Syracydes nauczyciel, podróżnik, bywalec uczt
Z dr Andrzejem Mrozkiem, badaczem kultur starożytnego Bliskiego Wschodu, rozmawiają Anna Dąbrowska i Sławomir Rusin
Najczęściej analizuje się wątki teologiczne Księgi Syracydesa, np. dotyczące mądrości czy bojaźni Bożej, tymczasem zawiera ona wiele pouczeń odnoszących się do codziennego życia. Na ile słowa tej księgi opisują świat, w którym żył autor?
Sprawa jest o tyle skomplikowana, że dziś trudno jest oddzielić to, co znajdowało się w oryginalnym tekście napisanym przez Jeszuę ben Syracha po hebrajsku, od późniejszych uzupełnień i redakcji. Pierwszych poważnych zmian dokonał już wnuk autora podczas tłumaczenia księgi na język grecki. Już w Prologu wspomina o trudnościach ze znalezieniem właściwych słów dla hebrajskich wyrażeń i terminów. Diaspora żydowska w Aleksandrii, dla której tworzył to tłumaczenie, nie znała już ani języka hebrajskiego, ani wielu żydowskich obyczajów. Starał się więc przekazać tekst odwołując się do rzeczywistości, w której ta wspólnota żyła, i wprowadzał elementy typowe dla kultury greckiej.
Na podstawie pozabiblijnych źródeł możemy sobie wyobrazić świat, w którym żył Syracydes. Czy kiedy pisze: wiele widziałem podczas mych podróży, więcej niż mogą objąć moje słowa (34,11), jesteśmy w stanie określić, jakie podróże wspomina? Czy podróżowało się wtedy tylko po to, żeby zdobywać wiedzę o świecie?
Przeczytaj również
Najczęściej podróżowali kupcy, posłańcy królewscy i ludzie wolnych zawodów. Ci ostatni są chyba grupą najbliższą temu, o czym pisze Syracydes: ktoś zajmował się pisaniem, przepisywaniem tekstów albo był nauczycielem i wędrował od miasta do miasta, oferując swoje usługi. Jednocześnie czynił pewne obserwacje, może nawet zapiski. Posłańcy i kupcy byli dużo mniej swobodni w swoich podróżach, bo podlegali rozkazom swego króla, przy czym termin „król" należy rozumieć szeroko, greckie słowo basileus oznacza „pan". Wystarczyło więc, by ktoś miał jedną wioskę i swoich ludzi, i już nazywano go basileus.
W Asyrii czy Babilonii handel był domeną państwa. Władca miał kilka takich placówek — coś w rodzaju faktorii — na obrzeżach kraju, aby prowadzić wymianę handlową z sąsiednimi ludami, i tam wysyłał swoich kupców. Byli oni w pewnym sensie pracownikami czy urzędnikami na jego usługach. W Izraelu natomiast handlowcy wydawali się dużo bardziej niezależni, podobni do późniejszych rzymskich kupców, którzy mieli tyle pieniędzy, że mogli pożyczać władcy, gdy musiał zbroić się na wojnę.
Jakimi trasami podróżowano na terenach Palestyny?
Jedna droga prowadziła wzdłuż Morza Śródziemnego, mniej więcej od Gazy do Karmelu, potem na wschód, w kierunku Galilei, a stamtąd do Syrii. Druga biegła wzdłuż Jordanu.
Dlaczego właśnie tamtędy?
Chodziło głównie o bezpieczeństwo, na tych trasach było najwięcej terenów otwartych, co utrudniało rozmaitym bandytom przygotowanie zasadzki.
Podróżowano głównie w dzień. Po pierwsze dlatego, żeby nie wpaść w ręce rzezimieszków. Po drugie, w ciemności łatwiej o nieostrożny krok człowieka lub zwierzęcia, a wtedy o wypadek nie trudno. Pokonywano dziennie 25-30 km, potem znajdowano jakiś nocleg. Przy każdym mieście czy miasteczku znajdowały się miejsca, gdzie wędrowcy mogli za niewielką opłatę lub za darmo zatrzymać się, najeść i przespać.
Podróżowano głównie na piechotę?
Bardzo często się przedstawia w ikonografii, że mężczyźni idą na nogach, a kobiety jadą na wozach lub jakichś wózeczkach ciągniętych przez osły. Nie jeździło się raczej na osłach czy mułach, one służyły do tego, by nieść towary albo ciągnąć coś za sobą. Były na tyle powolne, że mężczyzna spokojnie mógł iść obok nich. Kobiety, jak np. Maryja, czasem jechały na osiołkach. Konno też raczej się nie podróżowało, koń był używany głównie w wojsku. Nie należy jednak zapominać o wielbłądach, które w Biblii rzadko się pojawiają, ale były wykorzystywane, zwłaszcza na długich trasach, np. do Egiptu. Wielbłądów oczywiście nie prowadzono tak, jak osiołki, bo były za szybkie, na nich się jeździło.
Do Egiptu wiodła też droga morska. Żydzi z niej nie korzystali?
W wielu opracowaniach pojawia się teza, że Żydzi nie lubili morza, nie mieli rozbudowanej floty, nie organizowali zamorskich wypraw. Trudno jednak sobie wyobrazić, żeby w ogóle nie korzystali ze statków. Im bliżej czasów Chrystusa, tym więcej pojawia się żydowskich portów, np. JafTa czy Cezarea Nadmorska. Św. Paweł sporo podróżuje statkiem. Podobno Żydzi docierali nawet do Indii, może nie na własnych statkach, ale jako uczestnicy organizowanych wypraw. Niewykluczone więc, że do Egiptu też podróżowali drogą morską, choć niekoniecznie mieli własną flotę.
Wydaje się, że Syracydes, wspominając swoje podróże, ma na myśli właśnie morskie wyprawy. Pisze np.: Często popadałem w niebezpieczeństwa śmierci, lecz dzięki doświadczeniu zostałem wybawiony (34,12). Gdyby ten werset dotyczył drogi lądowej, to największym zagrożeniem dla życia, jakie wchodziło w grę, byli bandyci. Trudno sobie wyobrazić, jakiego rodzaju „doświadczenie" mogłoby go ocalić w takiej sytuacji. Co innego na morzu, tutaj doświadczenie bardzo się przydaje. Umiejętność nawigacji, znajomość technik żeglowania w zależności od uderzeń wiatru mogły być ratunkiem w czasie niejednej burzy.
Bardzo ważna była też znajomość tras, wiedza, którędy należało płynąć zimą, a którędy latem. Pływano zawsze wzdłuż wybrzeży, aby w razie burzy móc schronić się w jakiejś zatoce. Trzeba było jednak wiedzieć, że żegluga wzdłuż lądu też gdzieniegdzie była niebezpieczna, bo groziła np. rozbiciem o skały. Na otwarte morze nie należało wypływać na jesieni ani wczesną wiosną, a gdy już była konieczność żeglugi po otwartych wodach, to niezbędna była wiedza. Możemy przypuszczać, że autor księgi często podróżował statkami, dzięki czemu nabył umiejętności i doświadczenia, które mogły mu w różnych sytuacjach uratować życie.
Syracydes sporo uwagi poświęca ucztom. Najczęściej wyobrażamy sobie biesiady na wzór tych, które odbywały się w starożytnej Grecji i Rzymie. Czy żydowskie uczty też były takie wystawne?
Opisy uczt to jeden z przykładów zmian, których dokonano na hebrajskim tekście w późniejszych redakcjach. Spotkanie opisane w rozdziale 32 bardziej przypomina grecki sympozjon niż żydowską biesiadę. Ze wskazówek zawartych w tym fragmencie wynika, że nie chodzi o jakąś zwyczajną ucztę, na której się po prostu je i prowadzi towarzyskie rozmowy. Jest to obraz spotkania, które zwołano w celu przedyskutowania jakiejś ważnej kwestii, a przy okazji spożywa się posiłek. Świadczą o tym chociażby te wersety, w których wyznaczany jest porządek przemawiania, np.: Przemawiaj, jeśli jesteś starszy (….); Przemawiaj, młodzieńcze, jeśli to konieczne (32,3.7). Niewiele wiemy o tym, jak wyglądały uczty żydowskie wcześniej, jeszcze przed perską ekspansją i greckimi wpływami, np. za czasów Dawida czy Salomona. Z pewnością jednak możemy powiedzieć — i to też pojawia się w Księdze Syracydesa -że obowiązywała na nich zasada gościnności, każdego przybysza zapraszano do stołu, przy którym zbierali się domownicy. Wynikało to z nakazu Prawa, mówiącego, że szukającego gościny należy przyjąć (Cudzoziemiec, który się u was zatrzymał lub wśród was stale zamieszkuje, Lb 15,14; Gdy w waszym kraju osiedli się cudzoziemiec..będziecie go traktować jak każdego mieszkającego tu Izraelitę, Kpł 19,33-34), jak też ze zwykłej ciekawości, jakież to nowiny o świecie przynosi ów wędrowiec. Co ciekawe, zasada gościnności dotyczyła także przestępców, którzy ze względu na przewinienia zostali np. wyrzuceni z ojczyzny. Jednakże o zwyczaju ucztowania dużo więcej wiemy od okresu perskiego, poznajemy uczty zbliżone do tradycji greckiej.
Kto w nich uczestniczył?
Prości ludzie takich bankietów na pewno nie urządzali. Te opisane w Księdze Syracydesa niekoniecznie musiały się odbywać u jakiegoś władcy, ale z pewnością u ludzi w miarę zamożnych, wykształconych, obytych kulturalnie, którzy stanowili coś w rodzaju klasy średniej. Kogo zapraszali? Najczęściej osoby z podobnej sfery, czasem jakichś dygnitarzy, których obecność była wyróżnieniem dla gospodarzy, nierzadko goszczono też wędrowców.
W Grecji czy w Rzymie posiłki spożywano w pozycji półleżącej. Czy u Żydów też był taki zwyczaj?
Na początku nie. W okresie kultury noma-dycznej czy półnomadycznej Żydzi siedzieli na ziemi, na dywanikach. Na późniejszych płaskorzeźbach widzimy, że podczas uczty władcy i biesiadnicy siedzą na niskich krzesełkach, zydelkach, przy czym władca nieco wyżej, a wszyscy pozostali niżej, wokół niego. W pewnym momencie pojawił się jednak obyczaj spożywania posiłków w pozycji półleżącej. Chodziło o wygodę, aby opierając się łokciem na sofie, można było położyć na niej także nogi. Przykłady tego sposobu ucztowania przez Żydów znajdujemy np. w księgach, które są zawarte tylko w Septuagincie (por. Mdr 2,6-9; Syr 31,12 – 32,13).
Zmiana tego obyczaju nastąpiła pod wpływem perskim czy greckim?
Raczej greckim, Persowie siedzieli przy posiłkach, nie znam świadectw, które mówiłyby o tym, że ucztowali na leżąco. Tymczasem Grecy — jak najbardziej. Wiązało się to z zupełnie innym niż znanym wcześniej na Bliskim Wschodzie podejściem do biesiady. Grecka uczta wymagała dużo czasu i przestrzeni. O tym, jak długotrwałe były to bankiety, świadczyć może niezbyt przyjemny fragment z Księgi Syracydesa: Jeśli jesteś przymuszany do jedzenia, idź zwymiotować, a odczujesz ulgę (31,21). Biorąc pod uwagę, że zaledwie w poprzednim zdaniu autor księgi zaleca umiarkowanie w jedzeniu, przytoczony werset świadczy raczej o długości posiłku niż konieczności objadania się do granic możliwości (co często zdarzało się w starożytnym Rzymie). Tutaj wyraźnie chodzi o to, że uczta trwa długo, ktoś dawno się już najadł, a ponieważ spotkanie się nie kończy i wciąż serwowane są nowe dania, może w ten sposób ulżyć swojemu żołądkowi…..
Jest to wyraźny wpływ kultury greckiej, gdzie takie zachowania były dopuszczalne. Przywołane zdanie nie mogłoby się pojawić w tekstach biblijnych pisanych np. w V w. przed Chr. Jeśli nawet spotkamy w Biblii Hebrajskiej wątek zwracania pokarmu (Jak pies wraca do swoich wymiocin, tak głupiec wciąż powtarza swe głupstwa, Prz 26,11), to zawsze jest to oceniane negatywnie.
Jakie potrawy spożywano na ucztach?
Przede wszystkim wino i mięso. Na co dzień nie jadało się mięsa, ono było zarezerwowane na wyjątkowe okazje, takie jak uczta, i było najważniejsze w biesiadnym menu. Czytamy co prawda w Biblii, że Abraham częstował gości m.in. serem, ale to był jakiś nomadyczny zwyczaj. Zarówno w późniejszych tekstach, jak i we wcześniejszych źródłach mięso pojawia się zawsze jako wyznacznik, że mamy do czynienia z wyjątkową biesiadą.
Wino było nieodłącznym elementem uczty, ale chyba też mocno problematycznym. Syracydes daje wiele przestróg jak, kiedy i ile można go wypić, aby nie wpaść w tarapaty?
Ten motyw często pojawia się w Biblii: wino jest czymś dobrym, co należy spożywać, a nawet ofiarowywać Bogu, ale też trzeba pamiętać, że może spowodować przykre skutki. Pierwszą postacią, która pojawia się w tym kontekście, jest Noe. Uprawia winorośl, produkuje wino i upija się. Nie ma więc wątpliwości, że pijaństwo było dla Żydów czymś nagannym.
Syracydes uważa, że człowiekiem targają różne namiętności, trzeba więc pracować nad tym, by ograniczyć pożądliwość. Aby to osiągnąć, należy nauczyć się korzystać ze wszystkich dóbr z umiarkowaniem. Nawoływanie do powściągliwości często pojawia się w nauczaniu tego nauczyciela. Wino jest tego przykładem: samo w sobie jest dobre, ale należy zachować ostrożność, by nie przesadzić z jego używaniem.
Przestrogi te miały tym głębsze uzasadnienie, że wino na Bliskim Wschodzie było bardzo mocne i szybko gęstniało, dlatego przed podaniem należało je rozcieńczyć wodą. Były nawet specjalne naczynia, które służyły do mieszania wina z wodą (w kulturze greckiej nazywano je kraterami). Innym znanym napojem alkoholowym było piwo, ale używano go wyłącznie w wojsku. Za oddziałami wojska asyryjskiego czy potem babilońskego jechały specjalne wozy wypełnione beczkami z piwem. Przed podaniem też rozcieńczano je wodą. Niektórzy uważają, że piwo piło się przez rurki, ze specjalnych naczyń, w których znajdowały się „fusy" piwne. Taki obraz spożywania tego napoju znajduje się na niektórych płaskorzeźbach z Mezopotamii.
Piwo nie było jednak na tyle szlachetnym napojem, by częstować nim gości na ucztach, ono miało zaspokajać pragnienie żołnierza. Wino zaś wymagało pewnej celebracji, atmosfery biesiadowania. Podobnie nie znajdziemy żadnej wzmianki o tym, że na ucztach podawano wodę do picia. Piło się ją w czasie podróży, przy pracy, wysiłku, ale nigdy na uroczystej wieczerzy. Alkoholem znanym w czasach biblijnych była również sycera1, której też nie podawano na ucztach.
Co jeszcze pojawiało się na stołach?
Na pewno owoce, widać to na różnych płaskorzeźbach z Bliskiego Wschodu. Był też chleb.
Podobno służył nie tylko do jedzenia, ale żeby w niego wycierać ręce...
Nie wiem, czy jest w Biblii jakiś tekst, który by to potwierdzał, ale rzeczywiście w kulturze bliskowschodniej jest zwyczaj wycierania rąk w resztki chleba. Powstają z tego kulki, które albo samemu się zjada, albo daje zwierzętom. Czasem oczyszcza się w ten sposób naczynia z tłuszczu. Zwyczaj ten narodził się ze względów higienicznych, bo nie zawsze wystarczało na to wody. Równocześnie nie marnowano wartościowego i cennego tłuszczu.
Czy był jakiś społeczny przymus organizowania uczt?
Nie wiem, czy można mówić o przymusie, ale pewne oczekiwania na pewno były. Trzeba przy tym rozróżnić dwie sprawy. Z jednej strony, organizowanie uczt było dobrze widziane, był to wyraz uczestnictwa w życiu społecznym. Wypadało po prostu przygotowywać biesiady dla ludzi swojego statusu majątkowego i brać udział w tych, na które było się zaproszonym. Z drugiej strony, istniał zwyczaj, który znamy bardziej z Ewangelii niż Księgi Syracydesa, urządzania uczt dla swoich pracowników i podwładnych. Wydaje się, że organizowano je po to, by niejako zaskarbić sobie robotników, dać im dzień troszkę inny od tego powszedniego. Uczty dla robotników wkomponowały się z czasem w cykl roku, w którym czas pracy rozdzielany był dniami świątecznymi. Zdarzało się, że jednym z elementów świętowania było to, że ktoś bogaty organizował biesiady dla ludu.
W Ewangeliach znajdziemy sporo obrazów, w których król zaprasza na ucztę podwładnych. Jedni przyjmują zaproszenie, inni je lekceważą, jedni są przygotowani na ucztę, inni-nie…
Tak, ale to są obrazy wyraźnie eschatologiczne. O tym, że rzeczywiście były takie święta, kiedy nie było różnicy między panem i jego sługą, dowiadujemy się więcej ze źródeł pozabiblijnych. Potem w kulturze grecko–rzymskiej był to znany obyczaj, były nawet takie święta, kiedy pan ze sługą zamieniali się rolami2. W Biblii ten motyw jest słabiej obecny, ale są pewne sygnały świadczące o tym, że w kulturze żydowskiej taki sposób świętowania też był znany.
Jezus nie należał do ówczesnej elity, a jednak zapraszano Go na uczty do znamienitych domów.
Nawet mówili o Nim, że jest żarłokiem i pijakiem, bo ciągle u kogoś biesiadował…. Jednak Jezus nie był podejmowany w tych domach ze względu na jakieś święta, których elementem było zapraszanie ubogich, ale był traktowany jak ów wędrowiec, którego się przyjmuje, aby usłyszeć, co ma do powiedzenia. Jeśli ktoś przygotowywał ucztę np. dla piętnastu przyjaciół, to zaproszenie szesnastej osoby z czystej ciekawości, czyli Jezusa, nie stwarzało problemu.
Czy uczniowie Jezusa byli zapraszani na te uczty?
To pewnie zależało od zasobności gospodarza, czasami Ewangelie wspominają o obecności któregoś z nich, a czasami milczą. Najczęściej pewnie siadali gdzieś na boku wraz ze służbą albo rozchodzili się po innych domach.
Co z motywów uczty zawartych w Księdze Syracydesa przeszło do Nowego Testamentu, gdzie uczta stała się ważnym symbolem?
Od pewnego czasu zastanawiam się nad tym, jak odczytywać Ostatnią Wieczerzę. Dotychczas interpretowano ją w nawiązaniu do żydowskiej Paschy. Ewangeliści Mateusz, Łukasz i Marek sugerują, że miała ona charakter tradycyjnej wieczerzy paschalnej. Dlatego przeżywają jako coś bolesnego – Pascha, czyli Przejście, wiąże się z wyzwaniem, niebezpieczeństwem, strachem. Ewangelista Jan twierdzi, że Ostatnia Wieczerza odbyła się na dzień przed Świętem Paschy. Skoro tak, to Eucharystia jest przedsmakiem uczty niebiańskiej, a więc i Ostatnią Wieczerzę należałoby interpretować jako ucztę niebiańską czy mesjańską, o której prorocy pisali, że będzie to uczta z najpożywniejszego mięsa i najwyborniejszym winem (por. Iz 25,6). A jeśli tak, to obrazy z Księgi Syracydesa doskonale się w tę wizję wkomponowują.
Wywiad pochodzi z najnowszego numeru Biblii Krok po kroku
Zamówienia – [email protected] / tel. 12 423 11 99
dr Andrzej Mrozek, biblista, badacz literatury i kultury starożytnego Bliskiego Wschodu, pracownik naukowy Katedry Porównawczych Studiów Cywilizacji UJ.
1 Sycera — termin wywodzący się z języka akkadyjskie-go (szakinu), gdzie oznacza napój alkoholowy używany w lecznictwie, w pewnych rytuałach, a powodujący stany upojenia lub odurzenia.
2 Np. w czasie Saturnaliów, czyli święta obchodzonego w starożytnym Rzymie od 17 do 23 grudnia ku czci boga rolnictwa Saturna. Zawieszano wówczas prowadzenie wszelkiej działalności gospodarczej, a niewolnicy świętowali na równi z wolnymi. Bóstwu składano ofiary, bawiono się i ucztowano.