Nasze projekty

30 lat od cudu. Białystok świętuje ocalenie miasta

Dokładnie 30 lat temu, 9 marca 1989 r. cysterna z ZSRR przewożąca przez Białystok trujący chlor wykoleiła się. Gdyby się rozszczelniła, chmura trujących oparów mogła zabić 80 proc. mieszkańców miasta. Tak się nie stało i wielu uważa ten fakt za cud za wstawiennictwem bł. ks. Michała Sopoćki.

Była noc z 8 na 9 marca 1989 r. gdy do Białegostoku wjechał pociąg towarowy z ZSRR. W składzie znajdowało się m.in. 12 cystern z ciekłym chlorem. Gdy przejeżdżał przez okolice ul. Poleskiej pękła szyna a część składów wypadła z torów i przewróciła się, osuwając na nasyp kolejowy. Ten sam, po którym kilkadziesiąt lat wcześniej przechadzał się regularnie w modlitewnej zadumie pewien kapłan – za młodu spowiednik św. Faustyny, ks. Michał Sopoćko. 

Każda z cystern zawierała 43 do 52 ton ciekłego chloru. Gdyby się rozszczelniły a śmiercionośna substancja wydostała się, przy warunkach pogodowych, jakie wówczas panowały, obłok trujących oparów mógł rozprzestrzenić się na 3–4 kilometry szerokości i nawet 50 kilometrów długości. Ofiar śmiertelnych mogło być tysiące. Szacuje się, że zginąć mogło aż 80 proc. mieszkańców miasta. 

Z powagi sytuacji zdawały sobie sprawę władze miasta. Miejscowi strażacy przystąpili do akcji od razu, ale z braku odpowiedniego sprzętu wezwali na pomoc ekipę centralnej stacji ratownictwa chemicznego przy Rafinerii Płockiej. Mimo to przez kilka godzin starały się utrzymać fakt katastrofy w tajemnicy. Pierwsza ewakuacja okolicznych mieszkańców miała zacząć się dopiero po godz. 11. 

Reklama

Ustawianie wykolejonych cystern trwało wiele godzin. Zaczęło się o 15, skończyło – w środku nocy następnego dnia. Wielu do dziś nie umie sobie wytłumaczyć, jak to się stało, że wykolejone cysterny nie uległy rozszczelnieniu. Niemal od razu mieszkańcy zaczęli mówić o cudzie. Regularnie od wielu lat właśnie 9 marca gromadzą się na wspólnej modlitwie dziękczynnej przy krzyżu stojącym w miejscu tamtej katastrofy. 

„Mamy jako ludzie wierzący prawo i tytuł do tego aby dziękować za to, że wtedy nasze miasto uniknęło jakże strasznej katastrofy – mówił podczas jednej z obchodzonych rocznic arcybiskup senior białostocki Edward Ozorowski. – Kiedy dziękujemy za ocalenie to wykazujemy ową szczególną mądrość, która może dla ludzi niewierzących jest głupstwem, ale która dla nas jest po prostu zbawieniem. Niektórzy ludzie pytają czy to co się stało w Białymstoku było cudem czy nie. Wydaje się im, że gdy zaprzeczą, odniosą zwycięstwo nad ludźmi wierzącymi. Tymczasem powinni zapytać czy Bóg jest wszędzie i zawsze, czy na świecie są miejsca niedostępne dla Pana Boga i takie czasy w których Go nie ma?” – zauważył abp Ozorowski.

Co roku uroczystości dziękczynne mają ekumeniczny charakter: modlitwy odprawiane są zarówno we wspólnocie katolików, jak i prawosławnych. 

Reklama

Podobnie będzie i w tym roku, gdy mija już 30 lat od tamtego wydarzenia.

Uroczystości przed krzyżem przy ul. Poleskiej rozpoczną się w sobotę o godz. 16. 30. Będą okolicznościowe wystąpienia, modlitwa ekumeniczna, złożenie wieńców. Później procesja Drogi Krzyżowej przejdzie ulicami: Poleską, 1000-lecia Państwa Polskiego, Radzymińską do Sanktuarium Miłosierdzia Bożego. Tam o godz. 18 rozpocznie się uroczysta msza celebrowana przez obecnego metropolitę białostockiego, abp Tadeusza Wojdę.

Reklama

 

Reklama

SKLEP DOBROCI

Reklama

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ

WIARA I MODLITWA
Zatrudnij nas - StacjaKreacja