Nasze projekty
fot. domena publiczna/wikipedia.org

„Wiatr z domów płonących przynosił czarne latawce”. Powstanie w Getcie Warszawskim oczami Czesława Miłosza

Dziś mija 80 lat od wybuchu Powstania w Getcie Warszawskim. Te tragiczne wydarzenia sprzed lat, opisał w poruszającym wierszu pt. "Campo di Fiori" Czesław Miłosz. "Czasem wiatr z domów płonących Przynosił czarne latawce, Łapali skrawki w powietrzu Jadący na karuzeli"...

Reklama

Czesław Miłosz wiersz pt. „Campo di Fiori” napisał w 1943 r. w okupowanej Warszawie. Spa­le­nie wło­skie­go fi­lo­zo­fa Gior­da­no Bru­no na ty­tu­ło­wym Cam­po di Fio­ri w Rzy­mie zestawił z tra­ge­dią po­wsta­nia w get­cie war­szaw­skim. Utwór jest niejako refleksją poety na temat likwidacji getta, ale i szerzej samego Holocaustu.

Wiersz powstał tuż po stłumieniu żydowskiego powstania. Miłosz wskazuje w nim na pewną obojętność ludzi obserwujących tragedię, a być może także na ich przyzwyczajenie się do cierpienia innych. Podkreśla jak łatwo przychodzi ludziom przechodzenie z tragedii innych do wykonywania codziennych czynności.

Czesław Miłosz

Campo di Fiori

W Rzymie na Campo di Fiori
Kosze oliwek i cytryn,
Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów.
Różowe owoce morza
Sypią na stoły przekupnie,
Naręcza ciemnych winogron
Padają na puch brzoskwini.

Reklama

Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli przekupnie na głowach.

Wspomniałem Campo di Fiori
W Warszawie przy karuzeli,
W pogodny wieczór wiosenny,
Przy dźwiękach skocznej muzyki.
Salwy za murem getta
Głuszyła skoczna melodia
I wzlatywały pary
Wysoko w pogodne niebo.

Czasem wiatr z domów płonących
Przynosił czarne latawce,
Łapali skrawki w powietrzu
Jadący na karuzeli.
Rozwiewał suknie dziewczynom
Ten wiatr od domów płonących,
Śmiały się tłumy wesołe
W czas pięknej warszawskiej niedzieli.

Reklama

Morał ktoś może wyczyta,
Że lud warszawski czy rzymski
Handluje, bawi się, kocha
Mijając męczeńskie stosy.
Inny ktoś morał wyczyta
O rzeczy ludzkich mijaniu,
O zapomnieniu, co rośnie,
Nim jeszcze płomień przygasnął.

Ja jednak wtedy myślałem
O samotności ginących.
O tym, że kiedy Giordano
Wstępował na rusztowanie,
Nie znalazł w ludzkim języku
Ani jednego wyrazu,
Aby nim ludzkość pożegnać,
Tę ludzkość, która zostaje.

Już biegli wychylać wino,
Sprzedawać białe rozgwiazdy,
Kosze oliwek i cytryn
Nieśli w wesołym gwarze.
I był już od nich odległy,
Jakby minęły wieki,
A oni chwilę czekali
Na jego odlot w pożarze.

Reklama

I ci ginący, samotni,
Już zapomniani od świata,
Język nasz stał się im obcy
Jak język dawnej planety.
Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety.

Warszawa – Wielkanoc, 1943

pa, milosz.pl, poezja.org/Stacja7

Reklama

Dołącz do naszych darczyńców. Wesprzyj nas!

Najciekawsze artykuły

co tydzień w Twojej skrzynce mailowej

Raz w tygodniu otrzymasz przegląd najważniejszych artykułów ze Stacji7

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ
WIARA I MODLITWA
Wspieraj nas - złóż darowiznę