„Pierwszą randkę mieliśmy na pielgrzymce”. Niezapomniane pielgrzymkowe historie
Do Częstochowy pielgrzymują niezwykli ludzie, a z nimi ich niezwykłe historie. Paulina i Sebastian obchodzili swoją 4. rocznicę ślubu, a Marcin przez pomyłkę nie wpuścił na Mszę świętą… biskupa. Te opowieści pokazują, że pielgrzymka to coś więcej niż piesza wędrówka.
Przypadek to drugie imię Boga
W tym roku po raz szósty wyruszyłam na pieszą pielgrzymkę z Warszawy do Częstochowy. Za pierwszym razem, gdy dotarłam na Jasną Górę, mimo radości uznałam, że… pielgrzymowanie nie jest dla mnie. Pamiętam, że bardzo bolały mnie stopy, miałam dość mycia się w misce, noclegów w namiocie i stodołach, nie mogłam też już patrzeć na kanapki z pasztetem. Jednak po dwóch latach ponownie postanowiłam spróbować swoich sił na szlaku. Od tego czasu chodzę co roku. Mimo, że kilometrów do przejścia nie ubyło, a w pielgrzymkowym jadłospisie nadal dominuje pasztet, to zmieniło się moje nastawienie. Pielgrzymka przede wszystkim uczy mnie pokory, wytrwałości, zaufania i dostrzegania „prezentów” od Boga.
Kiedyś na jednym z postojów zgubiłam podręczną torebkę, w której nosiłam krem z filtrem i okulary przeciwsłoneczne. Było mi szkoda, bo wszystkie te rzeczy są potrzebne podczas całodniowej wędrówki. Jednak po bitwie z myślami stwierdziłam, że „mówi się trudno” i muszę pogodzić się ze stratą. Jakie było moje zdziwienie, gdy kilkanaście minut później dosłownie obok mnie przeszedł nieznajomy pielgrzym z moją torebką. Poszukiwał osoby, której odda zgubę. Oprócz mnie pielgrzymowało jeszcze ponad 3 tysiące innych pątników, więc byłam bardzo zaskoczona, że odzyskałam moją saszetkę. Ta sytuacja przypomniała mi, że choć często w życiu przychodzą trudne chwile i wydaje się, że nie ma wyjścia, to Bóg czuwa i wie, czego nam potrzeba – nie tylko na pielgrzymce, ale i w codziennym życiu.
FOT. PIOTR KISIEL
Polsko-rosyjskie love story
Przeczytaj również
O niezwykłych przypadkach za sprawą Pana Boga dużo może powiedzieć Jakub Ordon, który w sierpniu po raz pierwszy pielgrzymował do Częstochowy. Kuba studiuje w Poznaniu filologię rosyjską. Rok temu w ramach wymiany studenckiej wyjechał na trzy miesiące do Rosji. Już na początku swojego pobytu za granicą wstąpił do katolickiego kościoła, by swój pobyt zawierzyć Bogu. Tam jego uwagę zwróciła prześliczna Rosjanka, która była na Mszy św. Jednak nie odważył się do niej podejść. Później również ją widywał, ale za każdym razem brakowało mu odwagi, żeby się z nią zapoznać. Pod koniec wyjazdu został zaproszony na pożegnalne spotkanie dla Polonii. Wiedział, że jego „znajoma” również tam będzie, zwłaszcza że pomagała w organizacji tego wydarzenia. Kuba uznał, że nie ma nic do stracenia i wtedy po raz pierwszy odezwał się do dziewczyny. Umówili się na kawę. Choć następnego dnia wrócił do Polski, to cały czas miał kontakt z Anastazją. Później ponownie przyjechał do Rosji i jak najwięcej czasu spędzał z dziewczyną. Wkrótce zostali parą. Okazało się, że dziewczyna w ubiegłe wakacje wraz z grupą Rosjan była w Polsce na pieszej pielgrzymce do Częstochowy i był to dla niej niezwykły czas. W tym roku też się wybierała, dlatego zaprosiła Kubę na wspólną pielgrzymkę. – Nigdy nie spodziewałem się, że poznam ukochaną w tak odległym zakątku świata, a tym bardziej, że Nastia zaproponuje mi pieszą pielgrzymkę w… moim kraju – mówił Kuba.
FOT. PIOTR KISIEL
Pielgrzymka „Matrymonialna”
Wielu pielgrzymów Warszawską Akademicką Pielgrzymkę Metropolitalną nazywa „Matrymonialną” zamiast Metropolitalną, bo właśnie dzięki niej tworzy się wiele małżeństw. Paulina i Sebastian Kuchciakowie w tym roku na pielgrzymim szlaku obchodzili 6. rocznicę swojego związku. Od 4 lat są małżeństwem, a od półtora roku rodzicami synka Antka. Choć wcześniej kojarzyli swoje twarze z duszpasterstwa działającego przy kościele św. Anny w Warszawie, to właśnie na pielgrzymce zwrócili na siebie uwagę. Co ciekawe, to była już 7. pielgrzymka Pauliny i choć w poprzednich latach bardzo często modliła się o dobrego męża i szczęśliwą rodzinę, to tym razem chciała zdystansować się od tego tematu. Przede wszystkim pragnęła służyć innym pątnikom swoim talentem, więc zaangażowała się w grupę śpiewających. Podczas zapisów na pielgrzymkę poznała Sebastiana, o którym wiedziała, że dobrze śpiewa, więc zaprosiła go do ekipy muzycznej. Ich wspólne występy trwają do dziś. – Nasze pierwsze randki były na pielgrzymce. Dużo ze sobą rozmawialiśmy. Do Częstochowy wchodziliśmy już jako para. Chcieliśmy podziękować Częstochowskiej Mamie za nasze małżeństwo i za szczęśliwe narodziny synka – mówili Paulina i Sebastian Kuchciakowie.
FOT. KS. ARKADIUSZ SZCZEPANIK
„Nie wpuściłem biskupa na Mszę św.”
W tym roku Marcin Żukowski na pielgrzymce był po raz 30., w tym 21 raz w grupie porządkowych. Podczas służby nie brakowało zabawnych momentów. Najbardziej zapamiętał sytuację, gdy polową Mszę św. miał odprawić biskup, a on… nie chciał go wpuścić do miejscowości. – Nie wpuściłem biskupa na Mszę, bo go nie poznałem, zwłaszcza że duchowny przyjechał innym samochodem niż zapowiadał. Potem wspomniał o mnie w homilii – śmiał się Marcin, który od wielu lat walczy z zespołem Dandy-Walkera oraz z torbielą podtwardówkową. Mimo choroby nie wyobraża sobie, żeby zostać w domu i nie pomagać innym, którzy go potrzebują na trasie. – Poprzez innych pątników spotykam Pana Boga. Ich świadectwo wiary uczy mnie zaufania do Niego. Dzięki pielgrzymce łatwiej też nieść krzyż choroby. W tym roku również chciałem podziękować za to, że mogłem być wolontariuszem na Światowych Dniach Młodzieży w Panamie. Pielgrzymka to dla mnie zawsze niezwykły czas – wyjaśniał Marcin Żukowski.