
Kurs komputerowy ma trwać miesiąc. Jest wielu zainteresowanych, a w związku z tym możliwe, że będziemy kontynuować szkolenie.
Od niedawna pojawiło się 50 żołnierzy Miska, którzy stacjonują w naszym miasteczku, systematycznie też korzystają z naszej kafejki. Antybalaka w większej części się pochowała i już nikt nie strzela bezmyślnie w naszej wiosce.
Trwa u nas sezon mangowy, drzewa te są wszędzie, a ich owoce są po prostu przepyszne.
Przeczytaj również
Zakończyłam prace malarskie w bibliotece szkolnej, w której odbywają się dodatkowe zajęcia dla najsłabszych uczniów.

Na niedzielne Msze Święte zazwyczaj jadę do pobliskich wiosek razem z kapłanem, katechistą i ministrantami. Ostatnio byliśmy w miejscowości Ngouboye – aby do niej dojechać, musieliśmy pokonać mostek na motorze, co było trochę ryzykowne. Nie jeden motor tam spadł, co widać na zdjęciu.
Ostatnio też brałam udział w dystrybucji wody do naszego szpitala, w którym od bardzo dawna nie działa pompa. Grupa kobiet, działająca przy naszej parafii, przyniosła wielkie wiadra wody na swoich głowach – wszystko w ramach pomocy i solidarności z osobami chorymi, przebywającymi w tym szpitalu.
Tutaj kobiety noszą wszystkie ciężary na głowach, a małe dzieci, często tygodniowe bobasy na plecach, obwiązane chustami. To jest tutaj normą i nikt się temu nie dziwi.
Pomimo wielu zajęć jest też czas na rozrywkę. Do moich ulubionych należy koszykówka. A jeśli jest za późno na mecz (gdyż o godz. 18 jest tu już ciemno), siadam z dzieciakami i rozmawiamy, kto umie – po francusku, albo Sango, a jeśli to nie wystarczy – mimika jest na tyle wymownym sposobem komunikacji, iż więcej nie potrzeba. Bez słów też można się doskonale porozumieć!