
Krzysztof Hołowczyc: Jestem dziadkiem! I bardzo to lubię
Krzysztof Hołowczyc to aktywny kierowca rajdowy, prywatnie mąż, ojciec i dziadek. "Jestem dziadkiem! I bardzo to lubię. Mój wiekowy samochód, którym jeżdżę od lat, subaru imprezę, nazwano z tego powodu... „babcią”".
Krzysztof Hołowczyc, polski kierowca rajdowy, mimo 61 lat nie zamierza kończyć kariery sportowej. Jest mężem Danuty, tatą trzech córek: Karoliny, Alicji i Antoniny oraz dziadkiem Alabamy, która jest niewiele młodsza od jego najmłodszej córki Antoniny.
„Tata-dziadek”
Jestem dziadkiem! I bardzo to lubię. Mój wiekowy samochód, którym jeżdżę od lat, subaru imprezę, nazwano z tego powodu „babcią”. Najśmieszniejsze w moim „dziadostwie” jest to, że moja wnuczka Alabama, córka Karoliny, jest niewiele młodsza od mojej najmłodszej latorośli, Tosi. Alabama zresztą wciąż ją naśladowała i mówiła do mnie „tata”. Rodzina poprawiała: „To nie jest twój tata”. Tosia również. Mówiła: „To jest twój dziadek! To jest MÓJ tata!”. A Alabama na to: „Tata-dziadek” – mówił Krzysztof Hołowczyc w rozmowie z „Twoim Stylem”.
Kolejny etap się rozpoczął (…) mam poczucie, że coś mi się w życiu udało. Rodzina rośnie, jak siadamy do obiadu, to jest już prawdziwy gwar. Jedni mówią o tym, inni o tamtym – mówił w rozmowie z Vivą.
ZOBACZ>>> Wojciech Modest Amaro zostanie dziadkiem! „To najpiękniejsze wydarzenie”
„Prosiłem Boga: daj mi to dziecko”
Krzysztof Hołowczyc mówi otwarcie o swojej wierze. W wielu wywiadach wspominał o sile modlitwy, dzięki której jego córka Alicja tuż po narodzinach cudownie odzyskała zdrowie.
Przeczytaj również
Wyjęli ją właściwie z zamartwicy. Leżało to maleństwo, rączki i nóżki wisiały. Kiwałem się nad inkubatorem dwanaście godzin i patrzyłem na wykresy. Prosiłem Boga: »Daj mi to dziecko. Co ono winne, takie stworzonko?«. I potem zobaczyłem na twarzy lekarza, że ją mamy. Jak ona teraz kocha życie – mówił dla magazynu „Styl”.
CZYTAJ>>> Prezent na Dzień Babci i Dziadka. Jaki wybrać?
Modlitwa przed startem „Rajdu Dakar”
Podczas rozpoczynającego się początkiem stycznia Rajdu Dakar, w którym kierowca startuje po niemal 10-letniej przerwie, miała miejsce nietypowa sytuacja. Przed startem prologu Rajdu Dakar, samochód Krzysztofa poświęcił ks. Marcin Jabłoński.
Nie zabrakło także wspólnej modlitwy z Krzysztofem Hołowczycem i pilotem Łukaszem Kurzeją, prosząc Boga o to, aby polska załoga „bezpiecznie dojechała do mety”. To niecodzienny obrazek na Rajdzie Dakar!
ZOBACZ>>> Maciej Musiał o Bogu: poczułem niekończącą się, bezwarunkową miłość
„Nie godzina, ale każda minuta jest cenna”
W rozmowie z „Twoim Stylem” Krzysztof Hołowczyc wspomniał o ciężkiej chorobie, z jaką zmagał się trzy lata temu. Od tego czasu celebruje każdą chwilę życia.
Trzeba zasuwać, nie oszczędzać się i cieszyć się każdą chwilą. Oczywiście patrzeć raczej do przodu, nie w tył. Ale nikt nie żyje w przyszłości, żyjemy teraz. Dlatego trzeba wycisnąć „dziś” jak cytrynkę. Na tym się koncentruję. Kto wie, czy będzie jutro? Tego nie wie na pewno ani stary, ani młody.
Trzy lata temu miałem raka pęcherza, na dodatek całkiem sporego. Życie pogroziło mi palcem. Nagle zrozumiałem, że już nie godzina, ale każda minuta jest cenna. Dlatego wróciłem do czynnego sportu, bo bez tego nie potrafię żyć – mówił.
twojstyl.pl, plejada.pl, sportowefakty.wp.pl, viva.pl zś/Stacja7