.14
Dziś rano wyjechali z Ngaoundaye Lekarze Bez Granic. Jak już wcześniej wspominałam, odwiedzili nasz szpital, a także przekazali środki opatrunkowe. Nasz szpital nie funkcjonuje dobrze, tzn. są na miejscu dwie osoby, które pełnią dyżur, a poza tym nie ma tam nikogo, żadnego chorego, który się leczy. Sala porodowa też nie działa. Kobiety rodzą same na YAKA, bez żadnej opieki medycznej. Tutaj w RCA wiele kobiet nadal rodzi w domach (poród w szpitalu jest płatny i nie wszystkich na to stać).
Do niedawna działał u nas projekt MAMA Ti NGO – co oznacza w języku Sango "mama w ciąży". Dzięki wsparciu finansowemu z Europy, kobiety mogły rodzić w szpitalu, płacąc o wiele niższą cenę. Taka dopłata do jednego porodu to niecałe 9 Euro. W tej chwili źródło finansowe się wyczerpało i jeszcze na dodatek Seleka sterroryzowała ludność. W mieście nie widać w ogóle kobiet, ponieważ nadal kryją się z dziećmi na polach.
Przeczytaj również
PS: Czy Selekowcy mogą trafić do nieba? Takie pytanie zadał mi kucharz braci – Izydor, którego uczyłam dziś piec chleb. Męcząc się z francuskim usiłowałam mu wytłumaczyć, jak to jest, że póki żyjemy, każdy ma szansę. Ostatecznie to tylko od Boga zależy, to on jest Sędzią sprawiedliwym! Takie miałam dziś ciekawe doświadczenie.
PS. 2: Wieści z frontu dziś nie ma, nie dotarły do mnie żadne informacje, ale to nie znaczy, że nic się tam nie dzieje…